lorem ipsum [10] 12/2012

20
LOREM IPSUM ŚWIAT | SZTUKA | ŚWIĘTA | MUZYKA GAZETKA SZKOLNA iii lo im. s. zeromskiego w bielsku-bialej NR 3 (10) 12.2012 g

Upload: lorem-ipsum

Post on 07-Mar-2016

212 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

Lorem Ipsum [10] 12/2012

TRANSCRIPT

LOREM IPSUM

ŚWIAT | SZTUKA | ŚWIĘTA | MUZYKA

G A Z E T K A S Z K O L N A i i i l o i m . s . z e r o m s k i e g o w b i e l s k u - b i a l e j N R 3 ( 1 0 ) 1 2 . 2 0 1 2

g

03.lorem ipsumq

REDAKTOR NACZELNAbellitudinis

Z-CA REDAKTOR NACZELNEJÖrdÖg

ILUSTRACJEVaulter

redaktorzysurreal

ÖrdÖg

bellitudinis

Vaulter

bliizard

godmother

Fleur schiller

ekkertnýtt

grafika &SKŁADbellitudinis

KOREKTAPeoPlecanttalk

NAKŁAD: 100 egz.

f[facebook.pl/li.lorem.ipsum] [email protected]

LOREM IPSUM

KWIECIEŃ 2012

GRUDZIEŃ 2012

To już kolejne święta z Lorem Ipsum, a więc czas podsumowań i wspomnień. Mam nadzieję, że za rok ta gazetka będzie jeszcze funkcjonowała, być może w zupełnie innej formie, ze zmienioną szatą, redakcją, zasadami i nowymi osoba-mi, które będą ją tworzyć od nowa. Czas teraźniejszej redakcji powoli zbliża się ku końcowi i już za kilka mie-sięcy szkolne mury opusz-czą pomysłodawcy i realiza-torzy idei, jaką było (i jest!) Lorem Ipsum.

Powoli się żegnamy, bo czas nas coraz bardziej nagli, ale i też dlatego, że mamy się czym chwalić. 10 grudnia 2012 roku nasza gazetka szkolna wygrała Wojewódzki Przegląd Pism Uczniowskich ‚’SZPALTA’’ or-ganizowany przez X Liceum Ogólnokształcące im. I.J. Paderewskiego w Katowi-cach. Gościliśmy na owym konkursie już po raz drugi (w zeszłym roku zdobyliśmy 2. miejsce), co było dla nas niezwykłym zaszczytem.

Fakt, że mogliśmy zapre-zentować to co tworzymy i czemu tak dużo czasu po-święcamy, osobom spoza naszej szkoły, a także, że nasze działania zostały do-cenione – był dla nas szcze-gólnie ważny, bo zrozumie-liśmy, że nasza gazetka ma wartość. Mamy nadzieję, że to co zostawiamy przyszłym pokoleniom do udoskonale-nia, nie zostanie przez nich zmarnowane, a Lorem Ip-sum nie pozostanie wyłącz-nie legendą jak pozosta-łe pisma szkolne III LO im. S. Żeromskiego.

Z okazji zbliżających się świąt cała nasza redakcja pragnie złożyć wszystkim czytelnikom dużo ciepła i uśmiechu w ten szczególny czas, aby nadchodzące dni były wypełnione rodzinną atmosferą i urokiem jedne-go z najpiękniejszych okre-sów w tym roku. Wszystkie-go najlepszego!

bellitudinis

[2]

|4 - 5 S T R .| ORDOG

[3]

all i want for christmas...

k

zamach na młodość

x|6 - 7 S T R .| GODMOTHER

koniec świata?

i|8 S T R .| QUEEN OF LEON

lorem ipsum 2013

j

EP/lpr

|1 0 - 1 3 S T R .| blizzard

|9 S T R .| cs

Peter Lindbergh

e

|1 4 - 1 5 S T R .| surreal

w galerii na co dzień

q|1 6 - 1 7 S T R .| EkkertNýtt

mad worlda

|1 8 S T R .| godmother

duszę zmysłami, zmysły dusząh|1 9 S T R .| fleur schiller

„Przyjmujemy zamó-wienia na karpia : )” - taką kartkę można zobaczyć w wielu polskich sklepach w Wielkiej Brytanii. Wła-ściwie, można kupić tam wszystko co potrzebne, by zorganizować polską wigi-lię. Suszone owoce, grzyby, miód, mak, bakalie, opłatek nawet owego karpia. No tak, prawie wszystko. Oprócz ta-kiego jak w Polsce nastroju oraz całej świątecznej at-mosfery. Brakuje też póki co śniegu, ale może natu-ra sprawi naszym rodakom miły prezent na święta.

Wiele mówi się na temat konsumpcjonizmu z ja-kim podchodzą do tematu świąt Brytyjczycy, czy ame-rykanie. Zdaje się, że tylko polski sposób na spędza-nie świąt jest prawidłowy a wszystko, co inne, jest gorsze. Często patrzymy z pogardą na to jak Hal-loween’ owe dekoracje w mgnieniu oka zmieniają się na świąteczne. W skle-pach pojawiają się spe-cjalne linie świątecznych produktów. Co ciekawe jednak, owe rzeczy można znaleźć w Anglii w bardzo wielu przypadkach tylko w okresie świątecznym.

all i want for christmas...czyli jak wyglądają święta w Wielkiej Brytanii

ordog

Duże znaczenie ma w tej kulturze obdarowywanie się prezentami. Osobiście nie wi-dzę w tym nic złego. Każdy przecież lubi dostawać pre-zenty, a gdy dostanie ich tro-chę więcej, poziom zadowo-lenia rośnie. Dlaczego więc nie rozpieścić się na święta? Bardzo ciekawą tradycją dla przykładu jest ‘Secret Santa’ organizowany w firmach. Jest to nic innego, jak po prostu losowanie spośród współpra-cowników kogoś komu bę-dzie robiło się upominek na święta. Aby jeszcze bardziej podkręcić wskaźnik ciepła w święta, szefostwo organizuje tzw. ‘Christmas party’. Imprezy takie odbywają się w angiel-skich pubach, często w prze-braniach świątecznych lub tylko z pewnymi rekwizytami jak rogi renifera, czy świątecz-na czapka. Formą prezentu na tych imprezach są ‘christmas crakers’. Są zrobione z kolo-rowego papieru i wyglądają trochę jak duże cukierki. Gdy pociągnie się je z dwóch stron przerywają się, a ze środka wyskakuje drobny upomi-nek.

Święta w Wielkiej Bry-tanii obchodzone są hucz-nie. Miasta prześcigają się w świątecznych dekoracjach,

a w sklepach wciąż pełno jest ludzi. Wszystko jest wy-jątkowe. Bardzo ciekawym zwyczajem jest organizowa-nie jarmarków świątecznych w wielu miastach. Jarmarki są popularne w całej Euro-pie, szczególnie w Czechach czy w Niemczech, jednak i w Wielkiej Brytanii mają swoją rzeszę fanów. Wiąże się z nimi nie tylko sprzedaż wszelakich wyrobów, ale i organizacja różnych kon-certów, a nawet otwarcie wielkiego lodowiska w Hyde Parku. Atmosfera jest bar-dzo gorąca, a w powietrzu naprawdę czuje się magię świąt.

