bryn c. collins -...
TRANSCRIPT
Bryn C. Collins
Emocjonalna niedostępność
Bryn C. Collins
Emocjonalna niedostępność
przekład:
Agnieszka Nowak
GDAŃSKIE W Y D A W N I C T W O PSYCHOLOGICZNE
dla Roda
Tytuł oryginału: EMOTIONAL UNAVAILABILITY: Recognizing It, Understanding It, and Avoiding Its Trap
Copyright © 1997 by Bryn C. Collins
Copyright © for the Polish edition by Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2000
Wszystkie prawa zastrzeżone. Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana, powielana mechanicznie, fotograficznie, elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego.
Pierwsze wydanie w języku polskim
Redakcja: Izabela Bilińska Korekta: Sylwia Rzedzicka Opracowanie graficzne: Agnieszka Wójkowska
ISBN 83-87957-11-9
Druk: Drukarnia Wydawnictw Naukowych b.A. 90-450 Łódź, ul. Żwirki 2
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne ul. Bema 4/la, 81-753 Sopot, tel./fax (0-58) 551-61-04 e-mail: [email protected] http://www.gwp.gda.pl
Spis treści
Podziękowania 11
Wprowadzenie 13 Co miałam na myśli? 15 Plan 16
Rozdział 1 Pan Wspaniały, Pani Doskonała i przyjaciele 17
Romeo/Romietta: wspaniały balkon i brak wytrwałości 18 Indiana Jones: niebezpieczny mężczyzna 20 Dziesiątki i inne trofea 22 Synek Mamusi i Córeczka Tatusia 24 Holicy: alko..., jedzenio..., sklepo..., sekso..., praco 26 Emocjonalny Einstein: miłość człowieka myślącego 30 Człowiek w lustrze: Narcyz i inni zakochani w samych sobie 31 Piskorze i inne Śliskie Stworzenia 33 James Bond: szpiedzy i kłamstwa 34 Z powrotem na przyjęciu 37
Rozdział 2 Przyczyny. Cztery podstawowe uczucia/emocje 38
Złość ^40 Smutek 40 Strach 41 Zadowolenie 42 Skąd zatem biorą się emocje? 48 Jak to się stało? 49 Szara Strefa 50 Gniew: uniwersalna przykrywka 53 Bezsilność 57 Systemy wewnętrznego i zewnętrznego sprzężenia zwrotnego 60 Teoria więzi 64 Problem niskiej samooceny 67 Granice 68 Kontrola 70
Toksyczny balon 72 Wielkie sekrety rodzinne 75
Rozdział 3 Głęboko Zrozpaczeni. Opowieści o nieodwzajemnionej miłości 79
Głęboko Zrozpaczeni 81
Rozdział 4 Zatańczymy? Cza-cza, tory, łańcuchy i tango 86
Rozdział 5 Romeo... i Julie. Mężczyzna, kobiety i kłopoty 93
Rozdział 6 Głowa ponad serce. Intelektualna wieża z kości słoniowej 99
Rozdział 7 Cokolwiek powiesz, kochanie. Nierpwność sił 105
Rozdział 8 Poszukiwacze przygód. Związki na krawędzi 110
Rozdział 9 Mam pewien sekret. Kłamstwa, półprawdy i ukryte pułapki 116
Rozdział 10 Pomówmy otwarcie. Upychacze emocji 121
Rozdział 11 Tak, ale... Ty, ja i całe zło świata 126
Rozdział 12 Jednostronne lustro. Narcyz 131
Rozdział 13 Pozwól, że to za ciebie naprawię. Klatka współzależności 137
8
Rozdział 14 Holicy 142
Rozdział 15 Skała i Rakieta 145
Rozdział 16 Rodzice niedostępni emocjonalnie 150
Nowe narzędzia 154 Najpierw sprawdź sam siebie 155
Rozdział 17 Model zmian i rozwoju 157
Pięć pól Lokalizacji Emocjonalnej 159 Podstawy Lokalizacji Emocjonalnej 160 Pozostałe więzi w sieci pól emocjonalnych 172 Magiczne Słowa doktora Collinsa 176 Praktyczne zastosowania 179 Konfrontacja 185 Konfrontacja a rozwiązywanie problemów 186 Asertywność 187 Przeformułowanie 187 Granice 189 Zakazane „dlaczego" 191 Cele i struktura 193 Odpowiedzialność emocjonalna 195 Wykorzystanie narzędzi • 197
Rozdział 18 Narzędzia zmian i rozwoju 199
Wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego 199 Uczenie się zależne od stanu 202 Łączenie emocji z odczuciami cielesnymi 204 Nawiązywanie kontaktu z innymi ludźmi 205 Budowanie wartości i przekonań 205 Budowanie zaufania 207 Budowanie empatii 211 Cele i struktura 213 Pozbądź się starego bagażu: przywiązanie, przemoc, porzucenie . . 216 Wybór i współpraca z terapeutą 217 Budowanie pozytywnej samooceny 221
9
Rozdział 19 Odrzuć to, co toksyczne, i idź naprzód 225
Zaburzenia osobowości 226 Prawdziwa trucizna 228 Sygnały zagrożenia i znaki ostrzegawcze 234 Dlaczego źli ludzie są tacy atrakcyjni? . 239
Lista polecanych książek 241 Rozwiązywanie konfliktów 241 Jak dojść do siebie po nadużyciach 241 Rozwój i zmiany 241 Granice 242 Samoocena 242
Indeks 243
Podziękowania
Podobnie jak potrzeba współpracy całej wioski, żeby dobrze wychować dziecko, tak trzeba również wielu życiowych doświadczeń i nauk, aby wychować terapeutę! Chciałabym podziękować ludziom, którzy byli
moimi nauczycielami podczas tej drogi. Chociaż być może nie zawsze świetnie się bawiłam podczas ich lekcji, bez wątpienia cenię je i noszę w sobie.
Specjalne podziękowania składam mojej agentce, Jean Naggar, która jest wyjątkową nauczycielką, wyjątkową kobietą i niezwykłą przyjaciółką; moim rodzicom - Ronowi i Ellen Christgauom - których mądrość i niewinność nauczyła mnie cenić każdą z tych wartości; mojej teściowej, Rose Collins, która nauczyła mnie bezwarunkowej miłości, z całym jej cierpieniem i chwałą; mojej nauczycielce, mentorce i terapeutce - Judith Barnitt; mojej najdroższej przyjaciółce, Molly Anderson, która nauczyła mnie, czym jest prawdziwa przyjaźń; mojemu bratu, Jayowi Christgauowi, z nieskończenie wielu powodów; moim przyjaciołom - Roxanne Currie, Dave'owi Estokowi, Jimowi Keenanowi, Brendzie DeMotte, Donnie Waldhauser, Les-liemu Lienemannowi, doktorowi Mike'owi Share'owi oraz Brianowi Haw-kinsowi - którzy służyli mi wsparciem i zachętą; mojej redaktorce, Susan Schwartz, za jej niezwykłą redakcję; Bessie, Splashowi, Rosie i Rangerowi za niekończący się entuzjazm i pocałunki; oraz mojemu mężowi i przyjacielowi, Rodowi, za rzeczy, których jest zbyt wiele, aby je wymienić.
Wreszcie dziękuję wszystkim moim klientom i kolegom, od których nieustannie uczę się czegoś nowego.
Wprowadzenie
Wyobraź sobie taką sytuację: zaproszono cię na przyjęcie, jednak kiedy nadchodzi dzień, w którym - o ile pamiętasz - ma się ono odbyć, uświadamiasz sobie, że nie jesteś pewna, jakiego rodzaju
będzie to przyjęcie, ani o której godzinie powinnaś się na nim zjawić. No cóż, myślisz sobie, głowę masz przecież nie od parady, więc po prostu wybierzesz najlepszą opcję. Ubierasz się zatem w neutralnym, nieformalno-eleganckim stylu i zjawiasz się na przyjęciu o siódmej wieczorem.
Kiedy zbliżasz się do domu gospodarza, dobiegają cię odgłosy przyjęcia: muzyka, rozmowy, śmiech, delikatny brzęk kieliszków. Myślisz sobie: „To będzie świetna impreza". Wchodząc po schodach na ganek, czujesz kuszące aromaty wydostające się z domu i raz jeszcze mówisz sobie: „To będzie znakomite przyjęcie".
Dzwonisz do drzwi i pojawia się gospodarz z zagadkowym, enigmatycznym uśmiechem na twarzy... odziany w smoking.
- Spóźniłaś się - mówi. - Przepraszam, ale nie powiedziałeś mi, o której godzinie zaczyna się
przyjęcie. - Myślałem, że sama się domyślisz. - Jeszcze raz przepraszam. Ale teraz już jestem - próbujesz przywołać
na twarz pewny siebie uśmiech, niestety raczej bez powodzenia. Gospodarz mierzy cię od stóp do głów. - Może i tak, ale nie jesteś odpowiednio ubrana. Spoglądasz na swój elegancki, choć niezbyt formalny strój, a potem
na jego czarny krawat i oficjalne ubranie. - To prawda. Ale mieszkam niedaleko, mogę po prostu wrócić i szyb
ko się przebrać. Nawet się nie obejrzysz, a już będę z powrotem. Nie minie nawet godzina.
W myślach rozpaczliwie przeglądasz swoją garderobę, szukając w niej czegoś wystarczająco formalnego, i zastanawiasz się, ile czasu zajmie ci wyprasowanie nowej kreacji. Dodajesz do tego czas przejazdu, zastanawiasz się, co będziesz musiała zrobić z włosami, żeby fryzura pasowała do wybra-
13
nego stroju, oraz jak szybko zmienić makijaż. Nadal jednak wydaje ci się, że to będzie wspaniałe przyjęcie.
Twój gospodarz kręci głową. - Ale wtedy będziesz naprawdę spóźniona. Będzie już po kolacji, a ja
tak liczyłem, że usiądziesz tuż przy mnie przy pierwszym stole. Serce zamiera ci w piersi. Jedna jedyna szansa, a tyją zmarnowałaś!
W myślach wypowiadasz kilka niepochlebnych opinii o sobie, swoich zdolnościach, inteligencji i możliwościach, jednak głośno obiecujesz:
- Naprawdę, będę z powrotem za czterdzieści pięć minut. Będę wyglądać doskonale. Nie możesz zaczekać? To tylko czterdzieści pięć minut.
Nie masz pojęcia, w jaki sposób zdołasz wrócić tak szybko, ale tak bardzo chcesz zostać honorowym gościem.
Twój gospodarz raz jeszcze kręci głową. - Hmm..., sam nie wiem. Ale co ze sobą przyniesiesz? Mówiłem ci
kiedyś, jak bardzo lubię te niezwykłe, dziewiętnastowarstwowe ciasteczka, które pieczesz. Miałem nadzieję, że przyniesiesz po jednym dla każdego z gości.
Za jego plecami wciąż słyszysz śmiechy i muzykę, czujesz zapachy egzotycznych potraw i widzisz szampana w kieliszkach. Nadal uważasz, że to najwspanialsze przyjęcie spośród wszystkich, na których kiedykolwiek byłaś, i wciąż chcesz być honorowym gościem.
- Może uda mi się wrócić na deser... Ilu jest gości? Oto jak odczuwa się emocjonalnie niedostępny związek. Nigdy nie
jesteś dość dobry, żeby dostać się na przyjęcie. Dajesz się zwieść wyraźnym - choć często pośrednim i niewypowiedzianym - sygnałom, że coś jest tylko odrobinę nie w porządku. Kryje się za tym obietnica, że jeśli to naprawisz, zostaniesz honorowym gościem i zdobędziesz główną nagrodę: miłość.
Ale kiedy naprawisz to, co było nie w porządku za pierwszym razem, znajdzie się coś innego, co także jest trochę nie tak jak trzeba. Kiedy i to naprawisz, pojawi się kolejny, równie drobny problem.
Twój gospodarz wcale nie zamierza uczynić ciebie - ani nikogo innego - gościem honorowym. Twój gospodarz nie potrafi uczynić cię gościem honorowym ani nawet otworzyć drzwi, żeby cię wpuścić do środka. Twój gospodarz cierpi na niedostępność emocjonalną, czyli na niezdolność do wyciągnięcia ręki i zbudowania uczuciowej więzi z inną osobą.
Szczególnie niepokojące i bolesne jest to, że ostatecznie nabierasz przekonania, iż jest to w jakiś sposób twoja wina, a więc to ty musisz to naprawić przez osiągnięcie doskonałości. Jeśli „błąd" nie zostanie naprawiony, będzie to oznaczać, że nie jesteś wystarczająco doskonały.
Pozwól mi powiedzieć ci wyraźnie po raz pierwszy to, co powtórzę jeszcze wiele razy:
NIE ZEPSUŁEŚ TEGO... NIE MUSISZ TEGO NAPRAWIAĆ!
14
Co miałam na myśli?
Właśnie przeczytałeś afirmację (afirmacja - prawdziwe i pozytywne twierdzenie, dotyczące idealnego stanu rzeczy) oraz metaforę o przyjęciu i powiedziałeś sobie: „To takie oczywiste. Ja nigdy nie dałbym się wciągnąć w coś takiego".
Wydaje się to oczywiste - dopóki nie znajdziesz się w samym środku podobnej sytuacji. Nie zaczyna się ona od nierealnych oczekiwań doskonałości. Gdyby tak było, odszedłbyś po pierwszych pięciu minutach. Wszyscy dajemy się wciągnąć w emocjonalnie niedostępne sytuacje (nie chcę nadużywać słowa związek, kiedy opisuję coś tak jednostronnego), ponieważ proces ten przebiega subtelnie i stopniowo. Wymagania wzrastają po trochu, spychając cię centymetr po centymetrze z dogodnej pozycji i przesuwając kontrolę nad sytuacją ku osobie niedostępnej emocjonalnie.
Oto jeden z kluczy do zrozumienia niedostępności emocjonalnej. Osoba niedostępna pragnie nie tyle miłości, ile raczej kontroli. Emocje są niebezpieczne; kontrola daje złudne poczucie bezpieczeństwa.
To zupełnie zrozumiałe, że spodziewamy się więzi emocjonalnej z osobą, z którą jesteśmy związani. W życiu bardzo często oczekujemy, że w pewnych sytuacjach inni ludzie będą zachowywać się w określony sposób. Częściowo to dzięki temu szczegóły życia codziennego nie wydają się nam przytłaczające. Wykorzystujemy nasze oczekiwania jako przewodników, którzy pomagają nam przewidzieć zachowania otaczających nas ludzi. W przeciwnym wypadku musielibyśmy rozważać oddzielnie każdą z sytuacji, które przydarzają się nam co minutę, każdego dnia. Spróbujmy sobie wyobrazić ruch uliczny w godzinach szczytu!
Oczekujemy, że policjanci będą czuwać nad przestrzeganiem prawa i zapewnią nam bezpieczeństwo. Spodziewamy się, że nauczyciele będą uczyć, a lekarze pomogą nam wyzdrowieć. Oczekujemy więzi emocjonalnej z naszymi partnerami życiowymi. Takie oczekiwania wywołują u nas szczególne stany umysłu, kiedy znajdujemy się w pobliżu tych osób.
Wyobraź sobie, że jesteś w banku, a za tobą w kolejce stoi umundurowany policjant. Nagle do środka wbiega uzbrojony przestępca, żeby obrabować bank. Decydujesz, co robić, na podstawie uzasadnionych oczekiwań, że policjant będzie próbował ochronić ciebie i inne osoby przebywające w banku. Kiedy „policjant" okazuje się w rzeczywistości przebranym wspólnikiem napastnika, dla świadków rabunku bardziej traumatycznym przeżyciem jest jego zdrada niż samo doświadczenie uczestnictwa w napadzie.
Jeśli wiążesz się z kimś, spodziewasz się, że z upływem czasu wasz związek będzie się rozwijał i pogłębiał; oczekujesz trwałej więzi uczuciowej. Zaczynasz dostosowywać swoje życie do tych oczekiwań. Kiedy okazuje się, że twój partner nie buduje emocjonalnej więzi, zaczynasz cierpieć. To dlatego tego typu związki są tak bolesne. Powstały uraz powoduje dalsze szkody,
15
ponieważ umniejsza twoją wiarę w siebie i w twą własną zdolność budowania więzi. Chociaż może się to wydawać nielogiczne, w naturze człowieka leży skłonność do szukania winy w sobie, gdy sprawy nie toczą zgodnie z oczekiwaniami. Ostatecznie takie związki stają się dla nas podwójnie trau-matyczne: najpierw z powodu poczucia straty i opuszczenia, a następnie w wyniku utraty wiary w siebie. To dlatego zerwanie więzi tego rodzaju może być o wiele bardziej bolesne niż zakończenie związku całkowicie spełnionego. Zastanawiamy się wówczas bez końca, co mogliśmy zrobić inaczej, żeby zapobiec rozpadowi związku.
Plan
Jednym z celów tej książki jest przedstawienie typów osób niedostępnych emocjonalnie, abyś mógł je rozpoznać, kiedy pojawią się w twoim życiu. Temu zagadnieniu poświęcono rozdział pierwszy.
W rozdziale drugim przyjrzymy się niektórym z dróg prowadzących ku niedostępności emocjonalnej. Zbadamy także emocje, trwałe stany umysłu i kilka różnych sposobów spojrzenia na komunikację, co pomoże ci rozpoznać ludzi niedostępnych emocjonalnie, zanim zdążysz połknąć haczyk.
Rozdziały od trzeciego do szesnastego mówią o tym, w jaki sposób zachowują się typy osób, poznane w rozdziale pierwszym, kiedy wejdą w związek z innym człowiekiem. Znajdziesz w nich testy i kwestionariusze, które pomogą ci zidentyfikować takich ludzi, oraz narzędzia, które ułatwią ci zrozumienie, w jaki sposób można wpaść w pułapkę.
Rozdziały siedemnasty i osiemnasty dostarczą ci narzędzi, dzięki którym będziesz mógł zmienić swoje podejście do ludzi i związków. Używając tych narzędzi w codziennym życiu, będziesz przyciągał ku sobie osoby dostępne emocjonalnie, ponieważ sam będziesz zdecydowanie dostępny.
Rozdział dziewiętnasty ułatwi ci rozpoznawanie tych ludzi i związków, które przekraczają granicę niedostępności emocjonalnej i stają się toksyczne. Nauczysz się, jak rozpoznawać toksyczne osobowości oraz jak trzymać się od nich z daleka.
Mam nadzieję, że dzięki tej książce nauczysz się nie tylko unikać ludzi i związków niedostępnych emocjonalnie, ale także rozpoznawać i zbliżać się do osób, które, podobnie jak ty, są emocjonalnie dostępne.
Rozdział 1
Nie znam chyba nikogo, komu przez całe życie udało się uniknąć związku z osobą niedostępną emocjonalnie. Nie istnieje jakiś szczególny okres w życiu, kiedy zdarzają się owe niezdrowe związki - jedni
doświadczają ich jako nastolatki, inni - w wieku dojrzałym. Niektórym znanym mi pechowcom nigdy nie przydarzył się emocjonal
nie dostępny związek! Wydaje się, że ci nieszczęśnicy nie potrafią znaleźć odpowiedzi na pytanie, jak to się dzieje, iż nieustannie wchodzą w złe związki. Nie zdają sobie sprawy, że jest to kwestia wyboru - a także edukacji.
Stara, powszechnie uznawana zasada głosi, że ludzie wybierają na swych partnerów osoby, przypominające im tego z rodziców, z którym wiązało się najwięcej spośród ich nierozwiązanych problemów. Rzeczywiście okazuje się, że zwykle tak właśnie się dzieje. Co więcej, w rezultacie dana osoba wybiera za każdym razem ten sam typ związku. Partner może pojawiać się w różnych opakowaniach, jednak zawartość - przynajmniej pod względem emocjonalnym - jest zawsze podobna. Część procesu edukacji to nauczenie się rozpoznawania typu osoby niedostępnej emocjonalnie, który dotąd wybierałeś. W ten sposób uzyskasz wskazówki, które pomogą ci znaleźć odpowiedz na pytanie, co w takich osobach wydaje ci się tak znajome i wabi cię ku nim za każdym razem.
Przyjrzyjmy się teraz niektórym spośród typów osobowości niedostępnych emocjonalnie. Lista ta nie jest kompletna, ale prezentuje najważniejszych przedstawicieli omawianej grupy. Zauważmy, że zachowania są usze-ręgowape od „całkiem w porządku" do „ekstremalnych". Owe typy osobowoś-
17
Pan Wspaniały, Pani Doskonała
i przyjaciele
ciowe mieszczą się w takim samym przedziale: od łagodnych do niemożliwych do przyjęcia. Oczywiście określenie „możliwy do przyjęcia" może znaczyć coś zupełnie innego dla różnych osób.
Warto także zauważyć, że ludzie mogą się zmieniać. Owe zmiany zachodzą nieustannie. Nic nie zostało wyryte w kamieniu. W każdym z tych typów osobowości (z wyjątkiem dwóch) tkwi potencjał rozwoju i zmiany. Oczywiście wymaga to pracy, a czasami pomocy terapeuty. Zasięg i głębokość zmian zależą od tego, w którym miejscu omawianego przedziału znajduje się dana osoba. Jednak zmiany są możliwe tylko wtedy, gdy jest ona przekonana o ich wadze i konieczności.
Romeo/Romietta: wspaniały balkon i brak wytrwałości
Ależ to romantyczne: muzyka Barry'ego White'a w tle, przygaszone światła, zapach róż wypełnia powietrze.
Pierwszy tydzień: „Kochanie, jesteś bez wątpienia najwspanialszą i najcudowniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Nie mogę nawet patrzeć na ciebie bez nieodpartego pragnienia wzięcia cię w ramiona".
Spotykasz Romea (bądź Romiettę) i nagle wciąga cię potężny wir. Czułe telefony, urocze kartki, kwiaty, niezwykłe, romantyczne starania. Jesteście razem, a ty jesteś w samym centrum uwagi.
Drugi tydzień: „Nie wiem, jak mogłem żyć bez ciebie". Nic na to nie poradzisz - nagle czujesz, że cała jesteś tym czymś.
Każda piosenka miłosna została napisana dla was dwojga. Każdy romantyczny film jest właśnie o was. Autorzy romansów musieli kryć się w waszych kuchennych szafkach, zapisując w swoich powieściach wszystko, co powiedzieliście i zrobiliście.
Trzeci tydzień: „Nie mogę przestać o tobie myśleć. Przez ciebie mam problemy w pracy, bo nie mogę się skoncentrować. Chcę spędzać z tobą każdą chwilę".
Zaczynasz planować. Coraz częściej używasz słów nasz i my. W twoich uszach zaczyna rozbrzmiewać odległe echo weselnych dzwonów. Twoi przyjaciele mają dość opowieści o waszym idealnym związku.
Czwarty tydzień: „Niestety, w tej chwili nie mogę odebrać telefonu. Zostaw numer; oddzwonię, kiedy tylko będę mógł".
Piąty tydzień: „Niestety, w tej chwili nie mogę odebrać telefonu. Zostaw numer; oddzwonię, kiedy tylko będę mógł".
Szósty tydzień: „Niestety, w tej chwili nie mogę odebrać telefonu. Zostaw numer; oddzwonię, kiedy tylko będę mógł".
18
Nagle już po wszystkim. Bez pożegnania, bez żadnego „idź do diabła", wszystko się kończy. Nie było żadnej kłótni. Żadnej rozmowy. Nie zdarzył się żaden wypadek (wiesz, bo sprawdziłaś izby przyjęć we wszystkich okolicznych szpitalach), nie było żadnego pogrzebu. Romeo (bądź Romietta) po prostu zniknął.
Zaczynasz roztrząsać sytuację ze wszystkich stron. Wymyślasz zwariowane scenariusze, takie jak całkowita amnezja lub porwanie. Rzucasz się dziko do telefonu, ilekroć dzwoni. Dręczysz się domysłami, w jaki sposób doprowadziłaś do takiej sytuacji, i zostawiasz rozpaczliwe, niezachęcające wiadomości pod wszystkimi numerami, pod którymi jeszcze kilka dni temu bez trudu kontaktowałaś się z Romeem (bądź Romiettą). Niestety twoje wiadomości pozostają bez odpowiedzi. Potem popadasz w przygnębienie. W końcu możesz nawet oszaleć.
Tym, czego prawdopodobnie nie uda ci się uzyskać, są wyjaśnienia, nawet jeśli przez przypadek wpadniesz na Romea (lub Romiettę) na ulicy. Zamiast nich czeka cię ciepłe, 'powierzchowne powitanie i wymijające odpowiedzi na twoje pytania.
Zanim do reszty zmieszasz się z błotem, spróbujmy przez chwilę przeanalizować ten hipotetyczny związek. Na samym początku ujmuje cię jego intensywność. Wydaje się głęboki i szczery, jednak dzieje się tak po części dlatego, że Romeo poświęca ci tak wiele uwagi. Dla większości z nas znalezienie się w samym centrum uwagi jest niezwykłym przeżyciem, które przyprawia nas o zawrót głowy.
Ponieważ uwaga skupia się na tobie, nie dowiadujesz się zbyt wiele 0 swoim Romeo (lub Romietcie). Wszelkie pytania natury osobistej lub emocjonalnej pozostają bez odpowiedzi lub zostają przekształcone w pytania na twój temat. Takie uniki bardzo odpowiadają Romeowi, ponieważ w ten sposób uzyskuje wiele informacji o tym, czego pragniesz, co lubisz i w co wierzysz. Romeo (bądź Romietta) wykorzystuje te informacje, aby jeszcze bardziej zaangażować cię w wasz związek. W zamian otrzymuje uwielbienie, gorący romans i spełnienie - nie wspominając już o emocjach pościgu 1 triumfie zdobywcy. Cóż za wspaniała, pełna blasku nagroda!
Czymś, co zupełnie nie interesuje osoby tego typu, jest wyblakła patyna rzeczywistości. Kiedy tylko pojawiają się pierwsze oznaki powtarzalności lub powszedniości - gdy zaczynasz napierać na Romea, żeby dowiedzieć się, co czuje - w jego głowie włącza się sygnał alarmowy i Romeo zaczyna rozglądać się za nowym podbojem. Pamiętasz weselne dzwony, rozbrzmiewające w twoich uszach? To właśnie wtedy uruchamiał się ten alarm.
Romeo (lub Romietta) nie zainwestował niczego w wasz związek. Więź, którą odczuwasz, to więź z sobą samą, ponieważ Romeo skupił swoją - a także twoją - uwagę na tobie.
Chociaż wcale się takim nie wydaje, jest to związek jednostronny, bo większość z nas będąc w samym centrum czyjejś uwagi, czuje się tak wdzięcz-
19
na i zadowolona, że nawet po wielu latach nie zauważa owej jednostronności.
Wdzięczność i zaspokojenie własnej próżności nie mogą zastąpić miłości i prawdziwej więzi emocjonalnej. To właśnie dlatego ten rodzaj porzucenia sprawia tyle bólu. Właściwie czujesz się tak, jakbyś opuściła samą siebie. Tymczasem Romeo (lub Romietta) zachowuje uczuciowy dystans i pozostaje emocjonalnie niedostępny przez cały czas trwania związku, a więc po jego zakończeniu nie cierpi ani nie czuje się opuszczony. Zamiast tego poddaje się natychmiast emocjom związanym z nowym podbojem.
Dlaczego ktokolwiek miałby tak postępować? Chociaż takie zachowanie wydaje się podłe i manipulacyjne, to jednak jego źródła tkwią w pustce i smutku. Ludzie tacy jak Romeo (bądź Romietta) są tak zobojętniali na wszystko i niezdolni do wyjścia poza siebie nawet na odległość ramienia, że nie potrafią zbudować żadnej autentycznej więzi z inną istotą ludzką.
Kiedy więc opróżniasz kolejną paczkę chusteczek do nosa, wpychając w siebie cukierki, ciasteczka, pączki i potrójną porcję lodów, ważne, żebyś przypomniała sobie, że tutaj nie chodzi o ciebie. Zostałaś potraktowana jak cenny przedmiot, który traci swój urok, kiedy zostanie zdobyty.
Uprzedmiotowienie - czyli traktowanie innej osoby jak przedmiotu - to jedna z charakterystycznych cech związków, w których dochodzi do nadużyć. Nie jest to ani w porządku, ani przyjemne i w żaden sposób na to nie zasługujesz. Uleczenie nadchodzi wtedy, kiedy potrafisz uwolnić się z haczyka i zrozumieć odebraną lekcję lub niedokończoną sprawę, którą być może udało ci się zakończyć dzięki temu spotkaniu. Zanim więc skoczysz z balkonu, na którym zostawił cię Romeo (lub Romietta), przeczytaj do końca tę książkę, dokończ swoją porcję lodów i postaraj się przypomnieć sobie, jak dobrze jest odczuwać zadowolenie z samej siebie! To największy prezent, jaki możesz otrzymać od Romea (lub Romietty).
Indiana Jones: niebezpieczny mężczyzna
Odgłosy szalejącej alpejskiej wichury niemal całkowicie zagłuszają jego słowa, możesz jednak usłyszeć: „...pięknie w tej... to takie cudowne być... adrenalina jest jak miłość".
Najczęściej spotykasz Indy'ego w sytuacjach pełnych mocnych wrażeń: jest instruktorem narciarstwa, kierowcą rajdowym lub miłośnikiem nurkowania. W swoich opowieściach wspomina o egzotycznych miejscach i ekscytujących wydarzeniach. Nie ma rzeczy, której nie spróbowałby „ot tak, dla mocnych wrażeń". Może pojawić się w mundurze policjanta, strażaka lub pilota odrzutowca. Opanowany, spokojny ratownik, który nie traci głowy nawet w najtrudniejszej sytuacji. Panuje również nad swoim sercem - i emocjami!
20
Snując opowieści o swoich wyczynach, Indiana nieprzerwanie dostarcza ci kolejnych dawek adrenaliny. Czasami możesz nawet nagle znaleźć się tuż za nim, wyskakując z zupełnie bezpiecznego samolotu, śmigając w dół ryzykownym szlakiem narciarskim lub badając dno rafy strzeżonej przez rekiny; nie masz przy tym pojęcia, w jaki sposób się tam znalazłaś. Indy składa się z samej adrenaliny. Nawet kiedy siedzicie przy kominku tylko we dwoje, przytulny pokój wypełnia się jego elektryzującą energią spadochroniarza, nieugiętego policjanta czy też zuchwałego strażaka. Podczas gdy Romeo (lub Romietta) jest całkowicie skoncentrowany na tobie, Indy poświęca całą swoją uwagę ekscytującym wyczynom i mocnym wrażeniom. Obsadza sam siebie w roli głównej, ale to tylko akcja - a nie interakcja.
Dopóki pozostajesz pełnym uwielbienia widzem/kibicem, wasz związek trwa. Jeśli jednak zaczniesz szukać jakiejś treści emocjonalnej lub spróbujesz podzielić się z Indym jakimkolwiek uczuciem wykraczającym poza „oh, jesteś wspaniały!", nagle poczujesz się porzucona lub uwięziona w ślepej uliczce, podczas gdy on wyruszy już na kolejną daleką wyprawę dokądkolwiek, po cokolwiek i z kimkolwiek. Kiedy poziom adrenaliny opada, Indy znika.
Dlaczego zatem kobiety lgną do Indy'ego? Przyciąga je właśnie adrenalina i ekscytacja. Wydarzenie i osoba, która jest jego sprawcą, w jakiś sposób łączą się w jedno, a więc osoba staje się ekscytującym elementem zdarzenia lub działania. Prawdopodobnie Indy przyjął ten styl już we wczesnych latach swego życia, kiedy nagradzano go za to, co robił, a nie za to, kim był, lub też kiedy któryś z jego zwariowanych wyczynów wywołał ostre (prawdopodobnie skrajnie różne) reakcje rówieśników czy rodziców. Nagle znalazł się w samym centrum wydarzeń, w świetle reflektorów. Nie musiał się angażować ani budować żadnych więzi emocjonalnych, nie musiał podejmować uczuciowego ryzyka lub odsłaniać się, aby zwrócić na siebie uwagę.
Pomyśl o bohaterze ze szkoły średniej, który - dzięki swym sportowym osiągnięciom - skupia na sobie wiele pozytywnej uwagi, nie angażując ani odrobiny samego siebie lub własnej duszy. Nie twierdzę, że każdy sportowiec jest Indym, jednak wielu Indych to dawne gwiazdy sportu, których kariera zakończyła się w chwili opuszczenia szkoły. Kiedy reflektor zgasł, zaczęli szukać innych sposobów, żeby włączyć go ponownie. Czasami takim rozwiązaniem okazuje się służba w wojsku czy przynależność do subkultury punków lub do gangu; w innych wypadkach może to być hobby albo zainteresowanie związane z dużym ryzykiem - wspinaczka skałkowa, nurkowanie lub kajakarstwo górskie. Wszystkie te sytuacje unaoczniają jedno przekonanie: wartość Indy'ego zależy od tego, co robi, a nie od tego, kim jest. Łatwo zauważyć, że wybrane przez niego dziedziny nie sprzyjają zgłębianiu emocji, co więcej, mogą nawet do niego zniechęcać, ponieważ w przeciwnym razie Indy musiałby się odsłonić, a przecież twardzi faceci nigdy tego nie robią.
21
Kiedy wreszcie zmęczą cię jego wojenne historie i zapragniesz czegoś zbliżonego do więzi emocjonalnej, Indy wsiądzie do pierwszego samolotu do Timbuktu - lub do jego lokalnego odpowiednika - i znajdzie kolejną miłośniczkę swoich przygód.
Podobnie jak nie każdy sportowiec jest Indym, tak nie jest nim również każdy nurek, skoczek bungee, policjant, strażak itp. Zamiłowanie do jakiegoś sportu (lub sportów) albo ekscytujące hobby nie oznacza jeszcze, że dana osoba nie potrafi budować więzi emocjonalnych. Indy ujawnia się wtedy, gdy ów sport lub działanie zastępuje prawdziwe więzi uczuciowe -gdy działanie samo staje się więzią.
Podczas gdy Romeo wyślizguje się po cichutku, Iridy znika w prawdziwej burzy aktywności. Jest po prostu bardzo zajęty, a w jego planach niema już miejsca dla ciebie. Być może wyrusza ha spotkanie przygodyiub znajduje sobie zajęcie, które cię nie interesuje, może też przyłączyć się do nowej paczki „przygodowych" kumpli. Tylko poproś go, żeby się zaangażował, a zobaczysz ten niezwykły wybuch aktywności!
Tym razem zerwanie kończy się nie tyle potrójną porcją lodów, ile raczej wyprzedażą zawartości twojego garażu, kiedy pozbywasz się sprzętu do nurkowania lub butów narciarskich. Ponieważ był to związek nie tyle z osobą, ile z jej działaniem i zachowaniem, jego zakończenie wywołuje raczej spadek poziomu adrenaliny niż cierpienie. Jednak po związku z takim człowiekiem pozostaje w nas apetyt na dreszczyk emocji. Jest to dość niebezpieczne, bo może zaprowadzić nas prosto do kolejnego Indy'ego; na następną przejażdżkę wspaniałą „kolejką śmierci" w lunaparku pełnym niebezpiecznych mężczyzn (lub kobiet).
Uwierz w siebie. Naprawdę możesz nauczyć się czuć dobrze z osobą, dla której ekscytacja oznacza dobry film i obiad w McDonałdzie. Potrzeba tylko autentycznej więzi emocjonalnej.
Dziesiątki i inne trofea
Sobowtór JFK Juniora, Claudii Schiffer lub Cindy Crawford, brat bliźniak Brada Pitta. Tam, gdzie Indy polega na swoim współczynniku ekscytacji, Dziesiątki liczą na to, że ich uroda pozwoli im oczarować partnera, uwalniając od konieczności budowania więzi. Wewnętrzny mechanizm jest tu bardzo podobny. We wczesnym okresie życia Dziesiątki odebrały wyraźny (i przerażający) przekaz, że wygląd jest największą z wartości, jaką mają do zaoferowania, i zareagowały na to, rozwijając w sobie tę wartość. Wkrótce przekonały się, że związek z osobą pełną uwielbienia dla ich wyglądu niesie ze sobą bardzo niewielkie ryzyko emocjonalne. Tworzą zatem złudzenie więzi, nie musząc dawać nic w zamian.
22
- Jak wygląda na mnie ta sukienka? - Świetnie. Naprawdę do ciebie pasuje. - Czy moja fryzura jest w porządku? - Wygląda znakomicie. Najlepsza, jaką kiedykolwiek miałaś. - Piję tylko wodę Evian, bo chcę, żeby moja skóra była idealna. - Pójdę i przyniosę ci szklaneczkę. - Chyba zacznę brać lekcje konnej jazdy. Myślę, że dobrze wyglądała
bym na koniu. Od samego początku twoja rola w tym związku jest jasno określona.
Masz za zadanie podziwiać i uwielbiać. To do ciebie należy prawienie komplementów, eksponowanie i usuwanie się z drogi, podczas gdy twoja Dziesiątka lśni w blasku reflektorów.
W pewnym sensie jest to kolejna postać uprzedmiotowienia, jednak tym razem przedmiotem jest właśnie Dziesiątka, która przyjmuje tę rolę dobrowolnie! Oto klucz do zrozumienia, jak niska jest jej samoocena. Jeśli uwierzysz, że masz jakąś wartość jedynie jako trofeum lub przedmiot podziwiany przez innych - sam z siebie czynisz ofiarę. Zatem, pytasz sam siebie, jeśli zwiążę się z Dziesiątką, która postanawia uprzedmiotowić samą siebie, czy tym samym stanę się sprawcą uprzedmiotowienia?
Dobre pytanie. Trafia w samo sedno, ponieważ ofiarowując się dobrowolnie jako przedmiot, człowiek dokonuje także uprzedmiotowienia osoby, której się ofiarował. Innymi słowy, stając się dobrowolnie ofiarą, Dziesiątka czyni też ofiarę z ciebie. Jest to sytuacja, w której nikt nie wygrywa!
Upływa zwykle trochę czasu, zanim wyczerpie się cały zasób podziwu, jednak w końcu odbite światło reflektorów przestaje ci wystarczać i zaczynasz pragnąć czegoś, co płynie z głębi serca. Zamiast tego otrzymujesz jeszcze więcej piękna. Nie ma nic złego w zewnętrznym pięknie, ale to za mało, gdy twoje serce potrzebuje uwagi. Piękno nie jest uczuciem.
Czasami Dziesiątki przyciągają ku sobie łowców trofeów. Takie związki polegają na wzajemnym pasożytnictwie i są niepełne emocjonalnie, jednak oczekiwania każdej z osób zostają spełnione, a zatem nie będziemy zajmować się podobnymi kombinacjami. Możemy uznać je za przykłady niedostępności emocjonalnej podniesionej do kwadratu.
Osoba zwabiona urodą Dziesiątki zyskuje coś innego niż pośredni przypływ adrenaliny u kogoś, kto wybrał Indy'ego. Jej nagrodą jest uczucie dumy i świadomość odniesionego sukcesu. Nie sposób nie zauważyć spojrzeń pełnych zachwytu i zazdrości! Żeby jednak uniknąć nieporozumień -tak jak nie każdy miłośnik przygód jest Indym, tak i nie wszyscy piękni ludzie są Dziesiątkami. Tym, co wyróżnia Dziesiątki, jest dystans emocjonalny, który utrzymują wobec każdego, kto próbuje się z nimi związać lub stać się częścią ich życia. Wydaje się, że utrzymując świat na odległość ramienia, muszą być dość samotne, prawda?
23
Zerwanie z Dziesiątką jest bolesne, bo godzi w twoją własną samoocenę. Jeśli przez jakiś czas - jako partner Dziesiątki - lśniłeś odbitym od niej blaskiem, a potem nagle zostałeś usunięty, musiałbyś, być bardzo pew-ńy siebie, żeby nie zacząć zastanawiać się, czy nie stało się tak przypadkiem dlatego, że nie jesteś dość atrakcyjny. Takie domysły dają początek niezwykle skalistej i niebezpiecznej ścieżce, której podczas twojej wyprawy musisz unikać za wszelką cenę. Trudno pamiętać, że miłość i piękno to dwie różne rzeczy, jednak pomoże ci to ominąć pułapkę negatywnych rozważań. Wystarczy kilka pozytywnych uwag pod własnym adresem, niewielka konfrontacja z rzeczywistością oraz emocjonalne okulary słoneczne, które przyćmią odbity blask reflektora, i będziesz gotów odnaleźć autentyczną więź uczuciową z kimś innym.
Synek Mamusi i Córeczka Tatusia
„No cóż, moja mama zawsze wiedziała, czego pragnę - nie musiałem jej nic mówić. Dlaczego ty tego nie potrafisz? Dlaczego zawsze muszę ci mówić, czego potrzebuję?"
„Gdyby mój tatuś sądził, że jestem nieszczęśliwa, kupiłby mi coś, żebym poczuła się lepiej. A co ty dla mnie zrobisz?"
Dorastali z poczuciem bezpieczeństwa, przekonani, że świat kręci się wokół nich. Mama i tata dali im wszystko - z wyjątkiem więzi emocjonalnych. Kiedy wiążesz się z Synkiem Mamusi albo z Córeczką Tatusia, twój partner spodziewa się, że przejmiesz pałeczkę w miejscu, w którym oddała ją jego mamusia lub tatuś. To oczekiwanie rodzi niezliczone problemy.
Po pierwsze, jest mało prawdopodobne, by mamusia czy tatuś zgodzili się zrezygnować choćby z części swej obecności w życiu Synka lub Córeczki. Zamiast tego oczekują od ciebie, że przyłączysz się do pełnej podziwu publiczności, jednak nie na pełnych prawach członkowskich. Masz raczej przyjąć rolę podrzędną - wobec nich i wobec Synka/Córeczki - oczekują oni, że staniesz się satelitą. ,
Drugi problem pojawia się wtedy, gdy twoja miłość zostaje porównana do miłości ofiarowanej przez mamusię lub tatusia. Najczęściej wynik takiej konfrontacji jest dla ciebie niekorzystny. Często miarą porównania są dobra materialne lub pieniądze („Tatuś kupiłby mi...") albóbezgraniczna akcep
tacja („Nie mam pojęcia, dlaczego się wściekasz. Mama nigdy nie była zła, "kiedy...").
Pozwolę sobie tutaj na małą dygresję. Wydaje się, że mamy problemy z odróżnieniem bezwarunkowej miłości/akceptacji (bardzo pożądanej) od akceptacji bezgranicznej (dysfunkcjonalnej). Miłość/akceptacja bezwarun-
24
kowa to: „Kocham cię, ponieważ istniejesz. Akceptuję cię takim, jakim jesteś. Jednak musisz postępować właściwie i być dobrym obywatelem tego świata - w przeciwnym razie poniesiesz konsekwencje".
Z kolei bezgraniczna akceptacja mówi: „Wiem, że Junior nie powinien brać narkotyków, sypiać ze wszystkim, co się rusza, ani okradać nas i swojego pracodawcy. Jednak nie chcę, żeby musiał ponosić jakiekolwiek konsekwencje. Potrzebuje pomocy. To wina społeczeństwa. Jego nauczycieli. Jego terapeuty. Nie rozumiecie go. Jest taki wyjątkowy".
O Juniorze można powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że jest głupi. Bardzo szybko uczepi się tej myśli. „Jestem wyjątkowy. Reguły mnie nie dotyczą. Jeśli będę miał ponieść jakieś konsekwencje, mama to załatwi". Większość nauczycieli w szkołach podstawowych mogłaby opowiedzieć nam o skutkach takiego wychowania, muszą bowiem walczyć z klasami pełnymi dzieciaków, które wierzą, że mogą zrobić, cokolwiek im przyjdzie do głowy, kiedykolwiek zechcą.
Wielu moich kolegów klinicystów i ja sama wielqkrotnie stajemy przed zadaniem „naprawienia" dorastających młodych ludzi, którym w dzieciństwie dano do zrozumienia, że w razie potrzeby mamusia lub tatuś uwolnią ich od wszelkich konsekwencji. Aby funkcjonować w świecie i w związkach z innymi, dzieciaki i ludzie w ogóle muszą mieć świadomość struktury relacji międzyludzkich i muszą rozumieć, że jej naruszenie prowadzi do określonych konsekwencji. Kiedy wiążesz się z kimś, kto nigdy nie musiał brać na siebie odpowiedzialności za swoje zachowanie, twój partner oczekuje, że będziesz kontynuować pracę rozpoczętą przez mamę lub tatę i uwolnisz go od wszelkich konsekwencji.
Kiedy próbujesz ustalić pewną strukturę, problemy tylko się pogłębiają. Załóżmy, że twoim - jasno wyrażonym - oczekiwaniem jest monogamia. Twojego partnera zaczyna jednak pociągać ktoś spoza waszego związku. Jak sądzisz, czym będzie się kierował przy podejmowaniu decyzji: twoim oczekiwaniem monogamii czy swoją własną przyjemnością? I jak zareaguje na twój ból, złość lub próbę wyciągnięcia konsekwencji?
„Mama nigdy by...". „Idę do tatusia!". Przez całe życie rodzice chronili Synków Mamusi i Córeczki Tatusia
przed wszelkimi potencjalnie bolesnymi, a tym samym pouczającymi doświadczeniami. Synkowie i Córeczki nigdy nie musieli odczuwać swoich emocji. Zanim maleńka dolna warga miała jakąkolwiek szansę zadrżeć, mama już tam była, nie dopuszczając, by jej maleństwo poczuło jakikolwiek ból.
Nie ma zwycięzców w związku z osobą, która utrzymuje swoje uczucia na odległość ramienia. Jest jeszcze gorzej, gdy pierwszy obrońca czai się w pobliżu i czeka na pierwszy sygnał bólu u swojego Synka lub Córeczki,
25
gotowy rzucić się na źródło tego cierpienia - czyli na ciebie - i raz jeszcze przyjść z odsieczą swojemu maleństwu.
Gdy jesteś w związku z Synkiem Mamusi lub Córeczką Tatusia, możesz spodziewać się, że twoja emocjonalna inwestycja przyniesie negatywne rezultaty. Prowadzi to do ogromnej frustracji. Związek zakończy się gwałtownie, jeśli tylko poprosisz swego partnera, by w jakikolwiek sposób uzupełnił wasz krąg emocji, albo gdy zasugerujesz, że zachowania wiążą się z określonymi konsekwencjami, lub wyrazisz niezadowolenie z czegpś, co zrobił czy też powiedział twój partner. Będzie to głośne i burzliwe rozstanie; natychmiast rozlegnie się żałosne zawodzenie dziecka, któremu ktoś popsuł szyki, zawodzenie wzmacniane przez obronny chór mamusi lub tatusia. Ty zostajesz z siniakami i poczuciem zagubienia. Twoje uzasadnione oczekiwania zadrżały u podstaw, zaczynasz zatem rewidować swój obraz siebie i system przekonań.
To smutne wieści dla Synka/Córeczki, lecz dobre dla ciebie: oni niczego się nie nauczą, ale ty dojdziesz do siebie.
Holicy: alko..., jedzenie.., sklepo..., sekso..., praco...
Uwaga! Zanim przejdę do tematu, pozwolę sobie zająć przez moment miejsce na prowizorycznej mównicy, żeby wyrazić swój sprzeciw wobec panującej obecnie teorii, że wszystko jest uzależnieniem - sprzeciw wobec modelu, który zdominował wiele współczesnych podejść terapeutycznych. Jestem przekonana, że definicja uzależnienia powinna być bardzo wąska, ograniczona do fizycznego uzależnienia od jakiejś substancji. Nie wierzę, by negatywne wybory lub reakcje behawioralne danej osoby na kolejne doświadczenia składały się na uzależnienie. Nazywając negatywne wybory behawioralne uzależnieniem, mylimy wyjaśnienie zjawiska z przyjmowaniem odpowiedzialności.
Wytłumaczenie nie jest usprawiedliwieniem. Ludzie muszą brać odpowiedzialność za własne zachowania - i te niepożądane, i wszystkie inne. Od czasu do czasu wszyscy dokonujemy złych wyborów. Takie doświadczenia pozwalają nam rozwijać się i unikać podobnych, niewłaściwych decyzji w przyszłości.
Trafne oceny przychodzą wraz z doświadczeniem. Doświadczenie bierze się z nietrafnych ocen!
26
Zastosowanie modelu uzależnienia pozwala danej osobie wykorzystać wyjaśnienie jako wymówkę i uniknąć odpowiedzialności za swoje zachowanie. „To uzależnienie. Jestem wobec niego bezsilny". Bzdura! Bądź odpowiedzialny za własne zachowania, trzymaj się swoich wyborów i bądź silny. Koniec kazania.
Holicy to ludzie, którzy tak bardzo koncentrują się na jednym zachowaniu, że nie ma już miejsca na nic innego - także na związek. Jednocześnie wymagają od ciebie bezwarunkowego i całkowitego oddania się im i ich obsesji. To oczekiwanie pozwala holikowi sprawować nad tobą kontrolę bez większego wysiłku z jego strony.
W zamian otrzymujesz jasny przekaz, że jeśli zrobisz wszystko, jak należy, możesz uzyskać miłosną więź, której pragniesz. W takim układzie problemy są wielowymiarowe: holik dostaje wszystko, czego chce, nie musząc dawać nic w zamian; holik nie potrafi stworzyć z tobą obiecanej więzi uczuciowej, ponieważ koncentruje się na zachowaniu. Zatem jest związany (lub związana) przede wszystkim z owym obsesyjnym zachowaniem.