Dobrze, mamy już mnó-stwo prezentów, gorącą at-mosferę, ale co z wartościa-mi? Otóż podczas świąt w Anglii liczy się przede wszyst-kim to, aby być razem. Lu-dzie spotykają się w pubach, w restauracjach, chodzą na liczne świąteczne imprezy po to aby pobyć ze sobą. Istotną sprawą jest również świąteczny obiad, który jest spożywany 25 grudnia. Przy świątecznych przygotowa-niach pomaga cała rodzina, a nawet znajomi. Jeśli ktoś organizuje obiad w domu, wszyscy zbierają się wcze-

[4]

k

śniej i w rytmie świątecznej muzyki przygotowują potra-wy. Nie są to byle jakie rze-czy. Niektóre z elementów świątecznego menu produ-kowane są tylko w okresie świąt i nie można znaleźć ich w sklepie poza tym okre-sem. Niektóre z potraw to indyk z żurawiną podawany z glazurowanymi warzywa-mi (szczególnie marchew-ką i pietruszką) oraz ‘stuffy’ czyli pokruszonym chlebem podsmażanym delikatnie z cebulką oraz tymiankiem na maśle - ten element może być podawany obok indyka lub stosowany jako jego nadzienie. Do indyka podaje się koniecznie pie-czone ziemniaki. Ciekawą przekąską, która serwowa-ną tylko i wyłącznie w świę-ta jest ‘Pig in blanket’ czy-li małe kiełbaski owijane z boczkiem - naprawdę war-to spróbować. Oczywiście, czym byłyby święta w Anglii bez Świątecznego puddingu. Podobno ma on zawierać 13 składników symbolizujących

ordog

Jezusa oraz dwunastu apo-stołów. W rzeczywistości jest to ciężkie, mocno bakaliowe i alkoholowe danie poda-wane na dodatek z kremem brandy na ciepło.

Gdy po obiedzie oraz puddingu atmosfera jest już bardzo wesoła, a brzusz-ki pełne, zaczyna się kolę-dowanie. Ta tradycja jest wciąż żywa w Wielkiej Bry-tanii. Brytyjczycy naprawdę wielką wagę przywiązują do tego zwyczaju. W pubach, gdzie podczas świąt jest pełno ludzi organizowane są koncerty, czy konkursy karaoke. Wszystko po to aby spędzić wesoło czas z rodzi-ną oraz znajomymi. Nikt nie wstydzi się wyjść na ulicę w świątecznym swetrze czy czapce. Wręcz przeciwnie! Wzory swetrów są tak wy-śmienite, że nawet najwięk-szy zrzęda znalazłby coś dla siebie. W świętach bowiem chodzi nie o to aby wyglą-dać olśniewająco, ale o to by być z rodziną i dobrze

się bawić, by móc na chwilę uciec od codziennych trosk i zmartwień.

Radość i rodzina to klu-czowe słowa. Czy spędza-my święta po polsku, czy po brytyjsku - najważniej-sze jest to, aby rozgrzać uczucia i być z najbliższymi. Właśnie dlatego chciałbym w imieniu swoim oraz całej redakcji Lorem Ipsum życzyć wszystkich czytelnikom - i nie tylko - aby każdy zna-lazł sposób, w jaki najlepiej i najpełniej poczuje magię świąt. Nie pozwólcie się zepsuć i wmówić sobie, że Mikołaj nie istnieje, a żywa choinka to mordowanie lasów. Wszystko ma swo-je miejsce w świecie, życzę Wam, abyście znaleźli w nim swoją ciepłą i bezpieczną niszę.

PS: Pozwólcie, że zareko-menduję Wam moją ulubio-ną świąteczną piosenkę: The Pogues- Fairytale of New York. Wesołych Świąt!

[5]

Flagi do połowy opusz-czone, łzy w oczach pre-zydenta, pęknięte serca rodzin i zatrzymanie tchu społeczeństwa amerykań-skiego. Strzał, i kolejny, i jeszcze kilka... Krwawa ofiara dla nic niewartego celu. Tym razem jeszcze mniejsze, jeszcze bardziej niewinne, jeszcze bardziej bezbronne - dzieci. Ile razy jeszcze, będziemy to prze-żywać, ile razy załamywać ręce i przeklinać ten nie-sprawiedliwy świat?

W piątek czternaste-go grudnia media podały do wiadomości, że o 9.30 w Newtown w stanie Con-necticut doszło do masa-kry w szkole podstawo-wej. Wynikiem tego była śmierć 26 osób - 20 dzie-ci, 6 dorosłych – w wyniku 100 strzałów. Sumy nad sumami, listy cyferek, pod którymi kryją się nazwiska ofiar. Cierpienie i rozpacz.

20-letni Adam Lanza zabija swoją matkę, na-stępnie zmierza do szkoły,

zamach na młodośćile razy jeszcze będziemy to przeżywać, ile razy załamywać ręce i przeklinać ten niesprawiedliwy świat?

godmother

w której pracowała. Jest zamknięty w sobie, to typ samotnika, jak to morder-cy mają w zwyczaju - in-teligentny, lecz z zabu-rzeniami psychicznymi... Lanza wchodzi do klasy. Zabija kolejno nauczyciel-kę, dzieci, potem znów dzieci, dzieci i nauczycie-li. Maleństwa rozbiegają się po salach, chowają w szafach, a potem jest tylko śmierć i mały pierwiastek szczęścia... Czy tak może-my nazwać samobójstwo Adama?

Miejsce dorastania, doj-rzewania, rozwoju i edu-kacji, spokojnie spędzone dzieciństwo... Dlaczego niektórym nie jest to dane? Co takiego kieruje dzisiej-szym światem, że krew jest motywem, celem i speł-nieniem?! Tak mało w nas miłości, tak wiele dzikości? Bóg daje nam usta, by roz-mawiać, ręce, by pomagać, a my wciąż przemieniamy codzienność w drastyczny ciąg, którego przyczyny są tak łatwe, a skutki nigdy

nie zostają wybaczone. Czy naprawdę psychika, nad którą nikt nie się nie pochylił może popchnąć do takich czynów? Czy dziecko zamknięte w sobie nigdy nie zwracało na sie-bie dostatecznie wielkiej uwagi, by zostać zrozu-miane? Dzisiejszy świat nie ma czasu na rodzinę, nie ma czasu na rozmowę...

20 kwietnia 1999 roku w Kolorado, Columbine High School wyzionęła ducha. W ciągu 40 minut zginę-ło 15 osób, a 24 rannych pozostało wśród żywych. 11:10 – Klebold i Harris wchodzą równocześnie do szkoły, oddając strza-ły. Następnie rozchodzą się i zabijając, podkładają kolejno ładunki wybucho-we. Maja się za władców i bogów, wypełniają plan, który tworzyli przez cały wcześniejszy rok. Pusto-sząc stołówkę, bibliotekę i korytarze, odpowiadają krótko na zadawane py-tania ‚’Zabijamy ludzi, po prostu’’. Ich własna, prze-

[6]

x

rażająca selekcja dzieli młodych na ofiary, które zamykają oczy na zawsze i ofiary, które nigdy przera-żonych oczu nie zamkną. Panują.

Byli genialnymi ucznia-mi. Wyjątkowo inteli-gentnymi. Tyle, że Harris uczęszczał na psychote-rapię, a Klebold popadł w depresję. Leczyli się. W Dzienniku Harrisa można przeczytać, że nieraz uwa-żał się za samego Boga, pogardzając wszystkim co znajduje się pod nim, a w pamiętniku Klebolda czy-tamy, że „Samotny czło-wiek uderza z bezwzględ-ną furią”. Kupują broń, bomby i kończąc to czego pragnęli, popełniają sa-mobójstwo.

Ich śmierć pozosta-wia nas bez odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Nie wiemy też, czy można było tego uniknąć... Stoimy więc w miejscu, na planie amerykańskiego college’u

godmother

i już 3 lata pytamy jakim cudem młodzi, będący za-wsze przeciwnikami wo-jen i śmierci, stają po jej stronie. Dlaczego wybie-rają obumarcie i tworzące się stereotypy o nich sa-mych, niż rozkwit i walkę w celu naprawy świata? Każdy z nas był choć raz, kiedyś, gdzieś, superboha-terem. Jesteśmy niestety tez czarnymi charakterami. Pochłania nas Internet, fil-mowe akcje, które tworzą z ekranu miejsce zbrodni, sięgamy po broń i maso-wą samodestrukcję. Niby uciekamy, a jednak ktoś zostaje i zapisuje się w pamięci jako potwór. Ro-dzice owych chłopców zo-stali oskarżeni... Ale czy za to dokładnie, że pozwolili dzieciom popaść w depre-sję i nie dali rady oduczyć gniewu?

Nowoczesny człowiek w nowoczesnym świecie nie wie co to rodzina, roz-mowa i ciepło dobroci, no-woczesny człowiek żyjąc i

dowiadując się o Columbii, łapie za spust i pociąga go w Newtown.

Starajmy się, mimo wszystko, być i żyć, ucząc się na błędach i walczyć ze słabością. Kochajmy bliźniego i nie odwracaj-my głowy od najgłębszych problemów innych. Za-mknijmy oczy, wyciszmy masowy przekaz i włącz-my serce... To nie musi dziać się po raz kolejny, znów pochłaniać kolej-nych istnień. Zmiana rodzi się w nas. Nie odwracajmy się. I chociaż przez chwilę wspomnijmy tych, którzy odeszli niedawno i dawno, tych, którzy zasiadając w szkolnych ławkach jak my teraz, nie dostrzegli wcze-śniej, że sens może być tak łatwo odebrany.

Po prostu minutą życia oddajmy cześć tym którzy żyć, z powodu czyjegoś prywatnego nieszczęścia, nie mogą.

[7]

Przeglądając strony inter-netowe i prasę nietrudno na-tknąć się na slogany ogłasza-jące koniec świata. Dlaczego media natarczywie wmawia-ją nam, że niebawem znik-niemy, chociaż wielokrotnie „przewidywane” daty końca świata się nie sprawdziły?

21 grudnia 2012r.Tę datę kojarzą już niemal

wszyscy ludzie na świecie. Globalne szaleństwo na tym punkcie zaczęło się jakiś czas temu. A wszystko za sprawą Indian, zamieszkujących w odległej przeszłości półwy-sep Jukatan – Majów. Staro-żytni Majowie stworzyli ka-lendarz, który dobiegł końca właśnie 21-go grudnia 2012r. Tajemniczość, którą zosta-ła owiana kamienna tablica spowodowała mnożenie się różnych interpretacji na ten temat. Jedni uczeni twierdzi-li, że jest to wprost podana data końca świata, drudzy, że kalendarz Majów służył do odmierzania czasu, tak jak współczesne kalendarze, inni z kolei twierdzili, że na tablicy zwyczajnie zabrakło miejsca na oznaczenie kolejnych dat. Taka właśnie była najbardziej znana teoria o zagładzie.

koniec świata?czyli o wszystkich teoriach, które mówią kiedy i jak skończy się nasz świat

queen of leon

Zderzenie w kosmosie, ewolucja Słońca

Inną, mniej znaną teorią jest wielkie zderzenie w ko-smosie, które miałoby nastą-pić nagle i nieoczekiwanie. Powszechnie wiadomo, że kosmos pełen jest różnych ciał niebieskich, które stale się poruszają. Jak twierdzą naukowcy, mimo wysoko roz-winiętej nauki i technologii nie jesteśmy w stanie przewi-dzieć wszystkich zagrożeń, w związku z tym niewyklu-czone jest, że jakiś mete-oryt, kometa lub planetoida uderzy Ziemię i spowoduje naszą śmierć. Zdarzało się już, że odłamki meteorytów spadały na Ziemię stając się przez to obiektami ba-dań. Do tej pory żadne za-błąkane ciało niebieskie nie uderzyło w Ziemię, tak by ją zniszczyć, jednak, jak sza-cują naukowcy, to właśnie przez meteoryt 10 mln lat temu wyginęły dinozaury. Teorią podobną do wcze-śniejszej jest wybuch Słoń-ca, najważniejszej gwiazdy Układu Słonecznego. Niko-mu z nas nie trzeba mówić jak ważny jest to obiekt dla Galaktyki. Oczywiste jest to, że życie bez jego energii nie

mogłoby istnieć. Słońce ma ok. 4,6 mld lat i jest wiel-ką kulą gazową zawierającą m.in. wodór. Fakt ten jest o tyle ważny, że ilość wodo-ru w Słońcu ciągle maleje, a gdy zniknie już całkowi-cie, pochłonie ono trzy naj-bliższe planety. Następnie zapadnie się pod własnym ciężarem i będzie stygło, stając się czarnym karłem, czyli gwiazdą nie emitującą już żadnego światła. Bądź-my jednak spokojni. Proces ten będzie trwał przez naj-bliższe 9 mld lat. Oczywi-ście w międzyczasie może wydarzyć się wiele innych i niespodziewanych pro-cesów w obrębie Słońca, których skutków nie można przewidzieć.

Inne teorieIstnieją również inne

teorie o końcu świata, m.in.: zmiana biegunów Ziemi, III Wojna Światowa, wizja apokalipsy św. Jana… Jed-nak wszystkie wiążą się ze śmiercią. Temat końca świa-ta będzie obecny tak długo, dopóki będzie przynosił ko-rzyści materialne ludziom, którzy się nim zajmują. Jed-no jest pewne: nikt nie zna dnia, ani godziny…

i

[8]

[9]

lorem ipsum 2013 coming soon...

j

sesja autorstwa: GABRIELI kapturkiewiczfb.com/gabrielakapturkiewiczphotographywięcej zdjęć z sesji na fb.com/li.lorem.ipsum i w kolejnych numerach lorem ipsum

EP/lpJuż patrząc na pierwszy ka-

wałek niektórzy z Was stwier-dzą, że Blizzardowi chyba od-biło. Jednak ja nie chciałem zrobić listy TOP 20 2012 roku, a tylko zestawić piosenki, które w muzycznym światku narobi-ły mniejszego, bądź większego fermentu. A Gangnam Style, mające w chwili pisania tego artykułu 910323816 wyświe-tleń na YouTubie taką piosenką jest. PSY pokazał środkowy pa-lec wszystkim mizdrzącym się gwiazdkom z wielkiego zacho-du i swoją super-prostą kom-pozycją, super-zaskakującym teledyskiem i super-trudnym tekstem wygrał to, o co tak strasznie walczą owe gwiazdki - ogromną, ogólnoświatową po-pularność. Trzymając się impre-zowych klimatów, ale wchodząc przy okazji kilka poziomów wy-żej, polecam remix Spectrum (Say My Name) Florence + The Machine, na który porwał się Calvin Harris. Udowodnił nim, że można połączyć pop-baro-kową muzykę i prosty dance. Świetny numer, duża w tym za-sługa mocnego jak dzwon wo-kalu Florence Welch. Wisienką na tym balangowym torcie niech będzie Rita Ora, którą na-zywa się drugą Rihanną. Moim zdaniem tak wielkiego „sukce-