Jest to bardzo ważna uwaga. Emocje holika koncentrują się przede wszystkim na jego obsesji. Oznacza to, że uczucia takiej osoby nigdy nie będą się skupiały na tobie. To miejsce jest już zajęte - na stałe! Trudno zadowolić się drugoplanową rolą. Moja przyjaciółka, Connie Day, sparafrazowała Szekspira w odniesieniu do tego właśnie zagadnienia: „Muzyka piekieł nie dorówna kobiecie, grającej drugie skrzypce!".
W niniejszym tekście będę stosowała określenia uzależnienie i obsesja zamiennie, w znaczeniu „powtarzających się wyborów behawioralnych, które odzwierciedlają obsesyjną koncentrację na jakimś zachowaniu". Tak będzie prościej; co wcale nie znaczy, że odstępuję od mojej wcześniejszej opinii na temat uzależnień.
Możemy podzielić holików na dwie grupy: osoby uzależnione od zachowań oraz osoby uzależnione od substancji. Grupy te mają ze sobą wiele wspólnego. Po pierwsze, w obu obsesyjna koncentracja na zaspokojeniu uzależnienia przeważa nad wszystkim innym. Po drugie, uzależnienia rzadko rzucają się w oczy od pierwszego kontaktu. Obsesja zaczyna się ujawniać dopiero, kiedy bliżej poznajesz daną osobę, a wtedy jesteś już zaangażowany. Po trzecie, uzależnienie pochłania mnóstwo psychicznej i emocjonalnej energii, tak że zostaje jej bardzo niewiele na cokolwiek innego.
Przyjrzyjmy się najpierw grupie holików uzależnionych od zachowań. Należą do niej praco-, sklepo-, jedzenio-, sportoholicy itp. Nie mam tu na myśli ludzi, którzy po prostu lubią robić pewne rzeczy i świetnie się bawią swoim hobby. Dla jasności - hobby to coś, co lubimy robić, o czym z przyjemnością rozmawiamy z osobami o podobnych zainteresowaniach (a czasem z osobami, które tylko udają zaciekawienie, bo są naszymi przyjaciółmi), ale co nie staje się głównym motorem, naszego życia. Używając określenia „holik", mówię o ludziach, którzy właściwie nie potrafią myśleć o niczym
27
oprócz swej obsesji. Każda rozmowa z taką osobą albo od początku dotyczy owej obsesji, albo zostaje sprowadzona na jej temat drogą manipulacji - o ile w ogóle dojdzie do rozmowy, bo holik jest często tak pochłonięty swoją obsesją, że bywa po prostu nieobecny.
Posłużmy się przykładem pracoholika, pamiętając jednak, że nasze obserwacje dotyczą wszystkich holików uzależnionych od zachowań. Praco-holikami bywają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Ci ludzie pracują każdego dnia - w biurze, w domu czy w podróży. Nawet kiedy nie pracują, myślą 0 pracy, rozmawiają przez telefon, wysyłają faksy lub siedzą przy komputerze. Jeśli zapytasz ich, jak zarabiają na życie, to albo otrzymasz wymijającą odpowiedź, która wynika z przekonania, że ich praca jest zbyt skomplikowana, żebyś mógł ją zrozumieć,-albo też zaleje cię potok niezrozumiałych informacji, mających cię zupełnie oszołomić. W obu wypadkach odpowiedź ujawnia pasję.
Ujawnia również koncentrację. Jest coś fascynującego w osobie tak skoncentrowanej na swojej pracy. Owa fascynacja przekształca się w (mylne) przekonanie, że będziesz w stanie oderwać pracoholika od jego pasji, a wtedy część jego uwagi przeniesie się na twoją osobę. Ta myśl, być może niezupełnie świadoma, rodzi się jednak w twoim umyśle.
Kolejną przyczyną owej fascynacji jest oczekiwana pozycja i status zawodowy pracoholika. Oto jak przebiega rozumowanie: ktoś, kto jest dość ważny, by pracować przez tyle godzin, musi być naprawdę niezwykły! Niekoniecznie. Pracoholicy to najczęściej menedżerowie średniego szczebla, kobiety próbujące stłuc szklany sufit lub właściciele prywatnych firm, którzy mają do wyboru: pracować albo przepaść. A może pracoholik zdobywa się na ten nadludzki wysiłek po prostu dlatego, że jest winien pieniądze całemu światu!
Holicy uzależnieni od zachowań są całkowicie opętani wybranym zachowaniem, co oznacza, że w najlepszym razie możesz liczyć na to, iż zajmiesz drugie miejsce. Perspektywa bycia numerem dwa u boku robiącego karierę pracoholika może wydać się przez chwilę kusząca, ponieważ dostrzegasz wówczas potencjalne korzyści finansowe i już słyszysz przyszłe oklaski. Poza tym całkiem podoba ci się poczucie, że jesteś częścią tego wszystkiego. Jednak ani pieniądze, ani oklaski nie mogą zastąpić miłości 1 obecności drugiej osoby. Książeczka czekowa w niczym nie przypomina czułego uścisku.
- Jasne, możemy pójść do Ralpha i Judy na kolację. Myślisz, że powinniśmy zabrać ze sobą butelkę czegoś mocniejszego?
- Na pewno będą mieli wino do kolacji. - Sądzisz, że to wystarczy? Druga grupa to holicy uzależnieni od substancji. Jeśli związałeś swój
los z osobą, która nadużywa alkoholu i/lub narkotyków (z prawdziwym
28
holikiem według mojej wąskiej definicji), toczysz bardzo nierówną walkę. Przeczytaj to i uwierz mi: Dla holika uzależnionego od substancji nie ma niczego - ani na tej planecie, ani poza nią - co byłoby ważniejsze od narkotyku. Koniec, kropka. Nie ma żadnych wyjątków.
Oczywiście, holik ani myśli się do tego przyznać. Powie ci raczej, że to ty jesteś centrum jego/jej świata. Będzie ci to mówił dopóty, dopóki będziesz tolerować jego nałóg. Jeśli jednak ustanowisz pewne ograniczenia, zaczniesz twardo bronić swoich granic i "nie zgodzisz się podtrzymywać niszczącego zachowania (ani" emocjonalnie, ani finansowo, ani poprzez działanie), nagle środek świata przesunie się w stronę holika. Zanim jednak wyznaczysz granice, twój wkład w negatywne zachowanie holika pozwala ci pozostać w waszym związku: oczywiście na pozycji podrzędnej wobec nałogu.
Jeśli jesteś związany (lub związana) z osobą uzależnioną od jakiejś substancji, nie wolno ci zapomnieć o dwóch rzeczach. Są one absolutnie prawdziwe, niezmienne i stałe:
1. Zawsze będziesz grać drugie skrzypce - pierwsze należą do substancji;
2. Ani teraz, ani nigdy nie będziesz dość silny, żeby skłonić swego partnera do zmiany, porzucenia nałogu, odpowiedzialnego zachowania lub traktowania cię tak, jak na to zasługujesz.
Nie możesz zdobyć czegoś, co nie istnieje. Powtarzaj to zdanie jak mantrę. Śpiewaj ją, ilekroć poczujesz, że powinieneś w jakiś sposób zasłużyć sobie na miłość holika, chroniąc jego związek z substancją, której oddał się we władanie.
Holik uzależniony od zachowania lub substancji oczekuje, że przyjmiesz wspierającą rolę i będziesz tak jak on poświęcać się dla jego obsesji/uzależnienia - nie mogąc przy tym liczyć na żadną wzajemność. Jeśli mu to wypomnisz, zaryzykujesz utratę swojego drugiego miejsca lub oskarżenie 0 nielojalność (które stanowi podstawę rozstania w wypadku większości holików uzależnionych od substancji). Kilka takich gróźb i uczysz się nie walczyć o swoją pozycję w związku. Kiedy na dobre przyjmiesz już swą rolę, holik może zacząć poświęcać ci jeszcze mniej czasu i energii, bo teraz już wie, że „zawsze może na ciebie liczyć", co w jego języku oznacza, iż jest zupełnie pewien twojego współudziału. Gdy twoja tolerancja wreszcie się wyczerpie i, nie chcąc już dłużej zadowalać się tylko maleńkim kawałeczkiem ciasta, zakończysz ów związek, to głównie na ciebie spadnie brzemię smutku i cierpienia, ponieważ holik utrzymał swój najważniejszy związek 1 niczego nie stracił.
Oto zasadnicza przyczyna, dla której holicy trwają przy swoich zachowaniach: są zamknięci w relacji z niedostępnym emocjonalnie obiektem miłości, który, jak sądzą, mogą zdobyć, jeśli tylko będą pracować dość ciężko. Brzmi znajomo? Oto głębokie pokłady niedostępności emocjonalnej.
29
Emocjonalny Einstein: miłość człowieka myślącego
- Charles, co do mnie czujesz? Jesteśmy razem od jakichś sześciu miesięcy i chciałabym wiedzieć, na czym stoję.
- Clarisse, myślę, że mamy wiele wspólnych celów. Myślę, że jesteś bardzo inteligentna, i sądzę, że świetnie się razem bawimy.
- Tak, to prawda, ale co do mnie czujesz? - Myślę, że jesteś czarująca - pełna uroku i absolutnie zachwycająca. - Dziękuję. Ale co do mnie czujesz? - Myślę, że masz wiele zalet. Uważam, że będziesz świetną żoną i matką. - Dziękuję. Ale co do mnie czujesz? - Clarisse, nie rozumiem cię. Co jeszcze chcesz usłyszeć? Przecież cały
czas mówię ci, co czuję. Miłość nie jest ćwiczeniem intelektualnym, a więzi emocjonalnej nie
sposób zbudować tylko przy pomocy rozumu. Rozum jest konieczny, żeby tworzyć takie więzi, ale to nie w nim zapala się iskra.
Gdybyś był Emocjonalnym Einsteinem, powiedziałbyś mi teraz: „Nie ma czegoś takiego, jak uczucie płynące z serca. Serce nie jest zdolne do odczuwania emocji, bo jest przede wszystkim mięśniem". Co oznaczałoby, że zupełnie nie rozumiesz, o co w tym wszystkim chodzi.
Emocjonalni Einsteini charakteryzują się zadziwiającą umiejętnością ujmowania wszystkiego w kategoriach intelektualnych. Aby Emocjonalny Einstein mógł czegoś doświadczyć, musi to najpierw przeanalizować, rozłożyć na czynniki pierwsze, policzyć, określić, sklasyfikować i zapakować do małej, zgrabnej paczuszki. Emocje nie podlegają działaniom tego typu, więc Emocjonalny Einstein nie uznaje ich istnienia.
- Kocham cię. - Masz na myśli miłość w sensie romantycznym, czy też w uniwersal
nym znaczeniu... ? Tak to wygląda w największym skrócie. Jeśli zwiążesz się z Emocjonalnym Einsteinem, wszystko zostanie
poddane gruntownej analizie. Dokładne plany, wnikliwe oceny i żadnych uczuciowych niespodzianek. Nawet najbardziej emocjonalne chwile będą starannie kontrolowane, aby nie wyrwały się na swobodę i nie stały, no właśnie, emocjonalne.
Dla Emocjonalnego Einsteina jedyną bezpieczną rzeczą na świecie jest myśl. Emocje są burzliwe, nieprzewidywalne i trudno je kontrolować, a zatem trzeba ich unikać za wszelką cenę.
Jeśli zapragniesz owego burzliwego, nieprzewidywalnego, niepoddają-cego się kontroli emocjonalnego bałaganu i nieopatrznie wspomnisz o tym swojemu Emocjonalnemu Einsteinowi, natychmiast zastygnie on w przera-
30
żeniu jak jeleń w jaskrawym świetle samochodowych reflektorów, a potem w szalonym pośpiechu ucieknie do bezpiecznego, intelektualnego świata, który można z łatwością kontrolować. Dopóki jednak nie domagasz się emocjonalnego, nieintelektualnego związku i maszerujesz posłusznie w rytm miarowej muzyki granej przez Emocjonalnego Einsteina, dopóty wasze życie posuwa się naprzód logicznymi, dobrze zaplanowanymi krokami.
Ten modus operandi odpowiada wielu ludziom i jeśli sprawdza się także w twoim wypadku, jeśli potrafisz przejść przez najbardziej emocjonalne chwile swego życia, ślub, narodziny dziecka, przepiękny zachód słońca, nie mogąc dzielić się swymi przeżyciami z drugą osobą - nie czytaj dalej tego rozdziału. Jeżeli jednak chciałbyś, aby w twoim życiu było miejsce na emocje, a jesteś związany z osobą zamkniętą w świecie intelektu - musisz radzić sobie sam, nie licząc na pomoc ze strony Emocjonalnego Einsteina. Możesz poprosić o to, czego potrzebujesz w sferze emocji, a Emocjonalny Einstein być może nawet spróbuje ci to dać, jednak będzie to tylko intelektualne ćwiczenie, a nie dar płynący z głębi serca.
Kiedy w końcu zaczniesz mieć dość jego głowy i zażądasz serca, Emocjonalny Einstein nie będzie w stanie ci go dać. Dla obu stron rozstanie będzie pełne smutku i łez. Twoje łzy popłyną dlatego, że nie możesz dostać tego, czego potrzebujesz; łzy Emocjonalnego Einsteina popłyną, ponieważ nie będzie on mógł w żaden sposób zrozumieć, czego ci nie dał (lub nie dała). Jednakże nawet wasze rozstanie zostanie poddane intelektualnej analizie, kiedy Emocjonalny Einstein spróbuje zrozumieć, co się stało i naprawić „usterkę".
Emocji nie można kategoryzować, wartościować, oceniać, kwantyfiko-wać ani analizować. Nie można ich także naprawiać, bo przecież się nie psują!
Człowiek w lustrze: Narcyz i inni zakochani w samych sobie
Mam znajomego o imieniu Pete, który jest Narcyzem. Jeśli od jakiegoś czasu nie kontaktowałam się z Pete'em i nagle dowiaduję się z telewizyjnych wiadomości o strasznej katastrofie lotniczej, myślę sobie: „Jaki straszny wypadek. Biedne rodziny ofiar muszą radzić sobie z tyloma rzeczami po tej tragedii". Kiedy natomiast jestem w kontakcie z Pete'em i usłyszę tę samą wiadomość, myślę: „Jaki straszny wypadek. Mam nadzieję, że nie było tam Pete'a!".
Osoby narcystyczne wywierają na nas taki wpływ, ponieważ są święcie przekonane, że środek-wszechświata mieści się tuż obok ich własnego
31
nosa, i oczekują, iż będziemy podzielać to przekonanie bez żadnych pytań ani zastrzeżeń.
Podobnie jak wszystkie inne typy osobowości, Narcyzi tworzą kontinuum od stosunkowo łagodnych do skrajnie złośliwych. Istnieje jeden, szczególnie drapieżny gatunek Narcyzów. Tych ludzi należy unikać za wszelką cenę. To rekiny w ludzkiej postaci, osoby niezdolne do żadnych uczuć, ani do zbudowania jakiejkolwiek więzi. Więcej szczegółów znajdziesz w ostatnim rozdziale tej książki, zatytułowanym.Odrzuć to, co toksyczne, i idź do przodu. W niniejszym rozdziale omówimy bardziej powszechne typy Narcyzów.
Osoby narcystyczne otacza aura niezwykłości - są wyjątkowe (przy-najmniej we własnym mniemaniu) i mogą zostać zrozumiane tylko przez innych wyjątkowych ludzi. Jednak ponieważ uważają, że tak naprawdę nikt nie jest równie niezwykły, jak one same - są przekonane, iż nikt, prócz nich samych, nie może ich zrozumieć. Ludzie narcystyczni mają skłonność do przeceniania swoich sukcesów i umniejszania niepowodzeń. Czują się także w wysokim stopniu uprawnieni do wielu rzeczy. Nie tylko jesteś im wszystko winien, ale także powinieneś być zachwycony, że możesz im to dać. Połączmy owo poczucie uprawnienia z charakterystycznym dla Narcyza brakiem empatii, czyli umiejętności współodczuwania bólu i cierpienia z inną osobą, a otrzymamy kogoś, kto zupełnie nie potrafi zbliżyć się do drugiego człowieka i oczekuje, że to inni będą wyciągać rękę do niego. Gdybyś jeszcze umiał czytać w myślach, żeby Narcyz nie musiał nigdy na nic czekać...
Związek z Narcyzem rodzi ogromną frustrację, ponieważ cokolwiek zrobisz, nigdy nie będzie to dość dobre. Wciąż jeszcze czujesz ukłucie bólu po kolejnym odrzuceniu, a już pojawiają się nowe żądania, których nie potrafisz właściwie spełnić; nie mówiąc już o twoich własnych potrzebach, ukrytych w kulkach przeciw molom... na samym dnie zamrażalnika... w opuszczonym magazynie... w innym kraju... na innej planecie.
W show-biznesie funkcjonuje stare powiedzenie: jesteś tak dobry, jak twój następny występ. W związku z Narcyzem jest ono całkowicie słuszne.
Gdzie zatem tkwi haczyk? Po pierwsze, ludzie skoncentrowani na sobie mogą być bardzo atrakcyjni, bo na pierwszy rzut oka wyglądają na pewnych siebie, a pewność siebie przyciąga jak magnes. Jednakże osoby pewne siebie i nienarcystyczne dzielą się swą pewnością z innymi; kontakt z nimi wzbogaca cię. Podczas gdy ludzie pewni siebie cieszą się, kiedy mogą ci pomóc we wzmacnianiu twojej siły, osoby narcystyczne koncentrują się całkowicie na wzmacnianiu własnej. Będą przy tym żerować na tobie jak pasożyty. Haczyk tkwi jednak w złudzeniu, że uczestniczysz w czymś wyjątkowym i wspaniałym, czyli w jego/jej narcystycznej wizji siebie w otaczającym świecie. W zamian otrzymujesz satysfakcję płynącą z tego, że przyczyniasz się do dobrego samopoczucia swojego Narcyza - stanu, który trzeba nieustannie podtrzymywać.
32
Jeśli Narcyz nie czuje, że twoja uwaga skupia się nieustannie na nim, wycofuje się. Otrzymujesz wyraźny przekaz, iż jeśli nie wsiądziesz do tego pociągu, zostaniesz sam na peronie, a Narcyz nawet się za tobą nie obejrzy. Osoby narcystyczne wybierają ludzi, którzy są stworzeni do zadowalania innych. Groźba porzucenia wywołuje u nich lawinę działań zaradczych. Z tego właśnie mechanizmu kontroli korzysta Narcyz. Kiedy masz wreszcie dosyć zadowalania osoby narcystycznej i zaspokajania jej potrzeb z nieustannym poczuciem, że twoje wysiłki pozostają niezauważone i niedocenione oraz że nie ma między wami żadnej więzi, pozostajesz sam z ogromną frustracją i poczuciem winy. Nie byłeś dość dobry, by stworzyć prawdziwy związek - oto przekonanie, które Narcyz wtłoczył ci w umysł.
Uleczenie przychodzi wraz z powracającym poczuciem rzeczywistości, czasami z pomocą terapeuty. Częścią procesu terapeutycznego jest w takich wypadkach wymazanie z pamięci owych przekonań. Niebezpieczeństwo polega na tym, że dopóki przekonania te nie zostaną wymazane, jesteś bardzo narażony na wejście w związek z innym Narcyzem.
Jeśli zmęczyłeś się już trzymaniem przed kimś lustra, wydawaniem westchnień zachwytu i nieotrzymywaniem niczego w zamian, zacznij od powiedzenia sobie kilku dobrych, mocnych, pozytywnych rzeczy - tylko w ten sposób możesz zagłuszyć lamenty Narcyza.
Piskorze i inne Śliskie Stworzenia - Nie wiem, czy jestem gotowy na związek.
- Małżeństwo to przestarzała instytucja wymyślona przez (oto kilka możliwych wersji: ludzi starej daty, konwencjonalne społeczeństwo, kościół, rząd, socjalistów, konserwatystów, rodziców).
- Myślę, że każde z nas powinno nadal żyć własnym życiem. Chociaż mieszkamy razem, nie chcę się zbyt mocno angażować.
Ach! Pieśń godowa Śliskiego Stworzenia - typu, który po prostu nie-potrafi się w nic zaangażować. A przynajmniej w nic, czego pragniesz. Śliskie Stworzenie może się do ciebie zbliżyć. Wprowadzi się do ciebie. Będzie dzielić z tobą książeczkę czekową. Śliskie Stworzenie może nawet mieć z tobą dziecko. Nigdy jednak nie dotrzyma słowa; co więcej - nigdy nawet ci go nie da.
Możesz co najwyżej uzyskać połowiczną obietnicę, dotyczącą ewentualnego związku w dalekiej przyszłości, kiedy jakieś nieokreślone warunki będą sprzyjające albo kiedy osiągnięty zostanie pewien cel, który Śliskie Stworzenie być może (ale wcale nie na pewno) ma w swoich planach. Innymi słowy, prędzej ci kaktus wyrośnie na dłoni, niż doczekasz się tego, czego pragniesz.
W międzyczasie trwasz w niespełnionym związku, przyciągany magnesem nadziei. Skupiasz się na odległych celach twojego Śliskiego Stworze-
•33
nia, ponieważ sądzisz, że dzięki nim spełnią się twoje pragnienia. Jeśli, przez przypadek, Śliskie Stworzenie rzeczywiście osiągnie cel, który stał na drodze ku wyczekiwanemu przez ciebie zaangażowaniu, zawsze pojawi się jakieś nowe dążenie. Oczywiście teraz ono musi zostać zrealizowane, zanim Śliskie Stworzenie będzie mogło się zaangażować.
Szatańskie igraszki! Łapiesz się na haczyk wspaniałego i potężnego „być może". Jak się
z niego uwolnić? Ustal granice, poproś o to, czego pragniesz, wyznaczając konkretne ograniczenia czasowe, a potem przygotuj się na wielce prawdopodobne odejście Śliskiego Stworzenia, które nie znosi jasnych oczekiwań, wyraźnych granic i dojrzałych związków.
Aby dojść do siebie po tego typu związku, trzeba odzyskać zaufanie -do innych i do siebie. Tylko w ten sposób możesz usunąć ze swej dłoni niepożądaną, kolczastą narośl.
James Bond: szpiedzy i kłamstwa
- Rick, kim jest Jennifer? - Jaka Jennifer? - To ja cię pytam. Znalazłam tę karteczkę w kieszeni twoich dżinsów.
Jest od kogoś o imieniu Jennifer, kto najwyraźniej dobrze cię zna. - Dlaczego szperasz w moich rzeczach? - Wcale nie szperam. Po prostu robiłam pranie. No więc kim jest ta
Jennifer? - To po prostu taka dziewczyna... - Po prostu jaka dziewczyna? - Dlaczego się mnie czepiasz? Nie ufasz mi? Co się z tobą dzieje? Nie powie ci, gdzie mieszka. Poda ci tylko numer do pracy. Unika
rozmów o swojej przeszłości, przyjaciołach, pracy, rodzinie. Po ślubie okazuje się, że miał już kiedyś żonę. Pojawia się kochanka. Znajdujesz rachunki na kaity^kredytowe, o których istnieniu nie miałaś pojęcia.
Sekrety i kłamstwa, które je chronią, bardzo utrudniają zbudowanie emocjonalnej więzi. Dzieje się tak częściowo dlatego, że tajemnice tworzą szczelny mur. Poza tym utrzymanie sekretów pochłania bardzo dużo energii, która zostaje „skradziona" związkowi z drugą osobą.
James Bond jest tajemniczy, nie dzieli się informacjami ze swoim partnerem. Czasami do takiego postępowania skłania go przekonanie, że sekrety dodadzą mu ekscytującej aury (lub tylko złudzenia) tajemniczości. W innych wypadkach dzieje się tak dlatego, że ujawnienie sekretów mogłoby doprowadzić do zakończenia związku, a wtedy James Bond przestałby dostawać to, czego pragnie - jest to zwykle najważniejszy powód utrzymywania tajemnic.
34
RÓŻNICA POMIĘDZY SEKRETEM A SPRAWĄ OSOBISTĄ
Sprawy osobiste to te myśli, prawdy, przekonania i idee dotyczące nas samych, które zachowujemy dla siebie. Mogą do nich należeć nasze fantazje i marzenia, odczucia na temat funkcjonowania świata i przekonania duchowe. Kiedy - świadomie lub przez przypadek - ujawnimy je innej osobie, uzyska ona pewien wgląd w nasze wnętrze. Z kolei sekrety to informacje, które mogą mieć negatywny wpływ na innych - w sferze emocjonalnej, fizycznej lub materialnej. Kiedy zostaną ujawnione - intencjonalnie czy też przez przypadek - sekrety wywołują wielki chaos albo wyrządzają krzywdę osobie, która je miała, i ludziom wokół niej.
SPRAWA OSOBISTA: Wierzę w reinkarnację. SEKRET: Mam żonę i kochankę, a jedna nie wie nic o drugiej. SPRAWA OSOBISTA: W szkole średniej miałam fatalne oceny. SEKRET: Sfałszowałam dyplom Akademii Medycznej.
Kiedy zwiążesz się z Jamesem Bondem, początkowo możesz ulec urokowi tajemniczości. To ekscytujące nie mieć pojęcia, kiedy on (lub ona) pojawi się nagle i porwie cię do swojego aston martina albo prywatnego odrzutowca, a potem - równie niespodziewanie - znowu zniknie.
Jednak w miarę trwania związku coraz bardziej zależy ci na przewidywalności zdarzeń. Niestety, James Bond nie zamierza wpaść w pułapkę twoich (zupełnie uzasadnionych) oczekiwań, że wasz związek będzie trwały i ciągły.
Zaczynasz szperać. Bond zostawia cię przez kilka minut w samochodzie albo w mieszkaniu, a twoje palce zdają się same trafiać do schowka na rękawiczki lub do szuflady w biurku. Nienawidzisz się za to, co robisz, ale nie potrafisz się powstrzymać. Rachunki, listy, świstki z numerami telefonów - zalewa cię powódź niewyjaśnionych informacji. Tym, czego szukasz, są brakujące fragmenty życia Bonda, do których nie masz żadnego dostępu. Problem polega jednak na tym, że nie znajdujesz żadnych nici, ułatwiających ci dotarcie do kłębka prawdy. Dysponujesz tylko strzępkami o niejasnym znaczeniu.
Jeśli jednak masz jeszcze mniej szczęścia, możesz rzeczywiście coś znaleźć - namiętny list miłosny, którego nie napisałaś, seksowną kartkę, której nie wysłałaś, nie swoje zdjęcie. Co masz wtedy robić? Dysponujesz teraz informacjami, ale pojawia się nowa zagadka. Aby doprowadzić do konfrontacji Jamesa Bonda z owymi informacjami, musiałabyś się przy-
35
znać, że szperałaś w jego rzeczach. Wówczas Bond znajdzie świetny sposób wybrnięcia z trudnej sytuacji: może wściec się na ciebie za grzebanie w jego rzeczach i już nie będzie musiał odpowiadać na twoje pytania.
Inną konsekwencją takiej sytuacji jest całkowita utrata zaufania. Związek z kimś, komu nie ufasz, nie jest żadnym związkiem. Zaczynasz tracić także zaufanie do samej/samego siebie, co z kolei obniża twoją samoocenę; w rezultacie spada twoja pewność siebie i tak oto nakręca się negatywna spirala.
Tymczasem James Bond niczego nie zmienia. Nadal błądzisz w gąszczu jego sekretów i kłamstw, wysłuchując zaprzeczeń i pełnych oburzenia protestów -jak możesz podejrzewać go o najdrobniejszą choćby nieuczciwość?!
James Bond ma trudności zarówno ze szczerością, jak i z mówieniem prawdy, co całkowicie wyklucza zaufanie. Niestety, nawet jeśli Bond zupełnie się zmieni, przeszłość będzie bardzo utrudniać zbudowanie zaufania. Stajesz się więc coraz bardziej podejrzliwa i nieufna, podczas gdy James kroczy nadal egocentryczną ścieżką, na której liczy się przede wszystkim zaspokojenie jego (jej) potrzeb.
Kiedy sytuacja dojrzewa wreszcie do wielkiego wybuchu - a takie związki kończą się niemal zawsze nagle i z wielkim hukiem, a nie powoli i stopniowo - wraz z nią eksploduje także twoja zdolność do zaufania komukolwiek innemu. Następna osoba, która pojawi się w twoim życiu, wkrótce znajdzie się pod mikroskopem, a dla każdego z nas jest to niezwykle niewygodne miejsce. Nowy, potencjalny partner często odchodzi, żeby uniknąć nieufności, którą okazujesz mu na każdym kroku.
Aby wyzdrowieć, musisz przede wszystkim odbudować oparty na zaufaniu związek z samym sobą - to na nim opierają się wszelkie ufne związki w innymi. Poza tym, oczywiście, musisz uciszyć swój dzwonek ostrzegawczy.
RÓŻNICA POMIĘDZY PRAWDĄ A SZCZEROŚCIĄ
Prawda jest empirycznym, możliwym do wykazania faktem. Prawda to stan twojego konta, dzisiejsza data, twój stan cywilny. Szczerość dotyczy uczuć. Jeśli jesteś szczery, potrafisz otwarcie i jasno wyrażać swoje uczucia. Można mówić prawdę, nie będąc szczerym; można też być szczerym, nie mówiąc prawdy (to drugie jest trochę trudniejsze). Najlepsze związki to oczywiście takie, w których panuje i prawda, i szczerość. Zaufanie buduje się zarówno na prawdzie, jak i na szczerości, a właściwej trwałości nadają mu przewidywalność i wiarygodność.
36
W kategoriach wyszczególnionych w tym rozdziale mieści się wiele typów ludzi niedostępnych emocjonalnie, których możesz spotkać na swojej drodze. Oczywiście, istnieją także inne typy, tutaj nieuwzględnione. Ważne, byś umiał rozpoznać, że jeśli czujesz się tak, jakbyś to ty wykonywał całą pracę w waszym związku, albo jesteś z kimś, kto nie potrafi się zaangażować, lub twoje potrzeby nigdy nie są zaspokojone - być może osoba, z którą jesteś związany, cierpi na niedostępność emocjonalną. Uwierz mi, lepiej, żebyś odkrył to, zanim zaczniesz obwiniać się za wszystkie problemy, które trapią wasz związek. To nie twoja wina, że ktoś nie pozwala ci zbliżyć się do siebie bardziej niż na odległość ramienia! Pamiętaj: niczego nie zepsułeś i niczego nie musisz naprawiać.
Z powrotem na przyjęciu Pewnego dnia, po spędzeniu niezliczonych godzin na ganku czy na rozpaczliwych próbach stania się wystarczająco doskonałym, by twój łaskawy gospodarz zechciał wpuścić cię do swego domu, przez przypadek udaje ci się zajrzeć do środka, kiedy on nieuważnie uchyla na chwilę drzwi.
Odkrywasz, że muzyka dobiega z taśmy magnetofonowej, rozmowa -z telewizora, a ludzie, których wcześniej widziałeś, to tylko^wycięte z kartonu figury. Okazuje się też, że jedzenie to najzwyklejszy gulasz podany w glinianym garnku.
To tylko rzut oka, ale kiedy już zauważysz, iż całe to przyjęcie jest jedną wielką grą pozorów - mam nadzieję, że ta książka pomoże ci odwrócić się i odejść. A właściwie mam nadzieję na coś więcej: że, przede wszystkim, nigdy nie znajdziesz się pod tymi drzwiami.
Rozdział 2
Przyczyny Cztery podstawowe uczucia/emocje
Jeśli chcemy zająć się niedostępnością emocjonalną, musimy zacząć oc omówienia emocji i uczuć. Trudno będzie nam bowiem określić, co jest a czego brakuje w tej sferze, jeśli nie będziemy się posługiwać jedno
znacznym, zrozumiałym dla wszystkich językiem. Czym zatem są uczucia i emocje, poza tym że stanowią dwa różnt
określenia tego samego pojęcia? Uczucia/emocje są nieintelektualną treś cią doświadczeń.
Każde z naszych doświadczeń zapisuje się w dwóch różnych sferach Pierwsza z nich to sfera intelektu; to do niej wędrują informacje empirycz ne, czyli takie, które możemy zobaczyć, dotknąć, posmakować i udokumen tować. Druga to sfera uczuć; zapisuje się w niej nasza emocjonalna reakcji na informacje empiryczne - owa nieintelektualną treść każdego doświad czenia.
Posłużę się tutaj przykładem. Wyobraź sobie, że stoisz w koleją w banku, kiedy nagle do środka wpada zamaskowany osobnik, który wyma chuje bronią, żąda pieniędzy i po wypełnieniu nimi torby wychodzi. Tei ciąg wydarzeń powędrowałby do sfery intelektu - jako empiryczna prawda możliwa do zweryfikowania i odtworzenia na kasecie wideo. W sferze uczu znalazłyby się twoje wewnętrzne reakcje na owe wydarzenia: strach, pod niecenie, poczucie zagubienia, a może nawet wściekłość.
O ile treść intelektualna byłaby, przynajmniej w znacznym stopniu podobna u wszystkich świadków tego wydarzenia, treść uczuciowa mogłab; się wyraźnie różnić. Niektórzy ludzie być może sądziliby, że całe zdarzeni było dość zabawne i ekscytujące; inni mogliby odczuwać złość; jeszcze inni przerażenie.
38
Emocje są zatem nieintelektualne, subiektywne, indywidualne, reaktywne i natychmiastowe; to dlatego tak trudno je zdefiniować i mówić o nich. Każdy ż nas doświadcza emocji na swój własny sposób i definiuje powszechnie używane określenia emocji na podstawie własnych wewnętrznych reakcji. Jeśli zatem nie potrafimy precyzyjnie wyjaśnić ani jasno zdefiniować emocji inaczej niż przy pomocy języka naszych wewnętrznych przeżyć, jak możemy opowiedzieć o tym, co czujemy, innej osobie?
Odpowiedź na to pytanie składa się z dwóch części. Po pierwsze, musimy nauczyć się, jak powiązać to, co czujemy, z odpowiednią nazwą. Po drugie, trzeba nauczyć się wykrywać i interpretować owe emocje u innych ludzi. Kiedy przejdziemy pomyślnie przez te dwa etapy, trzeci - rozmawianie o emocjach - okaże się łatwy i logiczny. Najpierw jednak zajmijmy się istotną różnicą pomiędzy „myślę" i „czuję". To rozróżnienie jest bardzo ważne. Kiedy masz do czynienia z emocjonalną częścią swego życia, myślenie ma niewielkie znaczenie - to uczucia stają się najważniejsze. Gdy rozmawiasz o emocjach, powinieneś używać wyrażenia „czuję". Mówiąc o prawdzie albo przynajmniej o tym, jak ją postrzegasz, powinieneś stosować określenia „myślę" lub Jestem przekonany, że...".
Ludzie często mówią „czuję" wtedy, gdy tak naprawdę chodzi im o „myślę". Zdanie „Czuję, że jesteś zupełnym idiotą" nie określa emocji, ale przekonanie, a więc należy do sfery intelektu. Jego treść można by wyrazić jaśniej, mówiąc: „Uważam, że jesteś zupełnym idiotą". Można również powiedzieć: „Jest mi smutno, bo uważam, że jesteś idiotą" - w ten sposób jedno zdanie zawierałoby zarówno emocje, jak i treść intelektualną.
Terapeuci mówią czasami o intelektualizowaniu; jest to kolejny przykład różnicy pomiędzy „myślę" i „czuję". Kiedy ludzie nie są pewni swych emocji - gdy nie wiedzą, jak je nazwać, jak je odczuwać i jak o nich mówić - wydaje się im, że znacznie łatwiej będzie zachować owe emocje w głowie. Oznacza to, że pozostają przy faktach i przebiegu wydarzeń, analizując to, co się stało, a nie jak się czują wobec tego, co się stało. To duża różnica, która staje się jeszcze większa, jeśli jeden z partnerów inte-lektualizuje, a drugi emocjonalizuje.
Zatem pierwszym krokiem ku stworzeniu silnej więzi emocjonalnej jest upewnienie się, że obie osoby mówią o emocjonalnej treści wydarzeń
i nie używają określenia „czuję" wtedy, gdy powinny mówić „myślę.". Jednym ze sposobów nawiązania kontaktu ze swoimi emocjami jest
nauczenie się, jak łączyć uczucia z ich nazwami. Zacznijmy od fundamentalnych emocji, które nazywam „podstawową
czwórką". Jeśli język emocji jest ci już znany, możesz potraktować ten podrozdział jako okazję do odświeżenia i wyjaśnienia pewnych kwestii.
Musisz pamiętać, że wszystko, co czujesz, jest powiązane z jakimś wewnętrznym lub zewnętrznym wydarzeniem, a zazwyczaj i z jednym, i z drugim. We wszystkich sytuacjach emocjonalnych uczestniczą zarówno wyda-
39
rżenia zewnętrzne (sytuacja, w której się znajdujesz), jak i wewnętrzne (twoje uczucia wobec owej sytuacji oraz Wspomnienia poprzednich, podobnych doświadczeń). Dodaj do tego wewnętrzne wskaźniki fizjologiczne, na przykład łomotanie serca lub ściskanie w żołądku, a otrzymasz pełen obraz emocji! Jak zatem powiązać to, co czujesz, z właściwą nazwą?
W naszym języku istnieją setki, a może nawet tysiące słów, którymi można nazwać emocje. Część z nich jest dość oczywista i prosta - inne bywają znacznie bardziej subtelne i niejasne. Podstawowa czwórka stanowi fundament dla niemal wszystkich innych uczuć. Składają się na nią złość, smutek, strach i zadowolenie. Przyjrzyjmy się im teraz po kolei.
Złość
Złość obejmuje emocje, które występują w sytuacjach, gdy czujemy, że ktoś nas oczernił, wykorzystał, okłamał, zawiódł itp. Może ona przybrać formę łagodnej irytacji lub wybuchu wściekłości, ale może być także związana z zakłopotaniem, rozdrażnieniem, frustracją itp. Złość nie jest jednak tożsama z gniewem.
Jak to? Tak, to prawda. Gniew jest stanem umysłu, a nie emocją. Pozwól, że to wyjaśnię. Złość - emocja - jest ograniczona w czasie, skoncentrowana na danej sytuacji i reaktywna. Ktoś kradnie ci samochód. Przez chwilę jesteś naprawdę wściekły. Potem policja aresztuje złodzieja, odzyskujesz swój samochód i zaczynasz się uspokajać. W końcu złodziej trafia do więzienia, firma ubezpieczeniowa wypłaca ci odszkodowanie za naprawę i twoja złość mija bez śladu.
Gniew jest z kolei trwałym stanem umysłu, który wpływa na twoją aktywność we wszystkich sferach życia. To ognisty dywan, który pokrywa wszelkie inne emocje i sytuacje. Jest ogólny, długotrwały i nieokreślony. Gniew staje się okularami, przez które dana osoba ogląda świat. Wydaje się, że rodzi się on w dzieciństwie, kiedy doświadczamy niesprawiedliwości i nabieramy przekonania, że świat nigdy nie będzie w porządku.
Jednak gniew nie jest emocją. Jest nią złość. Pomieszanie tych dwóch pojęć wynika być może z rosnącej presji poprawności politycznej i społecznej. Ktoś, kto dyktuje, jak należy się zachowywać, zadecydował, że złość jest nieco zbyt agresywna i zaczął nas zachęcać, abyśmy zamiast niej odczuwali gniew. Cóż, być może brzmi to łagodniej, ale powoduje emocjonalny zamęt.
Smutek
Smutek obejmuje emocjonalne terytorium żalu, melancholii, samotności, beznadziei i wielu innych, pokrewnych uczuć. Podobnie jak w wypadku roz-
40
różnienia pomiędzy złością i gniewem, smutek z pewnością nie jest depresją.
Depresja to trwały stan umysłu, mgła, która okrywa wszystko szarym całunem, odbierając życiu wszelką radość i zastępując ją mrocznym przygnębieniem. Depresję można określić jako ogólną, globalną i długotrwałą, ponieważ jest stanem umysłu, a nie emocją.
Ktoś, kogo kochasz, umiera. Początkowo odczuwasz silną rozpacz, jednak z upływem czasu jesteś w stanie rozszerzyć swe emocjonalne horyzonty, a twoja rozpacz zamienia się w głęboki smutek, a następnie w akceptację. W końcu smutek ustępuje i przestaje dominować w świecie twoich emocji. Żadne z tych uczuć nie jest depresją. Smutek może być jednym z elementów składowych epizodu klinicznej depresji, jednak depresja i smutek nie są tożsame; smutek jest bowiem specyficzną, ograniczoną w czasie reakcją na konkretną sytuację.
Depresja rozszerza się poza smutek, dotykając wszelkich aspektów życia. Nieleczona, może trwać miesiącami, a nawet latami, a stan osoby, która na nią cierpi, będzie się pogarszał. Tak jak gniew prawdopodobnie ma swoje źródło w doświadczeniu i przekonaniu, że życie będzie zawsze niesprawiedliwe - depresja wydaje się być powiązana z koncentracją na przeszłości. Gdyby depresję można było wyrazić jedną frazą brzmiałaby ona: „gdyby tylko..."
Strach
Strach zawiera w sobie uczucia, które opanowują nas, gdy jesteśmy niespokojni, zdenerwowani, przestraszeni, a nawet śmiertelnie przerażeni. Trwałym stanem umysłu, który odpowiada strachowi, jest lęk; obowiązuje tutaj takie samo rozróżnienie, jak w wypadku złości i gniewu oraz smutku i depresji.
Stan umysłu zwany lękiem objawia się w postaci emocji takich jak trwoga, groza i napięcie lub doświadczeń takich jak napady paniki, których nagle doświadcza dana osoba wraz z łomotaniem serca i poczuciem zbliżającej się katastrofy - często nieproporcjonalnych do zdarzeń, rzeczywiście zachodzących w jej życiu.
Strach jest niewątpliwie związany z czymś, co można bardzo wyraźnie wskazać - „lwy, tygrysy, niedźwiedzie, o mój Boże!" to dopiero początek. Ludzie boją się konkretnych, wyraźnie wyodrębnionych rzeczy. Strach opiera się często na bezpośrednim lub pośrednim doświadczeniu, połączonym z wyobraźnią. Kiedy osiągasz dorosłość, często nie pamiętasz już zbyt dobrze źródła swego strachu, jest on jednak głęboko zakorzeniony.
Wiele osób boi się pająków, latania samolotem, węży, psów, obcych, burz z piorunami i ciemności. Słyszałam też o ludziach, którzy boją się klownów (jest to znacznie częstsze, niż mogłoby się wydawać), gryzoni,
41
pryszniców, wody, gąbek i odkurzaczy. Każda rzecz, jakiej boi się dana osoba, w momencie spotkania wywołuje u niej zarówno reakcje emocjonalne, jak i fizjologiczne.
Lęk, trwały stan umysłu, można określić jako życie w przyszłości. Jego korzenie tkwią w braku wiary, że sprawy mogą potoczyć się pomyślnie oraz w przekonaniu, iż świat jest niezwykle przerażającym miejscem.
Jednym z charakterystycznych elementów lęku jest martwienie się. Zmartwienie to projekcja przyszłości pełnej okropności - miejsce, do którego prowadzi nas wyobraźnia. Jeśli już tam trafisz, zaczniesz naprawiać rzeczy, które jeszcze się nawet nie wydarzyły. Lękowi towarzyszy wyrażenie „a jeśli...?", na przykład: , A jeśli stracę pracę i nie będę mógł spłacać kredytu a oni przyjdą i odbiorą mi dom i będę musiał zamieszkać na ulicy..." i tak dalej Łatwo zauważyć, jak szybko lęk może zepchnąć cię w dół, po stromym zboczu!
Zadowolenie
Zadowolenie zawiera w sobie bogatą gamę określeń, takich jak radość szczęście, zachwyt i wiele innych, których używamy, by wyrazić chwil* szczęścia, spokoju i spełnienia. Jest to także jedyny wypadek, gdy emocjj i stan umysłu noszą tę samą nazwę, a także wywierają taki sam wpływ ni nastrój i zachowanie danej osoby.
Miałam dość szczęścia, by spotkać w życiu kilka osób, których staj umysłu można rzeczywiście określić mianem „zadowolenie". Tacy ludzi zachowują dystans wobec problemów życiowych, z wdziękiem przyjmuj; rzeczywistość taką, jaka jest, z powodzeniem unikają zmartwień i wściekaj; się w uzasadnionych wypadkach - nigdy jednak nie pozwalając, by ich złoś przekształciła się w gniew. Nie dają się wykorzystywać, ale zawsze pierws wyciągają pomocną dłoń do kogoś, kto popadł w tarapaty. Budują trwał więzi uczuciowe z innymi i są emocjonalnie dostępni. Ilekroć myślę o tyci ludziach, na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Stan umysłu jest częścią tożsamości danej osoby, jednym z elementów jej osobowości. To perspektywa, z jakiej dana osoba postrzega zwykle rzi czywistość, i filtr, przez który przepuszcza nowe (a także stare) informacje
Trudno zmienić czyjś stan umysłu, ponieważ splata się on ściśle z rzc czywistością. Tym, co można wykształcić, jest umiejętność skupiania się n sytuacji. Owa umiejętność może zająć miejsce globalnej, niespecyficzni reaktywności, co usprawnia funkcjonowanie danej osoby w kontekście ji trwałego stanu umysłu i osobowości. Taka zmiana nie polega na całkow tym przebudowaniu danego człowieka, ale na poszerzeniu jego horyzontó i zwiększeniu jego zdolności przystosowawczych; innymi słowy - na ucz; nieniu z niego osoby bardziej dostępnej emocjonalnie.
42
Ludzie, którzy przez większość czasu pozostają w jakimś negatywnym stanie umysłu, są zwykle mniej dostępni emocjonalnie. Kiedy przyjrzysz się ponownie różnym typom osób, opisanym w rozdziale pierwszym, możesz spróbować przyporządkować je do różnych stanów umysłu i dostrzec, jak życie z pewnymi stanami umysłu nie pozwala im wiązać się z innymi na poziomie emocjonalnym.
Na przykład Romeo, podobnie jak Indiana Jones, żyje prawdopodobnie w nieustannym lęku. Holicy są zwykle pogrążeni w depresji, tak jak Synkowie Mamusi i Córeczki Tatusia, chociaż mogą również odczuwać strach. Emocjonalni Einsteini i Narcyzi pozostają zazwyczaj w gniewnym stanie umysłu, podczas gdy Śliskie Stworzenia i osoby typu James Bond bywają często zalęknione.
Problem polega na tym, że jeśli trwamy w jakimś stanie umysłu, wkrótce zaczyna on dominować w naszym życiu uczuciowym, nie pozwalając nam kontaktować się z emocjami. Wystarczy jednak, że poznamy sygnały i oznaki naszych emocji, a będziemy mogli pozostawać z nimi w kontakcie, bez względu na nasz trwały stan umysłu.
POZNAJ SWÓJ STAN UMYSŁU
Przeczytaj opis każdej z sytuacji i wybierz odpowiedź, która najlepiej odzwierciedla twoją reakcję. Bądź brutalnie szczery. Za każdym razem postaw kropkę w polu oznaczonym literą która odpowiada twojemu wyborowi. Innymi słowy, jeśli w wypadku pierwszego pytania wybierasz odpowiedź A, postaw kropkę w polu oznaczonym literą A.
A B
C D
43
1. Jeśli utknę w korku ulicznym, najprawdopodobniej:
A. będę nerwowo stukać palcami w kierownicę i martwić się, że się spóźnię.
B. zamyślę się nad swoim parszywym szczęściem.
C. podjadę naprawdę blisko do samochodu przede mną i włączę klakson.
D. posłucham radia.
2. Jeśli w środku nocy dzwoni nagle telefon:
A. chwytam za słuchawkę z sercem walącym nieprzytomnie ze strachu.
B. spodziewam się złych wiadomości.
•C. przeklinam tego, kto dzwoni, na czym świat stoi i rzucam słucha- -wką jeśli to pomyłka.
D. podnoszę słuchawkę.
3. Jeśli kasjer wydaje mi za mało reszty:
A. martwię się, że kierownik sklepu nie uwierzy mi, jeśli złożę skargę.
B. uważam to po prostu za typowe dla tego świata.
C. uderzam pięścią w ladę i żądam rozmowy z kierownikiem.
WD. zwracam uwagę kasjerowi.
4. Kiedy słyszę rozmowę prowadzoną szeptem:
A. przypuszczam, że rozmowa dotyczy czegoś, co zrobiłem źle.
B. nie mam siły, żeby się tym przejmować.
C. wiem, że ktokolwiek zdradza jakieś tajemnice, będzie miał problemy.
D. zakładam, że to nie moja sprawa.
5. Kiedy przestaje działać pilot do telewizora:
A. bardzo się przejmuję i jestem przekonany, że to ja go zepsułem.
B. myślę, że to po prostu jeszcze jedna rzecz, która się nie udała.
C. rzucam pilotem w telewizor.
D. sprawdzam i wymieniam baterie albo sięgam po instrukcję.
44
6. Jeśli przychodzę do kina i zauważam, że ktoś zajął moje miejsce:
A. boję się konfrontacji z tą osobą bo może stać się agresywna.
B. przypuszczam, że mam zły bilet.
C. wzywam ochroniarza, żeby wyrzucił intruza.
D. proszę, żeby ta osoba sprawdziła numer miejsca na swoim bilecie.
7. Jeśli mój pies zjadł jakąś roślinę w ogrodzie:
A. martwię się, że roślina mogła być trująca i wzywam weterynarza.
B. rozmawiam ze znajomym, którego pies zdechł po zjedzeniu dziwnej rośliny, żebym wiedział, co zrobić, jeśli spotka to również mojego psa.
C. kopię psa.
D. staram się ustalić, co to za roślina, a następnie dzwonię do informacji weterynaryjnej, nie przestając pieszczotliwie głaskać psa.