Za to starzy wyjadacze z The Wedding Present nie zawiedli. Valentina, a szczególnie You’re Dead - rasowy, mocno gitaro-wy numer z odważnym, jak na dzisiejszego, wykastrowanego rocka, sposobem śpiewania, sprostała wyzwaniu - spodoba-ła się zarówno starszym fanom, jak i tym, którzy zespół dopiero poznali. Czyli mi. Ale rosną tym starym wyjadaczom następ-cy. Django Django wypuścili w styczniu niesamowicie ciekawą piosenkę Default, która od razu powiedziała słuchaczom: Djan-go Django powstało, by zmie-nić dzisiejszego indie rocka. Default przypomina mi klimaty filmów Tarantino, szczególnie Pulp Fiction, gdzie zabawa for-mą, niekonwencjonalne zabiegi występują w każdej sekundzie. Jedyne co różni te dwa dzieła to częstotliwość wypowiadania słowa „f**k”. Panowie z zespołu nie użyli ani jednego.

Ciekawie też było po minima-listycznej stronie mocy. Keaton Henson, czyli „Broda Jezusa”, wydał wspaniałą EPkę, na której perełką było You Don’t Know How Lucky You Are. To piosen-ka na gitarę, w której można pochwalić się umiejętnościami grania flażoletem, czy porta-mento. Numer, oczywiście, o

20 piosenek, 12 płyt podsumowanie muzyczne 2012 roku

su” ta dziewczyna nie odnie-sie, ale jej How We Do (Party), mimo banalnej warstwy teksto-wej, cieszy i nie jest takie samo jak milion innych hitów tego typu. A w akustycznej wersji, jaką możecie znaleźć na YouTu-bie, zyskuje jeszcze więcej.

Teraz z serii „Jedyna dobra piosenka na debiutanckim al-bumie”: Blood Red Youth ze-społu California Wives. Refren tego utworu to majstersztyk, gitarowy riff na którym zbu-dowana jest cała kompozy-cja - znakomity, wokal intry-guje, a bas nie daje spać po nocach. Dlaczego zespołowi udało się nagrać tylko jeden dobry numer na płytę? Dla-czego to kolejny band, które-mu wymyśla się nowy gatunek muzyczny (tym razem Chicago New Wave), by mnie nim za-interesować, a potem podaje się indie-rockową papkę, jakiej wiele? Nie lepsi są Exlovers i ich Moth. Pięknie zaczynają krą-żek singlem Starlight, Starlight, numerem z pobrudzonym gi-tarowym tłem i tak samo po-brudzonym wideoklipem, żeby potem zaserwować słucha-czom 40 minut nudy. Mimo to Starlight, Starlight gorąco pole-cam - niebanalna, mało radio-wa, lekko rockowa kompozycja.

blzzard

r

[10]

>>ep - 20 piosenek<<

utraconej miłości, ale przepięk-ny, chwytający za serce, szcze-gólnie z teledyskiem (chociaż może tylko Blizzard wzrusza się, gdy widzi płaczącą kobietę). O wiele radośniej gra Grand Sa-lvo, szczególnie na He Raises Her Gently Into A Chair. She Tells Him How To Make A Sling For Her Arm Using A Tea To-wel. As He Works She Marvels At His Face. Melodyjna, forte-pianowa kompozycja i bardzo ciekawy wycinek historii, którą Grand Salvo opowiada przez cały krążek. Gdybym tylko za-pamiętał tytuł, już dawno pole-całbym tę piosenkę wszystkim znajomym. How To Dress Well - Cold Nights świetnie odpręża, chociaż fanem falsetów nie je-stem. Ale delikatna elektronika inspirowana wschodem, prosty beat i oryginalność sprawiają, że na tle innych indie-elektro-nicznych numerów, ta piosen-ka wypada świetnie. Były takie dni, kiedy jedynym pytaniem jakie sobie zadawałem było „Co ja dobrego zrobiłem przez 18 lat swojego życia?”. Gdy do-wiedziałem się, że XXYYXX, DJ, który skomponował najbardziej chilloutowy kawałek tego roku - About You, ma 16 lat, stwier-dziłem, że więcej nie zadam so-bie tego pytania, bo wyląduje w domu wariatów z załamaniem nerwowym. Minimalizm w każ-dym calu, bardzo przyjemne dla ucha syntezatory, fajne wstawki wokalne. A taką muzykę łatwo zepsuć - źle zrobiona, bardzo szybko nudzi odbiorcę. Jak ten młodziak stworzył tak dojrzałą kompozycję? Nie wiem. I koniec z tego typu pytaniami.

Na wyróżnienie zasługują też dwie dziewczyny - Santigold,

[11]blizzard

której The Riot’s Gone powinno być hitem i pewnie by nim było, jakieś 8 lat temu oraz Ellie Gou-lding, która wydała bardzo do-bry album, ale najbardziej ujęła mnie I Know You Care. Piosenką stworzoną na potrzeby jakiejś romantycznej, brytyjskiej szmi-ry (chociaż powiedziano mi, że to dość dobry film, ja jednak lubię oceniać filmy po zwiastu-nach). Balladą na fortepian, ze strasznie wkurzającymi chór-kami i banalnym tekstem. Ba, z końmi biegnącymi w kierunku zachodu słońca w teledysku! Coś jest w głosie Ellie, forte-pianie, strasznie wkurzających chórkach i tekście. Coś jest na-wet w tych koniach i zachodzie słońca.

W polskiej muzyce działo się równie dużo. Brodka, An-drus, T.Love, czy Kamp - wszy-scy wydali dobre płyty, ale ja chciałbym wyróżnić dwóch nieznanych artystów. Po pierw-sze śląski zespół Fair Weather Friends, których Floating zwali-ło mnie z nóg. To, obok Kampu, jedyny tak światowy zespół w Polsce. Grają muzykę współ-czesną - z idealnie wyważoną elektroniką i gitarami, porywa-jącym, festiwalowym wokalem i mocnymi melodiami. Jedynym problemem jest brak reklamy, brak wsparcia dla tych chłopa-ków. Wielka szkoda. Po drugie: Minoo, producent bitów dla hiphopowców, który z O.S.T.R.--em wyczarował Run In Town - prosty kawałek z dobrą nawijką łódzkiego rapera.

A jeśli jesteśmy już przy rapie, trzeba przypomnieć o sukcesie filmu Jesteś Bogiem. Półtora miliona widzów, dobre recenzje zarówno wśród krytyków filmo-

wych, jak i fanów hip hopu oraz rozwinięcie kariery dla młodych aktorów. Chyba dlatego zde-cydowałem się umieścić w ze-stawieniu Jesteś Bogiem - pio-senkę-symbol, piosenkę, która mimo 12 lat, nadal oddziałuje na fanów PFK tak samo. I na deser: Rekontakt formacji Po-kahontaz, czyli Rahima i Fokusa. Za odwagę w zmienianiu pol-skiego rapu, za udane połącze-nie tego gatunku z dubstepem/grimem i za świetny, dosadny tekst.