8. Jeśli moja córka dostaje jedynkę z algebry:
A. nie mogę zasnąć, martwiąc się, że nie dostanie się na studia i będzie musiała pracować fizycznie do końca życia.
B. przypominam sobie moje własne fatalne stopnie w szkole średniej.
C. uziemiam ją do końca szkoły.
D. oferuję pomoc, a jeśli odmawia - ze słowami otuchy i współczucia puszczam całą sprawę w niepamięć.
9. W kwietniu, gdy zbliża się ostateczny termin składania deklaracji podatkowych:
A. martwię się, że mogą sprawdzić moją deklarację.
B. jestem pewien, że sprawdzą moją deklarację i znajdą w niej jakieś nieprawidłowości.
C. narzekam na rząd.
D. wypełniam deklarację.
10. Jeśli głośna muzyka, dobiegająca z sąsiedniego mieszkania, nie pozwala mi spać:
A. leżę bezsennie i próbuję zdecydować, jak mam poprosić sąsiada o ściszenie muzyki.
B. leżę bezsennie i myślę o moim parszywym szczęściu, które sprawiło, że mieszkam tuż obok tego idioty.
C. walę w drzwi sąsiada grożąc, że zaraz tam wpadnę i zrobię z nim porządek.
D. dzwonię do sąsiada i uprzejmie proszę, żeby ściszył muzykę.
45
11. Kiedy znajduję zadrapanie na drzwiach mojego nowego samochodu:
A. biegam po całym mieście, usiłując znaleźć pasujący lakier, żeby samochód nie stracił swojej wartości rynkowej.
B. nie dziwię się, bo tego właśnie oczekiwałem.
C. zostawiam naprawdę paskudną notkę za wycieraczką stojącego obok samochodu i spisuję jego numer rejestracyjny, żeby móc złożyć skargę na policji.
D. próbuję znaleźć pasujący lakier, żeby móc naprawić uszkodzenie.
12. Uważam, że totolotek jest:
A. możliwym sposobem rozwiązania wszystkich moich problemów finansowych.
B. oszustwem. C. grą w której zawsze wygrywa jakiś idiota, który nigdy przedtem
nie wypełnił kuponu.
D. zabawnym marzeniem o wygrywaniu.
13. Jeśli sąsiad pożycza ode mnie kosiarkę do trawy:
A. martwię się, że jego dzieci mogą się skaleczyć i sąsiad wytoczy mi sprawę w sądzie.
B. przypuszczam, że odda ją zepsutą.
C. zadręczam go przypominaniem, żeby oddał ją na czas.
D. cieszę się, że mogę ją pożyczyć i miło mi spotkać się z sąsiadem.
14. Odczuwam dziwny ból w plecach:
A. zadręczam się myślą że muszę pójść do lekarza, a potem zaczynam się martwić.
B. przypuszczam, że to rak.
C. wściekam się, że nie mogę chodzić do pracy.
D. idę do lekarza, żeby sprawdził, co mi jest.
15. Z jakiejś firmy dzwonią do mnie z wiadomością że wygrałem nagrodę:
A. wietrzę jakiś podstęp.
B. jestem pewien, że pomylili numer telefonu.
C. dobrze wiem, że te łajdaki próbują mnie naciągnąć.
D. pytam o szczegóły.
46
16. Moja żona (mąż) spóźnia się z pracy:
A. przypuszczam, że miała wypadek.
B. przypuszczam, że wplątała się w jakąś historię.
C. jestem naprawdę wściekły.
D. cieszę się, że ją widzę, kiedy wreszcie wraca.
17. Wokół panuje epidemia grypy:
A. dzwonię do lekarza, żeby się dowiedzieć, czy ma szczepionki przeciw wirusowi panującej w tym roku grypy.
B. zaczyna mnie łamać w kościach.
C. wydzieram się na faceta, który kichnął w windzie.
D. mam nadzieję, że się nie zarażę.
18. Dostaję mandat za przekroczenie szybkości:
A. zastanawiam się, kiedy wzrosną moje składki ubezpieczeniowe.
B. przypuszczam, że gliniarz się na mnie zaczaił. -
C. wpadam we szał i na oczach policjanta drę mandat na strzępy.
D. płacę mandat.
19. Umiera mój znajomy ze szkoły średniej:
A. staram się dowiedzieć jak najwięcej o przyczynie śmierci.
B. myślę, że życie jest krótkie.
C. przypuszczam, że ten człowiek sam sobie na to zasłużył trybem życia.
D. wysyłam kondolencje rodzinie zmarłego.
20. Bank nie przyjmuje mojego czeku. Myślę, że to ich pomyłka:
A. spędzam długie godziny, próbując znaleźć błąd i go poprawić.
B. przypuszczam, że będzie mnie to sporo kosztować.
C. wpadam do banku i wymyślam dyrektorowi.
D. dzwonię i próbuję się dowiedzieć, jak to się stało i jak można rozwiązać problem.
Spójrz teraz na tabelę wyników i policz, w którym polu postawiłeś najwięcej kropek. Jeśli większość znalazła się w polu A, jesteś typem lękli-wym, a jeśli w polu B - to odznaczasz się depresyjnym stanem umysłu Jeżeli większość twoich odpowiedzi znalazła się w polu C, w twoim stan umysłu dominuje gniew, jeśli natomiast najwięcej kropek umieściłeś w po D - zadowolenie.
Im więcej kropek znajduje się w jednym z pól, tym silniej dominuje u ciebie dany stan umysłu. Jeśli w trzech lub czterech polach znalazła iię podobna liczba kropek - jesteś osobą o zmiennych nastrojach, jednak żadna z nich nie stanowi trwałego stanu umysłu. Oznacza to, iż potrafisz dobrze przystosować się do sytuacji lub że sam nie masz jasności co do własn-nych uczuć. Pamiętaj, twój stan umysłu to sposób, w jaki spoglądasz na świat. Trudno go zmienić, jednak można nauczyć się minimalizować jego wpływ.
Skąd zatem biorą się emocje?
Emocje stanowią połączenie nieuchwytnych wskazówek, zdarzeń i wspo mnień.
Uczymy się ich w dzieciństwie i to dlatego wydają się one czasem potężniejsze niż samo życie i zarazem dziecinne. Dotyczy to głównie tych emocji, które wydają się szczególnie ważne, ponieważ związane są z istotny-mi wydarzeniami. Emocje kształtują się w ciągu całego naszego życia. Z bie-giem czasu uczymy się subtelniejszych odmian wielkich emocji z okresu dzieciństwa; uczymy się także, w jaki sposób można je mierzyć i kontrolo-wać. Niestety, wiele osób ma kłopoty z przyswojeniem sobie tej lekcji, za-miast kontrolować swe uczucia w sposób akceptowany przez otoczenie, pozwa-lają oni, by emocje całkowicie nimi zawładnęły. Na przykład możesz przybić piątkę ze swoim kumplem, kiedy wasza drużyna zdobywa gola, ale zrobienie tego samego po wysłuchaniu arii w operze byłoby postrzegane jako złe maniery. Na przeciwległym krańcu znajdują się ludzie, którzy usiłują ogra-niczyć wpływ emocji, odcinając się od własnych stanów emocjonalnych lub znacznie zawężając ich zakres, aby uniknąć poczucia przytłoczenia.
Osoby, u których każde doświadczenie wywołuje maksymalną reakcję emocjonalną, w rzeczywistości ograniczają swe możliwości nawiązania wię-zi emocjonalnej. Dzieje się tak dlatego, że owe wyolbrzymione reakcje spra-wiają, iż trudno jest przewidzieć lub ocenić emocje takiej osoby.
Zarówno zbyt silne, jak i zbyt słabe reakcje emocjonalne prowadzą do zawężenia rzeczywistego zakresu przeżyć. Innymi słowy, dochodzi do ogra-niczenia dostępności emocjonalnej danej osoby. Oczywiście, można nauczyć się otwarcia emocjonalnego, jednak wymaga to dobrej woli i gotowości do pod-jęcia próby.
48
Teraz, kiedy dysponujemy już ogólnym obrazem emocji i trwałych stanów umysłu, czas powiązać tę wiedzę z pojęciem dostępności emocjonalnej.
Dostępność emocjonalna to umiejętność wyciągnięcia ręki i zbudowania więzi emocjonalnej z inną osobą. Ta definicja opiera się na założeniu, że dana osoba stworzyła już wewnętrzną więź z własnymi emocjami, ma jasność co do własnych uczuć i potrafi rozpoznać uczucia innych. Jeśli którykolwiek z tych warunków nie zostanie spełniony, nie sposób zbudować więzi emocjonalnej.
Ludzie niedostępni emocjonalnie zostają odcięci od procesów emocjonalnych, zachodzących w nich samych i w innych, oraz odizolowani od emocjonalnej treści swego życia. Ich życie jest bardzo samotne. Można temu zaradzić, jednak najpierw musimy zrozumieć, skąd się to bierze.
Jak to się stało?
Jako przedstawiciele naszej kultury lubimy, kiedy można kogoś lub coś obwiniać. Bardzo wygodnie jest stwierdzić: „Stało się to lub tamto i to Marvin jest temu winien". Czujemy się świetnie. To Marvin jest czarną owcą, a więc wiemy, kogo obciążyć winą. Możemy zatem spotkać się przy filiżance obłudy, żeby porozmawiać o tym, jakim wrednym facetem jest Marvin. Dla kontrastu my jesteśmy „tymi dobrymi" i to też się nam podoba. Wina nabiera zatem uzasadnienia.
Wyjaśnienie nie jest usprawiedliwieniem. Pozwól, że dodam także: wyjaśnienie nie daje prawa do obarczania innych winą. Jest po prostu wyjaśnieniem. Ludzie, którzy czują potrzebę, by obwiniać innych, szukają tylko powierzchownego, szybkiego, niewymagającego wzięcia na siebie odpowiedzialności sposobu zaradzenia sytuacji, zamiast podjąć próbę zbadania głębszych interakcji, które mogą w niej zachodzić.
Wyjaśnienia są istotne dla zrozumienia procesu. Ludzie, którzy krzywdzą innych, zasługują na sprawiedliwy osąd - dokonany przez jury podczas oficjalnej rozprawy lub przez opinię publiczną. Mają między innymi prawo do tego, by ich wyjaśnienia zostały wysłuchane i rozważone, tak jak ocenia się wybrane przez nich zachowania. Jeśli są jakieś konsekwencje, trzeba je ponieść. Obarczenie winą może być jedną z nich, podobnie jak przeprosiny, które powinny być kolejnym, logicznym krokiem.
Próbując zrozumieć niedostępność emocjonalną, musimy przyjrzeć się kilku wyjaśnieniom, które dotyczą pochodzenia takich zachowań. Poszukiwanie przyczyn nie ma na celu obarczenia kogokolwiek winą lecz raczej poznanie głębszych źródeł niedostępności emocjonalnej oraz zrozumienie zarówno człowieka emocjonalnie niedostępnego, jak i osoby, która decyduje się na związek z kimś takim.
49
Jedną z cech typowych dla ludzi niedostępnych emocjonalnie jest ich niezdolność do nawiązania kontaktu nie tylko z emocjami innych osób, a także z własnymi uczuciami. Ten brak kontaktu przejawia się na wiele sposobów. Przyjrzymy się teraz kilku z nim.
Szara Strefa
Ludzie niedostępni emocjonalnie prawie całkowicie utracili kontakt z włas-nymi emocjami. Chwilowa utrata kontaktu może zdarzyć się każdemu z nich pod wpływem jakiegoś traumatycznego doświadczenia, które paraliżuje nasz system emocjonalny. Jest to emocjonalny odpowiednik sytuacji, gdy uderzysz się w łokieć i na chwilę drętwieje ci ręka. Ludzie, którzy cierpią na chwilową utratę kontaktu z emocjami, w końcu stopniowo odzyskują sswoje uczucia. Osoby niedostępne emocjonalnie pochodzą jednak z zupełnie innej krainy - z Szarej Strefy.
Korzenie Szarej Strefy tkwią w doświadczeniach z dzieciństwa. dzie, którzy żyją w Szarej Strefie, już w dzieciństwie nauczyli się nie u własnym emocjom; w rezultacie, już w dorosłym życiu, mają problemy z dowaniem więzi emocjonalnych.
Mamy tu do czynienia z następującym procesem: dzieci wierzą że ich rodzice są doskonali, niezależnie od tego, jak dalecy są w rzeczy-stości od ideału. Jeśli zatem dziecko dorasta w rodzinie, w której parze brak emocjonalnej spójności - na przykład ojciec mówi: „Biję cię pasem do nieprzytomności dlatego, że cię kocham" albo matka, alkoholiczka, w pew-nych momentach zbliża się do dziecka, po to by zaraz potem jeszcze bardziej się oddalić - dzieci przypuszczają, że to z nimi, a nie z ich rodzicami, coś jest nie w porządku. Stosując dziecięcą logikę tłumaczą sobie: „Tata mówi miłość polega na biciu. Myślałem, że miłość to pocałunki, pieszczoty i bez-pieczeństwo. Cóż, tata to tata, więc na pewno to on ma rację".
Podobne doświadczenia gromadzą się; wkrótce dziecko stwierdza jego sygnały emocjonalne są nieprawidłowe, i przestaje im ufać. Tak rodzi się Szara Strefa, czyli emocjonalny obszar spowity gęstą mgłą, w któ-rym dana osoba umieszcza wszelkie subtelne, delikatne, codzienne emocje nawet ich nie doświadczając, ponieważ nauczyła się im nie wierzyć.
Mieszkańcy Szarej Strefy odczuwają niektóre emocje, jednak tylko naprawdę wielkie. Niebosiężne szczyty i głębokie przepaści. Nie ma miłości jest tylko pasja. Nie ma rozdrażnienia, jest tylko wściekłość. Nie ma smut-ku, jest tylko rozpacz. Rysunek na następnej stronie przedstawia ich stan emocjonalny.
Jeśli nie jesteś mieszkańcem Szarej Strefy, lecz związałeś się z osobą która w niej żyje, możesz zauważyć u swojego partnera ogromne wahania. Chwilami sprawia wrażenie bardzo płytkiego emocjonalnie; nagle jest
50
dochodzi u niego do emocjonalnych eksplozji, które wydają ci się nieproporcjonalnie gwałtowne w stosunku do twojego odbioru sytuacji. Zycie z osobą, przebywającą w Szarej Strefie, przypomina zwariowaną jazdę kolejką górską w lunaparku. Łatwo zrozumieć, jak trudne może być zbudowanie emocjonalnej więzi z człowiekiem, którego uczucia zostały zamknięte w Szarej Strefie.
Po pierwsze, tacy ludzie nie wyczuwają codziennych, subtelnych wahań nastrojów i emocji ani u siebie, ani u innych. Sądzą, że nie należy ufać osobom, które wiodą bliższe normom życie emocjonalne. Wywodzi się to z ich dawnego, dziecięcego doświadczenia niemożności zaufania emocjom, które widzieli u innych.
Po drugie, jeśli odczuwasz własne emocjonalne przypływy i odpływy, przebywanie z kimś, kto przeżywa jedynie wzloty i upadki, stanie się dla ciebie wyczerpujące. Właśnie zdołałeś się dostroić do euforycznego nastroju partnera, a już - zupełnie nieoczekiwanie - musisz radzić sobie z jego głęboką depresją.
Po trzecie, nie sposób przewidzieć reakcji i odczuć mieszkańca Szarej Strefy wobec jakiejkolwiek kwestii. Czujesz zaniepokojenie na samą myśl o tym, żeby poprosić go o wkład emocjonalny w wasz związek lub o jakiekolwiek informacje zwrotne; boisz się zacząć rozmowę na temat emocji, obawiając się reakcji, jaką mogłoby to wywołać.
Tymczasem osoba z Szarej Strefy podejrzewa, że twoje subtelne wahania nastrojów i reakcje na codzienne wydarzenia są nieuczciwym narzędziem manipulacji. Nie ma ona pojęcia, jak odczytywać twoje stany emocjonalne, jak przewidywać twoje zachowania ani jak interpretować niewielkie zmiany, które w nich zachodzą. W rezultacie mieszkaniec Szarej Strefy próbuje często wywoływać u ciebie silne reakcje emocjonalne.
Zjawisko to znane jest jako „przyciskanie guzika" i wywodzi się z tego samego miejsca, w którym powstało pierwotne zaburzenie emocjonalne. Kiedy dzieci przestają ufać swoim przeżyciom emocjonalnym, muszą znaleźć coś innego, czemu mogłyby zawierzyć. Bardzo często owym zastęp-
51
czym obiektem zaufania staje się ten sam emocjonalny chaos, który niszczy ich uczucia. Bardzo szybko uczą się, jak uzyskać więź emocjonalną z postę pującym niewłaściwie rodzicem (lub rodzicami) poprzez wprowadzanie chaosu. Mama i tata, którzy prawdopodobnie sami są ludźmi z Szarej Stre-fy, reagują na ów chaos bardzo szybko i w ten sposób tworzy się więzi. Nieważne, że jest ona bardzo dysfunkcjonalna - cała rodzina mimo wszyst-ko ją uznaje, co potęguje oddziaływanie Szarej Strefy i podważa zaufanie wobec mniej gwałtownych uczuć.
Dziecko, które bito, mówiąc mu jednocześnie, że to jest właśnie mi-łość, może starać się rozgniewać swego ojca tak bardzo, żeby sprawił mu kolejne lanie. W końcu dla tego skrzywdzonego dziecka bicie jest oznaka miłości, a dzieci bardzo pragną odczuwać i odwzajemniać miłość swoich ro-dziców. Dziecko bardzo szybko uczy się, jak przyciskać odpowiednie guziki u swojego ojca. Nie ma nic skuteczniejszego niż aresztowanie za kradzież w sklepie, „pożyczenie" samochodu lub napad, żeby wyrwać tatę z emocjo-nalnej mgły i wznieść go na widoczne i dostępne szczyty emocjonalnych gór.
W miarę jak dziecko dorasta i nie udaje mu się zbudować emocjonal-nych więzi, jakie tworzy większość ludzi wokół niego, bardzo szybko uczy się ono rozpoznawać i przyciskać odpowiednie guziki u swoich przyjąciół i partnerów życiowych, aby uzyskać więzi emocjonalne typowe dla Szarej Strefy. Często przyciskanie guzika przybiera formę ataku - agresji słownej lub wyzwisk. Mieszkaniec Szarej Strefy próbuje zbudować emocjonalną więź z ważną dla siebie osobą w jedyny znany sobie sposób. Często prowadzi to jednak do katastrofalnych skutków. Osoby, które nie zamieszkują Sza-rej Strefy, czują się ofiarami tajemniczych ataków w samym środku związku który uważały dotąd za całkowicie bezpieczny. Często zaczynają podejrzewać że same robią coś złego - coś, co prowokuje ich partnera do takiego zachowa-nia. Mogą próbować się zmienić, żeby zadowolić atakującego.
Napastnik nie potrafi zinterpretować owych subtelnych zmian ina-czej niż jako zagrożenie dla emocjonalnej więzi, którą zbudował. Będzie przyciskał guzik coraz silniej, próbując rozpaczliwie utrzymać emocjonalny układ na swoich warunkach. Nietrudno zrozumieć, dlaczego w takich związkach może dojść do eskalacji agresji (od napaści słownych do fizycznej przemocy), w miarę jak rośnie frustracja osoby z Szarej Strefy i pogłębia poczucie niedostępności emocjonalnej u jej partnera.
Szara Strefa w dużej mierze przyczynia się do umacniania niedostęp-ności emocjonalnej - jest przecież bardzo wygodną kryjówką dla kogoś, kto żyje w niej przez większość życia. Wyobraź to sobie tak: gdybyś wychował się w rodzinie, w której wszyscy chodzą do tyłu i mówią po francusku, a póź niej nagle znalazł się w świecie, w którym wszyscy chodziliby do przodu i mówili po angielsku - gdzie czułbyś się bezpieczniej i bardziej swobodnie. Mieszkańcy Szarej Strefy są właśnie takimi chodzącymi do tyłu, francusko-
52
języcznymi osobami, które zrobią wszystko, żeby tak pozostało, nawet jeśli wszyscy wokół są zwróceni w przeciwną stronę i mówią innym językiem.
Ludzie zwykle wybierają coś, co znają - nawet jeśli jest to bardzo przykre lub niewygodne - a nie coś, co mogłoby okazać się przyjemniejsze, ale jest nieznane. Kiedy pytamy, dlaczego maltretowana kobieta za każdym razem powraca do swego prześladowcy albo dlaczego dziecko wykorzystywane seksualnie tęskni za kontaktem z rodzicem, który je wykorzystuje -odpowiedź odnajdziemy w Szarej Strefie. Jak głosi stare powiedzenie: „Lepszy diabeł znany niż nieznany".
Chociaż ludzie, którzy od dawna ukrywają się w Szarej Strefie, mogą odczuwać wewnętrzne odrętwienie, będą trzymać się tego uczucia do momentu, gdy wydarzy się coś, co sprawi, że poczują się tak źle, iż zdecydują się poszukać innego miejsca. Co powoduje, że ludzie czują się aż tak źle? Zwykle jest to emocjonalne cierpienie, pod którego wpływem mieszkańcy Szarej Strefy osiągają najwyższy poziom gwałtowności uczuć; to właśnie tam, na samym szczycie, potrafią zbudować więź.
Wsparcie terapeutyczne jest istotne wtedy, gdy dana osoba zaczyna rozglądać się we mgle, próbując zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi. Zadaniem terapeuty jest pomóc takiemu człowiekowi w nawiązaniu kontaktu z jego dawnym, emocjonalnym bólem i w ponownym doświadczeniu cierpienia, tym razem w możliwej do opanowania postaci. Dzięki temu procesowi mgła spowijająca Szarą Strefę staje się znacznie rzadsza i wszystko nabiera wyrazistości - w ten sposób emocjonalne życie i doświadczenia danej osoby wydostają się z zamknięcia. Pamiętajmy jednak, że takie zagłębienie się w sobie wymaga od człowieka, który przez długi czas przebywał w Szarej Strefie, przypływu wielkiej wiary oraz gotowości do przejścia przez przerażającą próbę otwierania starych ran. Bardzo ważne^ abyśmy umieli docenić tę gotowość i wiarę, jeśli ktoś się na nią zdobędzie!
Gniew: uniwersalna przykrywka
Bardzo wiele w naszym życiu emocjonalnym dzieje się pod dyktando zasad i wzorców kulturowych, które socjologowie nazywają normami. W każdym społeczeństwie normy tworzą się stopniowo, wraz z upływem czasu i nabywaniem kolejnych doświadczeń. Są one przekazywane z pokolenia na pokolenie przez instytucje kulturowe takie jak rodzina, systemy religijne i edukacyjne, media oraz grupy rówieśnicze.
W naszej kulturze ludzie otrzymują jasny przekaz, że okazywanie emocji powinno być w jakiś sposób ograniczone do pewnych wyraźnie określonych okoliczności. Co ciekawe, chociaż ostatnio złagodziliśmy nieco ów paradygmat, podstawowa zasada nadal obowiązuje. Posłużę się tutaj przykładem.
53
Jeszcze nie tak dawno dopuszczano bardzo niewiele odstępstw od społecznej zasady, że mężczyznom nie wolno płakać. Owe wyjątkowe sytua-cje ograniczały się zasadniczo do narodzin, śmierci oraz momentów skrajne-go, patriotycznego uniesienia. Teraz, kiedy w naszej kulturze zapanowało pewne rozluźnienie, mężczyźni cieszą się w tym względzie znacznie większą swobodą. Jednakże zakazy nadal obowiązują; co więcej, w swych najwęż-szych ramach są sztywniejsze niż kiedykolwiek. Jedną z podstawowych norm jest ta, że mężczyznom nie wolno płakać w biurze lub innym miejscom pracy. Inna niepisana zasada wydaje się akceptować plącz kobiet w miejscu pracy, jednak tylko jeden raz, zanim dojdzie do gwałtownego spadku wiary-godności.
Zakazy, dotyczące okazywania emocji w miejscu pracy, sięgają poza kwestię unikania łez. Owa zasada, oczywiście niepisana, w pewnym sensie umieszcza nas wszystkich w Szarej Strefie, dając wyraźny przekaz, że „co za dużo, to niezdrowo". Za dużo radości, za dużo smutku, za dużo ciepła, za dużo śmiechu, za dużo zakłopotania, za dużo frustracji - żadna z tych rzeczy nie jest właściwa w miejscu pracy. Przede wszystkim potrzebne jest opanowanie. Ogólnie mówiąc, nie jest to zła zasada, jednak stosuje się często zbyt rygorystycznie.
Jest jednak jedna emocja, która niemal w każdych okolicznościach dostaje carte blanche - gniew. Jeśli mężczyzna płacze w biurze, inni uznaja to za niestosowne zachowanie lub za objaw słabości, ale jeżeli wpadnie w gniew, wzbudzi strach lub szacunek i będzie postrzegany jako silny, Łzy na boisku piłkarskim wywołałyby zdziwienie i zakłopotanie. Gniew uważa-ny jest niemal za niezbędny element gry.
Można powiedzieć, że gniew jest uniwersalną, emocjonalną przykryw-ką dla prawdziwych uczuć. Jeden z moich kolegów, Jim Keenan, wyjaśnił to w sposób, który bardzo mi odpowiada:
Jak zatem należy to rozumieć? Teoria Jima głosi, że kiedy jesteś małym dzieckiem i jest ci smutno - szukasz pocieszenia, a więc zwracasz się do ważnej dla ciebie osoby dorosłej, na przykład do jednego z rodziców lub do nauczyciela. To samo dzieje się, gdy jesteś przerażony i szukasz bezpie-
54
czeństwa, albo gdy cierpisz i pragniesz ukojenia. Te reakcje są pełne miłości. Można zatem uznać, że wyrażając swe prawdziwe uczucia wobec osoby dorosłej, której na tobie zależy, tak naprawdę poszukujesz i otrzymujesz miłość.
Kiedy dorastasz, odbierasz jasny przekaz, że w wielu okolicznościach nie możesz lub nie powinieneś okazywać prawdziwych uczuć. W tym momencie pojawia się jedyna emocja, która zawsze spotyka się z akceptacją. Zatem, powiada Jim Keenan, kiedy ktoś okazuje gniew, tak naprawdę prosi o miłość.
Założę się, że jeśli spróbujesz przypomnieć sobie okoliczności, w których ważna dla ciebie osoba okazywała gniew, i zastanowisz się, co kryło się za ową początkową, powierzchowną reakcją - odkryjesz, że tak naprawdę chodziło o zupełnie inną emocję. Często taka ukryta emocja jest jedną z odmian strachu: „Boję się, że mnie opuścisz", „Boję się, że nie będziesz mogła mi wybaczyć", „Boję się, że już nigdy nie będziesz mnie cenił".
Bradley i Marsha pobrali się tuż po ukończeniu szkoły średniej. Każde z nich kontynuowało naukę w college'u; zaciągnęli wówczas pożyczki studenckie, które do chwili, gdy uzyskali tytuły magisterskie, osiągnęły rozmiary bliskie zadłużeniu krajowemu. Bradley zdecydował się później na rozpoczęcie studiów doktoranckich. W międzyczasie oboje starali się pogodzić ze sobą obowiązki wynikające z roli rodziców, osób aktywnych zawodowo oraz członków lokalnej społeczności. Ciśnienie w ich samowarze osiągnęło najwyższy poziom.
Dla Bradleya najlepszym sposobem rozładowania napięcia była gra w baseball w lokalnej drużynie. Żył meczami ligowymi, a podczas sezonowych przerw w rozgrywkach intensywnie trenował. Bradley przyszedł do mnie pewnego marcowego dnia, zupełnie zdruzgotany, bo chociaż potrafił uderzyć piłkę z wielką siłą i był doskonałym „łapaczem", nie zal^alifikował się ani do swojej drużyny, ani do żadnej innej.
„Tak, jestem agresywny. Fakt, ciągle wrzeszczę. I co z tego? I tak jestem najlepszym zawodnikiem w okolicy". Następnie Bradley opowiedział mi historię z poprzedniego sezonu, kiedy zawieszono go na sześć meczów za pół tuzina różnych wykroczeń, z których każde wiązało się z wybuchem wściekłości, wywołanym przez coś, co wydarzyło się na boisku. Pewnego razu rzucił kijem baseballowym w ławkę rezerwowych drużyny przeciwnej, bo wydawało mu się, że usłyszał komentarz przeciwników pod swoim adresem. Innym razem popchnął sędziego. Powiedział nii, że najgorszym wybrykiem, jakiego się dopuścił, było wtargnięcie w tłum kibiców i znokautowanie jednego z nich uderzeniem pięścią. Owszem, wydawał się zawstydzony, kiedy o tym mówił, ale tylko dlatego, że, jak sądził, uderzył „nie tego faceta - nie tego, który coś powiedział".
55
Przyznał też, iż na dwa tygodnie przed naszą pierwszą sesją został aresztowany za udział w bójce w restauracji oraz że uderzył „parę razy" Marshę, „kiedy nie słuchała, co do niej mówi".
Uniwersalną emocją Bradleya był gniew, jednak kiedy zaczęłam go pytać, jak się czuje wobec faktu, że nie został powołany do drużyny, użył słowa „wściekły", ale jego oczy mówiły: „nieszczęśliwy, smutny, przerażony, opuszczony, samotny, niedoceniony, odizolowany, porzucony". Kiedy mu o tym powiedziałam, wściekł się na mnie - „Co pani może wiedzieć?".
Minęło trochę czasu, zanim Bradley zdołał zedrzeć z siebie warstwę gniewu, pod którą się ukrywał, w końcu jednak udało nam się zastosować model Jima Keenana, aby przedostać się przez gniew i znaleźć ukryte pod nim prawdziwe uczucia. Bradley odkrył, że jest osobą znacznie bardziej złożoną emocjonalnie, niż mu się wydawało. W jego trwałym stanie umysłu prawdopodobnie zawsze dominować będzie gniew, jednak odkąd Bradley zdołał skontaktować się z innymi emocjami, gniew w znacznej mierze utracił swą moc odcinania go od wszelkich innych uczuć. Gniewna kryjówka jest perspektywą, z której Bradley spogląda na świat. Wybrał gniew jako jedyną reakcję na wszelkie sytuacje emocjonalne.
Terapeuci cytują często stare powiedzenie: „Jeżeli twoim jedynym narzędziem jest młotek, wówczas cały świat wygląda jak gwóźdź". W wypadku Bradleya jedynym narzędziem był gniew, więc walił we wszystko tym młotkiem. Odkąd zaczął poszerzać swój zestaw emocjonalnych narzędzi, potrafił odczuwać znacznie więcej niż tylko gniew. Rezultat? Wściekał się znacznie rzadziej.
Bradley nauczył się także, że życie w jednym stanie umysłu czyniło go emocjonalnie niedostępnym dla samego siebie i dla wszystkich, których kochał. Wiedziałam, że naprawdę nawiązał kontakt z samym sobą, kiedy zdobył się na to, by spontanicznie przeprosić Marshę za wcześniejsze akty przemocy oraz za swój stan nieustającego gniewu, i kiedy poprosił ją o przebaczenie, nie uciekając się przy tym do manipulacji.
Jeśli związałeś się z kimś, kto używa gniewu jako uniwersalnej emocji, bardzo trudno będzie ci przebić się przez tę zewnętrzną warstwę i nawiązać kontakt z ukrytymi pod nią prawdziwymi uczuciami. Niewątpliwie tym, co powinieneś zrobić - jeśli wierzysz, że wasz związek może przetrwać - jest zachowanie wierności własnym uczuciom i niereagowanie wściekłością na skierowaną ku tobie wściekłość. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa podejrzewać, że w związku, w którym nieustannie dochodzi do kłótni, co najmniej u jednego z partnerów występuje gniewny stan umysłu.
Nie należę do grona moich kolegów sądzących, że wszyscy ludzie potrzebują terapeuty, który mieszkałby w ich garażu i był zawsze pod ręką, gotowy zaradzić wszelkim problemom. Jednak jeśli gniew jest twoją uniwersalną emocją, praca z terapeutą może przyśpieszyć proces twojego wyjścia z mrocznego ukrycia ku pełnemu światłu emocji.
56
Bezsilność
Kolejnym źródłem niedostępności emocjonalnej jest doświadczenie bycia ofiarą. Poczucie bycia ofiarą odbiera człowiekowi jego osobistą moc. Mówiąc o mocy, nie mam na myśli potęgi dyktatora, lecz możność, czyli zdolność do podejmowania niezależnych wyborów.
MOC = WYBÓR!
Przekaz otrzymywany od napastnika jest bardzo jasny: „Nie masz prawa dokonywać wyborów, które wpływają na twoje życie. To do mnie należy cała moc, ty nie masz jej wcale". Doświadczenie odebrania mocy może mieć różne źródła, jednak w każdym wypadku wynik jest ten sam: u ofiary dochodzi do zmniejszenia lub całkowitej utraty siły. Ofiara może również zaoferować napastnikowi całą swą moc w akcie dobrowolnego poddania się. Ludzie czasami zostają ofiarami z wyboru, myśląc, że tego właśnie chcą, mogą także zdecydować się na aktywne przeciwstawienie się wiktymizacji i jej skutkom. W tym ostatnim wypadku mogą wyjść z sytuacji obronną ręką. Przyjmując rolę ofiary, decydujesz się na dobrowolne oddanie swej mocy. Gdy wybierasz sprzeciw, decydujesz się na próbę jej odzyskania.
Doświadczenie bezsilności jest straszliwym nauczycielem, a lekcje, których nam udziela, trwają długo. Poczucie to może narodzić Się w wyniku' pojedynczego doświadczenia lub jako efekt kumulacji wielu negatywnych przeżyć, które wzmacniają poczucie utraty kontroli w okolicznościach zewnętrznych. W rezultacie osoba, stająca się ofiarą, otrzymuje jasny przekaz, że nie ma żadnej mocy ani praw. Ludzie pozbawieni mocy tracą również głos. Ludzie, którzy nie mają głosu, uważają samych siebie za upośledzonych. Osoby upośledzone nie mogą ufać swoim emocjom, a zatem muszą je negować. Oto w jaki sposób ofiary stają się emocjonalnie niedostępne.
Przedstawię teraz pokrótce dwa przykłady.
BECKY Becky miała dzieciństwo, jakiego większość z nas nie potrafiłaby sobie
nawet wyobrazić. Jej dziadek traktował ją jako obiekt seksualny od czasu, gdy była niemowlęciem, aż do swej śmierci, która nastąpiła, kiedy Becky wkroczyła już w wiek dorastania.
Wykorzystywanie seksualne wiedzie prosto ku bezsilności, poprzez zjawisko uprzedmiotowienia, czyli traktowania drugiej osoby jako przedmiotu. Kiedy wsiadasz do samochodu, czy to on decyduje, dokąd jedziesz? Czy twój piekarnik decyduje, co będziesz jadł na kolację? Czy twoja maszyna do szycia decyduje o tym, w co się ubierzesz? Oczywiście, że nie. To są tylko
przedmioty, pozbawione jakiejkolwiek mocy. Kiedy jakaś osoba zostaje u-przedmiotowiona, traci prawo do decydowania o tym, co się wydarzy. Przemoc seksualna jest niezwykle potężną, choć bynajmniej nie jedyną, formą uprzedmiotowienia.
Dziadek Becky regularnie wykorzystywał ją seksualnie, a jej psychicznie chora matka właściwie udzieliła mu swego przyzwolenia, nie powstrzymując go przed tymi praktykami nawet wtedy, gdy zażądał tego od niej ojciec Becky. Co więcej, matka dziewczynki rozwiodła się z mężem, kiedy nalegał na ograniczenie kontaktów Becky z dziadkiem. Zatem wykorzystywanie trwało nadal, bez przeszkód ze strony dorosłych.
W wieku dziesięciu, a następnie piętnastu lat Becky padła ofiarą zbiorowego gwałtu. Jej matka winiła ją za śmierć dziadka i ukarała ją, zmuszając do zamieszkania z wujkiem. Wujek także wykorzystywał Becky seksualnie. Nic dziwnego, że Becky zaczęła działać przeciwko sobie samej, chorując na anoreksję i podejmując wiele prób samobójczych. W rezultacie u-przedmiotowiła samą siebie.
Tym, czego brakowało Becky, była wewnętrzna moc. Tak często odbierano jej prawo wyboru, że kiedy trafiła do mnie jako dwudziestokilkuletnia kobieta po tym, jak molestowano ją seksualnie w pracy, nie miała pojęcia, jak dokonywać wyborów i akceptować własne prawa. Becky została całkowicie pozbawiona mocy przez innych ludzi, którzy podejmowali za nią decyzje i tym samym odebrali jej możliwość wyboru innych opcji. Nagromadzenie doświadczeń bycia ofiarą nauczyło Becky, że nie ma żadnych praw, i odebrało jej zdolność do budowania emocjonalnych więzi z sobą samą lub innymi ludźmi. Jej autodestrukcyjne zachowania były w pewnym sensie próbą odzyskania kontroli nad własną sytuacją poprzez możliwość wyboru życia lub śmierci. Historia Becky jest ekstremalnym przykładem próby odzyskania mocy.
SYLVIA Sylvia określała swoje dzieciństwo mianem sielanki. Była najmłod
szym dzieckiem w rodzinie, uwielbianym zarówno przez sześciu starszych braci, jak i przez rodziców oraz dziadków. Jej ojciec był odnoszącym sukcesy biznesmenem, który rzadko bywał w domu, a nawet kiedy to się zdarzało -jak mi opowiedziała - spędzał z nią niewiele czasu. Jednakże, jak szybko mnie zapewniła, zawsze wiedziała, że ojciec ją kocha, chociaż nie umiała wyjaśnić, skąd brała się w niej ta pewność. Była wykształcona i miała wielu przyjaciół.
Spotkała Jima w kościele i, jak później mi powiedziała, spodobał się jej, bo wydawał się „taki inny". Jim był niebieskim ptakiem bez żadnych zasług, poza udziałem w wojnie wietnamskiej, z czym obnosił się jak pokutnik z włosiennicą - dźwigając własny ciężar i winę innych ludzi. Pracował
58
wówczas dla firmy realizującej zamówienia rządowe; do miasteczka Sylvii przywiodło go na pewien czas jedno z takich zleceń.
Sylvia była nim zafascynowana. Jej rodzina i przyjaciele byli przerażeni, jednak Sylvie całkowicie pochłonął związek z Jimem. Później, z perspektywy czasu, Sylvia zdała sobie sprawę, że już wtedy dostrzegała w Jimie dystans podobny do tego, jaki cechował jej ojca, jednak zaangażowała się tak bardzo, bo Jim wydawał się „znajomy" na poziomie emocjonalnym. Często zdarza się, że ludzie pobierają się z osobą bardzo przypominającą tego z rodziców, z którym wiąże ich najwięcej nierozwiązanych problemów, a następnie próbują naprawić relację z owym rodzicem, „naprawiając" męża lub żonę.
Po ślubie Jim zaczął stosować wobec Sylvii przemoc - początkowo tylko słowną, potem także fizyczną. Sylvia powiedziała mi, że została z nim, bo wierzyła, że „w końcu się opamięta i będzie znowu miły". Zauważyła także, że próbuje zmusić Jima, by stał się w jej życiu takim mężczyzną, jakim nigdy nie był jej ojciec. To pragnienie skłoniło ją do trwania w ich związku. Czekając na, chwilę, kiedy Jim stanie się miły, urodziła mu troje dzieci, wobec których również, stosował przemoc.
Po dwudziestu sześciu latach takiego życia Sylvia przyszła do mojego gabinetu nie po to, by poradzić sobie ze skutkami postępowania Jima, ale z powodu rozpaczy, jaką odczuwała po śmierci matki, która zmarła kilka miesięcy wcześniej. Jim przyszedł z nią na kilka pierwszych sesji terapeutycznych, nie po to, aby ją wspierać, ale żeby dopilnować, czy „trzymamy się tematu i przypadkiem nie wyrzucamy w błoto jego pieniędzy".
Kiedy udało mi się wreszcie tak go znudzić, że przestał przychodzić na nasze spotkania, Sylvia zdołała jedynie powiedzieć, że nie ma pojęcia, w jaki sposób jej życie zaczęło toczyć się obecnym torem. Kiedy zapytałam ją o nadużycia w rodzinie, natychmiast opowiedziała mi o swoim cudownym dzieciństwie i zaprzeczyła, by w ogóle można było mówić o jakichkolwiek nadużyciach.
Była nieugięta co do tego, że nikt nigdy nie dotknął jej w celach seksualnych, a jej bracia, ojciec i dziadkowie byli wspaniałymi facetami. Ogromnie się zdziwiła, kiedy powiedziałam jej, że miałam także na myśli nadużycia w wieku dorosłym oraz iż nadużycie to coś więcej niż tylko niewłaściwe zachowanie seksualne.
Upłynęło dużo czasu, zanim Sylvia zrozumiała, że postępowanie Jima wywarło na nią taki sam wpływ, jaki mogłyby mieć nadużycia w dzieciństwie. Sporo czasu zabrało jej także zrozumienie, jak wiele własnej mocy oddała dobrowolnie Jimowi, próbując zadowolić go, zanim się opamięta.
Źródła bezsilności tkwią zatem w rzeczywistej lub postrzeganej niemożności dokonywania wyborów. Jaki jest więc związek pomiędzy bezsilnością a niedostępnością emocjonalną? Ktoś, kto odbiera ci twoją moc, aby Stweiay^włęźr-nie jest ani zdrowy, ani dostępny emocjonalnie. Taka osoba zbyt silnie koncentruje się na zdobyciu nad tobą władzy, aby mogła uczest-
59
niczyć w charakterystycznym dla autentycznych związków procesie dawania i brania. To zupełnie oczywiste, prawda?
Mniej oczywisty może jednak wydać się fakt, że ktoś, kto staje się ofiarą „grabieżcy mocy", uczy się pewnego konkretnego systemu związków i emocji - takiego, w którym podporządkowanie się drugiej osobie jest podstawowym warunkiem powstania i utrzymania więzi. Więzi tworzone przez taką osobę nie są autentyczne; wypacza je nierówny układ sił, niemal tak, jakby w związku był ktoś trzeci, przez kogo muszą zostać przefiltrowane wszelkie emocje.
Zachowanie dostępności emocjonalnej jest wielkim wyzwaniem dla ludzi, którzy stali się ofiarami i zostali pozbawieni mocy. Nie tylko trudno im - a czasami zupełnie tego nie potrafią - zdobyć się na zaufanie, ale także ich wiedza na temat budowania więzi wywodzi się z wypaczonej definicji związku. Owo błędne rozumienie istoty funkcjonowania związku wyjaśnia, dlaczego ofiary nadużyć często wybierają na swych partnerów (czasami kilka razy z rzędu) osoby, które pełnią rolę prześladowców: w obliczu rzeczy znanej, nawet jeśli jest nieprzyjemna, czujemy się sw0bodniej.
Aby związek był emocjonalnie dostępny, oboje partnerzy muszą być dostępni. Kiedy ofiara wybiera na swego partnera prześladowcę, żadne z nich nie jest emocjonalnie dostępne, a związek opiera się na oddawaniu i pobieraniu mocy, a nie na wzajemnej wymianie emocji.
Takie związki przypominają często rozgrywkę, w której obie strony zapisują skrupulatnie wyniki. Osoba, mająca więcej mocy, notuje wyniki, aby się upewnić, że druga strona nie odzyskuje utraconej siły; osoba pozbawiona mocy notuje wyniki, żeby móc ocenić związek. Żadna z nich nie jest emocjonalnie dostępna.
Systemy wewnętrznego i zewnętrznego sprzężenia zwrotnego
Kiedy podejmujesz ważne decyzje życiowe - w jaki sposób oceniasz swe wybory i dochodzisz do ostatecznej decyzji? Większość ludzi stosuje w takich sytuacjach połączenie wewnętrznego i zewnętrznego sprzężenia zwrotnego.
Posłużę się tutaj przykładem. Wyobraź sobie, że zastanawiasz się nad przeprowadzką. Zazwyczaj najpierw prowadzisz wewnętrzną dyskusję z samym sobą. Mówisz sobie: „Chciałbym mieć więcej miejsca na ubrania. I mam już dosyć głośnej muzyki za ścianą. Poza tym, skoro będziemy mieli dziecko, potrzebujemy więcej przestrzeni".
Następnie rozmawiasz ze swoim partnerem. „Co o tym myślisz? Stać nas na zmianę mieszkania? W jakiej okolicy chciałabyś zamieszkać? Co
60
myślisz o domu w centrum?". Te rozmowy służą zdobyciu informacji i uzupełnieniu twoich odczuć i pomysłów.
Następna tura rozmów odbywa się w gronie przyjaciół i rodziny. Ponownie zbierasz informacje, opinie i pomysły, żeby uzyskać więcej przesłanek do podjęcia ostatecznej decyzji.
- Wiesz, mamie i mi naprawdę dobrze mieszka się w centrum. Nie musimy się przejmować malowaniem, strzyżeniem trawnika i odgarnianiem śniegu.
- Kiedy wprowadziliśmy się z Markiem do Hidden Valley Hills, okolica spodobała nam się jeszcze bardziej, niż przypuszczaliśmy. Jest bezpiecznie, czysto i przyjemnie.
- Nie cierpię domów w mieście. Ciągle ktoś wtrąca się we wszystko, co chcesz zrobić z własnym domem. Domek na wsi - to jedyne dobre rozwiązanie!
- Od sześciu lat podatki od nieruchomości w Hidden Valley Hills rosną z roku na rok. Teraz są najwyższe w całym stanie.
W końcu jesteś gotów do podjęcia decyzji. Rozważasz wszystkie uzyskane informacje, a następnie negocjujesz ostateczną decyzję z partnerem.
Proces zewnętrznego sprzężenia zwrotnego polega na zbieraniu informacji od przyjaciół, rodziny, kolegów z pracy, twojego prawnika, bankiera oraz wszystkich innych osób, których pomysłom i opiniom ufasz, a które są w jakiś sposób związane z twoim procesem decyzyjnym, a następnie na podjęciu rozważnej, właściwej decyzji, opierającej się na całości uzyskanych informacji.
System wewnętrznego sprzężenia zwrotnego polega na przyłożeniu twojej wewnętrznej miary do poszczególnych opcji. Na ową miarę składają się wartości i przekonania, doświadczenia, wykształcenie i wiedza o sobie samym. Większość ludzi korzysta z połączenia (na zasadzie wyważania) wewnętrznego i zewnętrznego sprzężenia zwrotnego w procesie dokonywania wyborów.
Niektórzy nie dysponują jednak pętlą wewnętrznego sprzężenia zwrotnego, a ich zachowanie koncentruje się całkowicie wokół materiału uzyskanego z zewnętrznego systemu. Terapeuci często obserwują funkcjonowanie owej zewnętrznej pętli u dorastającej młodzieży, która ciągle jeszcze jest w trakcie budowania systemu wewnętrznego sprzężenia zwrotnego. To właśnie w wyniku korzystania wyłącznie z zewnętrznego systemu dzieciaki decydują się na kolorowe „irokezy" na głowach, kolczyki w nosach, pępkach i innych częściach ciała oraz na przeróżne rodzaje tatuaży. Niestety, młodzież używa tego systemu także w wypadku bardziej niebezpiecznych zachowań, takich jak zażywanie narkotyków, przynależność do gangów czy przypadkowe stosunki seksualne. W języku psychiatrii nazywa się to formalnie zewnętrznym umiejscowieniem poczucia kontroli.
61
Hipotetycznie, w miarę przechodzenia przez kolejne próby wieku dorastania u danej osoby powstaje wewnętrzna pętla - wewnętrzne umiejscowienie poczucia kontroli. Zwykle proces ten zachodzi równolegle z formowaniem się osobistego systemu wartości, na którym opiera się moralność dorosłego człowieka. Nastolatek wnosi w burzliwy wiek dorastania swój dziecięcy system przekonań, zwykle przejęty od rodziców, a następnie łączy go z przekonaniami i wartościami, które nabył w szkole, grupie religijnej, lokalnej społeczności oraz wśród rówieśników. W wieku około dwudziestu lat pojawia się pętla wewnętrznego sprzężenia zwrotnego, której dana osoba używa odtąd, wprowadzając kolejne udoskonalenia i modyfikacje, do końca życia.
Niektórzy ludzie z różnych powodów zatrzymują się na etapie charakterystycznym dla okresu dorastania - podejmują życiowe decyzje jedynie na podstawie informacji zwrotnych pochodzących z zewnątrz. Zamiast skupić się na zbudowaniu wewnętrznego systemu sprzężenia zwrotnego, koncentrują się jedynie na tym, co otrzymują od innych. Takie ograniczanie się do informacji zwrotnych pochodzących z zewnątrz nie stanowiłoby wielkiego problemu, gdyby wszyscy wokół byli idealistami o doskonałej, bezinteresownej moralności, a ich jedyną motywację stanowiłoby najwyższe dobro innych. Poważny problem pojawia się jednak wtedy, gdy zewnętrzne źródła okazują się niedoskonałymi istotami ludzkimi, pełnymi wad i egoistycznych motywów.
Jeśli u danej osoby wykształcił się system wewnętrznego sprzężenia zwrotnego, w wypadku kontaktu z niedoskonałymi ludźmi o egoistycznych motywach jej wewnętrzny mechanizm monitorujący dokonuje pomiaru owego wkładu z zewnątrz - w tym także wad i samolubnych motywów -i pozwala jej podjąć jednoznaczną decyzję. Jednakże ktoś, u kogo nie wytworzył się ów wewnętrzny system, nie dysponuje narzędziami niezbędnymi do dokonania oceny wkładu z zewnątrz. Taka osoba zwykle ocenia rzeczy bardzo powierzchownie i pozwala nieść się tłumowi.
Bez wewnętrznej pętli sprzężenia zwrotnego człowiek nie potrafi określić własnych uczuć, idei i wartości wobec jakiejkolwiek sprawy. Co gorsza, taka osoba nie jest w stanie przewidzieć możliwych konsekwencji wybranych przez siebie zachowań, ponieważ nie wykształcił się u niej system wartości, który pozwoliłby jej odróżniać dobro od zła.
Większość ludzi uważa zapewne, że przestępcy dobrze wiedzą, iż postępują źle, oraz zdają sobie sprawę z faktu, że mogą zostać schwytani, a poniimo tego pod wpływem wypaczonej chęci przeżywania przygód decydują się popełnianie czynów niezgodnych z prawem. W rzeczywistości u ogromnej większości (być może nawet aż u 95%) przestępców nie wykształcił się wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego i w konsekwencji nie mają oni pojęcia o możliwych rezultatach swoich zachowań. Ogólnie mó-
62
wiąc, ich reakcje są czysto impulsywne - nie poprzedzone żadną racjonalną oceną sytuacji.
Oczywiście, nie wszyscy, u których brak wewnętrznej pętli sprzężenia zwrotnego, stają się przestępcami. Jednakże wszyscy ludzie pozbawieni owego wewnętrznego systemu są odcięci od własnych emocji i w rezultacie niezdolni do zbudowania więzi z kimkolwiek innym. Zatem każdego, u kogo nie wykształciła się wewnętrzna pętla sprzężenia zwrotnego, można określić jako niedostępnego emocjonalnie, rliezależnie od tego, czy jest przestępcą czy też nie. Oczywiście, ludzie, którzy decydują się wejść na drogę przestępstwa, borykają się w życiu ze znacznie bardziej złożonymi problemami niż tylko z niedostępnością emocjonalną, jednak dla potrzeb niniejszej pracy warto zanotować tę prostą zależność.
Osoby, u których brak wewnętrznego systemu sprzężenia zwrotnego, najłatwiej rozpoznać po wadze, jaką przywiązują do opinii i pomysłów innych. Będą pytać o zdanie ciebie, pracownika stacji benzynowej, •farmaceut-ki w aptece i swoich przyjaciół, a następnie, w momencie podejmowania decyzji, nadadzą wszystkim uzyskanym informacjom - dobrym, złym i neutralnym - taką samą wagę. Okaże się, że jesteś dla nich tak samo ważny jak nieznajomy w autobusie, co jest dość deprymujące, jeśli tak się akurat składa, iż podejmowana decyzja dotyczy także twojego życia.
Oznacza to także, że twój wkład nie będzie ani bardziej, ani mniej wartościowy lub istotny niż opinia jakiejkolwiek innej osoby. Zatem jeśli kumple twojego partnera namawiają go, żeby wziął tydzień wolnego i pojechał z nimi na polowanie do Montany dokładnie w tym samym czasie, w którym ty zaplanowałaś romantyczny rejs, jego wybór nie będzie uzależniony od tego, co jest najlepsze dla was jako dla pary. Jego decyzja zostanie raczej dostosowana do opinii, którą usłyszał jako ostatnią. Odkrycie u partnera takiego typu procesów decyzyjnych może okazać się dość nieprzyjemnym przeżyciem.
Jedna z moich klientek, której mąż nieustannie podejmował niedorzeczne decyzje, oparte całkowicie na zewnętrznych źródłach, opisała to tak: „Czułam się tak, jakby otaczał go wysoki mur. Za każdym razem, kiedy mój mąż podejmował decyzję, byłam tam, waląc w niego głową, próbując znaleźć ukrytą bramę, dzięki której mógłby usłyszeć moją opinię i podjąć dobrą decyzję, uwzględniając choćby w niewielkim stopniu życie moje i naszych dzieci". W końcu zdała sobie sprawę, że drzwi mogły się otworzyć jedynie od wewnątrz.
W przypadku, który właśnie opisałam, mąż mojej klientki przeżył epifanię - wielkie objawienie, które pomogło mu nawiązać kontakt z samym sobą. Został wtedy w domu sam z trójką dzieci. Jak zwykle, kiedy przyjmował rolę „opiekunki do dzieci" (pozwolę sobie tutaj na mały komentarz -jcostwo oznacza pełnienie roli rodzica, a rodzic jest zupełnie kimś innym
opiekunka do dzieci!), był całkowicie pochłonięty przeszukiwaniem In-
63
ternetu. Usłyszał krzyk, ale uznał, że to tylko dziecięca zabawa. Zignorował także drugi krzyk. Nagle jego ośmioletni synek wpadł do pokoju, zapłakany i przerażony, powtarzając pośród łkań: „Billy nie żyje!".
Wybiegł z domu i znalazł swego syna, leżącego na podjeździe, nieprzytomnego i zakrwawionego, z ogromną raną na czole. Wyznał później, że wtedy właśnie po raz pierwszy w życiu i z całą jasnością uświadomił sobie, jak wielki wpływ miał na rodzinę jego egoizm. Postanowił się zmienić i z czasem nie tylko otworzył bramę, ale także zburzył otaczający go mur.
Żeby jednak mogła się wykształcić wewnętrzna pętla sprzężenia zwrotnego, potrzeba czegoś więcej niż tylko nagłego olśnienia. Zbudowanie i utrzymanie tego systemu wymaga wiele pracy, a ludziom często trudno jest zdobyć się na takie poświęcenie, jeśli nie rozumieją, dlaczego jest im ono potrzebne. Praca nad stworzeniem wewnętrznego systemu sprzężenia zwrotnego jest kolejną sytuacją, w której pomoc dobrego terapeuty może ułatwić cały proces i utrzymać go na właściwym torze.
Ludzie, kierujący się jedynie zewnętrzną motywacją - a może to trwać przez całe życie - nigdy nie będą potrafili stworzyć trwałych i autentycznych więzi emocjonalnych z innymi, ponieważ nie są w stanie nawiązać kontaktu z samym sobą. To właśnie od zbudowania więzi z samym sobą muszą się rozpocząć wszelkie przemiany.
Teoria więzi
Inne wyjaśnienie (lecz, jak pamiętamy, nie usprawiedliwienie) niezdolności ludzi do budowania więzi emocjonalnych cofa się aż do momentu narodzin. Teoria ta została poddana empirycznej weryfikacji w pracach brytyjskiego badacza Johna Bowlby'ego, Harry'ego Harlowa z Uniwersytetu w Wisconsin oraz Mary Ainsworth z Uniwersytetu w Teksasie. Wszyscy troje badali, w jaki sposób rodzice (przede wszystkim matki) wiążą się ze swoimi nowo narodzonymi dziećmi. Bowlby i Harlow badali przywiązanie u małp, podczas gdy Ainsworth pracowała z ludzkimi matkami i ich pociechami. Wszyscy troje opisali szeroko wpływ wczesnodziecięcego przywiązania na późniejsze więzi - zajmowali się zatem jednym z elementów dostępności emocjonalnej.
Przedstawię teraz pokrótce wnioski doktor Mary Ainsworth, która przeprowadziła eksperyment z udziałem grupy matek i ich jednorocznych dzieci. Każdą z kobiet przyprowadzono wraz z dzieckiem do pokoju, którego wnętrze można było obserwować przez jednostronne lustra. Na środku pokoju stało krzesło (nieraz dwa), na którym mogła usiąść matka. Czasami na drugim krześle siedziała obca osoba. W pokoju było także mnóstwo zabawek, ułożonych w pierścień. Po pewnym czasie matka wstawała i wychodziła z pokoju, żeby po krótkiej chwili wrócić. Jeśli w pokoju przebywała
64
obca osoba, zostawała w nim podczas nieobecności matki. Wszystko było obserwowane i skrupulatnie notowane, a następnie dokonano kompilacji danych.
Na podstawie przeprowadzonych eksperymentów Ainsworth wyodrębniła trzy typy dzieci: pierwszy z nich nazwała „przywiązanym z poczuciem bezpieczeństwa". Dzieci z tej grupy badały pokój zgodnie z wzorcem „płatków stokrotki" - przychodziły do mamy, odchodziły ku ułożonym w pierścień zabawkom, wracały do mamy, później ponownie do zabawek itd. Kiedy matka wychodziła, dzieci „przywiązane z poczuciem bezpieczeństwa" okazywały niepokój albo płakały. Po powrocie matki dziecko podchodziło do niej, uspokajało się i wracało do badania znajdujących się w pokoju zabawek.
Dzieci należące do tej grupy żywią przekonanie, że ważni dla nich dorośli nie skrzywdzą ich ani nie porzucą; zaufały światu, w którym żyją. Według Ainsworth około 25% dzieci, które przebadała, można zaliczyć do „przywiązanych z poczuciem bezpieczeństwa". W dorosłym życiu ludzie „przywiązani z poczuciem bezpieczeństwa" budują bezpieczne i trwałe związki, charakteryzujące się miłością, zaufaniem, komunikowaniem emocji oraz przewidywalnością. Są to ludzie dostępni emocjonalnie.
Do drugiej grupy należały dzieci, które Ainsworth nazwała „przywiązanymi bez poczucia bezpieczeństwa" (jedna z moich przyjaciółek nazwała je dziećmi „Velcro"). Trzymały się one kurczowo matki i nie badały pokoju. Kiedy matka wychodziła, nie dawały się uspokoić. Gdy obcy człowiek oferował im pociechę, nie przyjmowały jej. Jednak kiedy matka wracała, dziecko odrzucało ją ze złością, nie przestając płakać, i przywierało do obcego. Dzieci „przywiązane bez poczucia bezpieczeństwa" stanowiły około 50% wszystkich zbadanych przez Ainsworth niemowląt.
Dzieci „przywiązane bez poczucia bezpieczeństwa" wyrastają na dorosłych „przywiązanych bez poczucia bezpieczeństwa" - na przemian czepiają się kurczowo swego partnera i odrzucają go, nie potrafią jednak związać się z nim na poziomie emocji i zaufania. Mogą naiwnie ufać niewłaściwym osobom, a później odmawiać zaufania ludziom, którzy naprawdę na nie zasługują. Boją się porzucenia. Często nie potrafią zdobyć się na aser-tywność i zamiast tego podejmują beznadziejne próby zdobycia uwagi i troski innych.
Trzecią wyodrębnioną przez siebie grupę Ainsworth określiła jako „nieprzywiązaną". Dzieci należące do tej grupy ignorowały matkę i pozostawały obojętne na jej wyjście z pokoju i powrót. Kiedy matki brały je na ręce - dzieci często wyginały się w łuk i odchylały do tyłu. Można sobie wyobrazić, że w dorosłym życiu tacy ludzie zupełnie (lub prawie zupełnie) nie potrafią budować emocjonalnych więzi z innymi. Co więcej, mogą być także niebezpieczni.
65
„Nieprzywiązane" dziecko często wyrasta na agresywnego łub destrukcyjnego dorosłego. Może mieć za sobą bogate doświadczenia przestępcze, począwszy od okresu dorastania albo i jeszcze wcześniej. Ludzie „nieprzy-wiązani" odrzucają wszystko, co przypomina im kontrolę lub władzę, stąd często popadają w konflikt z rodzicami, nauczycielami, przełożonymi i policją. Mają kłopoty z odróżnieniem prawdy od kłamstwa i wydają się pozbawieni sumienia. Realizują swoje cele, manipulując innymi.
Doktor Ainsworth uznała pierwszych kilka dni życia za kluczowe dla późniejszego stylu budowania więzi przez daną osobę. Jest to częściowo związane z osobowością dziecka, a częściowo z emocjonalną dostępnością matki. Jeżeli matka nie jest dla dziecka dostępna emocjonalnie, jeśli boi się go i nie ufa sobie jako matce, dziecku udziela się jej niepokój i w rezultacie staje się ono kimś, kto nie potrafi nawiązać bezpiecznej więzi. Często takie dziecko wyrasta na osobę emocjonalnie niedostępną.
Biorąc pod uwagę zaobserwowany przez Ainsworth procentowy udział dzieci w poszczególnych grupach, czy powinniśmy wnioskować, że tylko 25% populacji ma szansę na to, by stać się ludźmi dostępnymi emocjonalnie? Nie. Przecież ludzie mogą się uczyć, rozwijać i zmieniać. Wiele dzieci „przywiązanych bez poczucia bezpieczeństwa" rozwija się i wyrasta poza ten model dzięki terapii albo w wyniku nabywania kolejnych życiowych doświadczeń.
Inni badacze zajmowali się osobami, określanymi przez nich jako „elastyczne", czyli zdolne do regeneracji. Są to ludzie, którzy w dzieciństwie mogli doświadczyć okropnych rzeczy, jednak dzięki temu, że pozostawali jednocześnie w znaczącym i dobrym związku z kochającym dorosh/m, ostatecznie nie mają żadnych lub mają tylko nieznaczne blizny emocjonalne. To samo można powiedzieć o dzieciach „przywiązanych bez poczucia bezpieczeństwa"; jeśli mają one ojca, dziadka, ciotkę, sąsiada albo nauczyciela, który pomaga im budować dobre, oparte na zaufaniu więzi, istnieje szansa, że w przyszłości nie będą budować związków, charakteryzujących się brakiem poczucia bezpieczeństwa.
Więź opiera się przede wszystkim na zaufaniu. Oczywiście, jeśli, jak sądzi Ainsworth, styl budowania więzi tworzy się w okresie wczesnego niemowlęctwa - zaufanie musi być czymś instynktownym i bardzo pierwotnym dla ludzkiej natury. Teoria ta znajduje potwierdzenie w przeprowadzonych przez Harlowa i Bowlby'ego badaniach nad małpami - więź/zaufanie stanowi podstawę związku pomiędzy dzieckiem i matką u wszystkich naczelnych.
Osoba „nieprzywiązana" może być niezdolna do nauczenia się zaufania. Nie ma pewności co do tego, czy złożone emocje, takie jak zaufanie, powstają w mózgu, możemy więc wnioskować o ich obecności lub braku jedynie przez obserwację zachowania*Ludzie, którzy we wczesnym dzieciństwie nie byli przywiązani do swojej matki, mają później problemy z zaufaniem komukolwiek." Ow ogólny brak zaufania jest jedną z form niedostępności emocjonalnej, bo ta emocja jest przecież podstawą dobrych więzi emo-
66
cjonalnych. Oczywiście ktoś, kto nie potrafi zbudować relacji opartej na podstawowym zaufaniu, nie jest prawdopodobnie najlepszym materiałem na partnera.
Jacy są zatem ludzie ze wszystkich trzech grup po osiągnięciu dorosłości? Dzieci „przywiązane z poczuciem bezpieczeństwa" wyrastają na osoby, które potrafią wyciągnąć rękę i zbudować emocjonalną więź. Są zdolne do obdarzenia drugiej osoby zaufaniem bez zazdrości i podejrzeń. Myślą głową, ale czują sercem i umieją odróżnić jedno od drugiego. Potrafią wyrażać emocje i odnaleźć ludzi podobnych sobie.
Osoby „przywiązane bez poczucia bezpieczeństwa" bywają często zazdrosne i kurczowo trzymają się partnera. Człowiek „przywiązany bez poczucia bezpieczeństwa" nie wierzy w prawdziwość twoich słów - dlatego często sprawdza cię i testuje, żeby się przekonać, czy mówisz prawdę. Tymczasem on sam nie jest do końca godny zaufania. Osoba „przywiązana bez poczucia bezpieczeństwa" korzysta często z potężnego, zewnętrznego systemu sprzężenia zwrotnego, a jednocześnie niekoniecznie mu dowierza. Dzieje się tak dlatego, że ludzie „przywiązani bez poczucia bezpieczeństwa" mają problemy z zaufaniem komukolwiek, nawet swoim partnerom.
Ludzie „nieprzywiązani" są emocjonalnie nieobecni. Składają obietnice, których nie dotrzymują, i rzadko przepraszają. Często bezwzględnie wykorzystują innych; określa się ich jako zimnych, odległych i gniewnych. Niestety, wiele osób dostrzega w nich wyzwanie - „Mogę przebić się przez zewnętrzną powłokę i znaleźć ukrytego pod nią prawdziwego człowieka".
Nawet o tym nie myśl. To zdarza się bardzo rzadko. Zazwyczaj kończy się na tym, że czujesz się sfrustrowany, zraniony, wyniszczony, wykorzystany albo jeszcze gorzej.
Problem niskiej samooceny
My, terapeuci, bardzo często mówimy o samoocenie - jak ją podnieść, w jaki sposób wpływa ona na zachowania i wybory, skąd się bierze - nie jestem
' jednak pewna, czy definiujemy ją w sposób jasny dla nas samych i dla naszych klientów. Według mojej definicji - która, przyznaję, stwarza ryzyko stwierdzenia rzeczy oczywistych - samoocena jest umiejętnością postrzegania siebie w realistycznym i pozytywnym świetle, ustanawiania i ochrony własnych granic, kształtowania znaczących, wzajemnych relacji oraz ufania zarówno swojej głowie, jak i sercu.
Osoba o niskiej samoocenie postrzega siebie w negatywnym świetle. Na przykład kobiety często cenią się bardziej za swą figurę i wygląd niż za wewnętrzne zalety. Naszym zadaniem nie jest pokonanie tych demonów -napisano już na ten temat grube tomy. Jednak, najprościej mówiąc, jeśli
nimy opakowanie bardziej niż zawartość, jest to właśnie niska samooce-
67
na. Jeżeli, co więcej, żywimy przekonanie, że inni ludzie także cenią opakowanie bardziej niż zawartość, i w związku z tym podejmujemy obsesyjne wysiłki, żeby stać się wystarczająco szczupłymi, wystarczająco młodymi i wystarczająco ładnymi - jest to przykład jeszcze niższej samooceny.
Czasami ludzie o niskiej samoocenie sprawiają wręcz przeciwne wrażenie. Mogą przechwalać się swoimi osiągnięciami lub rozdmuchiwać własne znaczenie. Mogą także atakować innych słowami krytyki lub pogardy. Osoby o niskiej samoocenie często porównują powierzchowne cechy i posiadane dobra materialne, żeby poczuć się silniejszymi, bogatszymi lub lepszymi. W rzeczywistości nie akceptują jednak ani siebie, ani innych.
Ludzie o wysokiej samoocenie nie czują się zagrożeni przez osiągnięcia, sukcesy, dobra materialne, cechy fizyczne lub majątek innych osób - nie osądzają i bezwarunkowo akceptują innych. Kiedy opowiadają o własnych sukcesach i osiągnięciach, zachowują wobec nich odpowiedni dystans. Potrafią odczuwać i okazywać dumę proporcjonalnie do osiągnięć, nie umniejszając przy tym wartości innych ludzi. Osoby o zdrowej samoocenie budują właściwe więzi emocjonalne z innymi. Relacje te są jasno określone, dostępne emocjonalnie i harmonijne zarówno na poziomie umysłu, jak i serca. Ludzie o zdrowej samoocenie potrafią także zaufać własnej głowie i sercu. Umieją rozpoznać prawdę i szczerość u innych; sami również potrafią być szczerzy i prawdomówni.
Być może jedną z najważniejszych cech zdrowej samooceny jest jednak umiejętność ustanawiania granic. Dobre granice stanowią integralną część pozytywnych związków i odwrotnie - złe granice przyczyniają się do nawiązywania negatywnych relacji.
Granice
Robert Frost powiedział kiedyś: „Tam, gdzie są dobre płoty, tam są też dobrzy sąsiedzi" i to jest właśnie najistotniejsze znaczenie właściwych granic. Granice międzyludzkie to zachowania, które wyrażają szacunek dla odrębności, prywatności, osobistej przestrzeni i czasu innej osoby, przy zachowaniu własnej odrębności, prywatności, przestrzeni i czasu.
Oto przykład. Judy była moją szefową podczas pracy nad specjalnym projektem, który realizowałam dla pewnej nowojorskiej firmy. Było powszechnie wiadomo, że Judy zaoferowano stanowisko, które zajmowała, z przyczyn politycznych, związanych z wewnętrzną sytuacją firmy. Judy nie starała się nawet zrozumieć, na czym polega projekt, który realizowaliśmy, robiła jednak co w jej mocy, żeby kontrolować i zastraszyć pracujących nad nim ludzi.
Problemy z granicami ujawniały się u Judy na wiele sposobów. Przeszukiwała biurka swoich pracowników pod ich nieobecność, zabierając i kładąc na nich dokumenty bez żadnego związku z sytuacją. Do momentu
68
powrotu pracownika udawało jej się zazwyczaj zrobić potworny, sztuczny bałagan, z którym pracownik musiał sobie poradzić. Następnie wykorzystywała ten bałagan, aby upokorzyć i skrytykować podwładnego. Była to jej metoda pozostawania w samym centrum wydarzeń.
Osobiste związki Judy trafiały do biura z wszystkimi żenującymi, intymnymi szczegółami. Nie potrafiła zachować niczego dla siebie, więc ujawnione zostały nasze pensje, a także wszelkie szczegóły prywatnego życia, które udało jej się wydobyć z naszych teczek. Trzeba było nieustannie walczyć o zachowanie silnego poczucia własnej prywatności wobec jej inwazyjnych poczynań.
Judy była chodzącym przykładem złych granic. Każdy, kto dla niej pracował, musiał przeznaczyć dwukrotnie więcej wysiłku na obronę przed jej atakami niż na realizację swych właściwych zadań. W rezultacie wytworzyła się nieprzyjemna atmosfera pracy, w której nikt nie czuł się bezpiecznie.
Bezpieczeństwo to podstawa dobrych granic. Podobnie jak zaufanie, jest jedną z owych kluczowych kwestii, które w ciągu całego życia wywierają wpływ na naszą zdolność budowania dobrych więzi.
Jeśli pochodzisz z rodziny o dobrych granicach - dorastasz w otoczeniu, w którym czujesz się szanowany, doceniany, poważany i zdolny do kierowania własnym losem. Jeśli natomiast pochodzisz z rodziny o złych granicach - nigdy nie zdoła wytworzyć się w tobie poczucie odrębności i niezależności od rodziców, a zatem możesz mieć problemy z przyznaniem komukolwiek innemu prawa do poczucia odrębności i niezależności. Złe granice sprzyjają inwazjom na osobiste terytorium innych ludzi, a takie zachowanie umniejsza zdolność do tworzenia autentycznych więzi emocjonalnych.
Jeżeli związałeś się z kimś o złych granicach, prawdopodobnie nie czujesz się bezpiecznie, ponieważ odebrano ci prawo do prywatności. Nie możesz zaufać swemu partnerowi, bo wiesz, że nie szanuje on twojej przestrzeni, czasu, własności ani ciebie samego. W skrajnej formie naruszenie granic wiąże się z przemocą, fizyczną lub seksualną agresją, i jest naprawdę przerażające. Najczęściej wiąże się po prostu z brakiem szacunku. W każdym wypadku naruszenie granic jest nie do przyjęcia.
Słabo zaznaczone granice czynią ludzi niedostępnymi emocjonalnie, ponieważ, w pewnym sensie, sprawiają, że stają się oni zbyt dostępni. Osoba pozbawiona granic nie zachowuje nawet drobnej części własnego „Ja", które jest niezbędne, aby każdy z nas mógł stanowić spójną całość. Ludzie bez poczucia „Ja" nie potrafią także dostrzec „Ja" w kimś innym. Są zatem niezdolni do rozpoznania emocji drugiej osoby ani do określenia własnego położenia w emocjonalnym kontakcie z innym człowiekiem. W zamian pojawia się poczucie całkowitego zanurzenia w pełnym niebezpieczeństw basenie. Kiedy już się tam znajdziesz, toniesz wśród planów i potrzeb osoby pozbawionej granic. Nie jest to miejsce, w którym można zachować dostępność emocjonalną, poczucie bezpieczeństwa czy otwartość.
69
Kontrola
U niektórych ludzi niedostępnych emocjonalnie izolacja wynika z potrzeby kontrolowania zachowań otaczających je osób: zarówno znaczących emocjonalnie, jak i obcych.
Owa potrzeba sprawowania kontroli rozszerza się poza zachowanie, obejmując także system myśli i przekonań. Jest to niebezpieczne dla obu stron. Osoba, która pragnie sprawować kontrolę, przez większość czasu czuje się nieszczęśliwa, ponieważ musi nieustannie sprawdzać swego partnera, aby mieć pewność, że nie utraciła panowania. Osoba kontrolowana czuje się zwykle nieszczęśliwa, ponieważ boi się możliwych konsekwencji niespełnienia oczekiwań partnera mimo że owe oczekiwania nie zostały nigdy jasno sprecyzowane, a konsekwencje pozostają równie słabo określone.
Charlotte miała piętnaście lat, kiedy zjawiła się u mnie po raz pierwszy. Jej rodzice nie potrafili zrozumieć, dlaczego nagle przestała odrabiać prace domowe, spełniać swoje obowiązki i spotykać się z przyjaciółmi. Wydawało się, że chce tylko bawić się ze swoim kotem.
Spędziłyśmy kilka sesji terapeutycznych na rozmowach o relacji Charlotte z jej kotem - o tym, jak bardzo czuła się z nim bezpiecznie i jak bezgranicznie mu ufała, jak ją kochał bez zastrzeżeń i wymagań, jak realistyczne były jego oczekiwania wobec ich związku, jak bardzo ją szanował. Kot stał się milczącym rzecznikiem tego, co działo się w życiu Charlotte, jednakże musiało upłynąć trochę czasu, zanim udało nam się dotrzeć do sedna.
Rodzice Charlotte byli nauczycielami, którzy stawiali swojej jedynej córce wysokie wymagania. Miała kilka własnych marzeń, uznanych przez jej rodziców za wspaniałe - na przykład uprawiała skoki do wody na olimpijskim poziomie i zamierzała dostać się na Akademię Medyczną. Była również jedną z najpopularniejszych dziewcząt w klasie, przynajmniej do czasu, gdy cała jej uwaga skupiła się na kocie.
Po jakimś czasie, kiedy Charlotte zaczęła darzyć mnie zaufaniem, opowiedziała mi o tej części swego życia, o której jej rodzice nie mieli pojęcia. Charlotte poznała pewnego chłopaka podczas zawodów pływackich w Iowa. Mark, bo tak miał na imię, był wówczas w ostatniej klasie szkoły średniej oddalonej o około pięćdziesiąt kilometrów od szkoły Charlotte. Z nim także rodzina wiązała ogromne nadzieje, do tego stopnia że popychała go bezlitośnie ku kolejnym sukcesom, żądając, by był najlepszym uczniem w klasie, przewodniczącym rady uczniowskiej i kapitanem każdej drużyny, w której grał (uprawiał cztery sporty). Krótko mówiąc, Mark był ich idealnym synem-eksponatem. Ciężko pracował, starając się sprostać wszystkim tym oczekiwaniom, które zupełnie nie pokrywały się z jego własnymi marzeniami.
Kiedy Charlotte poznała Marka, źródłem stresu były dla niego nie tylko oczekiwania rodziców, ale także oczekiwania trenerów, doradców oraz licznych specjalistów, zajmujących się rekrutacją do drużyn uniwersytec-
70
kich i zawodowych, którzy starali się wpłynąć na niego, roztaczając przed nim wspaniałe wizje przyszłości. Mark natychmiast spodobał się Charlotte, bo był „taki fajny" i taki wysportowany. Tym, co przyciągnęło Marka do Charlotte, była jej miękka i ufna natura.
Charlotte wiedziała, że jej rodzicom nie spodoba się różnica wieku pomiędzy nią a Markiem, a nawet już sam fakt, że w ogóle się z kimś spotyka, więc zachowała ich związek w tajemnicy, okłamując swoich rodziców, ilekroć wybierała się na randkę.
Mark zaczął wkrótce stawiać Charlotte pewne wymagania. Poprosił ją, żeby dzwoniła do niego i meldowała się o określonych godzinach; nalegał także, aby zerwała znajomość z przyjaciółmi, których nie znał. Domagał się z jej strony większego zaangażowania seksualnego, niż była w stanie mu zaoferować, a ponieważ okłamywała rodziców, nie mogła poprosić ich o pomoc i radę w sprawie związku z Markiem. Udało mu się odciąć ją od przyjaciół i rodziny. Charlotte uwierzyła, że musi robić wszystko, czego Mark od niej zażąda, bo to właśnie on jest jej jedynym sprzymierzeńcem i przyjacielem. Powiedziała mi, że wcale nie wydawał jej się prawdziwym sojusznikiem czy przyjacielem, ale nie wiedziała, co innego mogłaby robić.
Nieustanna kontrola ze strony Marka coraz bardziej ciążyła Charlotte. Przekonał ją, żeby z nim współżyła, manipulując nią tak, by uwierzyła, że się na to zgodziła, lecz jednocześnie wytwarzając w niej poczucie, iż została zgwałcona. Zaczęła wycofywać się do bezpiecznego świata swojego kota, aby uciec przed kontrolą i tyranią, którą roztoczył wokół niej Mark. Jednak jej próby ucieczki spowodowały nasilenie kontrolujących zachowań Marka, a przygnębienie i strach Charlotte zwiększały się wraz ze wzrostem jego wymagań.
Spotkałam się już z dorosłymi związkami, w których kontrola wysuwała się na pierwszy plan, jednak rodzice powinni zdawać sobie sprawę, że sytuacja Charlotte jest dość częsta wśród dorastającej młodzieży. Charlotte to tylko jedna z wielu moich młodych pacjentek, które stały się ofiarami swych żądnych władzy chłopaków.
Charlotte przyprowadziła Marka na jedną z naszych sesji i rozmawialiśmy o tym, co miał nadzieję osiągnąć poprzez kontrolowanie swojej dziewczyny. Jaka była jego odpowiedź? Chciał dopilnować, żeby nie skrzywdził jej Jakiś drań". Nie był zbyt zadowolony, kiedy zwróciłam mu uwagę, że sam zachowywał się wobec niej jak drań. Niełatwo było mu zrozumieć, że dopuszczał się wobec Charlotte przemocy.
Kiedy Mark zaczął opowiadać o presji, jaką wywierały na niego rodzina, szkoła, klub sportowy i własne aspiracje, zaczął okazywać wyraźne zdenerwowanie, więc zapytałam go, jak się czuje.
- Pod kontrolą - krzyknął. - Nienawidzę tego! Potem spojrzał na Charlotte i wymierzył w nią oskarżycielsko palec. - Nie widzisz, że to przez ciebie? Gdybyś powiedziała mi-„nie", wyco
fałbym się - po czym wybiegł wzburzony z mojego gabinetu.
71
Charlotte podjęła odważną decyzję i zdecydowała się zerwać z Markiem. Zdobyła się również na to, by porozmawiać ze swoimi rodzicami o tym, co się wydarzyło. Udało jej się zaangażować ponownie w sprawy szkoły (wszystko to robiła jednocześnie) oraz odbudować kontakty z przyjaciółmi i rodziną, a także powrócić do swych dawnych zajęć. Charlotte należała do grupy szczęściarzy!
Ludzie, którzy odczuwają potrzebę sprawowania kontroli, nie wierzą, że ich świat może być bezpieczny bez ciągłego sprawdzania i interwencji. Nie wierzą we własną umiejętność budowania wewnętrznego bezpieczeństwa. Są silnie zwróceni na zewnątrz i często mają bardzo mały wgląd we własne uczucia oraz w emocje drugiej osoby. Koncentrują się wyłącznie na zaspokajaniu osobistych potrzeb, nawet jeśli dzieje się to kosztem kogoś innego. Żyją w nędznym, odizolowanym świecie i są całkowicie niedostępni emocjonalnie. Nie można być dostępnym dla kogoś innego, jeśli nie jest się w kontakcie z samym sobą.
Toksyczny balon
Co się stanie, jeśli nadmuchasz balon, nie zwiążesz jego szyjki i wypuścisz go na wolność? Będzie fruwał po całym pokoju, obierając nieprzewidywalne kierunki i wydając nieprzyjemne, świszczące odgłosy, aż wreszcie spadnie na podłogę w nieoczekiwanym miejscu - płaski i sflaczały. Podobny efekt uzyskasz, jeśli wepchniesz cały swój emocjonalny bałagan do „toksycznego balonu", nie pracując nad nim i nie próbując go jakoś przetworzyć. Ostatecznie emocje wymkną ci się spod kontroli i rozpoczną szaleńczy bieg. Poczujesz się przytłoczony, a twój delikatny system wewnętrznej kontroli załamie się. Wszystko zacznie wylewać się przez coraz szersze szczeliny, czy tego chcesz czy nie, tworząc dość przerażające środowisko wewnętrzne.
Teraz wyobraź sobie, co się stanie, jeśli nadmuchasz balon ponownie, ale tym razem przytrzymasz jego szyjkę pomiędzy kciukami, a palce wskazujące nieco ją rozchylą. Balon nadal będzie tracił powietrze, ale nie będzie już latał szaleńczo po całym pokoju. Kiedy ujdzie z niego całe powietrze -nadal będzie go można kontrolować i przewidywać, co się z nim stanie. To jest właśnie terapia.
Toksyczny balon staje się częścią niedostępności emocjonalnej, jeśli trafia do niego cała emocjonalna treść życia danej osoby. Wpycha się do niego wszystko - dobre i złe uczucia, przerażenie i szczęście - cały ten bałagan staje się czymś niemożliwym do ogarnięcia.
Niełatwo jest czuć emocjonalny wpływ jednej rzeczy w danym momencie, a jeszcze trudniejsze wydaje się jednoczesne odczuwanie efektów oddziaływania dwóch lub więcej czynników. Niemal zupełnie niemożliwe jest jednak przeżywanie wszystkich życiowych emocji w jednej chwili. To
72
właśnie nagłego zalewu emocji boi się człowiek na samą myśl o tym, że zawartość toksycznego balonu mogłaby wydostać się na zewnątrz. Taka osoba obawia się, że przygniotą ją nagromadzone w ciągu wielu lat uczucia, z których każde było przytłaczające samo w sobie. Reaguje więc w sposób, jaki wydaje się oczywistym rozwiązaniem - wpycha wszystko do swego własnego toksycznego balonu i przestaje odczuwać cokolwiek.
Ludzie, którzy uciekają od jakichkolwiek uczuć, aby chronić owe emocje i doświadczenia oraz nie pozwolić nikomu się do nich zbliżyć, są niewątpliwie niedostępni emocjonalnie. Nie mają pojęcia, co znajduje się w toksycznym balonie i wcale nie chcą się tego dowiedzieć. Co więcej, jeśli zapragniesz nawiązać z taką osobą emocjonalny kontakt, zostaniesz uznany za zagrożenie dla jej ochronnego balonu.
Miałam kiedyś klienta, który był prawdziwym miłośnikiem kina i opowiadał o swoim życiu, odwołując się do różnych filmów, jakie obejrzał. Napełnił swój toksyczny balon latami przemocy i nadużyć ze strony swego ojca-alkoholika oraz emocjonalnie nieobecnej matki. Ożenił się z kobietą, która dopuszczała się wobec niego i dzieci fizycznych oraz emocjonalnych nadużyć (sama pochodziła z rodziny o nieprawidłowych relacjach). Nie był w stanie osiągnąć swych osobistych celów, co wzbudzało w nim silny gniew i urazę, ale nigdy nie ujawnił nawet odrobiny tych uczuć. Zapewnił sobie bezpieczeństwo, pozostając w ukryciu i trzymając swe emocje w zamknięciu.
Podczas jednej z sesji rozmawialiśmy o jego dziecięcych doświadczeniach, ucząc się jak w kontekście jego rodziny obdarzyć innych zaufaniem, kiedy nagle na jego twarzy ukazało się przerażenie.
- Przepraszam, ale to jest już poza siecią - powiedział. - Poza siecią? - zapytałam, starając się użyć mojego najlepszego,
terapeutyczno-neutralnego tonu. - Pamiętasz, jak w Pogromcach duchów inspektor kontroli poziomu
zanieczyszczeń wszedł do budynku straży pożarnej i wyłączył ochronną sieć wysokiego napięcia? Pamiętasz, co się wtedy stało?
Powiedziałam, że, o ile pamiętam, wszystkie duchy nagle uciekły. - No więc, ja też mam w sobie taką sieć i ilekroć rozmawiamy o spra
wach emocjonalnych, wydaje mi się, że zaraz przyjdziesz i ją wyłączysz, a wtedy wszystkie złe rzeczy w moim życiu wydostaną się nagle na wolność.
Wydawał się naprawdę przerażony perspektywą emocjonalnego przytłoczenia. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że sytuacja terapeutyczna pomogłaby mu uniknąć tego poczucia. Pracowaliśmy nad tym problemem przez długi czas, zanim wreszcie wyłączyliśmy sieć - odcinek po odcinku, w bezpieczny i poddający się kontroli sposób.
Dysponując taką siecią lub toksycznym balonem, człowiek może początkowo czuć się bezpiecznie, jednak po jakimś czasie utrzymanie linii obrony zaczyna pochłaniać całą jego energię. Nie zostaje jej ani trochę na budowanie relacji, odczuwanie aktualnych uczuć lub uczenie się nowych
73
technik i przeżyć emocjonalnych. Taki stan prowadzi w oczywisty sposób do niedostępności emocjonalnej. Można go zmienić, jednak aby to się mogło udać, osoba odcięta od własnych emocji musi wykazać wiele dobrej woli i starać się zrozumieć, że nie trzeba wcale wyłączać całej sieci lub wypuszczać zawartości balonu w jednej chwili!
WYKRYWACZ TOKSYCZNYCH BALONÓW
Dla każdego z poniższych zdań zakreśl P (prawda) lub F (fałsz).
1. Rzadko płaczę. P F
2. Kiedy chce mi się płakać, robię wszystko, żeby się powstrzymać. P F
3. Kiedy dorastałem, rzadko widziałem, żeby moja rodzina wyrażała jakieś emocje. P F
4. Emocje są żenujące. P F
5. Istnieje wiele rzeczy z mojego dzieciństwa, o których nie chcę rozmawiać. P F
6. Sądzę, że ludzie, którzy wyrażają emocje, są słabi albo głupi. P F
7. Ludzie, którzy poddają się emocjom w pracy, ryzykują że zrujnują pracę nas wszystkich. P F
8. Emocje to strata czasu. Ludziom wiedzie się znacznie lepiej, gdy używają rozumu, a nie emocji. P F
9. Kiedy któryś z moich przyjaciół chce porozmawiać o swoim związku, zmieniam temat. To po prostu nudne. P F
10. Kiedy ludzie mówią o swoich uczuciach, nie jestem pewien, o co im chodzi. P F
Im więcej zakreśliłeś odpowiedzi „prawda" (P), tym większe jest prawdopodobieństwo, że chronisz w sobie toksyczny balon.
74
Wielkie sekrety rodzinne
Ludzie, którzy pochodzą z rodzin ukrywających wielkie sekrety, mają trudności z utworzeniem więzi emocjonalnych, ponieważ w swoich rodzinach nauczyli się, że sprawy nie są często takie, jakimi się wydają.
Przez długi czas w naszej kulturze panowało przekonanie, że dzieciom nie należy mówić o tym, iż zostały adoptowane. Rodziny zachowywały tę tajemnicę latami, czasami nawet wtedy, kiedy dziecko domyślało się prawdy i zaczynało zadawać pytania. Sekret zaczynał żyć własnym życiem, uzyskując pierwszeństwo przed emocjonalnymi potrzebami członków rodziny. Stawał się sprawą, wokół której koncentrowała się cała emocjonalna energia rodziny.
Wiele rzeczy trafia do skrzyni z rodzinnymi sekretami. W mojej rodzinie nie wolno było rozmawiać o rozwodzie brata mojej matki, chociaż wszyscy o nim wiedzieliśmy. Wszyscy, kuzyni i kuzynki, gromadziliśmy się wokół niewielkiego, dziecięcego stolika (o czym innym mogliśmy tam rozmawiać, odizolowani od dużego gościnnego stołu?) i zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że cała sprawa jest tajemnicą, skoro w rzeczywistości wcale nią nie jest. Nawet moi adoptowani kuzyni uznawali to za dziwne!
Niektóre rodzinne sekrety są znacznie bardziej tragiczne niż rozwody i adopcje. Wydaje się często, że im gorszy sekret, tym bardziej rozbudowane metody tworzy rodzina, aby go chronić. Skrajnym przykładem takiej sytuacji jest kazirodztwo.
To odrażające, kiedy pozostali członkowie rodziny wiedzą o trwającym wykorzystywaniu seksualnym, jednak decydują się chronić raczej ową rodzinną chorobę niż ochraniać ofiarę lub ofiary kazirodztwa. Ofiara (lub ofiary) uzyskuje w ten sposób jasny przekaz, że jest mniej ważna niż publiczny wizerunek rodziny. Owo przesłanie zadaje jej poważną emocjonalną ranę. Ofiary takich czynów dźwigają nie tylko potworny ciężar kazirodztwa, ale także obciążenie wynikające z tego, że są powodem, dla którego rodzina musi coś ukrywać. To bardzo wielki ciężar nawet dla dorosłego. Dla dziecka jest on zbyt wielki, by zdołało go udźwignąć.
Jedna z moich klientek pochodziła z licznej rodziny, zamieszkującej odludne tereny w Północnej Dakocie. Jej matka pochodziła z równie licznej rodziny z tego samego obszaru i znaczna część życia społecznego mojej klientki koncentrowała się wokół kontaktów z rodziną jej matki. Niestety, brat matki był pedofilem, który napastował wszystkie dzieci w rodzinie podczas rodzinnych spotkań. Jego ofiarą padło co najmniej trzydzieścioro dzieci w różnym wieku, a przynajmniej pięć z nich opowiedziało o wszystkim swoim rodzicom. Jednak nic się nie zmieniło, bo wszyscy rodzice bali się reakcji głowy rodziny - babki mojej klientki.
Zatem Wujek Pedofil mógł swobodnie kontynuować swoje praktyki, podczas gdy rodzina przeznaczała swą emocjonalną energię na dochowanie
75
tajemnicy. Rezultaty takiego postępowania były przerażające. Moja klientka i jej trzy ku2ynki zaczęły zbierać w całość fragmenty informacji i odkryły, że wujek nie tylko wykorzystał seksualnie trzydzieści osób w ich rodzinie, ale także dopuścił się innych nikczemności. Wraz z żoną prowadził wówczas we własnym domu prywatne przedszkole, kierował także chłopięcą drużyną skautowską i trenował drużynę Małej Ligi. Był jednym z liderów w lokalnym kościele; wszyscy podziwiali zawsze jego zainteresowanie dziećmi! Podobnie jak reszta rodziny, otrzymał wiele wyrazów współczucia, gdy trzej spośród jego bratanków popełnili samobójstwo, a dwie siostrzenice próbowały to zrobić w przeciągu zaledwie dwóch lat.
Kiedy babka mojej klientki zmarła, ona i jej trzy kuzynki uznały, że nadszedł czas konfrontacji z Wujkiem Pedofilem. Postanowiły zmierzyć się z nim podczas rodzinnego zjazdu. Niestety, wynik tej konfrontacji nie spełnił ich oczekiwań. Cztery kobiety sądziły, że kiedy zmierzą się z wujem, pozostałe osoby, które padły jego ofiarą, natychmiast wystąpią z szeregu i przyłączą się do nich. Jednak w rzeczywistości to właśnie one znalazły się w samym centrum awantury i przeciw nim rodzina skierowała swój gniew. Pozostali kuzyni i kuzynki, o których cztery kobiety wiedziały, że także padli ofiarą wuja, stanęli w jego obronie. Moja klientka i jej trzy kuzynki zostały ukarane potępieniem i szyderstwem za próbę obalenia podstawowego filaru rodzinnej społeczności. To właśnie w tym okresie moja klientka zaczęła się ze mną spotykać. Pracowałyśmy ciężko nad przywróceniem jej wiary w siebie i w innych, podczas gdy burza wokół niej trwała. Nawet matka mojej klientki zdecydowała się stanąć po stronie wuja.
Jednak w dwa miesiące później, kiedy moja klientka i jej trzy kuzynki miały za sobą straszliwy okres wrzawy i zamieszania, zaczęło dziać się coś pozytywnego. Najpierw pewna młoda kobieta, która padła ofiarą wujka w prowadzonym przez niego przedszkolu, pozwała go do sądu. Następnie wystąpił przeciwko niemu młody mężczyzna - żołnierz, który wcześniej należał do jednej z trenowanych przez niego drużyn sportowych. Wiele innych osób spoza rodziny otworzyło się i opowiedziało swoje historie. Wydaje się, że te odkrycia posłużyły pozostałym członkom rodziny jako przyzwolenie na opowiedzenie ich własnych przeżyć. Kilkoro innych kuzynów przyznało, że ich także obdarzył swymi-niechcianymi względami.
Nadal jednak wielu członków rodziny wolało bronić straszliwego sekretu, atakując cztery kobiety, które jako pierwsze oskarżyły wujka. Dzisiaj kobiety te walczą o to, by ich rodzina zdała sobie sprawę, iż ujawniając prawdę, postąpiły słusznie. Każda z nich zmaga się z poczuciem odpływu emocjonalnej energii, spowodowanym przez ów straszliwy rodzinny sekret.
Łatwo dostrzec, jak tajemnica może wyssać życie emocjonalne z rodziny jako całości oraz z jej poszczególnych członków. Umniejsza to zdolność odważnych, ocalałych jednostek, takich jak moja klientka, do budowania dobrych więzi emocjonalnych.
76
Wielkie tajemnice rodzinne wyrządzają ogromne szkody emocjonalne i kształtują emocjonalnie niedostępnych ludzi! Jeśli nie możesz wierzyć w bezpieczeństwo emocji we własnej rodzinie, jak mógłbyś ufać emocjom ofiarowanym ci przez kogokolwiek innego? Emocjonalnie zaburzonym ludziom wydaje się, że bezpieczniej jest pozostać w ukryciu i nie wiązać z innymi, chociaż w ten sposób skazują się na życie w samotności i izolacji.
Sytuacja komplikuje-się jeszcze bardziej przez to, że przerażające lub bolesne wspomnienia mogą zostać wyparte - ukryte przez psyche, która stara się obronić „Ja". Jeśli podejrzewasz, że ciąży na tobie rodzinna tajemnica, możesz poczynić pewne obserwacje i zadać pewne pytania. Zapytaj o to tego członka rodziny, który może być najbardziej skłonny do rozmowy o tym problemie. Porozmawiaj z członkami swojej rodziny w oparty na emocjach, nieoceniający sposób na temat sekretu, którego istnienie podejrzewasz. Postępuj tak, aby sekret mógł wydostać się bezpiecznie na światło dzienne. Jeśli mgła tajemnicy okrywa wydarzenia, które wyrządziły poważne szkody, na przykład wykorzystywanie seksualne lub przemoc w rodzinie, być może będziesz wolał pracować z terapeutą, który pomoże ci poradzić sobie z radioaktywnym pyłem emocjonalnym.
Jeżeli na rodzinie twojego partnera ciąży straszliwa tajemnica, pamiętaj o znaczeniu dobrych granic. Rodzinom niełatwo jest tolerować tych spośród swoich członków, którzy zdradzają sekrety. Zwykle okazują jeszcze mniej tolerancji komuś z zewnątrz, kto próbuje zakłócić ich spokój. Twoja rola będzie polegała na wspieraniu partnera w jego poszukiwaniach. Musisz przy tym zdobyć się na niezwykłą finezję i zachować idealną równowagę, aby ani twój partner, ani jego rodzina nie postrzegali cię jako zagrożenia.
Jeśli rodzinna tajemnica twojego partnera jest z rodzaju „nie mówcie nikomu, że wujek Harry ogłosił bankructwo", lepiej zostawić ją w spokoju. Jeśli jednak jest to niebezpieczny sekret - taki jak kazirodztwo, przemoc czy nadużywanie narkotyków - który może w przyszłości zaważyć na twoim małżeństwie lub na życiu twoich dzieci, partner będzie potrzebował twego wsparcia - pełnego współczucia słuchania, umocnienia jego decyzji o ujawnieniu tajemnicy oraz,działań takich, jak wspólne wizyty u terapeuty albo obecność podczas konfrontacji. Pamiętaj jednak, aby ściśle strzec swoich granic i nie wykonywać pracy za partnera - zrób to raczej z nim.
Podsumowując: wiele kluczowych czynników wywołujących niedostępność emocjonalną tkwi w rodzinach, z których pochodzimy, lub w naszych najwcześniejszych relacjach, a ich wpływ trwa przez całe nasze życie.
Owe podstawowe zagadnienia wiążą się zwykle z zaufaniem oraz poczuciem bezpieczeństwa. Jeśli ktoś nie nauczy się ufać (a zaufanie wiąże się z przewidywalnością, wiarygodnością oraz emocjonalną obecnością), w przyszłości nie wykształcą się u niego narzędzia, niezbędne do budowania związków opartych na zaufaniu. Zamiast tego zacznie stosować dezadapta-
77
cyjne sposoby tworzenia iluzji zaufania. Przykładem może tu być osoba, która stara się stworzyć coś, co ma pozory związku opartego na zaufaniu, poprzez próbę przejęcia całkowitej kontroli nad swym partnerem.
Jeśli ktoś nie czuje się bezpiecznie w swojej rodzinie lub z własnymi rodzicami, będzie mu trudno nauczyć się czuć bezpiecznie z innymi ludźmi lub sprawić, by inni poczuli się bezpiecznie z nim samym.
Osoby, które chcą stworzyć związek, muszą być emocjonalnie dostępne. W przeciwnym razie ulegnie on zniszczeniu. W następnych rozdziałach przyjrzymy się, jak powstają niektóre z takich relacji, i dowiemy się, jak je rozpoznać.
Rozdział 3
Głęboko Zrozpaczeni Opowieści o nieodwzajemnionej miłości
rzyjrzymy się teraz, jakimi partnerami w związku są osoby emocjonalnie niedostępne. Najpierw jednak przeanalizujmy kilka wstępnych pojęć. Związki. Mnóstwo czasu zajmuje nam w życiu mówienie o nich, mar
twienie się o nie, przewidywanie ich, rozkładanie na czynniki pierwsze, definiowanie oraz próby dostosowania ich do naszych potrzeb.