I w końcu „guilty-pleasure” roku 2012. Pink Matter Franka Oceana (który karierę osiągnął przez swoje wyznania dotyczą-ce orientacji seksualnej, a nie świetną płytę r’n’b) czyli pio-senkę, w której zaproszony An-dre 3000 przechodzi samego siebie i serwuje nam znakomi-tą zwrotkę. Be a Boy Robbiego Williamsa - numer momentami łudząco podobny do Use So-mebody (przysłuchajcie się jak chórki śpiewają … samogło-skę „o” - Kings Of Leon w całej okazałości), co ogromnie mnie irytuje, ale przy okazji świetnie zaśpiewany i z - co dziwne - dobrym przekazem. Wreszcie - Madness Muse - jedyna do-bra piosenka z The 2nd Law. Ba, najlepsza piosenka tego roku, chociaż obiecałem sobie, że nie będę wskazywał w tym ze-stawieniu żadnych zwycięzców. Pompatyczna, z refrenem i so-lówką gitarową tak przepast-nymi, że sam Freddie by przy-klasnął oraz wzbudzającymi kontrowersję dubstepowymi wstawkami. Strasznie wstydzę się tego, że tak lubię tę piosen-kę. Ale nie jestem w tym wsty-dzie sam.

EP/lpHEY

DO RYCERZY, DO MIESZ-CZAN, DO SZLACHTYTrochę się powtórzę, gdyż

we wcześniejszym numerze wychwalałem ten album pod niebiosa. Ale Hey’a nie mogło tu zabraknąć. Wydaje mi się, że sprawcą sukcesu tej płyty jest Kasia Nosowska. Jej szacu-nek do słuchacza, skromność, świadomość, że mimo wielu nagród i wspaniałych recenzji, nie może osiąść na laurach i odcinać kuponów od popu-larności sprawiają, że to kolej-ny udany krążek w dyskografii zespołu. Jeśli nie przesłucha-liście, gorąco namawiam!

MARIA PESZEKJEZUS MARIA PESZEK

Blizzardowi nie chce się pisać i powtarza płyty sprzed nume-ru? To nie to - po prostu Peszek zasługuje na to, by nazwać jej nowy album, pokuszę się o to stwierdzenie, najlepszą polską płytą AD 2012. Wzbudza kon-trowersje, prowokuje, w sposób brutalny i nieprzyjemny mówi

ciekawą, że musiałem Wam go przedstawić. Z jednej stro-ny przypomina Łonę, szcze-gólnie na „Piosenkach z życia wziętych”. Z drugiej świetnie pracuje, by pokazać nam swój własny styl. Niesamowicie po-zytywna postać, z głową pełną pomysłów i płytą, którą moż-na za darmo i legalnie ścią-gnąć z sieci. Naprawdę warto.

FUN.SOME NIGHTS

To bluźnierstwo, ale moim zdaniem Fun. to Queen na-szych czasów. Szaleją z nuta-mi, często z kiczu robią sztukę (popową, ale mimo wszyst-ko sztukę), audiotune’ują na potęgę, a ich patetyczność można by sprzedawać na pęczki. Singiel Some Nights nie nudzi się mimo upływu miesięcy, to chyba najlepsza popowa piosenka tego roku. Teraz tylko modlić się, żeby nagrali dobry, drugi album.

TANLINESMIXED EMOTIONS

Pop w świetnym stylu. Wo-kal, który mógłby wydawać się

20 piosenek, 12 płyt podsumowanie muzyczne 2012 roku

o rzeczach, o których nikt nie chce mówić. Koncept-album dla masochistów. Przygnębia, a jednocześnie bawi, męczy, w tym samym czasie sprawia niesamowitą przyjemność.

THE KDMSKINKY DREAMS AND

MAGIC STRORIESTo w ½ polska formacja -

świetne funkowo-discowe podkłady zapewnia Max Ski-ba, zaś przepiękny głos, głos divy z lat 70., Kathy Diamond. Grają muzykę na modne im-prezy, do tańca. Bawią się sty-lami, mieszają stare z nowym, funkują na basie i szaleją na wokalu. Niesamowicie opty-mistyczna płyta, nagrana bez blichtru, niekiczowata, ideal-na na zimne, długie wieczo-ry, bo jedyne co wywołuje to szczery uśmiech na twarzy.

ŻYT TOSTERPIĘĆ MIEJSC PO PRZECINKU

Może i były lepsze hipho-powe płyty w tym roku, ale Żyt Toster jest postacią na tyle

blzzard

r

[12]

>>lp - 12 płyt<<

irytujący, w tym nawiązującym do starej, europejskiej elektro-niki anturażu, jest naprawdę zjadliwy. Ciekawe kompozy-cje, bardzo niebanalne jak na alternatywny pop, bo lekko inspirowane raz punkiem, raz nu-jazzem i mimo to przebo-jowość - to sprawia, że słucha-nie tej płyty jest szalenie przy-jemne. Ostatnio MTV promuje Tanlines. To iskierka nadziei, że stacja wraca na właściwie tory.

SIGUR RÓSVALTARI

Chodzą słuchy, że to najsłab-szy album Islandczyków. Ja ni-gdy nie zgadzam się z krytyka-mi muzycznymi, więc mówię: jeśli nie znasz Sigur Rósa - prze-słuchaj tej płyty i zakochaj się w nich. To, że to najbardziej „po-powa” (chociaż to stwierdzenie tu nie pasuje, ale „przebojowa” brzmiałoby jeszcze bardziej kuriozalnie) płyta, nie ozna-cza, że jest ona najsłabsza. Nikt nie gra tak jak oni. Klimat, jaki stwarzają jest nie do podrobie-nia. Jeśli nie przekonałem Cię, Drogi Czytelniku, tymi frazesa-mi, choć są naprawdę szczere, obejrzyj teledysk do Varuđ. Varuđ: nie będziesz miał poję-cia, o czym śpiewa wokalista.

DANA BUOYSUMMER BODIES

Byłem pewien, że płyta wo-kalisty i perkusisty zespołu Akron/Family odniesie ogrom-ny sukces. Okazuje się, że Sum-mer Bodies przeszło bez echa, a wielka szkoda, bo dawno w muzyce, neo-folkowej, nie było

[13]blizzard

tak odkrywczej płyty. Zauro-czenie muzyką elektroniczną, przy jednoczesnym szacunku do instrumentów klasycznych biją z każdej piosenki. Lato na krążku CD. Nowoczesnym, świetnym i niezauważonym. Jakże to ostatnio częste.

GEOGRAPHERMYTH

Bardzo przemyślany krążek. Członkowie zespołu brną w bardzo fajne teksty w indie-tronicowym sosie. Life of Cri-me, czy Kites to może i tro-chę wtórne, w porównaniu ze wcześniejszymi dokonaniami bandu, ale bardzo ciekawe piosenki z wyszukanymi syn-tezatorami. Ale na największe wyróżnienie zasługuje magicz-ne Vesijärvi - singiel o fińskim jeziorze z strasznie nietypo-wym wokalem i tekstem. Kon-sekwencja siłą Geographera.

ALT-J (Δ)AN AWESOME WAVETen zespół nazywa się tak na-

prawdę… delta, a to nigdy nic dobrego nie wróży. To jednak wyjątek. Ogromnym plusem tej płyty jest to, że każdy znaj-dzie tu coś dla siebie (oczywi-ście jeśli jest otwarty na muzy-kę elektroniczną). Something Good, czy Dissolve Me są na-prawdę specyficzne - poprze-cinane w połowie różnymi me-lodiami, dziwnym ułożeniem perkusji, z nietypowymi syn-tezatorami, zaś Breezeblocks, albo Tessellate przypominają już dokonania indie-rocko-wych zespołów, które eks-

perymentują z elektroniką. Delta ujemna, brak miejsc ze-rowych - płyta jest świetna.