Związki łączą nas z partnerami, rodzicami, dziećmi, współpracownikami, terapeutami, szefami, wspólnotą kościelną, podwładnymi, rządem, sławnymi osobistościami, a nawet z obcymi. Związki mogą być namiętne lub beznamiętne, dające spełnienie i wyczerpujące, jednostronne, wzajemne, poddające lub niepoddające się kontroli, przewidywalne albo przypadkowe.
Związki są energią w samym centrum naszego życia. Są motorami, które nas napędzają. Często bywają dla nas również miarą osobistego sukcesu lub porażki. Mogą nam pomagać, ale mogą nas również ranić. Co dziwne, są często tym elementem naszego życia, nad którym, jak nam się wydaje, mamy najmniejszą kontrolę czy też władzę.
Na rozpoczęcie związku dwojga ludzi wpływa szereg wzajemnie powiązanych przyczyn, jednak o trwałości ich relacji decydują często zupełnie inne czynniki. Po związaniu się z kimś a przed rzeczywistym byciem razem pada mistyczne pytanie - co jest w tobie takiego, co mi odpowiada?
Będąc w tym punkcie, łatwo zauważyć, że każdy z nas jest w pewnym stopniu niedostępny emocjonalnie. W naturze ludzkiej tkwi pewna rezerwa. Owa rezerwa wnika we wszelkie rodzaje związków i pomaga kształtować sposoby, w jakie ludzie wiążą się ze sobą. Stopień rezerwy u każdej z osób
79
jest miarą dysfunkcjonalności związku. Jeśli jesteś osobą dostępną emocjonalnie w 95% i zwiążesz się z kimś, kto jest dostępny tylko w 60%, natychmiast zauważysz, o ile więcej wysiłku musisz włożyć w utrzymanie więzi. Jeśli każde z was jest dostępne w 90%, możecie starać się zachować odpowiedni dla siebie dystans, jednak każde z was przeznaczy na utrzymanie więzi podobną ilość energii, co niekoniecznie oznacza zdrowie waszego związku, lecz raczej to, że startujecie z tego samego miejsca
Bardzo ważna jest umiejętność oszacowania różnic pod względem dostępności emocjonalnej oraz przewidzenia, do jakich typów związków prowadzą owe rozbieżności. Taka ocena wymaga uważnego, surowego spojrzenia na samego siebie. Jednym z momentów w życiu, kiedy mamy wyraźną świadomość siebie i własnych marzeń, jest chwila, w której decydujemy się na związek z kimś, kto - jak sądzimy - może okazać się ważny. Nagle jasny reflektor życzeń i przyszłych zdarzeń sprawia, że wszystko wydaje się bardziej intensywne.
Oceniamy się wówczas bardzo szczegółowo. Niestety, najczęściej poszukujemy tych wad i ułomności, które mogą zniszczyć nasz związek i odepchnąć od nas obiekt naszych marzeń. Stajemy się nadmiernie wyczułem na najdrobniejsze nawet niuanse, odchylenia czy zachowania - nasze własne lub obiektu naszego zainteresowania.
Jeśli człowiek, z którym wkraczamy w ów nowy krajobraz emocjonalny, jest dostępny, czyli zdolny do dawania i przyjmowania miłości, każda z osób stawia ostrożnie krok za krokiem, rozważa, uważnie obserwuje i ocenia związek w miarę jego rozwoju. Przeżywa także chwile lęku, zwątpienia i przeszacowań, aby upewnić się, że właśnie w tym miejscu chce się znajdować w danym momencie życia. Ten proces jest prawidłowy i konieczny dla ukształtowania się zdrowego, rozwijającego się, pełnego życia związku.
Mylące jest jednak zastosowanie słowa związek dla określenia relacji budowanych przez ludzi silnie niedostępnych emocjonalnie. Są to raczej kontakty stworzone dla wygody osoby niedostępnej emocjonalnie albo po to, aby mogła się umocnić lub wzbogacić. Partner uwzględniany jest o tyle, o ile jego obecność może zaspokoić potrzeby osoby niedostępnej emocjonalnie.
Większość ludzi niedostępnych emocjonalnie nie jest świadoma żadnego z tych procesów, chociaż dla potencjalnego partnera może to wyglądać tak: „Zobaczmy, czy uda mi się zrobić z Julie ochoczą niewolnicę i po prostu wykorzystywać ją dla własnych potrzeb, nie dając jej w zamian nic prócz cierpienia i smutku".
Manipulacja tego rodzaju zarezerwowana jest wyłącznie dla najbardziej nikczemnych łotrów. Takie osoby oczywiście istnieją (patrz rozdział dziewiętnasty, zatytułowany Odrzuć to, co toksyczne, i idź do przodu) jednak większość ludzi niedostępnych emocjonalnie nie zadaje celowo cierpienia innym. Rzecz w tym, że żyją oni i funkcjonują w miejscu, które nie jest powiązane z nikim innym - nawet z nimi samymi.
80
Często ludzie ci odczuwają silne wyrzuty sumienia, kiedy odkrywają, że kogoś zranili. Problem w tym, że nie potrafią rozpoznać ani emocji, które sami odczuwają, ani tych, które wzbudzają u innych. Osoba niedostępna emocjonalnie trzyma się zwykle z daleka od wszelkich treści emocjonalnych, ponieważ wydają się jej zbyt złożone i tajemnicze, a często także zdecydowanie niebezpieczne. Zanim jednak wpadniesz w rolę opiekuna i zaczniesz ochraniać to biedne stworzenie, przypomnij sobie, że jest to wyjaśnienie, a nie usprawiedliwienie. Nie zasługujesz na to, by żyć w jednostronnym związku, bez względu na to, jak rozsądne może wydawać się wytłumaczenie.
Jeśli w twoim związku ty sam jesteś dostępny w 95%, a twoja partnerka lub partner - w zaledwie 50, musisz podjąć pewne decyzje. Można oczywiście rozważać szeroką gamę wyborów, jednak trzy wydają się dość oczywiste: możesz zrezygnować z siebie dla zachowania status quo i nadal wykonywać całą pracę, a kiedy związek się rozpadnie - wziąć na siebie cały smutek i żal; możesz zerwać związek; możesz także wziąć głęboki oddech i rozpocząć proces zmian.
Ów trzeci wybór wymaga wiele odwagi; odkryjesz też, że zarówno ty, jak i twój partner musicie zmienić swoje podejście do związku. Czasami, choć niekoniecznie, częścią tego procesu jest terapia. Podczas omawiania różnych typów związków zaznaczę, w których wypadkach terapia byłaby przydatnym narzędziem. Innymi czynnikami, umożliwiającymi ten proces są: otwarta komunikacja, zbudowanie zaufania, wyższa samoocena obu stron i, co najważniejsze, chęć wprowadzenia zmian. Więcej o zmianach i rozwoju dowiemy się w rozdziałach siedemnastym i osiemnastym.
Przyjrzyjmy się teraz pierwszemu ze związków, w jakich możesz się znaleźć.
Głęboko Zrozpaczeni
Moja przyjaciółka, Connie Day, poczyniła kilka lat temu pewną obserwację, którą pamiętam do dziś. Zauważyła mianowicie, że wydaje się, iż chodzenie na randki stało się celem samym w sobie. Dawniej celem chodzenia na randki było małżeństwo. Zaczynało się z kimś spotykać i z czasem związek albo dojrzewał i stawał się coraz pełniejszy, albo rozpadał się, a wtedy każdy z partnerów próbował ponownie z kimś innym. Jeśli związek zaczynał się rozwijać, przechodził fazy od „chodzenia na poważnie", poprzez zaręczyny, ku małżeństwu. Być może nie był to system doskonały, ale sprawdzał się całkiem dobrze.
Dzisiaj zasady się zmieniły. Zmiana sama w sobie nie jest niczym złym, jednak wywiera ona wyraźny wpływ na sposób, w jaki ludzie podchodzą do życia, a w wypadku niektórych wywołuje spore zamieszanie. Ja, na przykład, czuję się zdezorientowana, kiedy dwoje ludzi, którzy mają wspól-
81
ny dom, dwoje lub troje dzieci, psa i kota, ale nie mają ślubu, mówią o sobie „mój chłopak" i „moja dziewczyna". Te określenia są zupełnie nieadekwatne wobec realiów łączącego ich związku.
Dezorientacja niektórych ludzi stanu wolnego staje się coraz silniejsza, kiedy starają się ze wszystkich sił zdefiniować związki według nowego paradygmatu i zmienić swoje oczekiwania. Kontrakty społeczne opierają się na oczekiwaniach i doświadczeniu. Doświadczenie uczy nas, czego oczekuje od nas społeczeństwo. Oczekiwania budują się wokół tego, czego spodziewamy się doświadczyć w kontekście społecznym. Tu właśnie zaczynają się kłopoty. Jeśli nasze oczekiwania są nierealne lub niemożliwe do spełnienia, wkrótce przychodzi frustracja i rozczarowanie, a osoby sfrustrowane i rozczarowane nie tworzą znaczących więzi.
Mogłoby się wydawać, że ludzie, którzy rozpaczliwie poszukują miłości, należą do najbardziej dostępnych emocjonalnie, ale nie sądzę, aby rzeczywiście tak było. Już sama rozpaczliwość poszukiwań bierze górę nad ich umiejętnością budowania więzi, ponieważ siła potrzeby związku pochłania całą dostępną energię.
Patricia ma dwadzieścia parę lat. Ukończyła kilka lat nauki w colle-ge'u, przez cały czas pracując zawodowo. Mieszka na osiedlu znanym z wysokiego odsetka mieszkańców wolnego stanu. Kiedy przyszła do mnie po raz pierwszy, była zalękniona i cała we łzach, bo jej współlokatorka właśnie się zaręczyła i chciała wprowadzić się do swojego narzeczonego. Mieszkały razem od szkoły średniej i Patricia czuła się przytłoczona myślą, że musi znaleźć nową współlokatorkę. Jak się później okazało, przygnębiała ją także myśl, że zostanie sama i opuszczona. Zaręczyny współlokatorki spowodowały wydostanie się wszystkich tych uczuć na powierzchnię.
Patricia nie potrafiła myśleć ani mówić o niczym innym niż tylko 0 znalezieniu odpowiedniego mężczyzny i ustatkowaniu się. Próbowała wszędzie: w barach, agencjach matrymonialnych, klubach samotnych serc, Internecie, lokalnym ekskluzywnym supermarkecie spożywczym, a nawet w gazetowych kącikach samotnych serc. W każdym wypadku postępowała według tego samego schematu - poznawała kogoś i natychmiast zaczynała opowiadać, jaki wspaniały byłby z niego mąż. Jeśli nie oświadczał się w krótkim czasie, zaczynała rozglądać się za kimś nowym - natychmiast 1 rozpaczliwie.
Zapytałam ją, czy poznanym przez siebie mężczyznom opowiadała to samo, co mnie, na temat ich zadatków na męża, a ona przyznała, że prawdopodobnie tak właśnie było. Pracowałyśmy wspólnie nad tym, aby zaczęła podchodzić do tych spraw z nieco większym dystansem; aż w końcu Patricia spotkała mężczyznę o imieniu Jerry, który wydawał się nią zainteresowany i gotowy zostać z nią na stałe. Ciągle zachęcałam Patricię, żeby żyła w teraźniejszości i cieszyła się każdą chwilą; przez jakiś czas zupełnie dobrze jej to wychodziło. Jednak w miarę, jak zbliżał się ślub jej współlokator-
82
ki, Patricia zaczęła tracić grunt pod nogami. Jeny został zaproszony na ślub, a Patricia była druhną. Opowiedziała mi później, że był to niezwykle romantyczny wieczór, a podczas tańca wyznała Jerry'emu, że go kocha. Nasze spotkanie odbyło się w dziesięć dni po weselu, a Jerry nie skontaktował się z nią w tym czasie ani razu.
- Na pewno jest po prostu bardzo zajęty - powiedziała drżącym głosem. - Ma taką odpowiedzialną pracę.
Zwróciłam jej delikatnie uwagę, że przedtem umiał znaleźć dla niej czas i zasugerowałam, że być może wywarła na niego nieco za dużą presję.
- Ale ja chcę być zakochana - powiedziała ze smutkiem w głosie. -I chcę, żeby ktoś był zakochany we mnie.
Patricia potraktowała Jerry'ego jak swego rodzaju misję. Ścigała go z niezmordowaną determinacją, mimo że wielokrotnie wyraził jasno swój brak zainteresowania związkiem przez duże „ Z " oraz pomimo moich prób skłonienia jej do ocalenia choćby części szacunku do samej siebie i do wycofania się. Patricia skoncentrowała się wyłącznie na stworzeniu stałego, zobowiązującego związku z Jerrym, chociaż było jasne, że on wcale sobie tego nie życzy.
Mogła opowiadać bez końca o swoich uczuciach do Jerry'ego, ale kiedy poprosiłam, żeby mi powiedziała, jak się czuje, kiedy jest w nim zakochana, potrafiła jedynie mówić o swoich potrzebach. Patricia nie dostrzegała, że jej uczucia koncentrowały się nie na Jerrym, ale na niej samej i jej oczekiwaniach. Nie było zatem autentycznych emocji, które umożliwiłyby zbudowanie więzi.
Wielu ludzi myli potrzeby z uczuciami, ponieważ są one ze sobą ściśle związane, przy jednoczesnym zachowaniu znacznej niezależności i dzielących je różnic. Podstawowe potrzeby służą wewnętrznym celom człowieka i są związane z jego przetrwaniem. Należą do nich rzeczy takie jak pożywienie, schronienie, bezpieczeństwo - a więc te, bez których nie moglibyśmy przetrwać. Emocje i więzi emocjonalne znajdują się na innym poziomie - to rzeczy, które sprawiają, że nasze życie staje się pełniejsze, ale nie są niezbędne dla przetrwania. Ludzie mogą żyć bez więzi emocjonalnych, chociaż ich brak może uczynić egzystencję płytką i pustą. Emocje takie jak miłość i przyjaźń wzbogacają nasze życie, dodają mu ciepła i sprawiają, że rozkwitamy. Umożliwiają nam wiązanie się z innymi ludźmi, którzy wnoszą w nasze życie dodatkowe bogactwo.
W wypadku ludzi, którzy - tak jak Patricia - klasyfikują miłość jako jedną z potrzeb, trudność polega na tym, że zamiast wzbogacać życie, szalona pogoń za miłością zawęża ich świat tak bardzo, że w końcu żyją tylko na poziomie przetrwania - pożywienia, schronienia, bezpieczeństwa - eliminując liczne źródła wzbogacających emocji, dostępnych poprzez kontakty z przyjaciółmi, rodziną i społecznością. Potrafią myśleć wyłącznie o znale-
83
zieniu miłości i, jak na ironię, zupełnie nie zdają sobie sprawy, jak często nie dostrzegają miłości i pozwalają jej odejść!
Patricia odcięła się nie tylko od Jerry'ego, który szybko umknął przed jej desperacją, ale także od spotkań z kimkolwiek, kto mógłby „zgrać się" z nią z lepszym skutkiem. Zamiast tego Patricia postanowiła wypełnić swoje życie dysfunkcjonalnym związkiem z samą sobą, koncentrując się obsesyjnie na czymś, co nigdy nie mogło się zdarzyć, zamykając się przed uzdrowieniem i uniemożliwiając sobie stworzenie autentycznej więzi.
Jeśli byłeś obiektem nieodwzajemnionej miłości, dobrze wiesz, jaka to nieprzyjemna sytuacja. Jestem pewna, że Jerry - porządny i miły człowiek -cierpiał katusze z powodu nieproporcjonalnie wielkich względów oraz presji, jaką wywierała na niego Patricia. Tymczasem Patricia uparcie domagała się, żebym uznała Jerry'ego za niedostępnego emocjonalnie, dlatego że nie spełniał jej żądań. Trzeba było ciężkiej pracy i długiego czasu, aby Patricia zrozumiała, że w tej sytuacji to ona jest niedostępna emocjonalnie, ponieważ jej związek z własnymi, nierealistycznymi oczekiwaniami blokuje wszelkie inne możliwości.
Ludzie, którzy koncentrują się na procesie uzyskiwania miłości, zazwyczaj są przekonani, że to obiektowi ich zainteresowania brakuje emocjonalnego potencjału. Uważają, że sami są przepełnieni miłością, która tylko czeka, by zjawił się odpowiedni partner i odkręcił kurek z życiodajną zawartością. Zamiast znaleźć Tego Jedynego, Patricia znalazła cała serię Panów Tu i Teraz, po czym wszystkich ich opłakała jako niedostępnych emocjonalnie, nie zdając sobie sprawy, że w rzeczywistości to ona trzyma miłość na dystans.
Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy, co się czasami zdarza, osoba taka jak Patricia przyciąga ku sobie kogoś, kto jest również niedostępny emocjonalnie - powstaje połączenie dwojga ludzi zaangażowanych w 50%. Wielka gra zaczyna się wtedy, kiedy każda ze stron stara się przejąć kontrolę. Głęboko Zrozpaczeni uzyskują wówczas dodatkowe wzmocnienie swego systemu przekonań, że nikt nigdy nie odwzajemni miłości, która, jak sądzą, wypływa z nich szerokim strumieniem.
Głęboko Zrozpaczeni utrzymują potencjalnego partnera na odległość ramienia za pomocą niemożliwych do spełnienia standardów emocjonalnego przywiązania oraz wyolbrzymionych oczekiwań, dotyczących sprawczej mocy miłości w ich życiu. Kiedy potencjalny partner (bez względu na to, czy sam jest emocjonalnie dostępny czy też nie) nie spełnia owych standardów i oczekiwań, Głęboko Zrozpaczony odczuwa podwójne odrzucenie, ponieważ odrzucony zostaje sam rdzeń jego „Ja".
Jeśli dostrzegłeś w Patricii samego siebie, nie musi to wcale oznaczać, że jesteś skazany na nieustanną pogoń i ciągłe odrzucenie - chyba że to właśnie wybierzesz. Pustą studnię w twoim życiu może wypełnić tylko jedna osoba - ty sam! W miarę budowania zdrowej więzi z samym sobą bę-
84
dziesz otwierać się coraz szerzej, aż z czasem w twoim życiu znajdzie się miejsce dla drugiej osoby.
GŁĘBOKO ZROZPACZENI - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Nieadekwatne oczekiwania wobec potencjalnego partnera
• N iewłaściwe g ran ice
• Nieustanne poszukiwanie „doskonałego partnera"
• Przekonanie, że miłość jest potrzebą
Rozdział 4
Zatańczymy? Cza-cza, tory, łańcuchy i tango
N ie tylko Głęboko Zrozpaczeni tworzą rozbudowane wzorce przywiązania i jego braku, aby chronić własną niedostępność emocjonalną. Zawiłość wzorów, które opracowują niektórzy ludzie, mogłaby wpra
wić w podziw i osłupienie samego Arthura Murraya, jednak wymyślone przez nich tańce tylko krzywdzą tych, którzy biorą w nich udział.
Związek łańcuchowy to seria bardzo intensywnych kontaktów, przedzielonych okresami znacznego dystansu, podczas których każdy z partnerów stara się przewidzieć następne posunięcie drugiej strony. Taki wzorzec relacji prowadzi do tego, że okresy kontaktu są bardzo krótkie, a w okresach dystansu zawiera się znacznie więcej „substancji" związku. Obie strony koncentrują się jednak na chwilach intensywnego kontaktu, co nie odzwierciedla rzeczywistości. Koncentrując się na bliskości i używając jej w celu zdefiniowania związku, partnerzy z góry skazują się na rozczarowanie. To nie związek stanowi tu problem, ale to, gdzie partnerzy szukają jego definicji.
Aby zilustrować moją tezę, opowiem pewną historię. Miałam kiedyś niezwykłą okazję porozmawiać ze słynnym trębaczem jazzowym, Milesem Davisem, w zupełnie swobodnych, nieformalnych okolicznościach. Z tej rozmowy wyniosłam jedną z najmądrzejszych myśli, jakie kiedykolwiek słyszałam. Rozmawialiśmy o muzyce (jakżeby inaczej?) i w pewnej chwili on powiedział: „Musisz zrozumieć, że muzyka polega na ciszy w takim samym stopniu co na dźwiękach. Bez ciszy muzyka jest po prostu hałasem. To chwile ciszy definiują muzykę".
W wypadku relacji łańcuchowych związek określają momenty dystansu, a nie krótkie chwile kontaktu. Niemal każdy potrafi utrzymać intensyw-
86
ny związek przez jakiś czas. Sztuka polega na tym, by utrzymać go na dłuższą metę. Dla kogoś, kto jest emocjonalnie niedostępny, myśl o długotrwałym bliskim kontakcie wcale nie jest pociągająca; taka osoba będzie zatem ciężko pracować nad zachowaniem możliwego do przyjęcia dystansu.
Krótkie chwile intensywnego kontaktu pomagają osobie niedostępnej emocjonalnie utrzymać przy sobie partnera, a jednocześnie umożliwiają jej zachowanie emocjonalnie bezpiecznego dystansu. Moja przyjaciółka z Nowego Jorku była kochanką pewnego sławnego (i żonatego) mężczyzny. Wspierał ją finansowo w czasie, gdy starała się robić karierę aktorską. Płacił za jej mieszkanie, samochód, ubrania, szkołę i pokrywał wszelkie inne wydatki. W zamian żądał tylko, aby była do dyspozycji, ilekroć do niej zadzwoni. Czasami oznaczało to, że jechała spotkać się z nim w miejscach, w których występował. Do każdej z takich podróży przygotowywała się bardzo starannie - robiła wielkie zakupy i spędzała długie godziny w salonach piękności, żeby wyglądać jeszcze wspanialej, kiedy się spotkają. Potem wyjeżdżali w jakieś egzotyczne miejsce i spędzali tam sielankowe dni, pełne namiętności i bliskości. Pomiędzy tymi spotkaniami ich kontakty były bardzo ubogie. Kiedy zapytałam moją przyjaciółkę, jak się z tym czuje, odrzekła:- „O wiele łatwiej jest utrzymać związek, który polega na krótkich wybuchach szczęścia, niż pracować nad nim dzień po dniu".
Moja przyjaciółka jest olśniewająco piękną kobietą, której intelekt dorównuje urodzie. Ma talent, pieniądze, świetny wygląd i bystry umysł. Jej związek był dokładnie taki, jakiego pragnęła, umożliwiał jej bowiem skupienie się na tym, na czym zależało jej najbardziej - na karierze. Mężczyzna z kolei mógł cieszyć się intymnym związkiem z piękną, inteligentną kobietą, co zaspokajało jego próżne ego, a jednocześnie nie stanowiło emocjonalnego zagrożenia dla jego małżeństwa. Problem pojawił się wtedy, gdy moja przyjaciółka zapadła na groźną dla życia chorobę i potrzebowała ciągłego wsparcia emocjonalnego, jakie mógł jej zapewnić tylko prawdziwie bliski partner. Zaczęła wówczas zdawać sobie sprawę, jak wiele sobie odebrała, kiedy pozostawała zamknięta na jakikolwiek związek, który mógłby rozwi-
,nąć się i stać się pełniejszy. Podjęła wtedy trudną decyzję o powrocie do rodziny na Florydzie i o zakończeniu związku z żonatym kochankiem. Wyzdrowiała, a podczas rekonwalescencji poznała pewnego lekarza - swego obecnego męża, z którym łączy ją bardzo silny związek emocjonalny.
W jakiś sposób, prawdopodobnie pod wpływem wczesnych związków z rodzicami, osoba niedostępna emocjonalnie (A) dochodzi do przekonania, że to wielkie ryzyko pozwolić komuś podejść zbyt blisko, a zatem kiedy ktokolwiek (B) zbliża się do niej, uruchamia się alarm i A się wycofuje. Ale na tym sprawa się nie kończy, bo kiedy B oddala się na znaczną odległość, osoba A czuje się równie przerażona i ponownie próbuje stworzyć intymną więź, co wywołuje w niej taki przestrach, że wkrótce znowu się wycofuje. Ow wzorzec przeplatających się zbliżeń i wycofań składa się na taniec łańcuchowy.
87
Po jakimś czasie osoba B (dostępna emocjonalnie) traci zaufanie i nie potrafi już przewidzieć kolejnych wydarzeń w związku. Zamiast tego żyje w ciągłym poczuciu zagrożenia i niepewności. Najczęściej jednak wątpliwości osoby B dotyczą jej własnego zaangażowania.
Pamiętajmy, że zwykle zakładamy, iż nasi partnerzy pochodzą z tego samego miejsca, skąd i my. Jeśli wychodzimy z tego założenia, logiczne wydaje się przypuszczenie, że jeśli w związku coś się nie układa, przyczyna musi tkwić w naszym postępowaniu. Zaczynamy wówczas podejmować wszelkiego rodzaju działania zaradcze, próbując naprawić coś, czego wcale nie zepsuliśmy. Powoduje to frustrację i przynosi niewiele korzyści! ^
Wzorzec związku, w którym żadna z osób nie potrafi zbliżyć się do drugiej, przypominałby tory kolejowe, wijące się w górzystej okolicy. Kiedy jeden z partnerów zbliża się, drugi czuje się zagrożony i wycofuje się, jednak tylko na określoną odległość, tak by zachować emocjonalny dystans równy długości ramienia - ani nie za bliski, ani za daleki. Jeśli jeden z partnerów się wycofuje, drugi próbuje zbliżyć się do niego, jednak nie bardziej niż na odległość, która - zgodnie z niepisaną umową - jest dla obojga bezpieczna.
Taki schemat utrzymuje związek w zawieszenuLr nie dochodzi ani do większego zbliżenia, ani do większego oddalenia - i nie pozwala mu się rozwijać. Emocjonalna energia w tym związku przeznaczona jest na utrzymanie idealnego dystansu, a nie na umacnianie i rozwój więzi.
Harry i Linda są osobami aktywnymi zawodowo, a ich kariery rozwijają się bardzo dynamicznie. Pracują dla konkurencyjnych firm i wyraźnie rywalizują ze sobą na tym polu. Ich życie prywatne wypełniają zajęcia organizacji zawodowych oraz sporty. Harry gra w golfa, osiągając wyniki bliskie rezultatom zawodowych graczy, a Linda jest wysokiej klasy tenisist-ką. Wiodą starannie zaplanowane i uporządkowane życie. Bardzo rzadko uczestniczą w wydarzeniach, które nie wywierają zaplanowanego wpływu na ich życie osobiste lub zawodowe.
Harry przyszedł na terapię, żeby porozmawiać o swej rosnącej frustracji, związanej z oporem Lindy wobec samej myśli o powiększeniu ich dwuosobowej rodziny, chociaż, jak twierdził Harry, Linda od dawna wiedziała, że dziecko było jednym z najważniejszych celów, które chciał osiągnąć po trzydziestce. Zwróciłam mu uwagę, że mówił o tym tak, jakby chciał mieć dziecko nie po to, żeby je kochać, lecz raczej po to, aby zrealizować swój cel. Harry okazał się nieugięty.
- Oczywiście, że będziemy je kochać. To się rozumie samo przez się. - To nie takie łatwe, jak ci się wydaje. Poświęcasz im swój sen, czas,
energię, pieniądze i troski, a one i tak w końcu dorastają! - powiedziałam mu. - Czy jesteś gotów zrezygnować z golfa dla dziecięcej piłeczki? Czy jesteś gotów wracać wcześniej z pracy, kiedy dziecko będzie miało gorączkę? A może Linda ma opory dlatego, że wie, ile trzeba poświęcić i nie chce tego zrobić?
88
Linda przyłączyła się do nas po kilku sesjach i stało się jasne, że każde z nich było silnie przytwierdzone do zawodowych i osobistych torów, które wybrali. Tak długo, jak ich kalendarz miał tylko dwa wymiary, „biznesowy" charakter ich związku nie stanowił problemu. Dodanie trzeciego wymiaru, potrzeb dziecka, oznaczałoby konieczność modyfikacji i dostosowania ich torów - zarówno równoległych, jak i tych zupełnie oddzielnych. Być może byli w stanie utrzymać się nawzajem na odległość wyciągniętej ręki, ale dzieci nie tolerują takiego dystansu.
Linda i Harry musieli najpierw popracować nad przetworzeniem ich starannie rozdzielonego związku; dopiero później mogli przyjąć do swojego świata dziecko.
Jeśli żyjesz w związku, który wydaje się tkwić od dawna w tym samym miejscu, być może dzieje się tak dlatego, że ty i twój partner utrzymujecie możliwy do przyjęcia dystans. Aby przełamać tę zastygłą formę musisz podjąć ryzyko zbliżenia się do partnera i pozostać tam, zachęcając jednocześnie partnera, żeby się do ciebie przyłączył. Nie możesz zrobić tego szybko ani bez udziału partnera, a zatem pierwszym krokiem powinno być nawiązanie otwartej komunikacji na temat stanu waszego związku i możliwości jego dalszego rozwoju. Jeśli partner nie chce ci towarzyszyć na tym niełatwym szlaku, być może nadszedł czas, by zmienić tory!
Związek, który charakteryzuje się podobną sekwencją zbliżeń i wycofań, sprawiających jednak wrażenie serii przeplatających się odepchnięć i przyciągnięć, można nazwać cza-czą, w której oboje partnerzy na przemian wycofują się i gwałtownie zbliżają do siebie. W odróżnieniu od łańcucha - w którym jest znacznie więcej dystansu niż bliskości - i toru kolejowego - w którym głównym celem jest utrzymanie dystansu - cza-cza polega na ciągłym, naprzemiennym poszukiwaniu bliskości, nieustannie się wymykającej.
Oboje partnerzy są przekonani, że pragną intymnego kontaktu, jednak kiedy bliskość jest już naprawdę tuż obok, poszukująca jej osoba czuje się przytłoczona i robi krok do tyłu. Jej partner przesuwa się wówczas do przodu tak długo, aż dotrze do swej własnej granicy tolerancji, a wtedy on także się wycofuje.
Rob i April zjawili się u mnie po około ośmiu miesiącach chodzenia ze sobą na poważnie. April nie była szczególnie zainteresowana terapią, jednak przyszła, bo chciała, abym powiedziała Robowi, że się myli, bo to ona ma rację.
Rob wyjaśnił, że pragnie dalszego rozwoju ich związku, ale ma wrażenie, iż April wcale tego nie chce. Kiedy jednak pytał ją o to, odpowiadała, że jest silnie zaangażowana w ich związek i to on stosuje taktykę uników.
W ciągu kilku pierwszych sesji próbowałam pomóc im lepiej się komunikować, jasno wyrażać swoje uczucia i uważniej słuchać tego, co mówi partner, ale musiałam przyznać, że ich związek stoi w miejscu. Ja także
89
utknęłam w martwym punkcie, aż do jednej z kolejnych sesji, kiedy April zapytała:
- Rob, dlaczego zawsze trochę się ode mnie odsuwasz, kiedy siadam obok ciebie?
- A może ty tego nie robisz? - odpowiedział. To tyle, jeśli chodzi o umiejętności komunikowania się.
- Aha! - powiedziałam, wywołując zdziwienie u obojga. - Jak często zdarza się wam takie bdczucie?
Rob odrzekł: - Za każdym razem, kiedy staram się zbliżyć, April się odsuwa. Wtedy
muszę znowu się przysunąć, a ona znowu się oddala. W końcu jestem już ^ zmęczony tą pogonią i daję spokój. Wtedy ona zawsze do mnie przychodzi.
- A wtedy to ty się odsuwasz - dodała szybko April. - Potem znowu się do ciebie przybliżam, a ty ponownie się oddalasz.
Żebyś usiadła blisko mnie, muszę się zatrzymać. Cza-cza-cza. Powiedziałam: - Tak to wygląda fizycznie. A na poziomie emocjonalnym? Oboje zgodnie przytaknęli - Zawsze. To jest po prostu męczące. W związku Roba i April, podobnie jak w wypadku innych tancerzy,
całą energię pochłaniała sekwencja zbliżeń i cofnięć. W rezultacie nie pozostaje nic, na czym można by się oprzeć. Każdy z partnerów boi się odejść, bo oboje wierzą, że ich związek przetrwa. Jest przecież taki aktywny! Niestety, jest aktywny tylko w płaszczyźnie poprzecznej i nie posuwa się do przodu, ponieważ żadna ze stron nie chce jako pierwsza podjąć ryzyka i podejść bliżej.
Jeśli wyciągasz ku partnerowi rękę i zbliżasz się ku niemu coraz bardziej, aż nagle twój partner czuje, że jesteś o wiele za blisko, robisz krok do tyłu, a potem kolejny i jeszcze jeden, aż druga osoba czuje, że jesteś za daleko, a ty zaczynasz znowu przybliżać się do niej krok po kroku i... cza-cza-cza... oznacza to, że dostałeś się w wir tego tańca. Aby przełamać ten schemat, musisz nauczyć się tolerować bliskość, a to wymaga ćwiczeń i zaufania.
Tango jest zawiłym, namiętnym i wysoce sformalizowanym tańcem, który wywodzi się z Argentyny. Związek-tango sprawia to samo wrażenie niekończących się, stylizowanych kroczków i z góry ustalonych póz, które odzwierciedlają uczucia i wzajemne relacje partnerów w związku. Przepływ energii przypomina tu wodny wir, który utrzymuje obie osoby w związku, wprawiając go w ciągły, obrotowy ruch i uniemożliwiając jakąkolwiek zmianę lub rozwój.
Anita i Ron pobrali się pod koniec studiów. Założyli wspólnie firmę na przedmieściach dużego miasta. Ron miał poważne problemy zdrowotne, o których nie powiedział przed ślubem Anicie, chociaż ograniczały one jego możliwości zostania ojcem, a Anita bardzo pragnęła dziecka. Kiedy Anita zaczęła wywierać na niego coraz większą presję w sprawie dziecka, Ron
90
próbował sprzedać firmę konkurentom. Kiedy Anita sprzeciwiła się sprzedaży, Ron zaczął otwarcie flirtować z inną kobietą z ich niewielkiej lokalnej społeczności. Anita dostała później pracę poza ich firmą. W odpowiedzi Ron przyjął do firmy innego partnera. Kiedy biznes Anity zaczął przynosić spore zyski, Ron wplątał się w romans z jej sekretarką.
Każdy ruch wywoływał kontrposunięcie, które z kolei powodowało kolejny przeciwruch. Wszystkie owe posunięcia i kontrposunięcia wprawiały związek w nieustanny ruch wirowy jeszcze długo po wygaśnięciu miłości i po zerwaniu więzi. Oboje partnerzy byli tak zajęci tangiem, że stracili zdolność dostrzegania siebie lub drugiej osoby. Potrafili skupić się jedynie na zawiłościach samego tańca.
Jeśli dostaniesz się w wir tanga, poczujesz, że związek wysysa z ciebie całą energię, próbując napełnić taniec kolejnymi krokami i ruchami. Aby zatrzymać ten szalony taniec, po prostu przestań reagować. Zamiast tego myśl, wyrażaj swoje uczucia i domagaj się tego samego od partnera.
We wszystkich opisanych przeze mnie tańcach oboje partnerzy są w pewnym stopniu niedostępni emocjonalnie, co skłania mnie do powtórzenia mojej wcześniejszej uwagi, że nikt z nas nie jest całkowicie dostępny emocjonalnie przez cały czas. Każdy człowiek ma własny poziom dostępności emocjonalnej, który w pewnych sytuacjach spada poniżej 100%. Są także ludzie zupełnie niedostępni emocjonalnie, wyjątkowo niebezpieczni i toksyczni, ponieważ nie potrafią stworzyć jakiejkolwiek więzi emocjonalnej, a tym samym zmuszają innych do wzięcia na swe barki całego emocjonalnego wysiłku. Ich nieszczęśni partnerzy nie dostają nic w zamian (więcej szczegółów na ten temat znajdziesz w rozdziale dziewiętnastym).
Indywidualny poziom niedostępności emocjonalnej danej osoby pomaga nam określić, w jakie typy związków będzie się ona angażować. W wypadku łańcuchów, cza-czy, torów i tanga oboje partnerzy mieszczą się zwykle w tym samym przedziale dostępności/niedostępności. Każde z nich musi zatem poradzić sobie z dwoma niełatwymi zadaniami, czyli: pracą nad własną dostępnością oraz pracą nad zmianą i uzdrowieniem związku.
. Każdy z tych typów związków charakteryzuje się wysokim poziomem ostrożności i małym zaufaniem do drugiej osoby. Partnerzy dostrajają się do siebie z niewłaściwej przyczyny. Zamiast tworzyć więź, która pomogłaby scalić i umocnić ich związek, są wobec siebie nieufni i podejrzliwi, a więc zaws'ze zachowują dokładnie określony, bezpieczny dystans emocjonalny. Nie udaje im się jednak uzyskać równowagi w związku, ponieważ każde z nich ma*inną strefę emocjonalnego bezpieczeństwa. Zatem taniec trwa nadal, a tancerze pozostają w nieustannym ruchu.
Aby przełamać ten zaklęty krąg, oboje partnerzy muszą ponownie nawiązać kontakt z emocjonalnymi częściami samych siebie i zbudować wzajemne zaufanie, które pozwoli im stworzyć lepszą, bliższą relację. Wymaga to od każdego z partnerów wielkiej wiary, determinacji i zgody na
91
życie w miejscu, które początkowo może im się wydawać bardzo niewygodne, wymaga także wewnętrznego dążenia ku pełniejszemu związkowi i bogatszemu życiu.
TANCERZE - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Schemat związku - przypływy i odpływy
• Oboje partnerzy są niedostępni emocjonalnie
• Oboje partnerzy boją się bliskości
• Partnerzy nie ufają sobie nawzajem
Rozdział 5
Romeo... i Julie Mężczyzna, kobiety i kłopoty
Przysyła ci kwiaty, czekoladki i kartki. W najdziwniejszych chwilach dzwoni, mówiąc ci rzeczy tak słodkie i urocze, że twoje serce zaczyna tańczyć zwariowane flamenco. Kiedy jesteście razem, całuje cię po
rękach, nalewa szampana i patrzy głęboko w twoje oczy, aż miękną ci kolana i padasz wprost w jego objęcia.
Przez głowę przebiegają ci słodkie brzmienia Some Enchanted Evening i zaczynasz marzyć o waszym idealnym ślubie, miesiącu miodowym i o waszym długim i szczęśliwym życiu we dwoje. Jesteś miła dla żebraków i akwizytorów i wiesz, że to jest właśnie to. Przeżywasz wielką, wymarzoną miiiiiiiiiłość!
Wkrótce jednak wkraczasz w fazę niepokoju. „Czy on mnie kocha? Muszę to wiedzieć". Stara piosenka w stylu Motown radzi, że prawdziwym sprawdzianem miłości jest ,jego pocałunek". Być może to właśnie o ten test chodzi, bo pocałunki są dobrym miernikiem bliskości i więzi. Może rozważysz także takie czynniki jak konsekwencja, intensywność więzi, rozwój związku, szacunek i szczerość. A może po prostu zapytasz.
Oczywiście, w ten sposób wiele ryzykujesz. Zwykle nie chcemy wnikać zbyt głęboko, oślepione przez gwiazdy, które Romeo rozrzuca dla nas po całym niebie... i w naszym własnym mieszkaniu. Żyjemy więc w ciągłym niepokoju <- od telefonu do spotkania, mając nadzieję, że pewnego dnia on nareszcie to powie! Być może właśnie tak się stanie. Być może nawet przedefiladujdsz tryumfalnie wzdłuż kościelnej nawy pełnej róż i ziarenek ryżu, a potem spędzisz baśniowy miesiąc miodowy na Hawajach. Twoje życie potoczy się dalej, a ty będziesz przekonana, że wszystko jest w porządku.
93
Lecz nagle pewnego dnia odkryjesz rachunek za róże, których nie dostałaś. Albo za hotel, w którym nigdy nie byłaś. Albo jakiś nieznany numer telefoniczny zacznie wyświetlać się na waszym aparacie. Zapytasz
o to swojego Romea, a on udzieli ci wiarygodnego, choć złożonego wyjaśnienia na temat pomocy przyjacielowi (którego nigdy nie poznałaś) w jego wysiłkach zdobycia pewnej dziewczyny (jej także nie znasz).
Kochasz i ufasz mu, więc przyjmujesz jego wyjaśnienie. Później jednak Romeo przejawia nagłe zainteresowanie nocnymi meczami futbolowymi, które ogląda w domu jednego ze swoich kolegów z pracy - faceta, którego nie znasz - i wraca do domu dopiero wczesnym rankiem, opowiadając ci jakąś mało przekonywającą historyjkę o tym, jak musiał podwieźć do domu pewnego faceta, a potem zabrakło mu benzyny i zasnął w domu Billa.
Kochasz i ufasz swojemu Romeo, a więc przyjmujesz jego wyjaśnienia, ale kiedy opowiadasz o tym swoim przyjaciółkom, wszystkie jakoś dziwnie kręcą głowami i wydają dźwięki, które najwyraźniej oznaczają: „Może i tak jest, ale lepiej to sprawdź".
Wreszcie pewnego dnia przychodzi ta straszna chwila. W trakcie mojej praktyki terapeutycznej słyszałam wiele opowieści ojej nadejściu, począwszy od telefonu od kobiety, która przedstawia się jako jego dziewczyna, poprzez znalezienie dwóch biletów na Jamajkę z jego nazwiskiem obok nazwiska obcej kobiety, aż po pojawienie się owej nieznanej kobiety w drzwiach. Świat, który dotąd znałaś, rozpada się na kawałki.
O co tu chodzi? Jak ktoś tak romantyczny i namiętny może zdradzić waszą miłość? Bo nie chodzi tu o ciebie. To Romeo stanowi problem. Pociąga go romantyczny stan zakochania, ale kiedy musi utrzymać stały związek z całą jego złożonością i emocjonalnymi przypływami, jego fascynacja i zakochanie znikają i w wyniku tego Romeo nie potrafi odnaleźć się w związku. Wybiera zatem szybki jazz potajemnego romansu, który zaspokaja jego potrzebę romantycznego zauroczenia i pozwala mu znowu coś poczuć.
Proszę, nie zrozum mnie źle. Nie twierdzę, że wszystkie romanse są wynikiem syndromu Romea. Ludzie mają romanse z milionów przyczyn. Jednak niektóre z nich zawiązują się dlatego, że Romeo nie potrafi utrzymać miłości i chce poczuć znowu podniecenie pierwszych wybuchów miiiiiiiłooooości, a nie głębsze i subtelniejsze odcienie tej miłości, dzięki której związki trwają przez całe życie.
Niezależnie od tego, czy jesteś żoną Romea czy jego dziewczyną, taka zdrada rodzi głębokie, bardzo osobiste cierpienie, jednak powtórzę raz jeszcze: to naprawdę nie ma nic wspólnego z tobą. Chodzi tu wyłącznie o związek Romea z samym (lub samą) sobą.
Ustalmy kilka faktów. Wśród Romeów jest znacznie więcej mężczyzn niż kobiet. Jednakże twierdzenie, że kobiety nigdy nie zachowują się w ten sposób (z dokładnie tych samych powodów) byłoby niezgodne z prawdą.
94
Romeowie uczą się postępować w ten sposób, ponieważ nie potrafią odczuwać subtelniejszych emocji. Dostrzegają jedynie emocje w wielkiej skali, podobne obrazom na ogromnym płótnie, i oczekują, że wszystkie uczucia będą odpowiadać owym potężnym emocjom. Kiedy miłość przychodzi - jest ogromna. Jednak w miarę upływu czasu Romeo zaczyna czuć, że jego miłość coraz bardziej się kurczy.
Popełnia tym samym oczywisty błąd, wydaje mu się bowiem, że inne oznacza mniejsze. Miłość ma, rzecz jasna, swoje chwile wielkości, ale polega także na subtelnej wymianie emocji pomiędzy dwojgiem zaangażowanych ludzi, którzy potrafią rozpoznać i uszanować emocje partnera. Miiiiiłooość z kolei składa się z samych niebosiężnych szczytów, bez dolin i równin. Jest jedną wielką ekscytacją i dramatem i niemal zupełnie nie ma w niej przyziemności. Jeśli miiiiiłooość rozwija się w miłość, Romeo odczuwa ją jako mniej ważną, mniej intensywną. W rezultacie zaczyna poszukiwać bardziej ekscytujących szczytów.
Dlaczego więc zdradza miłość dla miiiiiłooości? Romeo prawdopodobnie nie uważa tego za zdradę. Pozwól, że opowiem ci o Luke'u. Luke'a i jego żonę Melissę zobaczyłam po raz pierwszy w poczekalni mojego gabinetu. Ona płakała, a on poświęcał jej całą swą uwagę - koncentrował się na niej zupełnie. Całował jej dłonie, dotykał łagodnie jej ramion, głaskał ją po włosach i policzku, delikatnie ocierał jej łzy.
Odebrałam z recepcji ich formularze zgłoszeniowe, oczekując, że przyczyną ich przyjścia jest jakaś straszna strata, którą poniosła Melissa. Ku swemu zdziwieniu w formularzu Melissy przeczytałam „zdrada męża", a Luke napisał „mój mały, brudny sekrecik".
W moim gabinecie usiedli na jednej sofie. Melissa powiedziała mi przez łzy i przy nieustannej, czułej uwadze ze strony Luke'a, że niedawno odkryła szereg wskazówek, które doprowadziły ją w końcu do rozmowy telefonicznej z Julią - kobietą, z którą Luke miał od ponad sześciu miesięcy gwałtowny i namiętny romans. Kiedy o tym opowiadała, Luke siedział w milczeniu, a jego oczy były skupione na żonie.
W końcu delikatnie przerwałam Melissie, żeby zapytać Luke'a, czy chciałby coś dodać. Odpowiedział: „Byłem kompletnym łajdakiem dla mojej cudownej żony. Chcę, żeby mi wybaczyła. Uwielbiam ją i nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem". Zapytałam go, czy szczerze przeprosił Melissę za swoje postępowanie (bo zawsze dobrze jest zacząć od tego proces przebacza^ nia) a on zapewnił mnie, że to zrobił.
Kiedy to mówił, Melissa pokręciła głową. Podniosłam dłoń, żeby przerwać strumień wyznań Luke'a, a wtedy ona powiedziała:
- Powiedział mi, że czuje się podle, bo był łajdakiem, i wie, jak bardzo mnie zranił, ale tak naprawdę nigdy mnie nie przeprosił. Chcę tylko usłyszeć, że przeprasza za to, co zrobił.
Luke spróbował znowu.
95
- Byłem okropny dla Melissy. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem. Ona jest dla mnie taka dobra.
- Luke, Melissa powiedziała, że chce, abyś ją przeprosił za swój romans.
Nie mógł się zmusić do wypowiedzenia tych słów. Podczas wielu sesji pracowaliśmy nad jednym słowem - „przepraszam". Pod koniec jednego z naszych pierwszych spotkań potrafił powiedzieć: „przepraszam za to, że cię zraniłem", ale nigdy - „przepraszam za to, że miałem romans".
W końcu spotkałam się z nim indywidualnie. Przyznał wtedy, że Julia była tylko jedną z wielu kochanek, które miał w ciągu swego siedmioletniego małżeństwa z Melissą. Przyznał również, że nie rozumie, dlaczego musi za to przeprosić, skoro te nierozważne czyny nie miały nic wspólnego z jego małżeństwem. Powiedział, że ubóstwia swoją żonę.
Poprosiłam, żeby pomógł mi zrozumieć swój punkt widzenia. Luke wyjaśnił, że jego poglądy na świat są bardzo „europejskie", a wielu mężczyzn w Europie ma romanse - ich żony rozumieją to i akceptują. Wyjaśnił mi również, że zasługuje zarówno na miłość, jak i na romantyczne uniesienia. Dodał, iż kocha swoją żonę, ale romantyczne uniesienia wymagają dreszczyku emocji, związanego z pogonią i podbojem - a tego Melissa nie mogła mu ofiarować.
Zapytałam Luke'a, gdzie się urodził. Nie miałam pojęcia, że Milwaukee to takie kosmopolityczne miejsce! Luke nigdy nie był w Europie, z całą pewnością nie miał więc okazji nasiąknąć tamtejszą kulturą, ale informacje na temat tradycji posiadania kochanek w niektórych krajach europejskich tak bardzo pasowały do zachowań, na które się decydował, że postanowił uczynić z nich swój styl życia.
Romeowie tacy jak Luke są naprawdę przekonani o swoim prawie do podwójnych związków, chociaż Luke wyraził to znacznie dobitniej, niż uczyniłaby to większość z nich. Nie trapi go konflikt interesów typowy dla sytuacji, w której z jedną kobietą jest związany z miłości, a z drugą dla ekscytujących przeżyć. W jego pojęciu są to dwie zupełnie różne i oddzielne sprawy; nie może zrozumieć, jak jedna ma się do drugiej, poza tym że „dzięki temu jego związek z Melissą jest bardziej intensywny, bo krew szybciej krąży mu w żyłach".
Luke jest emocjonalnie niedostępny zarówno dla żony, jak i dla swoich kochanek. Jego jedyną więzią jest ta, która łączy go z intensywnością doznań, jakie może odczuwać.; Nawet jego żal był intensywny i dzięki temu sprawiał wrażenie, jakby odbudował więź z Melissą. Luke widział jej ból i mógł emocjonalnie dostrzec siebie, kiedy ją pocieszał w stylu człowieka z Szarej Strefy, którym rzeczywiście jest - bowiem wynurzył się z mgły i od razu wspiął się na szczyty. Raz jeszcze poczuł przez chwilę dreszczyk emocji pościgu i podboju w kontekście swojego małżeństwa. Był niemal zadowolo-
96
ny, że jego tajemnica wyszła na jaw, bo dzięki temu mógł nawiązać z Melissą kontakt w sposób, który mu odpowiadał.
Luke nie rozumiał jednak, że brak przeprosin z jego strony przekreślał wszystko, co cenne w prawdziwej miłości; lojalność, zaufanie, uczciwość i wierność zupełnie dla niego nie istniały. W pojęciu Luke'a wartość związku polegała na zaspokojeniu jego własnej potrzeby intensywnych doznań.
Minęło sześć sesji, zanim Luke zdobył się na przeprosiny za swój romans, a nawet wtedy zabrzmiały one tak nieszczerze, że Melissa wyszła z mojego gabinetu i, ostatecznie, z małżeństwa. Luke zupełnie tego nie rozumiał; wydawało mu się, że bardzo się do siebie zbliżyli. Błędnie zinterpretował intensywną złość Melissy jako odbudowaną więź. Jej złość pozwoliła mu opuścić mgłę Szarej Strefy, sądził zatem, że jest to ważne i pozytywne przeżycie emocjonalne.
Podejrzewam, że Luke - podobnie jak większość Romeów - ma problemy z rozpoznaniem jakichkolwiek emocji, które nie należą do kategorii romantycznych przeżyć. Pozostała część emocjonalnego horyzontu jest dla tych osób zasnuta chmurami i tylko od czasu do czasu ich szarość rozświetlają błyskawice gniewu lub smutku.
Nie mając dostępu do pełnego wachlarza emocji, Romeo stara się wepchnąć cały świat w scenariusz romans-pościg-podbój. Większość znanych mi Romeów wykonuje zawody związane w jakiś sposób ze sprzedażą, które umożliwiają im przeżywanie podobnych emocji pościgu i zdobywania. Nie licz jednak na to, że zajmą się jakąkolwiek obsługą po sprzedaży. To stanowczo wymaga zbyt wiele wysiłku.
Inna prawda o Romeach: zazwyczaj nie ograniczają się do jednego romansu, bez względu na to, co obiecują w momentach najbardziej ognistego zauroczenia. Dzieje się tak dlatego, że dla Romea - co otwarcie przyznał Luke - romans i miłość to dwie różne sprawy. Romeo uważa zatem, że to zupełnie w porządku mieć obie te rzeczy, nawet jeśli w tym celu musi żyć w co najmniej dwóch związkach jednocześnie.
Wszelkie próby zmiany stanowiska Romea przynoszą niewielki - albo wręcz żaden - skutek, o ile nie nawiąże on silniejszego kontaktu z pozostałymi emocjami i nie nauczy się uzyskiwać romantycznych wrażeń w jakiś inny sposób. Romeo żyje emocjami podboju, a kiedy dobrze cię poznał i wasza miłość nieco spowszedniała, nie może już uprawiać z tobą swojego ulubionego sportu.
Musisz nieustannie przypominać sobie, że jego romanse nie mają nic wspólnego ani z tobą, ani z twoją osobistą wartością. Świadczą one jedynie o tym, że |Romeo nie potrafi tworzyć autentycznych, trwałych więzi, bez względu na to, jak bardzo jest romantyczny)' Pamiętaj - romans jest zbiorem zachowań. Miłość jest zbiorem emocji. Miłość jest tym, czego naprawdę pragniesz. Romans powinien ją wzmacniać, lecz nie zastępować.
97
ROMEO - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Intensywne zainteresowanie tobą w początkowej fazie związku
• Niewyjaśnione nieobecności, wydatki, spóźnienia
• Romantyczny, ale nie potrafi stworzyć bliskości
• Skryty
• Silny w sytuacji kryzysowej, ale niezdolny do utrzymania związku
• Powierzchowny i nieszczery
• Brak kontaktu z własnymi emocjami
• Niezdolny do wzięcia odpowiedzialności za własne zachowanie
• Brak granic
Rozdział 6
Głowa ponad serce Intelektualna wieża z kości słoniowej
Peter jest lekarzem i prowadzi prywatną praktykę w dziedzinie gerontologii - nowoczesnej gałęzi medycyny, która zajmuje się starszymi ludźmi. Cieszy się ogromną sympatią pacjentów i ich rodzin, którzy widzą w nim niemal cudotwórcę. Sylvia, jego żona, jest adwokatem. To ciepła, otwarta kobieta, która podchodzi do ludzi i problemów ze skupieniem i rozwagą.
Kiedy zjawili się w moim gabinecie, Sylvia była cała we łzach, a Peter nie rozumiał, o co chodzi.
- Peter oddaje całą emocjonalną energię swoim pacjentom, a dla mnie nic już nie zostaje - powiedziała.
Peter pokręcił głową. - To kłamstwo. Przecież jestem tu z tobą, prawda? Wiesz, że jesteś dla
mnie bardzo ważna. Przez cały czas staram ci się to powiedzieć. Próbuję dać ci do zrozumienia, jak znaczące miejsce zajmujesz w moim życiu. Wiesz, jaka jesteś dla mnie ważna.
Teraz z kolei Sylvia potrząsnęła głową. - Niczego nie wiem, bo niczego nie odczuwam z twojej strony.
Wiem tylko tyle, ile widzę - oddajesz całą swą emocjonalną energię klientom, a dla mnie nie zostaje już nic.
Sylvia i Peter mówią o dwóch zupełnie różnych sprawach. Ona mówi o sferze więzi emocjonalnych, o uczuciach łączących ludzi. On mówi o swoim umyśle i sposobie myślenia.
Sylvia ma kontakt z własnymi uczuciami. W każdym momencie wie, jakich emocji doświadcza i potrafiłaby opowiedzieć jasno o swych stanach uczuciowych. Peter w jakiś sposób nabrał przekonania, że emocje są intele-
99
ktualną funkcją, która występuje nie w „Ja" czującym, ale w „Ja" myślącym.
Bardzo wielu niezwykle inteligentnych ludzi - kobiet i mężczyzn -znalazło sposób na zapewnienie sobie emocjonalnego bezpieczeństwa, dzieląc uczucia na bity i bajty intelektualnych działań i aktywności. Peter potrafi okazywać swoim pacjentom i ich rodzinom coś, co przypomina emocje, ponieważ w przeszłości ćwiczył na poziomie intelektu tworzenie pozorów więzi i przekonał się, że ludzie dają się na to nabrać. Peter żywi przekonanie, że umiejętność werbalizacji emocji jest sposobem na ich przeżywanie. Nie potrafi jednak rzeczywiście zaangażować się w proces emocjonalny oraz w uczucia, które z niego wynikają. Angażowanie się we własne emocje byłoby dla niego przerażające, woli więc tego unikać.
System Petera sprawdza się w wypadku krótkotrwałych relacji, które nie wymagają bliskości. Kiedy jednak stoi przed zadaniem zbudowania trwałego związku, stosowana przez niego intelektualizacja emocji zawodzi, ponieważ pod przykrywką procesu intelektualnego nie ma żadnej emocjonalnej stabilności. Zatem emocje nie są związane z myślami. Dosyć dziwny może wydawać się pogląd, że emocje i myślenie nie idą ze sobą w parze, skoro oba te zjawiska są funkcjami mózgu i wydają się wzajemnie powiązane. To jest właśnie pułapka. Im więcej myślisz o jakiejś emocji, tym mniej prawdopodobne, że jej doświadczysz, i tym bardziej prawdopodobne, iż będziesz nadal zastępować uczucie myślami.
Myślenie wymaga utrzymania dystansu wobec jego obiektu. Jeśli popłyniesz w beczce w dół wodospadu Niagara i znajdziesz się w samym sercu doświadczenia, raczej nie będziesz się zastanawiać nad prawami fizyki, zjawiskami geologicznymi, które ukształtowały wodospad, ani nad historią innych idiotów, którzy odważyli się wcześniej na taki sam wyczyn. W pewnym sensie sam stajesz się doświadczeniem. Kiedy zostaniesz już uratowany i znajdziesz się w szpitalu, będziesz mieć dość czasu na zastanowienie się nad tym przeżyciem, poznanie go, obejrzenie z różnych perspektyw i dokonanie jego oceny z dystansu.
Zycie emocjonalne przypomina w pewnym sensie tę sytuację. Gdy znajdujesz się w samym centrum przeżycia emocjonalnego, jesteś wchłonięty przez samą emocję i nie możesz cofnąć się o krok, żeby rozbić ją na drobne kawałeczki, które można by następnie przeanalizować i skategoryzować.
Z kolei ludzie, którzy intelektualizują, nieustannie utrzymują wszystko i wszystkich na dystans. Radzą sobie z siłą emocji, dyskutując nad nią z dalekiej, bezpiecznej grzędy, na której siedzą.
Peter jest doskonałym przykładem. Powiedział mi, że wybrał medycynę, ponieważ wszyscy wiedzą, że trzeba być naprawdę inteligentnym, żeby zostać dobrym lekarzem. Dodał: „Wiedziałem, że jestem całkiem niezły w rozgryzaniu, co w kim siedzi, i naprawdę dobry w naukach ścisłych. Me-
100
dycyna wydawała mi się więc naturalnym wyborem drogi zawodowej. Mój ojciec był lekarzem i wyglądało na to, że lubi swoją pracę - wiem również, że zarabiał na tym niezłe pieniądze. Zdawałem na dwa kierunki - na prawo i na medycynę. Kiedy jako pierwsze nadeszły pozytywne wyniki z akademii medycznej, wydawało się, że właśnie tą drogą powinienem pójść". Nie ma w tym zawodowej pasji, miłości do ludzi, ani powiązania pomiędzy tym, kim Peter jest, a tym, czym się zajmuje. To jedna wielka praktyczność, rozsądek i proces intelektualny.
Peter nie uważa tego za problem. Wprost przeciwnie - postrzega siebie jako osobę racjonalną, opanowaną i rozważną, która nie działa impulsywnie i nie podejmuje decyzji jedynie w oparciu o uczucia. W ciągu wielu przeżytych wspólnie lat Sylvia nie była w stanie nakłonić go do wyłamania się z owego schematu utrzymywania dystansu, ponieważ Peter nie dostrzega, że jego styl krzywdzi ją emocjonalnie. Teraz Sylvia nie potrafi mówić o jego dystansie inaczej, jak tylko wyrażając zazdrość o uwagę, jaką Peter obdarza swoich pacjentów, bo z jej punktu widzenia energia ofiarowana przez niego pacjentom to więzi emocjonalne, których ona łaknie. Sylvia nie zauważa, że powierzchowne więzi, które Peter tworzy ze swoimi pacjentami są właśnie takie - płytkie i tymczasowe. W naszej kulturze szanuje się inteligentnych ludzi. Zakładamy, że człowiek rozumny jest także wysoce rozwinięty na wszelkich innych płaszczyznach. Przecież takim się właśnie wydaje, przynajmniej do momentu, gdy rozbijesz zewnętrzną powłokę. Jednymi z moich najbardziej przerażających klientów byli właśnie ci najinteligentniejsi.
George z zadowoleniem opowiada wszystkim, którzy chcą go słuchać, iż jego wskaźnik inteligencji (IQ) jest tak wysoki, że nie da się go zmierzyć za pomocą standardowych testów, a także o swoim członkostwie w Mensie. Moim zdaniem inteligencja to znacznie więcej niż tylko IQ; jednak George nie podziela mojej opinii. Pracuje dla firmy działającej na zlecenie Ministerstwa Obrony, a jego praca polega na zarządzaniu niezwykle złożonym systemem komputerowym oraz niezbędnym sprzętem. W swojej branży jest znany z szerokiej wiedzy w tej dziedzinie.
Ludzie nie mają jednak pojęcia o okrucieństwie George'a. W przeszłości dopuszczał się brutalnych aktów przemocy zarówno wobec obcych, jak i wobec członków własnej rodziny. Zjawił się w moim gabinecie na zarządzenie sądu, po tym jak pobił brutalnie swoją żonę, która złożyła na niego skargę w nadziei, że w ten sposób zmusi go do rozpoczęcia terapii.
Rzeczywiście, został zmuszony do podjęcia terapii, jednak sama obecność w gabinecie terapeuty nie gwarantuje, że nastąpią jakiekolwiek zmiany w zachowaniu. George był fizycznie obecny w moim gabinecie, ale nie wykazywał nawet odrobiny zainteresowania wprowadzeniem jakichkolwiek zmian. Zamiast tego chciał wciągnąć mnie w dyskusję na temat swego poglądu, że terapia to po prostu bzdura.
101
Ilekroć próbowałam porozmawiać z nim o tym, jak się czuje, gdy zaciska pięść i uderza żonę, George mówił mi, że wszyscy terapeuci są szarlatanami, którzy wyciągają pieniądze od ludzi słabych i głupich. Prowadziło to donikąd, więc poprosiłam, żeby opowiedział mi o swoich relacjach z bratem. Zastanowił się nad tym przez chwilę, próbując domyślić się, jaki był cel mojego pytania, a potem zaczął mi opowiadać o rzeczach, które w dzieciństwie robił z bratem dla zabawy. Zauważ, że zapytałam go o emocje, ale jego odpowiedź dotyczyła działań, co jest typowe dla ludzi, którzy intelektualizują.
George opisał swoje dzieciństwo w Chicago, kiedy to wraz z bratem -obecnie lekarzem - robili kastety z metalowych puszek, a potem wychodzili w poszukiwaniu „włóczęgów, którym można by dołożyć". George śmiał się opisując, ile mieli zabawy, kiedy widzieli krew i zęby fruwające wszędzie wokół, wiedząc, że nikt nie wysunie przeciw nim żadnych zarzutów, bo któż by uwierzył, iż dwóch wyróżniających się uczniów szkoły średniej mogłoby robić coś takiego. W swojej opowieści George przedstawił siebie i brata niemal jak dwóch aniołów zemsty, którzy wyświadczali społeczeństwu przysługę, bijąc bezdomnych. Wymknęło mu się również, że nawet teraz, gdy czuje się spięty lub zestresowany, czasami wychodzi i znajduje kogoś, komu może porządnie przyłożyć, po prostu po to, żeby złagodzić napięcie.
Zapytałam go, jak ma się do tego bicie żony, a on zmarszczył brwi. „Ona chyba nie zrozumiała reguł. Nie wiedziała, że powinna po prostu zostawić sprawy swojemu biegowi. Nie pojmuję, dlaczego złożyła na mnie skargę. Przecież wiedziała, że jej nie zabiję. Jestem na to za mądry i ona dobrze o tym wie".
Zupełnie nie potrafił przyznać się (ani intelektualnie, ani emocjonalnie) do tego, że sprawiał ból innym osobom - swojej zonie lub nieznajomym, których, jak sądził, miał prawo napastować. Dystans, jaki dzielił tego człowieka od jakiegokolwiek życia emocjonalnego, zmroził mnie do szpiku kości. George nie potrafił dostrzec emocjonalnej części ani w sobie, ani w nikim innym i czuł się urażony, kiedy ludzie nie zgadzali się z jego intelektualnym stanowiskiem, że wie, co robi i, co więcej, ma prawo dopuszczać się wszystkich tych potwornych rzeczy.
George jest ekstremalnym przykładem typu intelektualizującego; jest także żywym dowodem na to, że u ludzi może wystąpić mieszanina różnych rodzajów niedostępności emocjonalnej. W wypadku George'a owa mieszanka dała w rezultacie osobę niezwykle toksyczną, której należy unikać za wszelką cenę.
Niestety, jego żona chciała, żebym go naprawiła (nie zepsułam go... nie mogę go naprawić), wierząc, że jego imponujący intelekt pozwoli mu zbudować emocjonalną więź. Przyszedł na wszystkie dziesięć sesji nakazanych przez sędziego, a ja za każdym razem czułam się zupełnie wyczerpana,
102
próbując znaleźć w nim jakiś czuły punkt, dzięki któremu mogłabym mu pomóc doświadczyć samego siebie jako osoby emocjonalnej.
Wiedziałam, że gdyby zdołał zbudować jakąkolwiek więź z samym sobą, uczucia związane z krzywdami, które przez wiele lat wyrządzał innym ludziom, mogłyby go całkowicie przytłoczyć, jednak byłam na to przygotowana i wiedziałam, jak pomóc mu sobie z tym poradzić, gdyby tylko udało mi się skłonić go do podjęcia takiej próby. Byłam przekonana, że tylko w ten sposób można było uchronić jego żonę przed kolejnymi atakami, ponieważ dopóki mógł intelektualizować zadawany przez siebie ból, był bardzo niebezpiecznym osobnikiem. W pewien sposób George czynił ofiary z wszystkich, których spotykał na swojej drodze - z rodziny, znajomych, współpracowników, sędziów, a nawet ze swojej terapeutki. Trzymał się twardo swego intelektualnego stanowiska, niezdolny do uwolnienia własnych emocji z więzienia swojej głowy.
Żona George'a przyszła na nasze ostatnie spotkanie. Powiedziałam im, że mam zamiar poinformować sędziego, iż George okazał się niepodatny na leczenie i nie wykazał woli wprowadzenia jakichkolwiek zmian. George próbował wówczas podjąć dyskusję na temat znaczenia określenia „podatny na leczenie", ale powiedziałam mu, że nie będziemy o tym rozmawiać. Potem wyraziłam niepokój o bezpieczeństwo jego żony, jeśli pozwoli mu wrócić do domu.
Słysząc to, George zerwał się na równe nogi i ruszył ku mnie z groźną miną. Spojrzałam mu w oczy i nie dostrzegłam w nich prawie nic ludzkiego; wtedy naprawdę się przestraszyłam! Jego żona siedziała skulona na krześle, pochlipując z przerażenia. Nie miałam pojęcia, co robić, więc po prostu zdałam się na swoje emocje. Wstałam i zrobiłam krok w kierunku George'a, nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie musisz jeszcze bardziej komplikować sobie życia. Jeśli mnie dotkniesz, trafisz do więzienia.
Ku mojej uldze George zawahał się, więc dodałam: -A teraz siadaj. Moje kolana drżały tak mocno, że można było tańczyć w rytm obijania
się jednego o drugie, ale on mnie usłuchał. Zauważ jednak, że nie był to przełom emocjonalny. Zbliżyłam się tylko do procesu intelektualnego -uderz mnie, a pójdziesz do więzienia. Nie chciał trafić za kratki, więc mnie nie uderzył.
Jeśli związałeś się typem intelektualizującym, nigdy nie zabraknie ci powodów, wyjaśnień, idei i koncepcji, które wszystko tłumaczą. Będzie ci jednak brakowało uczuć, emocji i więzi. Przełamanie owego ściśle chronionego systemu wymaga oddania ze strony obu partnerów, a także długich ćwiczeń odczuwania tam, gdzie dotąd było myślenie.
Jak wszystko inne, dobre doświadczenia emocjonalne wymagają ćwiczeń. Język, intymność i komunikowanie uczuć - wszystko to poprawia się
103
w miarę stosowania, jednak zarówno ty, jak i twój partner musicie naprawdę chcieć podjąć ryzyko i zdobyć się na wysiłek.
Jeśli jedno z was żyje w swojej głowie, a drugie w sercu, nadajecie z dwóch różnych miejsc. Aby osiągnąć fizyczną i emocjonalną bliskość musicie zacząć zbliżać się do wspólnego punktu, podjąć się znalezienia go, a potem ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.
TYP INTELEKTUALIZUJĄCY- CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Odległy, niezdolny do stworzenia emocjonalnej bliskości
• Nadmiernie analizuje sytuację, ignorując treści emocjonalne
• Brak kontaktu z własnymi emocjami
• Dumny ze swoich osiągnięć intelektualnych, lekceważy więzi emocjonalne
• Nie potrafi rozpoznawać emocji u siebie ani u innych
• Silne nastawienie obronne
Rozdział 7
Cokolwiek powiesz, kochanie Nierówność sił
Prowadziłam kiedyś zajęcia w lokalnym ośrodku edukacyjnym na temat rozwiązywania konfliktów w związkach. Kiedy zastanawiam się nad nierównością sił w związku, przychodzi mi na myśl pewna para, która przyszła na jedną z sesji. On był od niej znacznie starszy, ale sama różnica wieku nie świadczy jeszcze o nierównym układzie sił. W ich związku większe znaczenie miało to, że on był jej szefem w firmie, która słynęła ze swej paternalistycznej, mizoginistycznej polityki oraz praktyk.
Mężczyzna siedział z ramionami skrzyżowanymi na piersiach i uśmiechał się z przymusem, kiedy mówiłam o tym, jak ważna jest w związku dobra komunikacja. Kobieta była wyraźnie zdenerwowana. Ilekroć coś mówiła, jej oczy płochliwie lustrowały jego twarz; wycofywała się z niektórych stwierdzeń, jeśli dostrzegła u niego najmniejszą oznakę dezaprobaty.
Pod koniec pierwszej sesji, kiedy pozostałe pary pracowały nad ćwiczeniem komunikacyjnym, które miało pomóc partnerom otworzyć się na siebie nawzajem, tamta para siedziała w milczeniu obok siebie. Podeszłam do nich, żeby zachęcić ich do wykonania ćwiczenia, ale mąż potrząsnął głową.
- Nie, nie będę tego próbował. Wie pani dlaczego? Bo ona dostaje wszystkie komunikaty, jakich potrzebuje. Mówię jej, czego chcę, a ona to robi. Tak było, kiedy pracowała u mnie w biurze, i tak jest teraz.
Potem oboje wstali i wyszli. Do dziś zastanawiam się, czy ona nadal to znosi. Zastanawiam się także, jak mogła zdecydować się wyjść za tego czło-
105
wieka i jak udało jej się przyprowadzić go na tę jedną sesję. Przypadkiem odrzuciłam później ich wniosek o zwrot kosztów kursu!
Walka o władzę toczy się nieustannie w każdym związku - nie tylko między partnerami życiowymi, ale także wśród przyjaciół, w szkole i pracy, biznesie, w strukturach kościelnych oraz we wszystkich innych dziedzinach ludzkiej działalności. Walka o dominację jest wieczna i instynktowna. Stanowi ona podstawę teorii Darwina o przetrwaniu najsilniejszych; to również przyczyna, dla której my, ludzie, przetrwaliśmy jako gatunek.
Problem z walką o kontrolę i władzę polega na tym, że siłą rzeczy stawia ona parterów w związkach na pozycji zwycięzców lub przegranych. Prowadzi to do konfliktu wewnątrz związku i, w konsekwencji, do nasilenia walki o władzę.
Pozwolę sobie tutaj na filozoficzną dygresję, jako że jest to dobry moment na rozważenie różnicy pomiędzy poddaniem się i uległością. Właśnie ta reguła tkwi w samym centrum walki o władzę w związku. Warto pamiętać, że problemy można najskuteczniej rozwiązać wtedy, gdy ludzie są w stanie zachować swoje wewnętrzne zasoby sił.
Poddanie się ma miejsce wtedy, gdy zachowujesz swoją osobistą moc, a jednocześnie pozwalasz swemu partnerowi odnieść zwycięstwo. Mówisz zatem: „Postanawiam dać ci to, o co prosisz. Wybierając twoje zwycięstwo, sam nie przegrywam". O uległości zaś mówimy wtedy, gdy druga osoba odbiera ci twą osobistą moc, bez twojego udziału lub przyzwolenia. Kwestia owego uzurpatora brzmi mniej więcej tak: „Chcę, czego chcę, a ty nic mnie nie obchodzisz". Są to oczywiście dwa zupełnie różne stanowiska. Łatwo dostrzec, że pierwsze wiąże się z szacunkiem oraz respektowaniem praw drugiej osoby, a drugie prowadzi prosto do niewłaściwego związku.
Często radzę parom, w których partnerzy walczą ze sobą o władzę, aby starały się przyjąć w swoich negocjacjach stanowisko „chcę, żebyś to ty wygrał (wygrała)". Jeśli będziesz pragnąć zwycięstwa swego partnera, spróbujesz znaleźć takie rozwiązanie, które poprawi jego sytuację. Jeżeli każde z was będzie miało na celu osiągnięcie szczęścia drugiej osoby, oboje poczujecie się dobrze. Kiedy w wyniku negocjacji obie strony czują się dobrze, mamy do czynienia z podwójnym zwycięstwem. "~
Walka o władzę zakończona rezultatem zwycięstwo - porażka cechuje związki, w których brakuje równowagi sił. Pomyśl o parze z mojego kursu. Zona próbowała znaleźć sposób na zdobycie choćby niewielkiej siły w związku, ale to mąż miał w nim zawsze władzę i nie zamierzał ustąpić ani na jotę. Zona miała zatem dwa wyjścia: żyć według jego zasad lub odejść.
Jeśli czujesz, że nieustannie ulegasz, aby utrzymać swój związek -istnieje w nim problem z równowagą sił. Wśród pozostarych oznak poważnej nierówności sił wymienić można poczucie, że nie masz w związku prawa głosu albo iż nigdy się nie liczysz. Jeśli robisz rzeczy, których nie lubisz, jesz w restauracjach potrawy, które ci nie smakują, spotykasz się ze znajomymi,
106
których wcale nie uważasz za interesujących, lub w niedogodnym dla siebie czasie chodzisz do miejsc, w których nie chcesz bywać - być może powinieneś zastanowić się nad układem sił w waszym związku. Możesz także spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, ile własnej mocy oddałeś po prostu dlatego, że tak było najłatwiej.
W wielu wypadkach ludzie mówią mi, iż nie ma znaczenia, kto w ich związku wybiera filmy i restauracje - najważniejsze, żeby byli razem. Bzdura! Jeśli często ulegasz i oddajesz swą siłę drugiej osobie, sam prosisz się o straszliwe kłopoty - nie dlatego, że być może już nigdy nie będziesz jadł w swojej ulubionej restauracji, ale przede wszystkim ponieważ w ten sposób przyzwyczajasz się do roli wiecznego przegranego.
Pozycja osoby pozbawionej mocy może prowadzić do różnorakich negatywnych konsekwencji. Pc-pierwsze, z czasem bardzo cierpi na tym twoja samoocena, w miarę jak walczysz o odzyskanie swej osobistej wartości w obliczu dowodów na to, że niewiele znaczysz.
Po drugie, twoja bezsilność zaczyna się przenosić na inne związki; wydaje się niemal, że w ten sposób usprawiedliwiasz własną uległość w najważniejszej relacji. Zaczynasz oddawać władzę swojemu szefowi, rówieśnikom, sąsiadowi z niższego piętra. Tak jakbyś próbował wszystko naprawić, rozdając wokół własną moc. Jedynym skutkiem jest dalsze obniżenie twojej samooceny.
Po trzecie, nie we wszystkich związkach o nierównym układzie sił występuje przemoc, ale w większości relacji, w których ma ona miejsce, brakuje owej równowagi. W takich związkach każda ze stron czuje, że to partner ma całkowitą władzę. Ten z partnerów, który zaczyna stosować przemoc, stara się zrównoważyć ów brak równowagi przez użycie siły fizycznej. Z kolei osoba, która pada ofiarą przemocy, sądzi, że to jej partner dysponuje całą mocą, ponieważ jest silniejszy, bardziej brutalny i mniej przewidywalny. W rzeczywistości obojgu brakuje mocy i poczucia własnej wartości, bo żadne z nich nie próbowało tak naprawdę ich uzyskać.
Proces utraty osobistej mocy przebiega zazwyczaj powoli i niezauważalnie. Być może będziesz musiał wybrać się w podróż w przeszłość, aby przekonać się, czy oddajesz swą siłę w zamian za utrzymanie związku. Możliwe, że nierówność sił w twoim związku jest bardzo łagodna i wynika przede wszystkim z przyzwyczajenia; może również okazać się, że partner agresywnie zagarnia twoją moc. W każdym z tych dwóch wypadków będziesz działać na własną szkodę, jeśli pozwolisz, by trwało to dalej.
Brak równowagi sił kroczy także ramię w ramię z niedostępnością emocjonalną, ponieważ potrzeba utrzymywania, monitorowania i kontrolowania przepływu mocy pomiędzy partnerami pochłania całą emocjonalną energię, którą można by wykorzystać do budowania więzi.
Jak zatem przerwać i zrównoważyć przepływ sił?
107
1. Pracuj nad własną samooceną. Przekonanie, że jesteś wartościową osobą, która zasługuje na dobre traktowanie w każdych okolicznościach oraz na zachowanie własnej siły, ma kluczowe znaczenie dla odzyskania wiary w siebie. Nikt nie zaopiekuje się tobą lepiej niż ty sam.
2. Pozostaw sobie wolny wybór. Jeśli zachowujesz wolność wyboru -utrzymujesz także swoją moc.
3. Nie bój się konfrontacji z „grabieżcą mocy", kiedy poczujesz, że próbuje zmusić cię do przyjęcia pozycji pokonanego. Uda ci się, jeśli zbudujesz dobre granice i będziesz asertywny.
Język asertywny wyraża uznanie i szacunek dla osobistych praw innych ludzi, choć jednocześnie wyraża prośbę o spełnienie pragnień lub potrzeb osoby mówiącej.
• „Panie Clark, chciałbym wziąć wolne we wtorek, ale dopilnuję, żeby cała praca została wykonana".
• „Harry, zależy mi na twojej pomocy przy przygotowaniu przyjęcia".
• „Julie, nie lubię pożyczać innym pieniędzy, ale chętnie zastanowię
się razem z tobą nad tym, jak zaradzić twoim problemom finanso
wym".
Język agresywny wyraża brak szacunku dla praw innej osoby, a jego jedynym celem jest realizacja pragnień mówiącego - za wszelką cenę.
• „Biorę wolne we wtorek" albo „Wziąłem sobie wolne we wtorek. I co z tego?".
• „Harry, lepiej przyjdź i popracuj nad przygotowaniem przyjęcia, albo będziesz miał kłopoty".
• „Nawet mnie nie^proś".
Asertywność polega na proszeniu o to, czego pragniesz lub czego potrzebujesz, jednak nie kosztem innej osoby. Agresywność to żądanie, grożenie, lekceważenie i brak szacunku.
Nauczenie się asertywności wymaga ćwiczeń i kilku podstawowych narzędzi. Wymaga także odpowiednio wysokiej samooceny - przekonania, że zasługujesz na to, o co prosisz. Oczywiście, twoja prośba powinna być możliwa do spełnienia, osiągalna i realistyczna. Niezależnie od tego, jak asertywnie poprosisz, nigdy nie staniesz się młodszy, wyższy lub szczuplejszy. Możesz jednak uzyskać od innych więcej współpracy i szacunku oraz lepszą komunikację.
108
Przemoc fizyczna nie ma uzasadnienia w żadnych okolicznościach. Koniec, kropka. Jeśli czujesz, że twój partner stracił panowanie nad sobą wezwij policję albo wyjdź. Nie próbuj używać rozsądnych argumentów wobec kogoś, kto porzucił rozsądek. Za wszelką cenę ochraniaj się przed napaścią.
Jednak nie tylko przemoc, ale także wszelkie inne formy nierówności sił w związkach są niezdrowe! Najważniejsze, abyś nigdy nie pozwolił, by ktokolwiek wyrządzał ci krzywdę - słowną, emocjonalną, finansową, religijną, moralną lub fizyczną. Zasługujesz na to, by cię wysłuchano. Zasługujesz na szacunek i niewątpliwie zasługujesz na to, by zachować swoją siłę. Zasługujesz również na bliski, zrównoważony, emocjonalnie dostępny związek. Kiedy osiągniecie równowagę sił, otworzy się przed tobą przestrzeń, w której będą mogły się rozwijać twoje emocjonalne więzi.
NIERÓWNOŚĆ SIŁ - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Rozwiązania konfliktów typu „wygrany- przegrany"
• Jeden z partnerów chce kontrolować związek
• Jeden z partnerów wydaje się ciągle ulegać
• Partner o małej mocy ma niską samoocenę
• Partner o dużej mocy ma niską samoocenę
• Zdarzają się agresywne zachowania
• Partnerów nie łączy więź emocjonalna
Rozdział 8
Poszukiwacze przygód Związki na krawędzi
Przez pewien czas przychodziła do mnie para, która był przykładem najgorszego rodzaju zachowania „na krawędzi". Opowiem o niej pokrótce, zanim porozmawiamy o ludziach, którzy wybierają trasy bliżej środka drogi.
Mickey i Josie poznali się w szkole średniej, a pobrali się nazajutrz po jej ukończeniu. Ona pochodziła z zamożnej, zwariowanej rodziny, a on -z rodziny zamożnej, zwariowanej i obciążonej kryminalną przeszłością. Pierwszy raz rozwiedli się po dwóch burzliwych latach i oboje z zemsty szybko weszli w nowe związki małżeńskie. Oba małżeństwa zakończyły się, kiedy nasi bohaterowie niespodziewanie wpadli na siebie w centrum handlowym i zaraz potem spędzili ze sobą dwa tygodnie w motelu, zanim w ogóle pomyśleli o powiadomieniu swoich ówczesnych małżonków.
Pobrali się ponownie. Tym razem rozstali się po niespełna roku, ale najpierw on spalił swoją corvette, a ona oddała wszystkie swoje ubrania Armii Zbawienia. Tym razem w obu zawartych z zemsty małżeństwach przyszły na świat dzieci, które - na swoje nieszczęście - do dziś są niewinnymi obserwatorami owej emocjonalnej katastrofy. Nie zdziwiła mnie wiadomość, że w międzyczasie Mickey trafił na pewien czas do więzienia.
Kiedy się u mnie zjawili, byli trzy lata po swoim trzecim ślubie i mieli jedno wspólne dziecko. W owym okresie kolejnym partnerem w ich małżeństwie była już kokaina, podobnie jak fortuna, którą Josie odziedziczyła po śmierci ojca. Prowadzili kilka dziwacznych interesów, napędzani fałszywą energią kokainy i rozpaczliwą koniecznością płacenia za nią, ale stan ich małżeństwa znowu się pogorszył. Każda sesja przypominała pojedynek dwojga adwokatów - oboje próbowali usprawiedliwić wszystkie bezczelne, niewłaściwe, podłe i nikczemne rzeczy, które robili, żeby zwrócić na siebie
110
uwagę partnera. Brzmiało to jak kolejna wersja pytania Markiza de Sade: „Czy zdołasz zrobić coś jeszcze gorszego?".
Sąd sześciokrotnie zakazywał mu kontaktów z żoną, a jej - siedmiokrotnie - kontaktowania się z mężem. Towarzyszyły temu liczne wezwania do sądu. Ponadto toczyły się również przeciwko obojgu sprawy sądowe innego rodzaju, świadczące o ich raczej lekceważącym stosunku do prawa w świecie biznesu. Był także epizod strzelaniny na parkingu przed restauracją, w której Mickey „nakrył" Josie z innym mężczyzną.
Niewątpliwie był to związek na krawędzi. Ich wzajemna relacja była również wysoce toksyczna i wyjątkowo zagmatwana, obsesyjna u niego, a u niej - związana z pewnymi, trwającymi od dawna problemami. Jednak przypadek ten jest niezwykle mocnym dowodem na to, że nawet bardzo szkodliwe związki mogą przetrwać. To także doskonały przykład życia na krawędzi.
Dla związków na krawędzi charakterystyczne są skrajne zachowania partnerów wobec siebie nawzajem czy wobec całego świata. Wydaje się, że partnerzy nawiązują ze sobą kontakt wyłącznie poprzez szalone działania. Przykładem mogą tu być gwałtowne awantury o najmniejsze drobiazgi. Wszyscy znamy stare powiedzenie: „To okropne, kiedy się kłócimy, ale tak wspaniale jest się godzić". Oto wątek przewodni związków na krawędzi!
Ludzi, którzy decydują się na związki na krawędzi, pociąga kryjące się w nich niebezpieczeństwo. Może się ono wywodzić ze sfery fizycznej lub psychicznej, ale wynik jest zawsze taki sam - partnerzy próbują wściekle zniszczyć to, co, jak twierdzą, kochają.
Mniej skrajnym przykładem jest historia Gary'ego i Lindy, którzy pobrali się po czterech miesiącach znajomości, kiedy okazało się, że Linda zaszła w ciążę. Niestety, kiedy się poznali, Linda była zaręczona z innym mężczyzną i nie zakończyła definitywnie tamtej sprawy, zanim zaangażowała się w związek z Garym.
Emocje hucznego wesela (zakłóconego nieznacznie - jakby dla równowagi - przez pewne nieporozumienia w najbliższej rodzinie), a następnie ciąża i poród sprawiły, że pierwszy rok małżeństwa upłynął im niemal w mgnieniu oka. Kiedy jednak zostali statecznymi małżonkami i rodzicami, a także odnoszącymi sukcesy ludźmi biznesu, emocje opadły i oboje zaczęli postrzegać niewykształcone elementy swego związku jako wady i pęknięcia.
Ponieważ nie znali się zbyt dobrze, brakowało im fundamentów, na których mogliby zbudować rozwiązanie problemu. Oboje ukryli się więc za zasłoną gróźb odejścia. Kiedy zjawili się u mnie po raz pierwszy, każde z nich kilkakrotnie zastosowało wobec drugiego zagrywkę „lepiej po prostu się rozwiedźmy", a wzajemne zaufanie właściwie przestało już istnieć. Nadal jednak mieli wspólne dziecko oraz wygodne wspólne życie i nie mieli ochoty zrezygnować z tego wszystkiego.
111
Co więcej, ciągle bardzo się nawzajem kochali, jednak nie potrafili tego dostrzec, ponieważ ich miłość wzrastała w cieniu emocji związanych z małżeństwem, dzieckiem i karierą, pośród wielkiego chaosu. Ich związek koncentrował się wokół życia na krawędzi, a nie wokół miłości.
Podobnie jak wiele innych par, Gary i Linda musieli dotrzeć do krawędzi przepaści i stanąć w obliczu groźby rozpadu związku, aby uświadomić sobie, że ich sposób na wspólne życie nie sprawdził się. Rozwód to niebezpieczna przepaść, ale ludzie, którzy żyją w związkach na krawędzi, poznają ją z czasem coraz lepiej. Czasami samo spojrzenie w dół przepaści może przynieść uzdrowienie, kiedy partnerzy dostrzegą nagle samotność i smutek zerwania. Mogą wówczas cofnąć się o krok, pełni determinacji i gotowi zmierzyć się z problemami. Dzieje się tak najczęściej w wypadku długich, dojrzałych związków o mocnych podstawach.
Inne pary zbliżają się do przepaści, przyglądają się możliwym rozwiązaniom i z okrzykiem „co, do diabła!" rzucają się w dół. W takiej sytuacji nawet nie warto podejmować próby naprawy związku, jest on bowiem pełen problemów, z którymi partnerzy nie próbowali w żaden sposób się zmierzyć, aż wreszcie owe wady okazały się śmiertelne dla ich relacji.
Gary i Linda zbliżali się do przepaści i wycofywali znad jej krawędzi wiele razy, jednak każde z tych zbliżeń było bolesne i nadwyrężało słaby fundament, który zdołali wspólnie zbudować. Wydawało się, że nie potrafią się zatrzymać, zanim nie dotrą do samej krawędzi - dla żadnego z nich nie istniało nic pośrodku. Za każdym razem zatrzymywali się na samym skraju i było niemal pewne, że w końcu runą w przepaść, o ile nie zmienią czegoś w sposobie wzajemnej komunikacji.
Komunikacja jest kluczem do zrozumienia, dlaczego związki na krawędzi nie sprawdzają się. Kiedy nieustannie dochodzi do kłótni lub gróźb porzucenia, problem może częściowo wynikać z faktu, że partnerzy nie potrafią komunikować swoich emocji, albo - co więcej - sami nie mają z nimi żadnego kontaktu.
W przypadku Mickeya i Josie żadne z nich nie miało pojęcia o własnych uczuciach. Wszystko było reakcją na zewnętrzne bodźce, a każda z tych reakcji była nieproporcjonalnie wielka wobec rzeczywistej sytuacji. Podczas jednej z sesji pokłócili się zażarcie o to, kto ostatnio zmienił pieluszkę ich dziecku. Zanim zdołałam pomóc im wycofać się na bezpieczne pozycje, awantura nasiliła się do tego stopnia, że oboje zaczęli grozić sobie nawzajem złożeniem skargi w sądowej komisji ochrony praw dziecka i odebraniem praw rodzicielskich. Jak opowiedział mi później Mickey, po wyjściu z mojego gabinetu ohfcge byli tak podnieceni, że poszli prosto do motelu. Najwyraźniej emocje związane z życiem na krawędzi zawierały w sobie także element seksualny. Seks bywa często ważną częścią owego magnesu, który wciąż na nowo przyciąga ku sobie partnerów, żyjących w związkach na krawędzi.
112
W przypadku Gary'ego i Lindy emocje były na swoim miejscu, jednak brak doświadczenia w odczytywaniu i interpretacji uczuć partnera sprawiał, że każde z nich musiało się odwoływać do najbardziej skrajnych gróźb po to tylko, by poczuć, że druga osoba obdarza je swą uwagą.
Przede wszystkim ze względu na ową złą komunikację Gary i Linda, podobnie jak Mickey i Josie, byli dla siebie niedostępni emocjonalnie.
Zarówno Mickey, jak i Josie, wzrastali w rodzinach żyjących w emocjonalnym chaosie, w których nikt nie był bezpieczny ani przewidywalny. Nietrudno dostrzec, że później odtworzyli podobny chaos we własnym związku. Komuś, kto nie pochodzi z rodziny, w której panował chaos, życie w świecie sądowych zakazów kontaktowania się, wezwań na policję i wybuchającej od czasu do czasu strzelaniny wydaje się zapewne koszmarem, jednak dla Mickeya i Josie wszystko to było zupełnie normalne.
Łatwo zatem zrozumieć, dlaczego terapeuci dostają gęsiej skórki, kiedy słyszą od swoich klientów: „Chcę tylko być normalny", tak jakby norma była czymś, co (a) można zdefiniować i (b) ku czemu należy dążyć.
Jednakże u ludzi funkcjonujących na wysokich obrotach, takich jak Gary i Linda, trudniej dostrzec izolację, spowodowaną przez ich niedostępność emocjonalną - są bowiem prawdziwymi mistrzami w jej ukrywaniu. Zarówno Gary, jak i Linda doskonale wiedzą, że ludzie oczekują od nich kontaktu; każde z nich odwołało się zatem do swych umiejętności społecznych i zdolności nawiązywania kontaktów w biznesie i znalazło własny sposób na stwarzanie pozorów więzi. Wypracowane przez nich systemy zawodzą jednak, kiedy trzeba utrzymać kontakt przez pewien czas. Podtrzymanie fałszywych więzi wymaga ogromnego nakładu psychicznej energii, a to kosztuje. W końcu system rozpada się w proch, a oni wyruszają w podróż ku krawędzi przepaści, żeby tam, na skraju, nawiązać ze sobą kontakt.
Gary i Linda również wychowali się w rodzinach, w których panował chaos, a ich postępowanie odzwierciedla ten rodzaj zamętu, jaki towarzyszył każdemu z nich w domu rodzinnym. Zarówno nazwisko, jak i niewyjaśniona nieobecność biologicznego ojca Gary'ego okryte były rodzinną tajemnicą. Gary wie tylko tyle, że został zaadoptowany przez swego ojczyma, który miał z jego matką czworo innych dzieci. Gary nigdy nie czuł się pełnoprawnym partnerem w relacjach z rodzeństwem, musiał więc osłaniać się także i przed tym cierpieniem, a nie tylko przed bólem spowodowanym przez odejście biologicznego ojca.
Niedostępność emocjonalna, która wynika z życia w rodzinie pełnej emocjonalnego chaosu, jest narzędziem obronnym. Na podstawie doświadczeń wyniesionych z takiej rodziny człowiek sądzi, że nadmierna otwartość może prowadzić do cierpienia, a więc otacza się murem, który nie pozwala nikomu - nawet jemu samemu - zbliżyć się do niego emocjonalnie. Kiedy po latach wkracza w dorosłe związki, mur pozostaje nienaruszony, co ułatwia pełne odtworzenie rodzinnego chaosu w nowej relacji.
113
W rodzinie Lindy również panował chaos. Swego biologicznego ojca nazywała Szatanem. Być może zresztą była to najprzyjemniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek mi o nim powiedziała. Kiedy Linda była dzieckiem, dynamiką życia jej rodziny rządziła potrzeba ochrony przed szalonym ojcem, który pojawiał się bez ostrzeżenia, robił potworny emocjonalny bałagan, a potem znikał, stawiając matkę Lindy przed niełatwym zadaniem przywrócenia porządku. Ponieważ matka również cierpiała na zaburzenia emocjonalne, jej wysiłki posprzątania pozostawionego przez ojca bałaganu miały przede wszystkim charakter obronny i przynosiły niewielkie skutki. Matka często uciekała z domu, kiedy czuła się przytłoczona, wściekła lub zestresowana. Nie było jej całymi dniami, a nawet tygodniami, a wtedy bez żadnego wyjaśnienia pojawiała się babcia Lindy, żeby zająć się dziećmi. Po powrocie matki babcia znikała bez pożegnania - tak jak poprzednio - bez choćby jednego słowa wyjaśnienia. Linda szybko nauczyła zamykać się szczelnie przed rodziną, aby ochronić swą sferę emocjonalną. Osłaniała się poprzez nieustanną aktywność - była zawsze zajęta pracą, zajęciami pozaszkolnymi lub uprawianiem sportów. Dzięki temu nie musiała angażować się w życie rodzinne ani doświadczać go na poziomie emocji.
Co zatem dzieje się z ludźmi, którzy mieli szczęśliwe dzieciństwo i wchodzą w dorosłe związki bez owego emocjonalnego obciążenia, a jednak później ruszają biegiem ku krawędzi przepaści? Zagadnieniu temu poświęcono kilka badań; przyglądano się w nich kobietom, które pochodziły ze stosunkowo „normalnych" rodzin, lecz w dorosłym życiu wchodziły w związki naznaczone fizyczną lub emocjonalną przemocą. Nie chcę przez to powiedzieć, że badane kobiety angażowały się w owe związki, zdając sobie sprawę z ich dysfunkcjonalności. Przemoc lub kontrola (przemoc słowna) pojawiają się w związku stopniowo, w miarę jak każda z osób stara się dostosować swoją osobistą historię do wzajemnej relacji. Jeśli człowiek wkracza w związek obarczony rodzinną historią przemocy, nierówności sił, napaści słownych, zazdrości lub zachowań kontrolujących, które służyły jako narzędzia rozwiązywania problemów, ów związek może stać się dysfunkcjonalny wraz z pojawieniem się zwyczajnych problemów.
Jedne z badań wykazały, że po zaledwie sześciu miesiącach życia w dysfunkcjonalnym związku, kobieta, której w dzieciństwie nie wyrządzono żadnych szkód emocjonalnych, zaczyna pod wieloma względami zachowywać się podobnie jak ktoś, kto w dzieciństwie padł ofiarą nadużyć.
Płynie stąd smutny wniosek, że negatywne doświadczenia mogą spowodować w nas znaczne zmiany, niezależnie od tego, na jakim etapie życia nas spotykają. Tym większej wagi nabiera zatem dobry wybór związków!
Relacje na krawędzi wiążą się zarówno z psychologicznym, jak i fizycznym ryzykiem. Znam pewną parę, gdzie partnerzy starają się nieustannie prześcigać w ryzykownych zachowaniach. On zapisuje się na kurs skoków spadochronowych, więc ona zaczyna uprawiać snowboarding. Ona chce
114
mieć kota, więc on kupuje ocelota. Planują wakacje i decydują się na pieszą wyprawę po Arktyce w samym środku zimy.
W wypadku tej pary mocne wrażenia związane z fizycznym ryzykiem stanowią przykrywkę dla ogromnego niezadowolenia panującego w ich związku. Kiedy za dużo czasu spędzają wspólnie w domu, zaczynają odkrywać, że łączy ich bardzo niewiele - a może nawet zupełnie nic - poza niebezpiecznymi wyczynami, na które się porywają. To odkrycie doprowadza ich wielokrotnie do skraju emocjonalnej przepaści, a jedynym sposobem uratowania sytuacji jest dla nich kolejna ryzykowna przygoda, która ponownie ich połączy.
Jeśli wasz związek nieustannie balansuje na krawędzi, możecie zmienić ten schemat poprzez poprawienie technik komunikacji i wzmocnienie więzi emocjonalnych.
Mocne wrażenia i niebezpieczeństwo mogą raz na jakiś czas dostarczyć niezłej zabawy, jednak nie mogą być sposobem na codzienne życie, jeśli chcesz, by wasz związek rozwijał się i nabierał dojrzałości. Zdolność do odczuwania zadowolenia bez docierania na skraj przepaści przychodzi wraz z rosnącą świadomością i coraz sprawniejszą komunikacją oraz w wyniku ćwiczeń utrzymywania równowagi pośrodku drogi.
POSZUKIWACZE PRZYGÓD - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Działanie zamiast emocji
• Wyzwania, zarówno psychiczne, jak i fizyczne
• Częste konflikty
• Groźby porzucenia
• Skrajne zachowania obojga partnerów
• Słaba komunikacja
• Brak kontaktu z „mniejszymi" uczuciami
Rozdział 9
Mam pewien sekret Kłamstwa, półprawdy i ukryte pułapki
J aka jest różnica miedzy prawdą a szczerością? Prawda jest faktem, który można wykazać. Możesz powiesić ją na ścianie i obejrzeć. Możesz ją udowodnić. Będziesz w stanie ją udowodnić za sześć tygodni, sześć
miesięcy lub sześć lat. Można uznać ją za niezmienną. Woda gotuje się w temperaturze 100°C. Prawo ciążenia jest niezmienne. Albo byłeś na hip-pisowskim festiwalu w Woodstock, albo nie. Prawda to możliwy do wykazania fakt, poparty konkretnymi dowodami.