KYTELOVE TO BE LOST

Nie mam pojęcia, czemu ten zespół odkryłem dopie-ro w tym roku. To elektronika idealna - mimo zimnych, ob-cych dźwięków pełna piękna, wyzwalająca emocje, może trochę przepełniona patosem, ale jakże szlachetnym. Jestem potwornie nieobiektywny, bo zwyczajnie - kocham tę płytę. Breaking Bones to bodaj naj-lepszy elektroniczny kawałek, jaki udało mi się usłyszeć, inne numery, jak Half Alone, czy Aerials mu dorównują. Kyte nie zapłaciło mi, abym to na-pisał. Są tak nieznani, że pew-nie i tak nie mieliby z czego.

SATELITE STORIESPHRASES TO BREAK

THE ICEFinowie nagrali najlepszy

rockowy album w tym roku. Każda piosenka to potencjal-ny przebój, bo to świetnie napisane kompozycje popro-wadzone na melodyjnych gi-tarach i wspomagane bardzo dobrym wokalem. Brzmieniem przypominają Two Door Ci-nema Club, różnią się tym, że potrafią nagrać kawałki, któ-re zapamiętuje się od razu. Rzecz konieczna w tym roku - Phrases To Break The Ice.

Długi okres twórczości Lindbergha ściśle wiązał się ze sztuką konceptualną. Jednak w 1971 roku nastą-pił przełom - zainteresował się fotografią. Aby rozwinąć się w tej dziedzinie przez dwa lata pracował jako asy-stent komercyjnego düssel-

Patrzę na czarno-białą fotografię przedstawiającą modelkę uważaną za jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie - Natalię Vodianovą. Jednak portret ten nie przy-pomina zdjęć, jakie często widuję w przeciętnych ma-gazynach modowych czy lifestyle’owych - mimo mi-nimum środków, bije od niego niesamowita magia, która sprawia, iż ciężko mi oderwać wzrok od fotogra-fii i od samej Natalii, peł-nej hipnotyzującej ekspre-sji. Twórcą tego uroku jest uwielbiany nie tylko w krę-gach modowych, lecz rów-nież w artystycznych Peter Lindbergh.

Urodzony w 1944 roku w Lesznie niemiecki fotograf i reżyser dzieciństwo spędził w Duisburgu. Tam też pra-cował jako dekorator wy-staw sklepowych dla domu towarowego Horten AG. Mając 18 lat wyjechał do Lucerny w Szwajcarii, jednak po ośmiu miesiącach wró-cił do Berlina, by rozpocząć studia wieczorowe na tam-tejszej Akademii Sztuk Pięk-nych. Po zakończonej edu-kacji, Lindbergh wybrał się

Peter Lindbergh

w dwuletnią podróż śladami swego idola- Vincenta van Gogha. Po powrocie do Nie-miec kontynuował edukację artystyczną w Krefeld, nadal jako malarz. To właśnie wte-dy miała miejsce pierwsza wystawa artysty.

O ARTYŚCIE, który podnosi fotografię mody do rangi sztuki

[14] surreal

Zdję

cia

auto

rstw

a Pe

tera

Lind

berg

ha

e

[15]

dorfskiego fotografa Hansa Luxa. Ich współpraca była bardzo owocna dla Lind-bergha. W jednym z wy-wiadów artysta powiedział, iż zaczynając pracować dla Hansa, nie wiedział nic o fo-tografii, jednak 2 i pół roku w pracowni Luxa pozwoliły mu na otworzenie własne-go studia fotograficzno-

-reklamowego. Dzieła wy-chodzące ze studia artysty nie przypominały ówcze-snych reklam. Dzięki ich n i e k o n w e n c j o n a l n o ś c i Lindbergh został zauwa-żony przez Williego Flec-khausa- dyrektora arty-stycznego legendarnego, niemieckiego, awangar-dowego magazynu Twen. Współpraca ta otworzyła kolejne drzwi dla kariery artysty i była początkiem fotografowania dla cza-

surreal

sopisma Stern.

W 1978 roku Lindbergh przeprowadził się do Pary-ża. Wtedy również nastąpił kolejny przełom w życiu fo-tografa. Talent artysty został doceniony przez redakcję Vogue’a- jednego z naj-słynniejszych i najbardziej znaczących magazynów o modzie na świecie. Następ-nie Lindbergh fotografował dla takich tytułów jak New Yorker, Vanity Fair, Allure czy Rolling Stone. W 1992 roku twórca podpisał 4-let-ni kontrakt z amerykańskim Harper’s Bazaar.

Oczywiście twórczość Lindbergha to nie tylko ma-larstwo konceptualne i se-sje zdjęciowe dla słynnych magazynów. Artysta tworzył kampanie reklamowe dla Prady, Giorgio Armaniego, Calvina Kleina, Jil Sander, Donny Karan, Gucciego, Tiffany & Co. czy Comme des Garcones. Współpraco-wał z takimi osobowościa-mi jak: Catherine Deneuve, Mick Jagger, Tina Turner, John Travolta, Madonna, Sharon Stone, John Mal-

kovich, Scarlett Johansson, Jude Law, Marion Cotillard czy członkini monakijskiej rodziny książęcej Charlotte Casiraghi.

Artystę postrzega się jako jednego z najbardziej wpływowych fotografów mody. Wraz ze Stevenem Meiselem, uważany jest za inicjatora boomu na su-permodelki w latach 90. To on jest autorem słynnego zdjęcia przedstawiające-go Naomi Campbell, Lindę Evangelistę, Tatjanę Patitz, Christy Turlington i Cindy Crawford. Do dziś Lind-bergh jest cenionym arty-stą, a przed jego obiekty-wem pojawiają się sławy świata mody, m.in.: Lind-sey Wixson, Kate Moss, Anja Rubik czy uwielbiana ostatnio Lara Stone. Po-nadto wiele fotografii Pe-tera znajduje miejsce na licznych wystawach, w tym m.in. w Metropolitan Mu-seum of Art w Nowym Jor-ku. Warto dodać, iż wspo-mniany wcześniej Hans Lux do dziś pojawia się na wszystkich wystawach Lindbergha.

Zdję

cia

auto

rstw

a Pe

tera

Lind

berg

ha

talent artysty został doceniony przez redakcję

Vogue’a- jednego z najsłyn-niejszych i najbardziej

znaczących magazynów o modzie na świecie.

Gdy zawodzą puby, kawiarnie i kino, miłą od-skocznią mogą stać się miejsca popularnie nazywane GALERIAMI. Nie należy jednak dać zmylić się tutaj nazwie - chodzi bynajmniej nie o galerie handlowe, a te artystyczne. W bie-żącym roku, zaprezentowały się z jak najlep-szej strony, promując naprawdę niebanalne pokazy. Na czołowe miejsce znów wybija się galeria bielska BWA, choć wielu twierdzi, że skomercjalizowana, dla mnie jednak przodu-jąca w niekonwencjonalnych wystawach. Co ukazało się naszym oczom przez te niespełna 12 miesięcy? Co zaskakujące niezliczona ilość malarstwa, nie bez przypadku użyte zostało słowo „zaskakujące” - w końcu malarstwo nie jest zbyt promowane szczególnie w miejskich galeriach.