Szczerość dotyczy natomiast emocji i uczuć. Może się zmieniać. Dzisiaj możesz szczerze kochać swojego chłopaka. Jutro możesz odkryć prawdę o nim, że ma żonę i siedmioro dzieci, i twoje uczucia ulegną uzasadnionej zmianie. Dzisiaj możesz szczerze powiedzieć, że go kochasz, ale nie jesteś w stanie przewidzieć, co będziesz czuła jutro. Możesz tylko zgadywać. Kiedy mowa o emocjach, nie ma prawd absolutnych, bo emocje są częścią ludzkiej kondycji.
Kiedy zatem ktoś mówi: „Będę z tobą szczery", możesz przypuszczać (jeśli zgadzasz się z moją definicją prawdy i szczerości), że chodzi mu o emocje. Wychodząc z tego samego założenia, jeśli dana osoba mówi: „Pozwól, że powiem ci prawdę", możesz oczekiwać, że chodzi jej o fakty. Czyż owe wskazówki nie byłyby wygodnym i trafnym sposobem na ustalenie, co drugi człowiek próbuje nam przekazać?
Niestety, granice między prawdą i szczerością zatarły się; często stosujemy zatem oba określenia zamiennie, co prowadzi do wielkiego zamieszania. Jeśli żyjesz w związku z osobą niedostępną emocjonalnie, a twój partner proponuje ci, że będzie z tobą szczery, może to oznaczać, że w rzeczywistości jego przekaz nie będzie ani prawdziwy, ani szczery!
116
Czasami ludzie niedostępni emocjonalnie stosują komunikat „Będę z tobą szczery" jako sposób zachowania emocjonalnego dystansu, dzięki któremu mogą kontrolować sytuację i nie muszą angażować w związek swojej sfery emocjonalnej. W tych wypadkach może chodzić o ochronę czegoś więcej niż tylko emocjonalnego „Ja" danej osoby. Posłużę się tutaj pewnym przykładem.
William i Sarah żyli w małżeństwie od niemal dwudziestu lat. Byli typową parą z wielkiego miasta. Oboje pracowali w centrum, nie mieli dzieci i poczynili mnóstwo korzystnych inwestycji, żeby zabezpieczyć swą przyszłość. Zanim zjawili się w moim gabinecie, każde z nich kilkakrotnie rzuciło na stół kartę rozwodu. Zaznaczyli, że chcą ustalić, czy nadszedł już czas na zakończenie ich związku.
Zarzuty Sary wobec Williama dotyczyły kilku spraw: jego romansu z inną kobietą, którego zresztą on nie uważał za wielki problem, ponieważ powiedział żonie o całej sprawie, jeszcze zanim się zakończyła; aborcji, do której ją zmusił, a potem - już po zabiegu - zmienił zdanie i odtąd zaczął wzbudzać w niej poczucie winy; a także słownej agresji, jakiej się wobec niej dopuszczał. Zapytałam ją, jakie formy przybiera owa słowna agresja, a ona odpowiedziała:
- William mówi „Pozwól, że będę z tobą szczery", a później mówi mi straszne rzeczy, na przykład że nie jestem dla niego dość wysoka ani wystarczająco ładna.
Williama bardzo wzburzyły jej słowa. - Jestem po prostu szczery. Boli mnie, że Sara nie jest ładna. Smutno
mi, że ma krótkie włosy i musi zrzucić jakieś dziesięć kilo, bo nie wygląda dobrze, kiedy jesteśmy razem. Chce mi się płakać na myśl, że ma już ponad czterdzieści lat. Ale nie używam wobec niej słownej agresji i sądzę, że to ona jest agresywna, gdy mówi takie rzeczy.
Kiedy zapytałam go, dlaczego po prostu się z nią nie rozwiedzie, skoro nie jest odpowiednią kobietą dla niego, William odpowiedział:
- Moja rodzina byłaby oburzona, gdybyśmy się rozwiedli. Tylko moje siostry mogły zrobić coś podobnego.
William pochodził z rodziny z czternaściorgiem dzieci, o równej liczbie chłopców i dziewcząt. Jego rodzice byli rolnikami ze Środkowego Zachodu - emocjonalnie odległymi stoikami o tradycyjnym podziale ról i surowej religijności, zamkniętymi w sobie i skrywającymi uczucia.
William zobrazował swe rodzeństwo na podobieństwo portretów Granta Wooda - z typową mieszaniną pogardy i podziwu. Zaznaczył, że on i wszyscy jego bracia odnoszą same sukcesy, podczas gdy siostry są „słabe", bo wszystkie korzystały już z pomocy terapeutów, a cztery spośród nich są rozwiedzione.
Kiedy zapytałam go, czy wiedział, na czym polegały ich problemy, uśmiechnął się szyderczo i powiedział:
- Chcą, żeby ludzie uwierzyli, że mieliśmy nieszczęśliwe dzieciństwo, co jest wierutnym kłamstwem. Nasze dzieciństwo było cudowne.
117
Nie powiedział jednak ani słowa o przyczynach rozpadu małżeństw swoich sióstr.
Na jego formularzu zgłoszeniowym zauważyłam, że odpowiedział twierdząco na pytanie „Czy kiedykolwiek byłeś wykorzystywany seksualnie?". Zapytałam go o to, a on wzruszył ramionami i machnął lekceważąco ręką.
- Zdarzyło się to dwukrotnie, ale to naprawdę bez znaczenia. Powiedziałam mu, że cieszę się, iż udało mu się poradzić sobie z tym
problemem, a on potrząsnął przecząco głową. - Nie wiem, co pani rozumie przez „poradzić sobie". Powiedziałem
sobie, że to nie ma żadnego znaczenia, więc nie miało. Bycie ofiarą nigdy, ale to przenigdy, nie jest bez znaczenia!
Doświadczenie bycia potraktowanym jak przedmiot na stałe zmienia sposób, w jaki dana osoba postrzega świat. Człowiek już nigdy nie poczuje się znowu bezpieczny, jeśli ktoś naruszył jego najbardziej intymną przestrzeń, wdarł się na teren jego „Ja" i odebrał mu moc. Powiedziałam o tym Williamowi, na co on odrzekł:
- Będę z panią szczery. Po raz pierwszy zdarzyło się to, kiedy miałem jakieś dwanaście lat, a trener naszej kościelnej drużyny baseballowej zabrał nas na nocny rajd. Znalazłem się z nim w łóżku i po prostu leżałem tam, a on zrobił to, na co miał ochotę, ale to nie miało żadnego znaczenia. Za drugim razem zrobił to pastor, który opiekował się młodzieżą z naszego kościoła. Miałem jakieś osiemnaście lat i znalazłem się z nim w tym samym śpiworze podczas jednego z naszych obozów. Zrobił, co chciał, ale ja w tym nie uczestniczyłem, więc to nie miało żadnego znaczenia. Widzi pani, mogę o tym mówić i to nie ma znaczenia.
Raz jeszcze zauważyłam, że kiedy ktoś czyni z ciebie ofiarę i odbiera ci moc, to jest to straszne przeżycie, tym gorsze, im bardziej wcześniej ufałeś napastnikowi. Jeszcze raz zaprzeczył.
Później, kiedy rozmawialiśmy o jego romansie, William powiedział: - To nie była moja wina. To Lily zaczęła. Ja tylko tam byłem, a Lily
wszystko zrobiła. Nagle wszystko stało się dla mnie jasne. William wierzył, że jeśli sam
aktywnie czegoś nie zainicjował - nic się tak naprawdę nie wydarzyło. Kiedy powiedziałam o tym im obojgu, Sarah natychmiast przyznała mi rację. Stwierdziła, że ilekroć przychodziło do konfrontacji lub pojawiała się potrzeba wytyczenia granic w relacjach z inną osobą, Willim zachowywał się jak człowiek zagubiony w gęstej mgle. Ze łzami w oczach dodała, że to ona dążyła ku małżeństwu, a teraz zrozumiała, że gdyby wówczas tak nie naciskała, nigdy nie zdecydowaliby się na ten krok.
William rozzłościł się. - A teraz chcesz mnie zmusić do rozwodu tylko dlatego, że ktoś inny
nakłonił mnie do romansu. To niesprawiedliwe. Co sobie pomyśli moja rodzina?
118
William ma dość wypaczone pojęcie zarówno o prawdzie, jak i o szczerości. Wybudował sobie tak zawiłą sieć przekształconej rzeczywistości, że gdyby poruszył jakąkolwiek część emocjonalnej treści swego małżeństwa, romansu (a może romansów?) lub dawnych doświadczeń wykorzystania seksualnego, musiałby spojrzeć na emocjonalną treść wszystkiego, a to byłoby dla niego przytłaczające.
Dostrzega więc tylko rzeczy powierzchowne (wygląd zewnętrzny, waga, publiczny wizerunek) i próbuje uczynić z nich swe emocjonalne środowisko. Ponadto widzi samego siebie w roli ofiary cudzych kaprysów i wad, a z tej pozycji sam krzywdzi innych, czyniąc z nich ofiary. Kiedy William atakuje Sarę za jej wygląd, długość włosów, wiek i wagę, mówi, że sam czuje się osobiście zraniony przez jej niedostatki.
William próbuje odzyskać moc przez uczynienie ofiary z kogoś innego. Nie potrafi szczerze ani zgodnie z prawdą mówić o żadnym ze swych uczuć. Tylko w roli ofiary czuje się bezpiecznie, ponieważ ta pozycja zwalnia go od odpowiedzialności za uleganie zewnętrznym zdarzeniom - w chwili kiedy się dzieją lub później, już podczas przetwarzania. Jednocześnie musi przyjmować rolę napastnika, aby zachować dystans wobec wszystkich, którzy mogliby się do niego zbliżyć.
Z każdej strony jest całkowicie niedostępny emocjonalnie, uwięziony w nieznośnym stanie zawieszenia pomiędzy utrzymywaniem szczerości własnych uczuć możliwie daleko od stworzonej przez siebie rzeczywistości, a ciągłym wypieraniem i skrywaniem prawdy o okropnych rzeczach, które wydarzyły się w jego życiu. William żyje w sfabrykowanej rzeczywistości, w której nie ma miejsca ani na prawdę, ani na szczerość.
Złowrogi sekret uniemożliwia otwartą i szczerą komunikację w związku. Koniec, kropka.
Drugą stroną medalu są kłamstwa szpiega. W tym wypadku zamiast zachowywać własną tajemnicę, osoba niedostępna emocjonalnie próbuje odkryć wszystko na twój temat, ujawniając bardzo niewiele o sobie. W ten sposób odbiera ci twoją siłę i prawa, a więc czyni z ciebie ofiarę.
Może się to zacząć od całego mnóstwa pytań. Wszyscy lubimy, gdy ktoś zadaje nam pytania na nasz temat: czym się zajmujesz, co myślisz, co lubisz? Dzięki takim pytaniom czujemy się ważni i interesujący, próbujemy więc udzielać dokładnych, wyczerpujących odpowiedzi, które złożą się na szczegółowy obraz naszej osoby. Ta swoista wymiana jest naturalną częścią procesu poznawania się.
Nienaturalny jest jednak kolejny etap. Możesz odkryć, że ona sprawdza wiadomości na twoim pagerze lub odsłuchuje twoją automatyczną sekretarkę. On może szperać w twoim notesie z adresami lub otwierać twoje listy. Ona poświęca nieco za dużo uwagi zapiskom w twoim kalendarzu. Do skrajności dochodzi oczywiście wtedy, gdy druga osoba zaczyna rzeczywiście cię śledzić. Może wynająć prywatnego detektywa - nie po to, żeby się
119
upewnić, że jesteś tym, za kogo się uważasz, ale aby odkryć te szczegóły twojego prywatnego życia, do których nie powinna się wtrącać. Robi to, żeby poczuć, iż ma nad tobą kontrolę. Poszukuje informacji, które pomogą jej trafić w twój czuły punkt i sprawią, że będzie wiedzieć o tobie więcej, niż ty wiesz o niej.
Znałam kiedyś kobietę, która założyła w mieszkaniu swojego chłopaka taki podsłuch, że nawet KGB mogłoby jej pozazdrościć liczby zamontowanych pluskiew, a potem wściekła się, kiedy odkryła, że chłopak chce z nią zerwać z powodu jej wścibstwa!
W tym miejscu trudno mi oprzeć się poczynieniu uwagi, że jeśli węszysz dookoła i w końcu rzeczywiście coś znajdujesz, stajesz przed trudną decyzją - co zrobić z uzyskaną informacją i jak wytłumaczyć partnerowi, skąd ją masz. Nie możesz tego uczynić w żaden godny i właściwy sposób, wpadasz więc w pułapkę kłamstwa lub zmagasz się w śmiertelnym pojedynku z informacją, która nigdy nie powinna była znaleźć się w twoim posiadaniu.
Istnieje jednak znacznie lepszy sposób! Partnerzy, którzy komunikują się ze sobą zarówno szczerze, jak i zgodnie z prawdą, potrafią rozmawiać nawet na najbardziej bolesne tematy w sposób, który umożliwia zachowanie szacunku i uzdrowienie.
- Clark, jest mi bardzo smutno na myśl o twoim romansie. Wiem że upłynęło już sporo czasu, ale czasami ciągle jeszcze czuję wielki smutek.
- Lois, dokonałem wtedy złego wyboru i codziennie tego żałuję. Czuję się również źle ze świadomością, że tak bardzo cię zraniłem, postępując tak egoistycznie i bezsensownie. Naprawdę bardzo przepraszam. Czy mogę w jakikolwiek sposób złagodzić twój smutek?
Rozmawiając o romansie zarówno Lois, jak i Clark pozostają w zgodzie z prawdą i szczerze mówią o swoich uczuciach. Owa słowna wymiana pozwala im stworzyć fundament otwartości, na którym będą mogli dalej budować swoją więź.
Jeśli jesteś z kimś związany, upewnij się, że wasza wzajemna relacja opiera się na prawdzie i szczerości. Jeśli tak nie jest, wasz związek to tylko fikcja.
STRAŻNICY TAJEMNIC - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Mają trudności ze szczerością i prawdomównością
• Obwiniają innych za własne postępowanie
• Dochowują tajemnic; naginają prawdę, żeby pasowała do sytuacji
• Mogą węszyć lub szperać w prywatnym życiu partnera
120
Rozdział 10
Pomówmy otwarcie Upychacze emocji
iedy jakaś osoba przeżywa intensywne doświadczenie emocjonalne, które nie ulega przetworzeniu, emocja zostaje w efekcie „upchnięta", •czyli wyparta i sprytnie ukryta.
Mój sposób myślenia jest bardzo obrazowy - gdy coś sobie wyobrażam, zwykle przyjmuje to najpierw formę wizualną, a dopiero potem werbalną. Kiedy myślę o części mózgu, odpowiadającej za pamięć, wyobrażam ją sobie jako olbrzymie archiwum wypełnione szafami, w których przechowuje się dokumenty. Niektórych z nich używa się bardzo często, więc szuflady i segregatory są pootwierane. Inne - zamknięte i zakurzone -zawierają wspomnienia, które rzadko trafiają do świadomości. Oprócz tego w pokoju znajduje się specjalny dział, ogrodzony łańcuchem zamkniętym na potężną kłódkę i opatrzony różnymi ostrzeżeniami, takimi jak „Zachowaj odległość", „Substancje toksyczne", „Zakaz wstępu". Te szafy pomalowano na czerwono, a szuflady są zamknięte na potężne zamki i zasuwy. Wokół niektórych z nich można dostrzec złowrogą poświatę, która sprawia, że samo spojrzenie na nie budzi strach. W owym dziale czerwonych szuflad przechowywane są niebezpieczne wspomnienia.
Kiedy jesteśmy młodzi, w szufladach jest mnóstwo miejsca, mogą więc z łatwością pomieścić bolesne wspomnienia, które do nich wpychamy, by zaraz potem uciec z owej niebezpiecznej okolicy. Jednak w miarę gromadzenia się kolejnych doświadczeń i emocji, szuflady zaczynają pękać w szwach, usiłując pomieścić wszystkie wspomnienia i utrzymać je w ukryciu. Niektóre zaczynają nawet przeciekać, a wtedy toksyczne wspomnienie zatruwa pozostałe, łagodne zapisy przeszłych doświadczeń.
121
Oto jakie niebezpieczeństwo wiąże się z upychaniem emocji. Prędzej czy później, w postaci gotowej lub nie, emocje wydostają się na zewnątrz -zazwyczaj w najmniej odpowiednim momencie. Stwierdziłam jednak, że bardzo trudno jest przekonać kogoś, kto przez całe życie upychał emocje w wydzielonych szafach, żeby nagle otworzył czerwone szuflady, nawet jeśli zapewniam go, że możemy to zrobić stopniowo, centymetr po centymetrze. Pamiętasz mój wcześniejszy przykład z toksycznym balonem? To właśnie o nim tutaj mówimy.
Minnesota, w której prowadzę praktykę terapeutyczną, uznawana jest za krajową stolicę stoicyzmu, który jest inną nazwą upychania emocji. Stoicyzm cieszy się tutaj szacunkiem jako tradycyjny sposób, w jaki mieszkańcy Minnesoty radzą sobie z sytuacjami emocjonalnymi. Emocje postrzegane są jako coś, co należy ukrywać, a jeśli już wydostaną się na zewnątrz -uznaje się je za rzecz wstydliwą. Pamiętam, jak w przeszłości przekomarzałam się z moją wspaniałą ciotką Valborg na temat jej „minnesockich uścisków i pocałunków", czyli uścisków, które polegały na najlżejszym dotknięciu przedramion - w żadnym wypadku nie dłoni! - i pocałunkach na odległość przynajmniej trzydziestu centymetrów od policzka drugiej osoby. Subtelne „ojej" jest tutaj reakcją na naprawdę wielkie niespodzianki - zarówno pozytywne, jak i negatywne. Żywiołowy aplauz w hali sportowej „Dome" po dwukrotnym zwycięstwie Twinsów w rozgrywkach World Series był w Minnesocie czymś tak niezwykłym, że trafił do nagłówków lokalnych gazet.
Biorąc pod uwagę stoicką naturę wielu (choć oczywiście nie wszystkich) mieszkańców Minnesoty, łatwo zrozumieć, że upychanie emocji jest bardzo powszechnym problemem w tutejszych związkach.
Sally pochodzi z rolniczej rodziny, zamieszkującej w Minnesocie, a jej przodkowie przybyli tutaj ze Skandynawii. Ona i Nick byli małżeństwem od pięciu lat i mieli dwoje dzieci, kiedy zjawili się w moim gabinecie. Nick powiedział:
- Ona nigdy na nic nie reaguje. Kiedy jedno z naszych dzieci omal nie umarło, opowiedziała mi o tym wypadku spokojnym głosem, tak jakby niewiele ją to obchodziło. Jeśli przyjrzy się pani naszym zdjęciom ślubnym -Sally uśmiecha się na nich, ale nie wygląda na szczególnie szczęśliwą. Ten sam wyraz twarzy można zauważyć na jej zdjęciach z naszymi nowo narodzonymi dziećmi. I nigdy nie płacze. Nie mam pojęcia, co czuje. Jestem Włochem i wszystkie moje uczucia widać jak na dłoni. Muszę wiedzieć, co ona czuje.
Sally wysłuchała Nicka z beznamiętnym wyrazem twarzy. - Po prostu taka już jestem. Moja rodzina też jest taka. Nie robimy
wokół niczego szumu. Jeśli za bardzo się ekscytujesz, czeka cię potem głęboki smutek. Jeśli zostajesz pośrodku, nie czujesz się zraniony i nikt nie myśli o tobie źle.
Zapytałam ją o najsmutniejszą rzecz, jakiej kiedykolwiek doświadczyła.
122
- Śmierć mojej mamy w ubiegłym roku - odpowiedziała. Poprosiłam, żeby mi o tym opowiedziała. Z tym samym obojętnym
wyrazem twarzy zdała mi szczegółowe sprawozdanie z choroby i śmierci swojej matki. Kiedy mówiła, wydawała się całkowicie pozbawiona emocji. Jej wyraz twarzy ani razu się nie zmienił.
Zapytałam ją wtedy, co czuje na myśl o odejściu mamy. - To smutne - odpowiedziała. - Zgadzam się, że to smutne, ale co ty czujesz po jej śmierci? -
nalegałam. - To bardzo trudne dla mojego ojca. Jeszcze kilka razy zadawałam Sally to samo pytanie, ale nigdy nie
zaczęła mówić o swoich uczuciach wobec owego tragicznego wypadku. Mówiła o wydarzeniach i myślach, ale nie o uczuciach. Z upływem czasu stało się dla mnie jasne, że Sally nie potrafi rozpoznać swoich uczuć na żaden temat.
Sally chciała ponad wszystko zostać „pośrodku", jak sama to nazwała. Oznaczało to dla niej brak jakichkolwiek uczuć; przez całe życie wpychała wszystkie emocje do czerwonych szuflad.
Podczas terapii Sally pracowała bardzo ciężko. Miała szczęście, że był przy niej Nick, mężczyzna o pełnym dostępie do własnych emocji, który wspierał ją w procesie zmian. Kiedy zaczęła odczuwać własne emocje, w ich małżeństwie pojawiło się znacznie więcej bliskości.
Jeśli jesteś związany z kimś, kto od dawna upycha własne emocje, szanse na to, że ta osoba otworzy się na ciebie, są znikome - nie tyle z powodu braku zaufania z jej strony, ale raczej dlatego, że po prostu nie wie, jak otworzyć swoje wewnętrzne, emocjonalne drzwi. Niestety ktoś, kogo czerwona szuflada pełna jest nieprzetworzonych wspomnień i emocji, trzyma tam w zamknięciu zarówno dobre, jak i złe wspomnienia - powiązane z doświadczeniami szczęścia, smutku, strachu i wściekłości, które pojawiły się w ich konsekwencji. Ci ludzie boją się, że po otwarciu szuflad nie uda im się pomieścić w nich z powrotem całego smutku, lęku i wściekłości i, w konsekwencji, nadal upychają wszelkie emocje. Problem polega na tym, że w końcu dochodzi do przeładowania szuflad, a wtedy emocje i tak wydostają się na zewnątrz. Taka osoba musi zatem nieustannie zmagać się z emocjami, które nie zostały przetworzone i z powiązanymi z nimi wspomnieniami. Ten proces pochłania całą jej energię emocjonalną.
William, facet z poprzedniego z rozdziału - ten, który „będzie z nami szczery" - jest dobrym przykładem kogoś, kto upchnął swoje uczucia. Jednak w odróżnieniu od Williama ludzie, którzy upychają własne emocje, zwykle nie wymyślają kłamstw ani historyjek, służących jako przykrywka dla ich niedostępności emocjonalnej. Po prostu zaprzeczają istnieniu jakichkolwiek uczuć.
123
Jeśli spytasz: „Co czujesz w związku z tym lub owym?", najczęstszą odpowiedzią Upychacza będzie wzruszenie ramionami i komentarz: „Nie wiem". To nie jest kłamstwo. Upychacze naprawdę nie wiedzą, co czują w związku ze sprawą, o którą zapytałeś, ani w związku z czymkolwiek innym. Uczucia po prostu nie istnieją. Ludzie, którzy nabrali zwyczaju upychania własnych emocji, żywią głębokie przekonanie, że są najzupełniej w porządku oraz że to reszta świata zwariowała.
Jeśli związałeś się z kimś, kto upycha własne emocje, wielokrotnie usłyszysz zaprzeczenie istnienia uczuć. Dostrzeżesz także mnóstwo zachowań, które służą uniknięciu nawiązania emocjonalnego kontaktu z innymi. Te zachowania mogą przybierać formę żartów lub przekomarzania się, tak by nic nie wydawało się zbyt poważne. Mogą też występować w postaci częstych i nagłych zmian tematu - w pewnej chwili zaczynasz mówić o miłości i przywiązaniu, a tu nagle „bum!" - i już rozmowa dotyczy wyniku ostatniego meczu Jankesów. Upychanie emocji może także ujawnić się w formie wybuchów gniewu, ilekroć próbujesz porozmawiać z partnerem na temat emocji lub uczuć. Możliwe są również burzliwe odejścia, po których następują okresy absolutnego spokoju, tak jakby nic się nie stało.
Dla Upychacza naprawdę nic się nie zdarzyło. Przeżył krótki przebłysk emocji, które zostały natychmiast szczelnie zamknięte, zanim uległy wewnętrznemu lub zewnętrznemu przetworzeniu.
Nigdy jednak nie uzyskasz poczucia więzi. Przypomina to spoglądanie w czarne lustro - nic do ciebie nie wraca. Niezależnie od tego, jak ciężko będziesz pracować nad zbudowaniem więzi, nie dostaniesz nic w zamian, bo nie masz kluczy do archiwum, w którym wszystko jest skrupulatnie przechowywane. Twój partner przeznacza całą swoją emocjonalną energię na utrzymanie owych teczek w szczelnym zamknięciu, nawet jeśli mimo wszystko wszędzie pojawiają się szczeliny i przecieki.
Dla Upychacza proces zdrowienia oznacza odważne wejście do archiwum, otworzenie szuflad i przyjrzenie się zawartości teczek. Wyprawa ta będzie dla niego mniej przerażająca, jeśli towarzyszyć mu będzie terapeuta, który może pomóc Upychaczowi w poznawaniu samego siebie jako istoty emocjonalnej. Bez wsparcia terapeutycznego taka podróż w głąb siebie jest bardzo trudna. To tak, jak gdyby ktoś, kto nigdy nie był w dolinie Amazonki, miał nagle stanąć na czele wyprawy w tamte okolice - jeśli nie wiesz, czego szukasz, podróż trwa o wiele dłużej, jest znacznie bardziej przerażająca, a jednocześnie jest o wiele bardziej powierzchowna i nie tak interesująca.
Wspomnienia wydobyte z toksycznych teczek wymagają przetworzenia. Tym miłym można poświęcić mniej pracy; wspomnienia negatywne mogą jednak wymagać sporo wysiłku i tutaj nieoceniona bywa pomoc terapeuty.
Jeśli Upychacz nie zbada owych toksycznych teczek i nie przetworzy ich zawartości, a ty znajdziesz się w pobliżu, kiedy dojdzie wreszcie do nie-
124
uniknionego wybuchu - ujrzysz jedynie masę surowych emocji, przede wszystkim strachu, a to nie będzie miało większego sensu.
UPYCHACZE EMOCJI - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Ograniczona obecność emocjonalna lub jej zupełny brak
• Nieliczne wspomnienia emocjonalne
• Brak reakcji na emocje innych
• Dystans i chłód
• Niezwykle szczelne granice
• Słabe umiejętności komunikacyjne
Rozdział 11
Tak, ale... Ty, ja i całe zło świata
Koleżanka z pracy prosi cię o pomoc i radę w sprawie swego związku z chłopakiem. Przypadek wydaje się raczej beznadziejny, jednak jako osoba troskliwa, pomocna i skoncentrowana na rozwiązywaniu prob
lemów, wysłuchujesz koleżankę uważnie, rozważasz całą sytuację i sugerujesz jakieś rozwiązanie.
- Wydaje się, że on naprawdę nie jest pewny twojego zaangażowania. Może jeśli zapewnisz go, że nie masz zamiaru odejść, poczuje się lepiej -mówisz.
- Tak, ale wtedy będzie myślał, że próbuję wywrzeć na nim presję. Spogląda na ciebie wzrokiem zranionego szczeniaka, więc próbujesz
jeszcze raz. - Hmm... Może mogłabyś mu powiedzieć, jak bardzo ci na nim zależy,
i że zauważyłaś, iż coś go trapi. Może to zachęciłoby go do rozmowy? - Tak, ale jeśli to zrobię, on pomyśli, że zbyt uważnie go obserwuję. Uśmiecha się dzielnie i patrzy na ciebie wyczekująco. Zaczynasz teraz odczuwać pewną frustrację. - A może po prostu zapytasz go, czy coś go gnębi? - pytasz bez
ogródek. - Tak, ale jeśli to zrobię... Wkroczyłaś w strefę „Tak, ale..." - miejsce, w którym obarczono cię
odpowiedzialnością za problemy innej osoby, ponieważ jednak nie jesteś w stanie ich rozwiązać, zostajesz na zawsze uwięziona w pułapce wymyślania kolejnych rozwiązań, z których wszystkie zostają odrzucone. Oto doskonały przykład sytuacji, gdzie żadna ze stron nie zwycięża.
126
Po pierwsze, musisz zrozumieć, że nie ponosisz odpowiedzialności za naprawienie sytuacji! Niczego nie zepsułaś i niczego nie musisz naprawiać!
Po drugie, musisz zrozumieć, że wszystko zostało z góry zaplanowane. Osoba, która prosi cię o radę, tak naprawdę wcale nie chcć znaleźć rozwiązania. Pragnie tylko złagodzić wewnętrzne napięcie, ponarzekać, zyskać współczucie, użalić się nad sobą i upewnić się, że ktoś się o nią troszczy. Oto jakiej relacji poszukuje i w danym momencie ty stajesz się jej partnerem.
Z czasem odkryjesz, że twoja koleżanka ma duże grono takich chwilowych przyjaciół - krąży pośród nich, prosząc o rady i nigdy ich nie przyjmując. Twoja rola w tej relacji polega na wymyślaniu kolejnych odpowiedzi i sugestii, które stanowią dla niej potwierdzenie twojej uwagi i troski.
Prośby o radę będą dotyczyć różnych spraw - chłopaka/dziewczyny, starzejących się rodziców, dorastających dzieci, pieniędzy (prawdziwa bomba zegarowa!), zdrowia. Temat nie ma tu żadnego znaczenia. Poruszenie jakiegokolwiek tematu sprawia, że owi niezmordowani poszukiwacze potwierdzeń znowu czują się z kimś związani. Pamiętaj jednak, że bez względu na to, jak dobre są twoje rady i sugestie oraz niezależnie od tego, ile się napracowałaś, żeby wymyślić doskonałe rozwiązanie - zawsze usłyszysz dobrze ci znane „Tak, ale..."
Potrzeba owego „Tak, ale..." pojawia się u ludzi o niezwykle niskiej samoocenie, którzy nie wierzą, że zasługują na to, by związać się z kimś ze względu na własne zalety. Żywią oni przekonanie, że muszą mieć jakąś wymówkę, by stworzyć więź z osobą, którą cenią. Jednakże człowiek o niskiej samoocenie nie chce wprowadzać żadnych zmian, bo każda zmiana wydaje mu się zbyt zagrażająca. Być może także wcale nie ma problemu, o którym ci opowiada - musi zatem wymyślać powody, dla których zaproponowane przez ciebie rozwiązania nie przyniosą pożądanych efektów, nie ma bowiem dość odwagi, żeby powiedzieć ci, że tak naprawdę nie ma żadnego problemu (albo - nawet jeśli taki rzeczywiście istnieje - że on wcale nie zamierza go rozwiązać). Całą sprawę pogarsza dodatkowo fakt, że taka osoba prawdopodobnie nie jest świadoma tego, co robi.
Nie mówię tutaj o wzajemnych zwierzeniach między przyjaciółmi, kiedy każda ze stron testuje różne rozwiązania, „odbijając" je od drugiej osoby, żeby sprawdzić, jak brzmią, a potem poddaje je w wątpliwość, aby zobaczyć, czy się wybronią. Osoba typu „Tak, ale..." poszukuje rozwiązania problemów, których wcale nie chce rozwiązać, tylko dlatego żeby podtrzymać twoje zainteresowanie. U podstaw tego mechanizmu tkwi jej przekonanie, że nie jest wystarczająco interesująca, żeby zdobyć twoją przyjaźń bez żadnego pretekstu.
Tym, co utrzymuje cię w takiej relacji, jest twoje własne ego. Większość ludzi lubi, gdy ktoś prosi ich radę. Dzięki temu czujemy się wartościowi, mądrzy i potrzebni. Kiedy słyszymy od kogoś odpowiedź „Tak, ale...",
127
początkowo brzmi to jak skrócona wersja zdania „To naprawdę świetny pomysł i zrobiłabym to bez wahania, ale nie rozumiesz, że to ten idiota, mój chłopak, jest tu problemem", a nie jak skrót od „Tak naprawdę nie mam żadnego poważnego problemu, którego nie mogłabym sama rozwiązać; tak naprawdę chcę stworzyć relację z tobą, a nie sądzę, żebyś mnie polubił, gdybym była po prostu sobą". Zatem kiedy po raz pierwszy słyszymy owo „Tak, ale...", jeszcze głębiej połykamy haczyk i zamiast uprzejmie się wycofać, podwajamy wysiłki znalezienia „odpowiedniego" rozwiązania.
Jedną z odmian typu „Tak, ale..." są katastrofiści. Helen jest matką dwóch aktywnych, dorastających dziewcząt, które stanowią dla niej poważne wyzwanie; różnica wieku pomiędzy córkami Helen wynosi osiemnaście miesięcy. Po raz pierwszy zaczęła do mnie przychodzić, kiedy dziewczęta miały odpowiednio dwanaście i prawie czternaście lat. Podczas każdej sesji opowiadała wtedy o problemach, jakich jej przysparzały. W szkole zawsze pakowały się w kłopoty, nigdy nie przestrzegały zasad. Każdy z ich okropnych wyborów zadawał jej głębokie emocjonalne cierpienia. Co tydzień pojawiał się nowy problem, aż wreszcie zaczęłam się zastanawiać, czy Helen nie jest przypadkiem matką Dzieci Rosemary. Zaczęła pytać mnie o zamknięte ośrodki terapeutyczne dla dziewcząt, więc zaproponowałam, żeby posłała je do jednego z moich kolegów, który mógłby w neutralny sposób ocenić ich stan.
Mój kolega dokonuje cudów w pracy z dziećmi. Potrafi bardzo szybko do nich dotrzeć i tworzy warunki pełne wzajemnego szacunku, w których dzieci mogą otwarcie z nim rozmawiać. Spotkał się z dziewczętami czterokrotnie, a potem skonsultowaliśmy się w obecności Helen. Mój kolega zadał jej mnóstwo pytań, a na końcu powiedział:
- Czegoś tu nie rozumiem i zastanawiam się, czy na pewno widziałem te same dziewczynki, które pani opisuje. Spotkałem się z parą bystrych, ładnych, aktywnych nastolatek, które robią dokładnie to, czego można oczekiwać od mądrych, czynnych, dorastających dziewcząt - próbują samodzielnie zrozumieć, jak działa świat.
Potem zapytał Helen o konkretne sytuacje, opowiedziane mu przez dziewczynki, na które tak gorzko narzekała podczas naszych spotkań w cztery oczy. Jeden z tych epizodów szczególnie mocno utkwił mi w pamięci. Zapytał: „W dniu, kiedy dziewczęta spóźniły się na szkolny autobus, jak dotarły do domu?".
Pamiętam, że Helen potrzebowała wtedy całej sesji, żeby opowiedzieć o tym, jak jej córki wracały do domu auto-stopem i jak zabrał je kierowca ciężarówki, który równie dobrze mógł być mordercą-gwałcicielem-porywa-czem dzieci. Potem bardzo się zdenerwowała i łzy stanęły jej w oczach. Kiedy mój kolega zapytał o to samo zdarzenie, odpowiedziała:
128
- Domyślam się, że chodzi panu o dzień, kiedy wróciły do domu wielką ciężarówką naszego sąsiada. Powinny były zadzwonić do mnie ze szkoły i za karę uziemiłam je wtedy na jakiś czas.
Wpatrywałam się w nią ze zdumieniem. - Znałaś kierowcę? - wykrztusiłam wreszcie. - Tak, nie mówiłam ci o tym? Mój kolega przytoczył opowieść dziewcząt o tym, jak Helen wpadła
wtedy w histerię i zadzwoniła na policję, dlatego że spóźniły się do domu o piętnaście minut. Opowiadały też, że Helen upierała się, iż musi jechać na pogotowie, aby zaaplikowano jej „coś na nerwy", oraz że lekarz na ostrym dyżurze odmówił jej przepisania leku i doradził rozpoczęcie terapii. W wersji Helen brakowało również fragmentu o pogotowiu.
Byłam wściekła na Helen, bo poczułam się zdradzona. Wykorzystała naszą opartą na zaufaniu relację, aby złapać mnie na haczyk przy pomocy opowieści, które zupełnie mijały się z prawdą, i prosiła mnie o wsparcie w sprawie, która nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Powiedziałam Helen, że czuję, iż wystawiła naszą relację na pośmiewisko, decydując się na wyolbrzymianie faktów, na co ona zareagowała natychmiast wybuchem płaczu, błagając mojego kolegę przez łzy, żeby przekonał mnie, abym jej nie potępiała.
Helen jest katastrofistką. Tworzy katastrofy tam, gdzie ich nie ma, aby umocnić swoje związki z ważnymi dla siebie ludźmi. Jak każdy, kto wyolbrzymia fakty lub kłamie, Helen często gubiła się w szczegółach swych niesamowitych historii i zapominała co, kiedy i komu opowiedziała.
Styl katastroficzny również ma swe źródła w niskiej samoocenie i -podobnie jak typ „Tak, ale..." - wywołuje u słuchacza poczucie chaosu. Zaproponowałam Helen dalszą wspólną pracę, postawiłam jednak warunek, że opowiadając mi o zdarzeniach, będzie ściśle trzymać się prawdy, tak byśmy mogły pracować nad rzeczywistymi problemami - przede wszystkim nad jej samooceną. Pragnę dodać, że kiedy po jakimś czasie przerwała terapię z powodu przeprowadzki, nadal nie ufałam do końca jej opowieściom. Nigdy nie byłam w 100% pewna, że obraz, jaki mi przedstawia, jest zgodny z rzeczywistością, chociaż udało jej się podwyższyć mój poziom zaufania do jakichś 90%. Jednakże 90% nie stanowi jeszcze dobrej podstawy, na której można by zbudować rozwojowy, oparty na zaufaniu związek.
Występująca u Helen potrzeba budowania więzi przez wyolbrzymianie rzeczywistych problemów, zaowocowała u niej skomplikowanym stylem rodzicielskim. Jej dzieci musiały nieustannie porównywać rzeczywistość z wersją przedstawianą im przez matkę, a potem oceniać, która z nich jest prawdziwsza. To rzeczywistość staje się ofiarą w związku z katastrofistą lub przedstawicielem typu „Tak, ale...".
Wyleczenie się z poczucia, że jesteśmy oszukiwani, wymaga odbudowania zaufania w związku, a także pracy nad problemami związanymi z sa-
129
mooceną. Jeśli żyjesz w jednym z takich związków, jest bardzo ważne, byś uważnie strzegł swych granic i stawiał czoło rzeczom, które nie zgadzają się z twoimi obserwacjami lub wydają się mało wiarygodne. Powiedz wyraźnie sobie i drugiej osobie, że związek może istnieć bez pretekstu lub wyolbrzymiania.
„TAK, ALE..." - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Ma niską samoocenę
• Nieustannie prosi o radę
• Odrzuca lub lekceważy rady
• Nawiązuje kontakt poprzez problemy
• Katastrofizuje
• Ma słabe granice
Rozdział 12
Jednostronne lustro Narcyz
Parker, jeden z moich klientów, może posłużyć jako dobry przykład egocentrycznych, źle ulokowanych i niewłaściwie zinterpretowanych emocji, jakich doświadcza Narcyz. Wysoki, dobiegający czterdziestki,
wysportowany, przystojny, ubrany w drogi garnitur i jedwabny krawat, emanujący profesjonalną pewnością siebie - przy pierwszym spotkaniu potrafi natychmiast oczarować rozmówcę. Patrzy ci prosto w oczy, wydaje się słuchać z uwagą, uśmiecha się w odpowiednich momentach i kiwa głową właśnie wtedy, kiedy tego oczekujesz.
Parker zdecydował się na terapię, ponieważ jego żona - a byli wówczas małżeństwem od ponad dziesięciu lat - oświadczyła mu, że ma już dość czekania, aż on nauczy się nawiązywać z nią bliski kontakt, i postanowiła się rozwieść. Parker zupełnie nie rozumiał, co się stało, i dosłownie tonął we łzach.
Parker był mistrzem niejednoznacznych sygnałów. Jego oczy napełniały się łzami, kiedy opowiadał o tym, jak został nagle porzucony przez odnoszącego sukcesy ojca, ale nie potrafił dostrzec, że sam w podobny sposób porzucał swych czterech synów i żonę, kiedy przez długie miesiące mieszkał samotnie na swej łodzi na rzece Missisipi.
Parkerowi łzy stawały w oczach także wtedy, gdy mówił o tym, jak bardzo pragnie uratować swoje małżeństwo. Cóż z tego, że miał zwyczaj chodzić do lokalnych barów, żeby podrywać w nich nieznajome kobiety. Był szczerze zdziwiony, kiedy powiedziałam mu stanowczo, że małżeństwo i chodzenie na randki wzajemnie się wykluczają i jeśli chce odzyskać żonę, musi przestać flirtować z innymi kobietami.
131
Parker wiedział, że powinien coś czuć - być może dlatego, że była to jedyna rzecz, nad którą pracowaliśmy podczas trzech pierwszych sesji - ale nie miał pojęcia, co i do kogo miałby czuć. Wyglądało to tak, jakby jego emocje były połączone niewidzialnymi przewodami z wszelkimi niewłaściwymi obiektami. Miałam poczucie, że próbuje związać się także ze mną, usiłując udzielać mi „dobrych odpowiedzi".
Parker zupełnie nie potrafił powiązać emocji ciała - doświadczeń -z emocjami serca - uczuciami. Nie umiał tego zrobić nawet z własnymi emocjami, więc z pewnością nie był w stanie dokonać tego, obserwując emocje otaczających go osób. Nigdy nie przyszło mu na myśl, że inni ludzie, uwikłani w jego skomplikowane i egocentryczne związki, mają własne życie emocjonalne, oczekiwania, nadzieje i marzenia.
Parker nie mógł nawiązać kontaktu z poczuciem izolacji i cierpieniem swojej żony, ponieważ nie potrafił skontaktować się nawet z własną izolacją i bólem. Umiał rozpoznać te fragmenty ich związku, które wiązały się z wściekłością i kłótniami - nie z perspektywy emocjonalnej, ale dlatego, że były one głośne, jaskrawe i nieprzyjemne. Nie potrafił jednak dopełnić tego obrazu i dostrzec cierpienia, jakiego przysparzał.
Kiedy powiedziałam mu, co - według mnie - może czuć jego żona, biorąc pod uwagę okoliczności, najpierw był bardzo zdziwiony, potem wściekły, a na końcu jego oczy znowu wypełniły się łzami. Zapytałam go więc, dlaczego płacze, a on odpowiedział: „Ona na pewno uważa mnie za kawał drania"! Reszta tamtej sesji upłynęła nam na próbach powiązania jego egocentrycznej oceny z jej emocjami.
Motywacją Parkera było samozadowolenie. Chciał czuć się świetnie przez cały czas i przez to popadał w kłopoty. Jego egocentryzm, połączony z dziwacznymi powiązaniami między zachowaniem a emocjami oraz z brakiem umiejętności rozpoznawania własnych lub cudzych uczuć, sprawiał, że ludziom, którzy mieli kontakt z własnymi emocjami, wydawał się złośliwy. Ktoś, kto ma kontakt z własnymi emocjami, nie dokonuje niszczących wyborów typowych dla typu Parkera.
Powtórzę raz jeszcze: to jest wyjaśnienie, a nie usprawiedliwienie. To, że Parker nie dostrzegał swego wpływu na innych ludzi, nie oznacza wcale, iż ich nie krzywdził, ani nie łagodzi ich cierpienia. Wyobraź sobie, co musiały czuć jego żona i kobiety spotykane przez niego podczas wieczornych eskapad do barów, gdy on tymczasem błąkał się w swych emocjonalnych ciemnościach.
Związek z kimś, kto jest całkowicie zatopiony w relacji z samym sobą, niesie ze sobą frustrację i ból. Warto również pamiętać, że osoba, która dokłada starań, by taki związek funkcjonował, prawdopodobnie sama nie dotarła do tego punktu wolna od wszelkich obciążeń! Co zatem widzi w takim związku? Które spośród jej potrzeb zostają zaspokojone poprzez poddanie się tego rodzaju frustracji? Aby móc się zmieniać i rozwijać, ludzie
132
muszą przyjrzeć się drodze, którą dotąd przebyli; muszą również chcieć się zmienić. W przeciwnym razie będą nadal cierpieć.
Jak Parker mógł robić te wszystkie straszne rzeczy i nawet nie podejrzewać, co czuje jego żona i inni ludzie? Ludzie narcystyczni przetwarzają to, co dostrzegają w tobie, we własnym zwierciadle.
Pozwól, że wyjaśnię znaczenie tego zdania. Osoby narcystyczne nie mają systemu wewnętrznego sprzężenia zwrotnego. Muszą więc polegać wyłącznie na zewnętrznych sygnałach, aby określić, jaki wpływ ma ich zachowanie, oraz wykształcić w sobie poczucie życia emocjonalnego. Owe zewnętrzne sygnały pochodzą od otaczających ich ludzi, pamiętajmy jednak, że każdy z nas przepuszcza własne doświadczenia przez filtr swoich uprzedzeń i indywidualnej percepcji. Zatem Narcyz wykorzystuje zewnętrzne sygnały, aby stworzyć przewodnik, który pomoże mu interpretować emocje dostrzegane u innych, jednak najpierw musi przepuścić owe emocje przez cały zestaw swych dziecinnych, egocentrycznych filtrów. W ten sposób więzi, które buduje, odzwierciedlają jego zniekształcony obraz świata.
Pragnę tu dodać, że nie jest to świadomy proces, lecz sposób, w jaki Narcyz nauczył się przystosowywać. Przypomina mi to raczej mojego starego przyjaciela, znawcę sztuk walki i zdobywcę wielu tytułów mistrzowskich w dyscyplinach, w których się specjalizował - między innymi w walce na maczugi. W tej dyscyplinie punkty przyznawane są za cios zatrzymany tuż przed fizycznym kontaktem z przeciwnikiem. Im bliżej się zatrzymasz, tym więcej punktów zdobędziesz. Mój przyjaciel zawsze uzyskiwał wysokie wyniki. Tylko nieliczni wiedzieli, że w dzieciństwie stracił oko. Tak dobrze przystosował się do percepcji głębi przy pomocy jednego oka, a jest to niezwykle trudne zadanie, że nikt nie dostrzegał jego ułomności.
Adaptacja emocjonalna jest mieczem obosiecznym. Umożliwia człowiekowi funkcjonowanie w otaczającym go świecie - i to jest niewątpliwie jej zaletą. Jednakże taki człowiek funkcjonuje nieprawidłowo, przez co krzywdzi własne „Ja", a także otaczających go ludzi. Narcyz staje się takim mistrzem w odbijaniu jak w zwierciadle emocji innych i w stwarzaniu pozorów obecności emocjonalnej, że rzadko musi budować rzeczywiste więzi. To złudzenie pozwala mu utrzymywać szkodliwe zachowania, wywołując rosnącą frustrację u otaczających go ludzi.
Narcyz jest doskonałym obserwatorem innych. Już sama intensywność obserwacji może zwieść potencjalnego partnera, ponieważ stwarza pozory silnej więzi. Nie-Narcyz, przekonany o wysokim poziomie zainteresowania ze strony partnera, zaczyna budować swe plany i cele wokół owej błędnej interpretacji.
Posłużę się tu przykładem. Caroline zakochała się w Auguście jeszcze w college'u. Był klasycznie przystojnym gwiazdorem futbolu, a ona - typową dziewczyną z małego miasteczka z roziskrzonymi oczami. Kiedy się pobrali, Caroline była przekonana, że spełniły się jej marzenia.
133
Caroline opowiedziała mi, że pierwsze wątpliwości narodziły się w niej, gdy była w ciąży z pierwszym dzieckiem. August wykupił czterotygodniową wycieczkę do Kanady, żeby łowić tam ryby właśnie wtedy, kiedy ona miała urodzić dziecko. Caroline miała znacznie więcej powodów do niepokoju podczas swej drugiej, trudnej ciąży bliźniaczej. Augusta nie było przy niej w szpitalu, kiedy pojawSy. się przedwczesne bóle porodowe. Wybrał się na mecz golfa, podczas gdy ona przeżyła koszmar późnego poronienia. Po narodzinach dwojga kolejnych dzieci August powiedział Caroline, że nie chce mieć z nimi nic wspólnego, nie wierzy, że to on jest ich ojcem, i wcale nie jest pewien, czy chce je utrzymywać.
W trakcie ich dziewiętnastoletniego małżeństwa August wielokrotnie stosował wobec Caroline przemoc słowną i emocjonalną - poniżając ją bez względu na to, co robiła. Stał się również agresywny fizycznie i brutalny seksualnie. Podczas naszych sesji Caroline opowiadała mi przez łzy, jak August mówił jej, że wszystkie żony kochają się ze swoimi mężami w zamian za pieniądze na wydatki domowe i że jeśli nie będzie z nim uprawiać seksu oralnego - nie dostanie pieniędzy najedzenie.
Ciągle jednak wierzyła w swoją głęboką miłość do męża, bo wydawało się jej, że on zawsze bezbłędnie zgaduje jej pragnienia. Jednak dzięki naszej wspólnej pracy Caroline zaczęła odkrywać, że August nie tyle rozpoznawał i starał się spełnić jej pragnienia, ile raczej odzwierciedlał w niej własne zachcianki i przekonywał ją, że to był jej pomysł. Znalazł w Caroline doskonałe lustro i wykorzystywał je, manipulując nią, aby dostać to, czego chciał.
Owa umiejętność projektowania własnych pragnień na wzory zachowań partnerów jest kolejną zdolnością adaptacyjną osób narcystycznych. Ponieważ nie potrafią one tworzyć więzi z innymi ludźmi - nie rozumieją, że wystarczy po prostu poprosić o to, czego się pragnie.