Zacznijmy jednak od początku. Z rokiem 2012 przenieśliśmy się w niesamowity świat Kasi Kmity - autorki wystawy Must Have It , która pokazuje nam prześmiewczo wydźwięk otaczającego nas świata - pogoń za modą, oddawaniem czci ikonom popkultury. Kmi-ta za pomocą dziecięcej techniki (wycinanki, kolorowe logotypy) ukazuje nam rodzący się konsumpcjonizm. Dokąd on prowadzi? Od-powiedzi musimy szukać sami.

Na uznanie zasługuje Agata Zbylut prezentu-jąca wystawę pt: „Nic nie jest takie jak mówią” - interesującą, bo bardzo kontrowersyjną. Nie jest to kolejny niczym nie wyróżniający się projekt, artystka bowiem porusza problema-

w galerii na co dzień

tykę feministyczną, zarówno jej oddziaływa-nie na świat jak i zmiany, jakim uległa sama. Wszystko to ukazane nie tylko w formie ob-razów, ale również filmu, jak i kompozycji przestrzennych, co składa się na niezwykle klimatyczną całość.

Idźmy dalej, nie każdy słyszał o dość orygi-nalnej artystce jaką jest Krystyna Pasterczyk, nie każdy też miał okazje być na jej wystawie, być może dlatego, że nie była aż tak szeroko rozpropagowana. Pewnie też dlatego na sa-mym wernisażu mogliśmy spotkać napraw-dę nieliczną grupę osób. Wystawa niezwy-kle subtelna, wręcz szlachetna, dedykowana „tym którzy odeszli”, niestety bardzo trudna w odbiorze. Myślę jednak, że na tyle poucza-jąca, by znalazła się na jednym z czołowych miejsc rankingu „godnych zobaczenia”.

Wiosną do BWA zawitała fotografia dzikiej przyrody, co do której osobiście mam mie-szane uczucia. Nagrodzonych zostało wie-lu artystów, zapewne nie bez powodu, owe zdjęcia miały w sobie pewną głębię, jednak nie było to coś, co mogło (przynajmniej mnie) w jakimś stopniu zachwycić. Warto zatrzymać się nad projektem Justyny Gruszczyk, która na tle wspomnianych wcześniej projektów, bardzo się wyróżniła. „Imperium snu” już sama nazwa jest przynajmniej w niewielkim stopniu zachęcająca. Autorka przygotowała instalacje zapachowo – dźwiękowe . Ów za-pach, rozpylony w różnych miejscach Bielska,

o galeriach, które poruszyły nasze miasto

[16] EkkertNýtt

q

Na największe zainteresowanie zasłużyła so-bie jednak, trochę zapomniana, Galeria MT. Ma ona to do siebie, że nie wystawia często, jednak gdy już doczekamy się na wernisaż, nigdy nie żałujemy. Ernest Zawada „Mini mal” - prace malarza po prostu trzeba zobaczyć. Energia utajona w kolorze, związany jest z nurtem całkowitego minimalizmu. Sam autor mówi o swoich pracach, ze są surowe i lako-niczne.

Wystawa ta konkuruje na wysokim poziomie z plakatami Krzysztofa Dydo, choć tendencje w sztuce całkiem odmienne, pod względem całościowym wystaw, mogą się one ze sobą śmiało mierzyć. Dydo i jego cykl „Cała ta mu-zyka” to przegląd plakatów od 1945r. po dni dzisiejsze. Gdy wchodzimy do pomieszcze-nia, naszym oczom ukazuje się nieziemski wi-dok niezliczonej ilości prac.

Wrażenia? Uogólniając – bardzo dobre, za-równo te wzrokowe, jak i emocjonalne. Nie wiem, które były mocniejsze, rzecz w tym, że chyba nawzajem się uzupełniały. Rok ten pod względem kulturalnym może zaliczyć do na-prawdę udanych. Choć wychodzę z założe-nia, że odbiorcy, pomijając świetność i rangę wystaw, zawsze spróbują doszukać się cze-goś, co nie odpowiada ich gustom. I bardzo dobrze. W końcu chorą koniunkturą byliby odbiorcy, którym podoba się wszystko i nie posiadają własnego zdania na dany temat.

podświadomie zapamiętywany przez ludzi, powinien wywoływać dręczące poczucie, że powinni coś sobie przypomnieć, ale sami nie wiedzą co – tłumaczy swój projekt autorka.

Co zasługuje na uwagę? Projekt „Saviv sa-viv”, co ciekawe przygotowany specjalnie dla Bielska-Białej. Bodźcem dla autorki Carole Benzaken było odkrycie, ze galeria powsta-ła na zgliszczach synagogi, którą w połowie września 1939 roku zburzyli hitlerowcy. Stąd też powstaje wystawa niezwykle klimatyczna, trochę nawet przerażająca, ale lęk ten wynika z jej oryginalności. Przenika się tutaj nie tyl-ko sztuka ta wizualna, ale również literatura, która w zasadzie stała się fundamentem i in-spiracją wystawy.

Coraz bliżej końca, więc czas „doświadczyć” samozapłonu – czyli wystawy kuratorskiej Mi-chała Suchory. Jak sam mówi: „Narracja wy-stawy „Samozapłon” w Galerii Bielskiej BWA jest o tyle spójna, o ile wewnętrznie spójnym nazwać można współczesne malarstwo. Ze-brane na niej dzieła ukazują bogactwo i we-wnętrzne zróżnicowanie polskiej sztuki. Co za tym idzie zobaczyć możemy szereg ten-dencji w szeroko pojmowanym malarstwie. Były to niewątpliwie najgłośniejsze biennale i można rzucić stwierdzenie, że najciekawsze. Być może przez dużą liczbę zaproszonych do projektu artystów, naszym oczom ukazały się naprawdę nietuzinkowe dzieła.”

EkkertNýtt

[18]

Gary Jules śpiewał kiedyś, że zarazem śmieszne i smut-ne jest to, że sny w których umiera, są najlepszymi jakie kiedykolwiek miał.

Codziennie mijam ludzi, którzy podzielają jego reflek-sję. Ściskam ich dłonie na po-witanie i nikle uśmiecham się na pożegnanie. Gorzki jest ten uśmiech.

Wciąż widzę ludzi szarych, burych i śpieszących się. Za-tłoczone ulice ciemnieją obo-jętnością. Rdzewieje ich kli-mat i zapał. A goniący czas to tylko kolejny, podobny obo-wiązek.

Rozmawiam z ludźmi na których twarzach odbija się tęsknota. Jak gdyby niekoń-czący się sentyment. Dawni lekarze są dziś kasjerami, pre-zydenci sklepikarzami, kosmo-nauci nauczycielami. Z braku zaparcia? Strachu? Pogoni za pieniędzmi? Czy po prostu z realistycznego podejścia?

Romantycy nauczyli nas, że nie ma uniwersalnego człowieka, że każdy z nas jest tym...oryginalnym, kreatorem własnego bytu na pół z moca-mi, które posiada, głęboko w środku! Pisali odezwy w któ-rych z słabością kazali łamać się za młodu. Według nich czar drzemał w młodości, a młody to znaczy bardziej mi-styczny.

mad worldbo odwaga drzemie w każdym z nas

godmother

Zatrzymajmy się tu na moment, otwórzmy pamięt-nik czy dziennik i przejrzyjmy strony ze starymi planami. Przenieśmy się wstecz miesiąc czy rok i odpowiedzmy sobie w duchu, co z tego udało nam się zrealizować, co sprawiło, że poczuliśmy się silniejsi, zdol-niejsi...

Dojrzewamy, odkrywamy świat, przeglądamy go rześ-kimi oczyma, a więc podąża-my szlakiem emocji i uczuć. Często wrażliwość rani nasze dusze, a intuicja to jedyny dostępny przewodnik... Nie widząc przeszkód ustawiamy poprzeczkę, obiecujemy so-bie kim będziemy, co zostanie po nas jako spuścizna, a przez dopięte na ostatni guzik ter-minarze widzimy priorytety.

Więc co sprawia, że więk-szość dorosłych nienawidzi swojej pracy, kobieta za kasą z wściekłością wydaje nam pieniądze, a wchodzące od kin, nowe, dramatyczne filmy są pisane na podstawie hi-storii prawdziwych? Zapewne powodów jest mnóstwo, ale głównym jest brak samoza-parcia, wątpliwości mnożące się wraz z dorastaniem, po-czucie odpowiedzialności za coraz to bliższą przyszłość i łączenie tego z wybraniem sensownego zawodu, a nie wyimaginowanej dziedziny ułudy za oceanem. Te osoby opuściły siebie samych, wła-

sny dorobek idący w parze z talentem, ludzi, którymi mie-li zostać - szczerych wobec siebie samych, patrzących w lustro i mówiących „Jestem dumny, wspiąłem się, nie pod-dałem”, miejsca, które czekały tylko na nich...

Nie bierzmy z nich przy-kładu, tak głośno proszę, wstępujmy do nieba po lau-ry! Jako zdolni, młodzi, pięk-ni, nieśmiertelni - zbudujmy sobie ten pomnik trwalszy niż... codzienność, rutyna i konieczności. Nie bójmy się stawiać na swoim i zawsze kierować się własnym sercem, które mimo wszystko wie le-piej, mimo rodziców i nie-spełnionych dorosłych. Im się nie udało, fakt, ale to na nas czekają ich Noble, Oskary i występy przed milionową pu-blicznością! Nauczyli nas mó-wić, ale krzyczeć sami musimy zacząć – nie iść, a biec! Gdyby nie o to chodziło w życiu, nie stawalibyśmy co dzień bliżej naszego sukcesu, lub poraż-ki. Nic nie dzieje się bez przy-czyny. Bez powodu, przecież nie dostalibyśmy obietnicy, że będziemy góry przenosić...Zastanówmy się tylko, czy nie najtrudniejszym ruchem w tym wszystkim jest właśnie sprzedanie lodówki i wyje-chanie, jak zrobił Cejrowski? Odwaga drzemie w każdym. Łammy samych siebie, pracuj-my, doskonalmy się, módlmy, a naprawimy cały ten świat!

a

[19]

I oto nagle, kiedy leżałam w ogromnym salonie na jednej ze skórzanych kanap, natchnę-ła mnie myśl. Była trafiona. Rękami wyobraźni uchyliłam okno, spoglądając na migocą-ce od świateł miasto. Czułam, że wreszcie mogę odpocząć. Stało się to już dawno, choć nie wiem, dlaczego wybrałam to miejsce. Czasem wydaje mi się, że to ono mnie wybrało.

W moim wyimaginowa-nym mieszkaniu pracowałam całą noc nad poprawą swoje-go scenariusza. Ostatecznie wykrzyknik zastąpiłam pytaj-nikiem. Następnego dnia z powrotem wróciłam do wersji pierwotnej. Zawsze dbam o szczegóły. Zwłaszcza, jeśli cho-dzi o moją sztukę.

Pomyślałam wtedy jednak o tym, że ludzie stają się coraz głupsi i coraz mniej potrzeba im do szczęścia. Ogarnia ich bezproblemowość, która daje się we znaki w tym co mó-wią, piszą, śpiewają. Artyzm zamienia się w przeciętność, marne piękno dostępne dla wszystkich. Wyszukana estety-ka zostaje odrzucona na rzecz prostej uciechy. I ludzie patrzą prosto. Kpią z ideałów, nigdy do nich nie dążąc. Zwracają uwa-gę na oceny, a nie inteligencję. Tylko w wielkim zauważą wiel-kie. Zamiast nagiego, widzą ro-zebrane. Ujrzą infantylne, a nie

cieszące się życiem. Humanista - to tylko kolejny śmieszny ma-gister bez pracy, nie - człowiek wrażliwy.

Moje myśli niczym wściekłe psy, więzione na krót-kim sznurku, urwały się i zaczę-ły gonić po całej głowie. Trze-potały w umyśle jak skrzydła motyli.

- Przecież tak jest z nami za-wsze - powiedziałam na głos, jakby do siebie samej. - Od tego jestem artystką.

Słyszałam, że Hollywo-od zabija. Być może. Przerasta nas, a i owszem. Niszczy, psuje, zasmuca... Zapewne. Ale prze-cież Hollywood ziszcza także marzenia. Ratuje od zapomnie-nia. Tak musi być. Zawsze w to wierzyłam.

Bezpieczniej mi w skó-rze dziecka, tworzącej mój stalowy mur, oddalającej od niepotrzebnych spraw, które kiedyś naruszyły mój kruchy mechanizm. Połamały szkielet. Wiem, że przyszłość zmiażdży we mnie kobietą dziewczynkę, w jakiś sposób ratując mnie i przenosząc do miasta, które nigdy nie śpi. Przyszłość wrzu-ci mnie do samolotu i wyśle na odległy kontynent z moich snów. A potem jeszcze da-lej, usadzi za kamerą, wręczy pierwszą nagrodę. Ofiaruje ży-

cie i skarb, który szukam.

Cóż z tego, że zamiast ście-żek coraz więcej jest dróg? Trzeba wszystko realizować. Przecież po to się wierzy.

Oczywiście, miewam ciężkie dni. Miewam dni, gdy popełniam błędy. Rezygnu-ję z marzeń. Dni, w których upadam, staczam się na samo dno, brodzę w błocie tego, co we mnie najgorsze. Cza-sem karmię się wspomnienia-mi. Czasem to ktoś każe mi do nich wracać. Oglądać pięt-no przeszłości, które na mnie ciąży. Ale po to jest czas, aby zapominać, aby się podnosić, zmieniać się, aby zrozumieć, że dosięga się dna i brodzi w nim nie tylko po to, aby stać się bardziej niż malutkim, ale po to, by dojrzeć górę, z której się spadło, zebrać siły i wejść z powrotem, ale tym razem tro-chę wyżej. Godząc się z myślą, że tu, w brudzie własnej oso-bowości, będę jeszcze nieraz, ale dane jest mi to po to, by kiedyś, pewnego dnia, znaleźć się na samym szczycie, gdzie idealne życie - będące tworem mojego umysłu i duszy - sta-nie się prawdziwe. Dlatego za-wsze, pomimo wszystko, mam nadzieję. I choć wiem, że „nie można żyć samą nadzieją, ale bez niej w ogóle nie warto żyć.”

duszę zmysłami, zmysły dusząCóż z tego, że zamiast ścieżek coraz więcej jest dróg? Trzeba wszystko realizować. Przecież po to się wierzy. h

fleur schiller

Spraw sobie prezent „Lorem Ipsum”