Jeśli się nad tym zastanowić, większość ludzi już w dzieciństwie uczy się (z różnym rezultatem), że jeśli poproszą o coś sensownego - dostaną to. Osoby narcystyczne dorastają bez tego przekonania. Zamiast niego wytwarza się u nich poczucie, że aby otrzymać to, czego pragną, powinni manipulować zarówno sytuacją, jak i zaangażowanymi w nią ludźmi. Aby to uczynić, muszą nauczyć się trafnie odczytywać innych i rozpoznawać ich czułe punkty. Właśnie na owych czułych punktach koncentruje się później presja, jaką wywierają.
Potrzeba manipulowania stanowi reakcję na niejednoznaczne sygnały, które Narcyz odbierał w dzieciństwie od rodziców oraz pozostałych członków rodziny. Przykładem może być sytuacja, w której rodzic mówi dziecku: Jesteś najwspanialszym dzieckiem na świecie", a następnie lekceważy wszystkie jego potrzeby i pragnienia.
Powróćmy na moment do Augusta. Jego ojciec był znanym, odnoszącym sukcesy człowiekiem biznesu. Często zabierał swych dwóch synów na służbowe spotkania i oficjalne imprezy, podczas których przedstawiał ich
134
jako przywódców przyszłości. August zdradził się z tym któregoś dnia, kiedy opowiadał mi o swoim ojcu. Powiedział wówczas:
- Tata traktował nas jak swój drogi samochód. Byliśmy własnością, która napełniała go najwyższą dumą, i musieliśmy temu sprostać.
Kiedy zapytałam go, jak to osiągał, August odrzekł: - Każdego dnia było inaczej. Nigdy nie wiedziałem, czego oczekuje;
wiedziałem tylko, że lepiej, żebym przez większość czasu był chodzącym ideałem. Stałem się w tym naprawdę dobry, ale i tak nigdy nie byłem wystarczająco doskonały. Tata zawsze znalazł coś, co mógł skrytykować.
August i jego brat otrzymywali od ojca jasny przekaz, że ich jedyną wartością jest to, co mogą zrobić dla dodania mu splendoru. Ich głównym celem stało się zatem zadowolenie ojca, a ponieważ ten nie dawał im wyraźnych wskazówek, musieli uważnie go obserwować, żeby odgadnąć jego pragnienia, zanim on sam zdawał sobie z nich sprawę. Oczywiście, często zdarzały im się pomyłki. Taki ciąg zdarzeń - typowy dla sytuacji, w których występują niejednoznaczne sygnały i niewypowiedziane wymagania - prowadzi do kształtowania się w późniejszym życiu osobowości narcystycznej.
Po pierwsze, dziecko koncentruje się na interpretowaniu zewnętrznych sygnałów i przekazów, które otrzymuje od rodziców, a w rezultacie nie powstaje u niego wewnętrzna pętla sprzężenia zwrotnego, umożliwiająca mu dokonywanie niezależnych, wiarygodnych ocen świata. Po drugie, dziecko uczy się ufać jedynie własnej rzeczywistości, która często zupełnie nie przystaje do rzeczywistości widzianej oczami innych.
Taka reakcja dziecka wynika częściowo z faktu, że jest to jego własna rzeczywistość. Dzieci są bardzo egocentryczne - pytają raczej: „Jak świat wpływa na mnie?", a nie „Jak ja wpływam na świat?". Zamiast jednak ulec typowej przemianie od dziecięcego „Jak świat działa na mnie?" ku „Jak ja działam na świat?" - co zwykle odbywa się w okresie dorastania - Narcyz zamyka się w owej dziecięcej perspektywie. Freud nazywał to fiksacją rozwojową.
Kiedy dziecięcy egocentryzm wkracza w świat dorosrych związków, nie-narcystyczni dorośli dostają się pod ścisłą obserwację, którą biorą mylnie za zainteresowanie. Tymczasem Narcyz pozostaje skoncentrowany na sygnałach zewnętrznych i odcięty od swych prawdziwych uczuć; interesuje go jedynie osiągnięcie dziecinnego celu - samozadowolenia. Owa różnica odzwierciedla sprzeczne sygnały i błędne interpretacje typowe dla związku Narcyza z rodzicami, a następnie rozszerzone na relacje z innymi znaczącymi osobami.
Ostatecznym celem Narcyza jest „coś poczuć". Często sądzi on, że odczuwa to coś, zaspokajając swe pragnienia. To dlatego tak całkowicie koncentruje się na osiągnięciu samozadowolenia. W ten sposób może uzyskać więź, którą potrafi rozpoznać.
Czasami Narcyz jest w stanie osiągnąć punkt, w którym zaczyna nawiązywać kontakt z własnymi uczuciami, a pierwszym z nich jest często emocjonalna pustka. Jeśli się nad tym zastanowić, uczucie to jest dość nieprzy-
135
jemnym punktem wyjścia i często klient rzuca się w popłochu ku drzwiom gabinetu, aby czasami już nigdy nie wrócić. W takiej sytuacji robię wszystko, aby pomóc mu w poradzeniu sobie z tym początkowym uczuciem i pozostaniu z owym doznaniem tak długo, aż rozwinie się w szerszą gamę emocji.
Owa pustka - choć przerażająca dla osoby, która ją odczuwa - jest pomyślnym znakiem. Świadczy bowiem o tym, że rozpoczął się proces zdrowienia z emocjonalnego chaosu, który narodził się w okresie dzieciństwa. Uczucie pustki jest punktem wyjścia dla naszej pracy; kolejny krok to zapełnianie owej pustki emocjami. W ten sposób Narcyz może zacząć doświadczać świata emocji i wykształca w sobie wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego.
Jeśli żyjąc w związku z osobą narcystyczną, uznałeś, że istnieje choćby niewielka szansa na dokonanie zmian i jesteś gotów podjąć ryzyko przyszłego cierpienia lub porzucenia - będziesz musiał wyrażać swoje uczucia i potrzeby konsekwentnie, jasno i w sposób przewidywalny dla drugiej osoby. Będzie to ciężka praca, a prawdopodobieństwo sukcesu jest niewielkie. Niestety, większość osób narcystycznych nie zamierza zmieniać swojego stylu i najprawdopodobniej zdecyduje się na odejście, jeśli będziemy wymagać od nich czegoś, czego wcale nie chcą nam ofiarować.
Pamiętaj, że zasługujesz na kompletny związek, opierający się na silnej więzi emocjonalnej. Nie zasługujesz na to, by twoja rola ograniczała się do dostarczania zadowolenia komuś, kto nawet nie doceni twojego poświęcenia. Jeśli postanowisz dać Narcyzowi szansę na dokonanie zmian -miej oczy szeroko otwarte i wyznacz wyraźne granice, abyś w rezultacie sam nie dał się zniszczyć.
Nie zapominaj, że to nie w tobie tkwi problem i nie ty ponosisz odpowiedzialność za naprawienie czegoś, czego nie zrobiłeś!
NARCYZ - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Skoncentrowany na własnym zadowoleniu
• Niezdolny do budowania emocjonalnych więzi z innymi
• Niezdolny do rozpoznawania emocji innych
• Czarujący, pewny siebie, manipulator
• Egocentryk
• Dostrzega innych tylko w lustrze samego siebie
• Uważnie obserwuje innych
• Nastawiony przede wszystkim na obronę: niezwykle szczelne granice własnego „Ja", nie uznaje granic innych ludzi
136
Rozdział 13
Pozwól, że to za ciebie naprawię
Klatka współzależności
O nic się nie martw. Ja się wszystkim zajmę". Te słowa budzą w twoim sercu przerażenie. Dzieje się tak dlatego, że takie zdanie nie jest zwykle propozycją pomocy. Kryje się w nim
obwieszczenie inwazji. Wydaje się, że druga osoba chce być pomocna i udzielić ci wsparcia, jednak jej prawdziwym motywem jest chęć przejęcia nad tobą władzy.
Oczywiście, nie wszystkie propozycje pomocy są próbami przejęcia władzy. To właśnie dlatego oferta „pomocnika" jest tak skuteczna. Wszystko zaczyna się dosyć podstępnie. „Musisz posprzątać mieszkanie i dlatego nie możesz się ze mną spotkać? Chętnie ci pomogę, a wtedy będziemy mogli spędzić razem więcej czasu". Czy znasz kogoś, kto nie przyjąłby takiej propozycji z radością? Uchylasz zatem drzwi, a szczelina wkrótce się poszerza. „I tak robię pranie, więc może wypiorę i twoje rzeczy?", a następnie „Mogę zająć się przygotowaniem tej oficjalnej kolacji dla twojego szefa, to żaden problem" - i wkrótce okazuje się, że twoje życie nie należy już wcale do ciebie.
Pamiętasz stare powiedzenie, że „wszystko ma swoją cenę"? Za sprzątanie, pranie lub kolację dla szefa również trzeba zapłacić. Z każdą drobną przysługą, którą przyjmujesz, tracisz stopniowo swoją moc i prawa, a twój „pomocnik" gromadzi coraz więcej energii. Kiedy w końcu jego inwazja staje się tak dokuczliwa, że zaczynasz czuć się nieswojo i próbujesz ustalić pewne granice, nagle okazuje się, iż to twój ochoczy pomocnik jest zranioną ofiarą, wykorzystaną przez podłego, starego oportunistę - czyli przez ciebie.
137
Aby uratować swą samoocenę i poczucie własnej wartości, przepraszasz go szczerze za twą nierozsądną próbę odzyskania własnych praw i odtąd już naprawdę tkwisz w kłopotach po same uszy. Witaj w klatce współzależności.
Zachowanie zmierzające do schwytania drugiej osoby w pułapkę poprzez nadmierną obecność w jej życiu jest jedną z form współzależności -nieco różną od powszechnych przekonań na ten temat. Mówiąc o współzależności, ludzie mają zwykle na myśli zachowanie osoby współzależnej, a nie jego skutki dla obiektu jej zainteresowania. Osoba współzależna to ktoś, kto wierzy, że potrafi stworzyć więź emocjonalną z drugim człowiekiem poprzez odczytywanie jego myśli i uprzedzanie jego wszelkich potrzeb. Postępując w ten sposób, osoba współzależna próbuje uzyskać poczucie bezpieczeństwa.
„Wiem dokładnie, czego ci trzeba" - mawiają najpierw tacy ludzie, a zaraz potem przetaczają się jak burza przez twoje życie, naprawiając rzeczy, które wcale nie są zepsute, i bezpardonowo naruszając twoją osobistą przestrzeń oraz prywatność. „O nic się nie martw. Ja się wszystkim zajmę". Zajmując się wszystkim, osoba współzależna jest w stanie stworzyć świat, w którym doświadczenia drugiego człowieka ograniczają się do sfery pozostającej pod jej kontrolą. Dzięki owej kontroli - bez względu na to, jak bardzo może być złudna - ludzie współzależni mogą przekonać samych siebie, że są bezpieczni i nie grozi im porzucenie lub cierpienie.
Problem poczucia bezpieczeństwa towarzyszy wielu dysfunkcjonal-nym zachowaniom. Poczucie bezpieczeństwa to świadomość, że w każdych okolicznościach masz prawo wyboru. Z tej definicji można wywnioskować, że poczucia bezpieczeństwa brakuje ludziom, których doświadczenia życiowe nauczyły, iż mogą utracić prawo do dokonywania wyborów.
Pamiętajmy: wybór to moc, a jego brak oznacza bezsilność. Dlatego ludzie, których w przeszłości pozbawiono prawa wyboru, w późniejszym życiu koncentrują się często na utrzymaniu władzy. Można to zrobić w zdrowy sposób, jednak zazwyczaj ludzie, którzy doświadczyli utraty mocy i nie poradzili sobie z tym doświadczeniem, nie wybierają zdrowych metod, polegających na asertywności i wytyczeniu granic. Zamiast tego zużywają całą swą energię emocjonalną na wysiłki kontrolowania drugiej osoby, przekonani, że kiedy już przejmą nad nią władzę - nie będzie mogła ich porzucić, skrzywdzić, zadać im bólu ani wykorzystać ich w jakikolwiek sposób. W takim rozumowaniu tkwi jednak poważny błąd - nikt nie może przejąć całkowitej kontroli nad inną osobą. Spędziłam mnóstwo czasu, pracując nad tym właśnie problemem z rodzicami moich dorastających klientów!
Kitty została wychowana przez narcystycznego ojca. „Trening", który odebrała jako jego córka, uczynił ją bezbronną wobec dwóch narcystycznych mężczyzn, których w przyszłości poślubiła. Zjawiła się u mnie po drugim
138
rozwodzie, poszukując ukojenia oraz pragnąc się nauczyć, jak uniknąć kolejnego destrukcyjnego związku.
Kitty jest inteligentną, dowcipną kobietą, która odniosła wielki sukces, prowadząc własną firmę. Dwóch spośród jej trzech synów osiągnęło świetne wyniki w sporcie i nauce, uzyskując stypendia na prestiżowych uniwersytetach. Trzeci syn Kitty, Scott, mieszkał razem z nią i wykazywał zupełnie inne zainteresowania. W rezultacie Kitty spędzała sporo czasu na spotkaniach z kuratorami i dziekanem do spraw dyscyplinarnych ze szkoły, w której Scott sporadycznie się pojawiał.
Podczas naszych spotkań Kitty często narzekała na Scotta, rozpaczając nad jego wybrykami i prosząc mnie o aprobatę dla swych szczegółowych planów, jak to „tym razem da mu wreszcie nauczkę". Odebrała mu samochód, rower, deskorolkę, telefon, buty i komputer. Zabiła na stałe okno w jego pokoju i zamontowała zamek po zewnętrznej stronie drzwi jego sypialni. Jednak ilekroć Scott wychodził z domu do szkoły, nieodmiennie pakował się w kłopoty. Nawet kiedy Kitty zmieniła godziny pracy tak, aby móc codziennie zawozić i odbierać Scotta ze szkoły, on zawsze znajdował jakiś sposób na złamanie zasad.
Ilekroć Scott popadał w kłopoty, Kitty natychmiast przyjmowała taktykę „muszę to załatwić". Wynajmowała prawnika, dzwoniła do kuratora, rozmawiała z sędzią lub prowadziła negocjacje z policją.
Za każdym razem, kiedy szukała u mnie potwierdzenia słuszności swego rozwiązania, mówiłam jej to samo: „Scott dostanie nauczkę tylko wtedy, kiedy wreszcie przestaniesz go kontrolować i naprawiać za niego świat. Musisz pozwolić mu wypić piwo, którego nawarzył, i samodzielnie poradzić sobie z problemem".
Kitty nie mogła się jednak zdobyć na to, by pozwolić Scottowi nauczyć się czegokolwiek na własnych błędach. Scott wiedział, że Kitty za każdym razem wpłaci za niego kaucję, więc nigdy nie próbował dokonywać lepszych wyborów. Wprost przeciwnie, jego wybory stawały się coraz gorsze, a jego prawne tarapaty - coraz bardziej skomplikowane.
Nazajutrz po swoich osiemnastych urodzinach Scott dokonał kolejnego niewłaściwego wyboru i został aresztowany. Jednak tym razem jego czyn podlegał już prawu karnemu dla dorosłych, a nie, jak dotąd, dla nieletnich. Kitty straciła grunt po nogami, kiedy wyznaczona kaucja znacznie przerosła jej finansowe możliwości. Czuła, że nie ma innego wyjścia i zadzwoniła do ojca Scotta.
- Tom nie tylko mi nie pomógł - opowiadała mi przez łzy - ale jeszcze powiedział, że Scott powinien ponieść konsekwencje swojego postępowania. Nie mogę na to pozwolić!
Powiedziałam jej, że zgadzam się z Tomem. Kitty była wściekła, ale musiała pozwolić na to, by Scott poniósł konsekwencje swojego czynu, bo nie miała skąd wziąć pieniędzy na zapłacenie kaucji.
139
Kiedy Scott wyszedł z więzienia, niespodziewanie zaczął się pakować. Kitty w panice zapytała go, dokąd się wybiera.
- Będę mieszkał z tatą - odpowiedział. - On przynajmniej pozwala mi być mężczyzną.
Kitty nigdy nie nauczyła się trudnej sztuki pozostawiania spraw własnemu biegowi. Zamiast tego próbowała sprawować nad Scottem władzę poprzez naprawianie świata wokół niego. To manipulacja. Smutna prawda jest taka, że choć manipulacja może początkowo przynosić pożądane skutki - manipulowana osoba, w miarę jak czuje się coraz bardziej schwytana w pułapkę, zaczyna się wycofywać i próbuje odzyskać własną moc. Scott usiłował poczuć swą siłę poprzez kolejne wybryki i pakowanie się w kłopoty. W ten sposób deklarował swą niezależność i próbował bronić się przed wtargnięciami matki na jego prywatne terytorium.
W rezultacie podejmowanych przez Scotta prób wyzwolenia, Kitty poczuła się jeszcze bardziej zagrożona, a jej reakcją było wzmożenie wysiłków utrzymania go na smyczy. „Ja się tym zajmę. Mogę być idealną matką, która wszystko załatwi".
Jeśli w jakimkolwiek związku tylko jedna z osób daje, rodzi się poczucie zobowiązania, nawet jeśli druga strona wcale nie prosiła o pomoc. Pomocna dłoń daje coraz więcej i więcej, a tym samym zacieśnia krąg. Tymczasem osoba, za którą ktoś nieustannie naprawia świat, zaczyna czuć się nieswojo, bo „ten miły człowiek tak wiele dla niej zrobił".
Odbiorca pomocy zawdzięcza pomocnikowi bardzo dużo i nieustannie zadaje sobie pytanie: „A niech mnie, dlaczego sprawiam przykrość człowiekowi, który najwyraźniej chce dla mnie jak najlepiej?".
Odbiorca pomocy nie jest wcale draniem. Nie wykorzystuje bezbronnej ofiary. To nie on zaczął. Popełnił tylko jeden błąd - był zbyt miły, przyjmując coś, co wyglądało jak dar płynący prosto z serca.
Warto, abyś zapamiętał, że podarunki osoby współzależnej są zwykle opakowane w wesoły, kolorowy papier i przewiązane błyszczącymi wstążkami. Zadaniem tych ostatnich jest przywiązanie cię relacją, w której dostaniesz mnóstwo kolorowych wstążek, ale najprawdopodobniej żadnej prawdziwej więzi emocjonalnej.
Ze względu na swą potrzebę bezpieczeństwa, osoby współzależne nigdy - w żadnym związku - nie będą dostępne emocjonalnie. W przeciwnym razie czułyby się zbyt narażone na ciosy. Ich sygnały bezpieczeństwa podpowiadają im, że dostępność emocjonalna wywołuje bezbronność, która z kolei prowadzi do zagrażających relacji, a więc chowają się za barykadą aktywności i skierowanych na zewnątrz zachowań.
Ludzie, którzy byli ofiarami, tracą poczucie bezpieczeństwa, kiedy czują się bezbronni. Wiele spośród osób współzależnych padło w przeszłości ofiarą przemocy emocjonalnej lub porzucenia. Przemoc emocjonalna ma miejsce wtedy, gdy ktoś, kogo kochasz i komu ufasz, dopuszcza się zdrady,
140
wyrządzając ci fizyczną lub emocjonalną krzywdę. Twój mózg skrzętnie przechowuje wszystkie życiowe doświadczenia wraz z emocjami, które są z nimi związane. Tym samym przemoc zostaje powiązana z uczuciami i emocje stają się nagle złe, niebezpieczne lub zagrażające. A emocje to emocje. Nie są złe ani dobre, po prostu są. Uzdrowienie osoby, która w przeszłości padła ofiarą przemocy emocjonalnej, jest możliwe wtedy, gdy nauczy się ona, jak budować zdrowe więzi, niewymagające manipulacji.
Zanim sam wpadniesz w pułapkę „załatwię-to-za-ciebie" i podejmiesz próby naprawienia osoby współzależnej, przypomnij sobie, że jest ona dobrze uzbrojona i nie pozwoli nikomu podejść zbyt blisko. Natychmiast uruchomią się u niej mechanizmy obronne i wkrótce znajdziesz się z powrotem w klatce współzależności. Powtarzaj więc sobie bez końca: nie zepsułem cię i nie muszę cię naprawiać!
Związki funkcjonują najlepiej wtedy, gdy obie strony dają z siebie mniej więcej tyle samo, a każda z osób bierze na siebie odpowiedzialność za własne błędy i sama stara sieje naprawić.
OSOBA WSPÓŁZALEŻNA - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Kontroluje poprzez oferowanie pomocy
• Wiąże się z innymi poprzez kontrolę
• Boi się porzucenia
• Oferuje pomoc, która przekształca się w inwazję
• Nie ma granic
• Boi się bezradności
Rozdział 14
Holicy
J eśli związałeś się z kimś związanym z jakąś substancją lub negatywnym zachowaniem, masz rywala, z którym nie możesz wygrać. Musisz gruntownie i bezkompromisowo zastanowić się nad waszym związkiem
i swoimi oczekiwaniami wobec niego. Musisz także uważnie ocenić rzeczywistą sytuację i porównać ją z własnymi pragnieniami oraz życzeniami.
Nie jestem zwolenniczką metody dwunastu kroków. Wierzę, że ludzie uzależniają się od różnych substancji (od kokainy, heroiny, amfetaminy i czasami od alkoholu), jednak nie sądzę, by mogli uzależniać się od zachowań (seksu, hazardu, zakupów itd.). To są wybory, a nie choroby. Wierzę, że w wypadku niektórych ludzi pewne programy dwunastu kroków mogą się sprawdzać, ale nie sądzę, by jakikolwiek program mógł pomóc wszystkim.
Kiedy pracuję z kimś, kto regularnie wybiera destrukcyjne zachowania, takie jak hulanki alkoholowe, palenie marihuany, przepracowywanie się, objadanie, hazard lub nałogowe zakupy, nie stosuję podejścia zgodnego z modelem uzależnienia. Staram się raczej dotrzeć do problemu, który dana osoba usiłuje rozwiązać poprzez swe zachowanie, a następnie próbujemy wspólnie znaleźć inne metody poradzenia sobie z tym kłopotem.
Kiedy jednak jesteś związany z kimś, kto regularnie dokonuje niewłaściwych wyborów, twoim zadaniem nie jest prowadzenie terapii; w tej relacji pełnisz rolę partnera i tu właśnie sprawy się komplikują. Podczas gdy ty starasz się uzyskać zaspokojenie własnych potrzeb, twój partner koncentruje się na swej relacji ze złym zachowaniem. Ponieważ jego zachowanie jest kwestią wyboru, szansa na jego zmianę oraz przeniesienie uwagi partnera na związek z tobą istnieje tylko wtedy, gdy druga osoba jest gotowa zaangażować się w proces zmian.
Jeśli jednak jesteś związany z kimś, kto jest fizycznie uzależniony -od heroiny, kokainy, amfetaminy, alkoholu itp. - to sytuacja wydaje się
142
znacznie trudniejsza, a prawdopodobieństwo rozpadu waszego związku wzrasta. Trudno jest żyć z partnerem, który regularnie wybiera jakieś negatywne zachowanie, ponieważ musisz wtedy nie tylko radzić sobie z wyzwaniami typowymi dla zwyczajnych związków, ale także konkurować z zachowaniem, na którym koncentruje się uwaga twojego partnera. Jeśli sprzeciwisz się takiemu stanowi rzeczy, twój partner uzna to za próbę zakwestionowania jego prawa wyboru. Może stwierdzić, że to ty jesteś problemem. Taki pogląd często prowadzi do poważnych kłótni, ty bowiem próbujesz bronić swojego terytorium, a twój partner usiłuje zachować dotychczasową równowagę, a jednocześnie nadal dostawać wszystko, czego pragnie. Jednak w sytuacji, gdy uzależniony partner dostaje wszystko, czego chce, najprawdopodobniej to ty musisz zdobywać się na wyrzeczenia.
Jeśli godzisz się na ustępstwa, by twój partner mógł ponawiać złe wybory, to jesteś częścią problemu. Ustępstwa mogą wydawać się jedynym sposobem ocalenia związku, ale ostatecznie będziesz zawsze grał drugie skrzypce i nie otrzymywał w zamian niczego pozytywnego.
Jeśli związałeś się z osobą uzależnioną, nigdy nie będziesz na pierwszym miejscu. Koniec, kropka. Pierwszym związkiem - tym, który twój partner będzie wybierał ciągle na nowo, za każdą cenę - będzie jego relacja z uzależniającą substancją. Nie masz dość siły, żeby przezwyciężyć moc tej substancji. Nie możesz z nią wygrać. Będziesz cierpieć, a może nawet załamiesz się. Taki związek należy przerwać do czasu, gdy twój partner będzie trzeźwy i „czysty", ale ty nie możesz zmusić go do podjęcia takiej decyzji.
Nie sposób podkreślić tego dość mocno: miej całkowitą jasność co do różnicy pomiędzy wyborami zachowań, które podlegają negocjacjom i nad którymi można zapanować, a prawdziwymi uzależnieniami, bo w ich wypadku jest to zupełnie niemożliwe. Jeśli twój partner jest uzależniony, nie możesz mu pomóc, dopóki on sam nie będzie gotowy pomóc sobie. To nie zależy od ciebie. Twój partner jest jedyna osobą, która może dokonać tych zmian. Nie będziesz w stanie sprawić, aby coś się wydarzyło, dopóki twój partner nie będzie na to gotowy. To nie twoja wina. Niczego nie zepsułeś i niczego nie musisz naprawiać.
Jeśli jednak twój partner jest czysty i trzeźwy lub jeśli jest gotowy zaprzestać dokonywania negatywnych wyborów, możesz przyczynić się do przekształcenia waszego związku tak, by stał się zdrowy i odnaleźć stan równowagi dla was obojga. Jeżeli twój partner nie chce zrezygnować z substancji, od której jest uzależniony, wasz związek tak naprawdę nie istnieje. Jesteś tylko rekwizytem. Wiem, że to bolesne wieści, ale przysporzą ci one mniej cierpienia niż życie w świecie kłamstwa, w którym ty udajesz, że wasz związek istnieje, a twój partner koncentruje się wyłącznie na wybranej przez siebie substancji.
143
HOLICY - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
Podstawowym związkiem jest relacja z wybraną substancją
To ty się poświęcasz
Brak rzeczywistej więzi emocjonalnej
Słabe granice
Zawsze będziesz na drugim miejscu, za substancją od której uzależniony jest twój partner
Wiele obietnic, że się zmieni, ale w ślad za obietnicami nie idą żadne czyny
Rozdział 15
Skała i Rakieta
On lubi leżeć na kanapie z miską popcornu, ustawioną ostrożnie na brzuchu i oglądać w telewizji mecz swojej ulubionej drużyny. Jest zadowolony, spokojny, zawsze w domu. Ona lubi być ciągle w ruchu,
więc każdą minutę wypełnia jakąś aktywnością. Rozmawia przez telefon, robiąc pranie i piekąc sześciowarstwowy tort dla swojego dziecka. Planuje otwarcie własnej firmy. Kiedy ze sobą rozmawiają, on mówi powoli, szczegółowo i mało entuzjastycznie. Ona przeskakuje z tematu na temat, wypełniając przestrzeń pomiędzy nimi szczebiotem i potokiem słów, czasami zupełnie bez składu i ładu. Ona woli wydawać pieniądze i być w ciągłym ruchu. On jest oszczędnym domatorem. Ona wypełnia swój emocjonalny świat aktywnością, on wypełnia swój spokojem; jednak żadne z nich nie wypełnia swego świata drugą osobą.
Ona jest Rakietą, wypełniającą niebo swym migotliwym blaskiem i odgłosami niespodziewanych wystrzałów. On jest Skałą, zakotwiczoną głęboko w ziemi i zupełnie niezainteresowaną lataniem.
Jak to się stało, że są razem? Jeśli się nad tym zastanowić, oczywiste wydaje się, że każda ze stron ma do zaoferowania coś, czego brakuje drugiej: on daje jej stabilność, a ona jemu - mocne wrażenia. Obojgu brakuje jednak nie tylko stabilności czy ekscytacji, ale także emocjonalnego połączenia, dzięki któremu mogliby je uzyskać.
Czasami mówię moim klientom, że proces terapeutyczny przypomina nieco obieranie cebuli: najpierw musisz przedrzeć się przez przypominające papier płaty zewnętrznej warstwy. To jest właśnie problem, sprowadzający cię do terapeuty - czynnik motywacyjny, który przepycha cię przez drzwi gabinetu. Kolejne warstwy są coraz grubsze i bardziej soczyste. Grubość oznacza złożoność - a soki wywołują łzy!
Obierając cebulę w tym wypadku, cidkryjemy, że powody, dla których Skała i Rakieta zeszli się ze sobą, są nieco bardziej złożone. Według mojej
145
teorii jest to przykład sytuacji, w której ludzie używają się wzajemnie jako lekarstwa.
Zarówno Rakietą, jak i Skałą może być kobieta lub mężczyzna. Nie sugeruj się moim przykładem. Ważne, że Rakietą jest często osoba o gwałtownej huśtawce nastrojów. Może nawet cierpieć na chorobę dwubiegunową (zwaną niegdyś psychozą maniakalno-depresyjną) lub na zaburzenie zwane cyklotymią (z greckiego, dosłownie „cykliczne nastroje"), które klinicyści określają czasem mianem „dziecięcej choroby dwubiegunowej". Zaburzenia te charakteryzują się huśtawką nastrojów - pomiędzy głęboką depresją a wybuchami dzikiej energii - które nie mają zwykle określonego kierunku, ale są bardzo intensywne.
Rakieta odczuwa potrzebę zakotwiczenia i normalności, którą czasami zaspokaja poprzez związanie się z kimś, kto jest powolny i solidny. Można powiedzieć, że to właśnie skalistość Skały jest tym, czego potrzebuje Rakieta, aby poczuć się bezpiecznie.
Skała natomiast jest często osobą popadająca łatwo w przygnębienie. Rakieta wnosi w życie Skały posmak ekscytacji, pomagając jej wydobyć się z depresji. Spotkałam się także ze Skałami, które w przeszłości używały substancji stymulujących (kokainy, amfetaminy), a później zerwały z nałogiem. Wkraczając w ich życie, Rakieta wypełniła stymulacją i mocnymi wrażeniami pustkę, którą pozostawiły po sobie narkotyki.
Problem polega jednak na tym, że Rakieta nie cierpi ograniczeń, jakie Skała nakłada na jej wysokie loty, a Skała nienawidzi impulsywności i energii Rakiety. Innymi słowy, najbardziej na świecie nienawidzą i najgwałtow-niej buntują się właśnie przeciw temu, co ich ku sobie przyciąga.
Ten konflikt celów tkwi także u podłoża niedostępności emocjonalnej pomiędzy obojgiem partnerów. Każde z nich zachowuje dystans, aby ochronić samego siebie. Utrzymywanie dystansu prowadzi z kolei do polaryzacji zachowań Skały i Rakiety. Tworzy się błędne koło.
Jeff zjawił się na terapii, bo chciał „spróbować zrozumieć swoją żonę". Kiedy przeczytałam to na jego formularzu zgłoszeniowym, westchnęłam, myśląc sobie: oto kolejny facet, który chce, żeby to jego żona była problemem. Okazało się jednak, że Jeff ma rację.
Jeff i jego żona, Marla, byli parą już w szkole średniej. On był szorstkim, małomównym mężczyzną, który po skończeniu szkoły zaczął pracować w rodzinnej firmie, zajmującej się sprzedażą ciężkich maszyn. Lubił rozmawiać z ludźmi o maszynach i przebywać w ich otoczeniu, a zatem praca sprawiała mu wiele radości. Przynosiła mu również mnóstwo pieniędzy.
Marla nigdy nie była w stanie utrzymać się przez dłuższy w jakiejkolwiek pracy. Chodziła do wielu szkół - dla kosmetyczek, pomocy stomatologicznych, barmanów, pielęgniarek oraz do college'u ekonomicznego. Pracowała jako kelnerka, barmanka, operatorka telefoniczna, stewardessa, pomoc pielęgniarska, pomoc stomatologiczna, sekretarka w przychodni lekar-
146
skiej, kasjerka oraz akwizytorka. Kiedy Jeff przyszedł do mnie po raz pierwszy, Marla zajmowała się sprzedażą samochodów. W ciągu rocznej terapii Jeffa jego żona zmieniała pracę może ze dwadzieścia razy.
Marla miała także problem z przyzwyczajeniem się do roli matki ich czteroletniej córeczki, Melissy. Marla uwielbiała ubierać Melissę w dziecięcą wersję swoich strojów, a następnie zabierać małą do barów i innych miejsc przeznaczonych dla dorosłych.
Kolejnym problemem tej pary były pieniądze. Jeff zarabiał ich mnóstwo, dysponował także pokaźnym majątkiem rodzinnym. Małżeństwo mieszkało w ogromnym domu nad jeziorem; każde z nich jeździło własnym, nowym samochodem. Marla uwielbiała robić zakupy i często się na nie wybierała. Zdarzało się, że jej miesięczne zakupy kartą kredytową osiągały wartość dziesięciu tysięcy dolarów. Kiedy Jeff próbował wprowadzić jakieś ograniczenia, Marla zdobywała nowe karty kredytowe, nie mówiąc mu o tym. Pewnego razu jej miesięczny rachunek za telefon komórkowy wyniósł trzy tysiące dolarów.
Chociaż Marla robiła rzeczy, które doprowadzały Jeffa do furii, zdarzało się, że oboje świetnie się razem bawili. Jeff powiedział, że uwielbia spontaniczność Marli. Przyznał także, że kiedy jest z nią, to „czuje, że żyje". Problem polegał jednak na tym, że wraz z upływem czasu zachowania Marli przybierały na sile. Wydawała coraz więcej, zarabiała coraz mniej, piła coraz więcej, coraz rzadziej zajmowała się Melissą i coraz częściej się wściekała. Jeff próbował wszystkiego - ustępował jej, robił awantury, blokował jej karty kredytowe, żądał, aby wzięła się w garść - wszystko na próżno.
Pewnego dnia Marla przyszła na spotkanie z Jeffem. Była wysoką, szczupłą, piękną kobietą, a jej wewnętrzny motorek pracował na najwyższych obrotach. Kiedy siedziała, poruszała szybko stopą, jej ręce były w ciągłym ruchu i często mrugała. Wydawało się, że ma problemy z koncentracją na jednym zagadnieniu; często przeskakiwała z tematu na temat. W jej odczuciu problem tkwił w Jeffie, którego określiła mianem „lenia, któremu nigdy nie chce się nic robić; ciągle tylko zasypia w fotelu przy włączonym telewizorze".
Jeff był według niej winien wszystkiemu, o czym wspominał. Ponosił winę za jej zakupy, bo był nudziarzem. Był także winien jej brakowi więzi z córką, bo nigdy nie pozwolił jej być matką.
Marla opisała straszne dzieciństwo z ojcem alkoholikiem i chorą psychicznie matką. Opowiadała o przemocy seksualnej, emocjonalnej, fizycznej i umysłowej. Mówiła o tym, że jako małe dziecko zostawała czasami sama w domu przez wiele dni, kiedy jej matka trafiała do szpitala, a ojciec pił i pomieszkiwał u różnych znajomych kobiet. Jej ojciec zginął w wypadku samochodowym, a matka popełniła samobójstwo, kiedy Marla była jeszcze w szkole średniej, więc dziewczyna wychowywała się sama. Powiedziała, że
147
Jeff był wówczas jedynym normalnym punktem w jej szalonym świecie, ale teraz stał się nudny.
Jeff miesiącami zadręczał się, próbując podjąć jakąś decyzję i znaleźć magiczne słowa lub działania, które mogłyby naprawić Marlę, podczas gdy ona nadal pędziła przez życie, porzucając pracę za pracą, zaciągając nowe długi i wpadając w kolejne kłopoty.
Wreszcie pewnej nocy Jeff zadzwonił do mnie po pomoc. Wydawał się przerażony i zdenerwowany, kiedy opisywał zachowanie Marli. Powiedział, że jego żona mówi strasznie szybko i nie może usiedzieć spokojnie. Oddał jej słuchawkę, a Marla powiedziała mi, że wyjeżdża natychmiast do Hollywood, bo usłyszała w radio rockową piosenkę, w której rozpoznała ukryty przekaz, że zostanie gwiazdą filmową, jeśli uda jej się natychmiast tam dotrzeć. Dodała, że zna tajemne słowa, które musi powiedzieć dyrektorowi studia filmowego, a wtedy on zrozumie, że Marla została wybrana. Poinformowała mnie także, że Jeff uwięził ją, a ona nie ma pojęcia, kim on jest.
Poradziłam Jeffowi, żeby wezwał policję i zawiózł ją na oddział psychiatryczny lokalnego szpitala. U Marli zdiagnozowano tam chorobę dwubiegunową. Była właśnie w samym środku fazy maniakalnej, kiedy Jeff do mnie zadzwonił (czasami w ostrej fazie maniakalnej ludzie zupełnie tracą kontakt z rzeczywistością). W szpitalu Marli podano leki, a następnie zwolniono ją do domu. Lekarstwo nie wpłynęło jednak na jej stan. Wkrótce wystąpił u niej kolejny ostry epizod manii i ponownie trafiła do szpitala. Zanim Jeff podjął decyzję o rozwodzie, Marla znalazła się w szpitalu stanowym. Nawet wtedy Jeff czuł się rozdarty pomiędzy swą miłością do entuzjazmu Marli, a nienawiścią do skrajności jej zachowań.
Ową tendencję do jednoczesnego odpychania i przyciągania wzmacnia dodatkowo niezdolność obojga partnerów do zbudowania więzi na właściwym poziomie emocjonalnym. Konflikty i mocne wrażenia Rakiety oraz bezczynność Skały zastępują autentyczne więzi emocjonalne między nimi. Nie potrafią od siebie odejść; nie są też w stanie wziąć się w garść i dokonać w sobie zmian.
Trudno jest zmienić takie związki, ponieważ występuje w nich skomplikowana mieszanka zachowań i braku chemicznej równowagi. Rakiety cierpią często na chorobę dwubiegunową; u Skał występuje niejednokrotnie kliniczna depresja. Objawy obu chorób można złagodzić przy pomocy leków, jednak niektórzy ludzie cierpiący na zaburzenia dwubiegunowe nie znoszą zobojętnienia, jakie wywołują u nich leki i często odmawiają ich przyjmowania.
W takim wypadku każda ze stron musi poradzić sobie z własnymi problemami, zanim można będzie zająć się trudnościami związku. Często połączenie leków i terapii może wzmocnić efekty indywidualnej pracy partnerów. Każda ze stron musi wykazywać chęć dokonania zmian w sobie oraz w związku. Osiągnięcie tego celu jest możliwe, wymaga jednak czasu i tera-
148
pii, a przede wszystkim długotrwałego zaangażowania się partnerów w proces zmian.
Jeśli jesteś Skałą, pamiętaj, że druga osoba nie może złagodzić twojego przygnębienia ani dać ci więcej energii. Jeśli jesteś Rakietą, zrozum, że powtarzający się schemat wzlotów i upadków nie jest sposobem na życie. Można żyć pośrodku i mimo wszystko dobrze się bawić!
SKAŁA I RAKIETA - CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
• Jedna z osób jest bardzo energiczna, a druga - spokojna
• Partnerzy wykorzystują się nawzajem jako lekarstwo
• Konflikty i chaos zastępują więź emocjonalną
• Słabe granice
• Dużo emocji, brak więzi
Rozdział 16
Rodzice niedostępni emocjonalnie
N iewątpliwie relacja z rodzicami jest najbardziej skomplikowanym spośród wszystkich związków w naszym życiu. To ona decyduje o pierwszych krokach, jakie stawiamy na psychologicznej i emocjonalnej ścież
ce, którą kroczymy w ciągu życia. Jest to relacja, która - w ten lub inny sposób - determinuje wszystkie nasze kolejne związki i w dużej mierze decyduje o naszych relacjach z własnymi dziećmi.
Dzieci rodziców niedostępnych emocjonalnie również wyrastają na ludzi niedostępnych emocjonalnie. Pamiętasz Parkera, Narcyza z rozdziału dwunastego? Rodzice Parkera prowadzili bogate życie towarzyskie, kiedy on i jego rodzeństwo byli mali. Powiedział mi, że pamięta, jak jego matka mawiała: „Spędzamy więcej czasu z przyjaciółmi niż z wami, bo wy dzieciaki i tak kiedyś odejdziecie, a nasi przyjaciele będą zawsze przy nas". Parker odebrał więc jasny przekaz, że rodzice muszą wybierać między przyjaciółmi a dziećmi. Nic dziwnego, że po latach w ten sam sposób podchodził do relacji z własnymi dziećmi; często przedkładał towarzystwo swoich wędkujących kumpli nad obowiązki rodzinne, nie zważając na to, że jego koledzy nieraz przyprowadzali ze sobą swoje pociechy.
Wiele osób, które urodziły się podczas wyżu demograficznego, to dzieci ludzi, którzy zostali wychowani przez wiktoriańskich rodziców. W czasach wiktoriańskich obowiązywała zasada, że dzieci powinno być widać, ale nie słychać. Owych wiktoriańskich dziadów ograniczały surowe zasady. Międzyludzkie ciepło i więzi z innymi uznawano wówczas za niestosowne. Ludzie zachowywali więc dystans - fizyczny i emocjonalny.
Nasi rodzice, urodzeni podczas wyżu demograficznego lat dwudziestych - w okresie przemian obyczajowych - a wychowani w latach trzydzies-
150
tych, kiedy kryzys ekonomiczny skłaniał ludzi do izolowania się od innych, sami stali się rodzicami bez wyraźnie określonego stylu oraz bez autentycznych zasad dotyczących więzi. Traf chciał, że właśnie w tym okresie pojawił się B.F. Skinner i jego najsłynniejszy uczeń, doktor Benjamin Spock.
Skinner i Spock byli behawiorystami. W największym skrócie: przedstawiciele tej teorii uważają, że wszelkie zachowania są determinowane zewnętrznie bez udziału emocji. Doktor Spock zalecał więc styl rodzicielski, polegający na kształtowaniu zachowań dziecka poprzez nagradzanie zachowań uważanych za dobre oraz karanie tych, które wydawały się niewłaściwe. Ponieważ Spock i Skinner nie uznawali istnienia procesu wewnętrznego - emocjonalnego - nie przykładali wagi do budowania emocjonalnych więzi z dziećmi. Ta behawioralna perspektywa została przychylnie przyjęta przez pokolenie, które samo czuło się tylko w minimalnym stopniu związane z własnymi wiktoriańskimi rodzicami. Niestety, ujęcie behawioralne przyczyniło się do tego, że znaczny odsetek osób urodzonych w okresie wyżu demograficznego ma słabe więzi emocjonalne ze swoimi rodzicami.
Jedna z moich koleżanek, Andrea Mullenbach, ma bogate doświadczenie w pracy z klientami w starszym wieku. Często rozmawiałyśmy o emocjonalnym dystansie, który dzieli tak wiele osób z naszego pokolenia od ich rodziców, oraz o tym, jak ów problem wydaje się komplikować z upływem lat. Andrea przypuszcza, że ów dystans ma dwa źródła: niedostępność emocjonalną z okresu dzieciństwa oraz jej późniejsze „zastygnięcie" w postaci stylów osobowościowych, opierających się na złości i dystansie. Andrea nazywa to „skrystalizowanym zaburzeniem osobowości"; to z jego powodu rodzice stają się dla nas czasami obcymi, nie zawsze lubianymi ludźmi. Ponieważ już od samego początku nasze więzi emocjonalne są dość delikatne, owe przemiany oddalają nas od siebie i wzmagają emocjonalną izolację.
Ludzie, którzy należą do tak zwanego pokolenia X, często z pewną satysfakcją zwracają uwagę na to, że ich rodzice - urodzeni w okresie wielkiego wyżu demograficznego - także nie są całkowicie otwarci ani nie tworzą idealnych więzi emocjonalnych ze swoimi dziećmi. Wielu spośród moich pacjentów z tego pokolenia mówi o nadopiekuńczości swoich rodziców, którzy wtrącali się we wszystkie ich poczynania (z kamerą wideo zawsze w pogotowiu), jednak nie potrafili zbliżyć się do nich emocjonalnie na tyle, by zrozumieć, że ich dzieci potrzebują indywidualnej przestrzeni i niezależności. Styl więzi pomiędzy rodzicami z pokolenia wyżu demograficznego a ich dziećmi z pokolenia X odzwierciedla zatem założenia koncepcji behawioralnej - w centrum uwagi znajdują się działania i zachowania, a nie współistnienie oraz emocje.
Ludzie z pokolenia X sami wkraczają dziś w świat rodzicielstwa. Doświadczenie nauczyło wielu z nich zachowywania emocjonalnego dystansu. Ciekawe, czy w obliczu nowego zainteresowania więziami uczuciowymi
151
w naszej kulturze będą potrafili zbudować ze swymi dziećmi lepsze i bliższe relacje emocjonalne?
Najbardziej jednak martwię się o dorastające samotne matki, które urodziły dzieci na długo, zanim dorosły do roli rodziców. W mojej praktyce terapeutycznej spotykam się z wieloma nastolatkami i dobrze znam egzystencjalny niepokój tego okresu. Dodanie niezliczonych potrzeb niemowlęcia do ogromnej presji czasu dorastania, wywołuje straszliwe problemy nie tylko u matki, ale także u dziecka.
Często widuję w supermarketach młode matki ze swymi pociechami i nieodmiennie uderza mnie ich nieszczęśliwy wygląd. Dzieci jak to dzieci -krzyczą, domagają się, popłakują - a dorastająca matka, która sama jest jeszcze dzieckiem, nie potrafi zaakceptować owych naturalnych potrzeb dziecka; co więcej - czuje się zagrożona. Może zareagować na zachowanie swojego maleństwa agresją słowną, a czasem nawet fizyczną, tworząc w ten sposób dystans emocjonalny, który, jak się obawiam, będzie dzielił oboje przez wiele kolejnych lat.
Idealni rodzice nie istnieją. Doskonałość nie leży w ludzkiej naturze. Pozwól jednak, że raz jeszcze powtórzę: to jest wyjaśnienie, a nie usprawiedliwienie. Nie twierdzę, że to rodziców należy winić za dystans emocjonalny, jaki dzieli ich od własnych dzieci. Sugeruję natomiast, że każdy z nas uczy się stylu budowania więzi emocjonalnych w rodzinie, z której pochodzi. Nadzieja w tym, że negatywne zachowania nie zawsze ulegają utrwaleniu.
Pamiętajmy o tym, iż we wszystkich życiowych sprawach mamy wolny wybór. Fakt, że nauczyliśmy się jakiegoś stylu, wcale nie oznacza niemożności przyswojenia żadnego innego. Ważne, abyśmy zdawali sobie sprawę, skąd pochodzimy, ale nie możemy na tej podstawie oskarżać swoich rodziców czy dziadków. Nie mamy także wystarczających powodów, aby oskarżać własne dzieci, kiedy same staną się rodzicami, lub dorastające samotne matki, które z całych sił próbują nauczyć się dorosłości.
Zrozumienie stylu, jaki wynieśliśmy z rodzinnego domu, daje nam natomiast podstawę do zastanowienia się nad własnymi wyborami i stylami, a także do wprowadzenia koniecznych zmian, dzięki którym będziemy mogli tworzyć pełniejsze więzi emocjonalne z wszystkimi wokół.
Kitty, którą poznaliśmy w rozdziale trzynastym, kiedy to przyjrzeliśmy się jej współzależnemu związkowi ze Scottem, była córką odnoszącego ogromne sukcesy ojca - człowieka, który zbudował od podstaw przedsiębiorstwo produkcyjne o wartości wielu milionów dolarów. Chociaż ojciec Kitty spełniał wszelkie kaprysy każdej ze swych trzech córek i dawał im wszystko, czego tylko zapragnęły, bardzo rzadko bywał w domu. W te nieliczne wieczory, kiedy zdążał do domu na rodzinną kolację, zajmował się przede wszystkim przesłuchiwaniem córek w sprawie ich stopni, randek, osiągnięć i celów. Nie interesował się nimi jako emocjonalnymi istotami, co więcej, odrzucał ich potrzebę miłości jako przejaw słabości.
152
Kitty dwukrotnie poślubiła wierną replikę swego ojca. Pierwsze z tych małżeństw trwało dwadzieścia lat, podczas których urodzili się jej trzej synowie. Jej pierwszy mąż, Tom, był odnoszącym wielkie sukcesy biznesmenem, który rzadko bywał w domu. Kitty próbowała przeciwstawić się jego podejściu do ich związku, namawiając go, by poddali się terapii małżeńskiej i popracowali nad rozwiązaniem swoich problemów. Jednak Tom nie potrafił zrozumieć, co ją denerwuje. Podkreślał, że przecież daje jej wszystko, czego tylko zapragnie, i nigdy nie odmawia pieniędzy na wszelkie zachcianki jej i dzieci.
Kiedy u najstarszego z ich synów objawił się talent hokejowy, Tom zaczął nagle wykazywać zainteresowanie, jeżdżąc na mecze drużyny syna i zabierając ze sobą Kitty oraz dwóch pozostałych chłopców. Gdy Kitty zwróciła mu uwagę na to zadziwiające zainteresowanie, powiedział jej, że sądził, iż zawsze właśnie tego pragnęła.
Kiedy Kitty miała już zupełnie dosyć emocjonalnego dystansu i narcystycznego stylu Toma, rozwiodła się z nim. Mniej więcej w rok po rozwodzie, podczas kongresu zorganizowanego przez jej firmę, poznała Dave'a. Był dawnym zawodowym wojskowym, jak jej powiedział - wielokrotnie odznaczanym za odwagę podczas wojny wietnamskiej. Po odejściu z wojska założył własną firmę budowlaną, która, według jego słów, przynosiła ogromne zyski. Jego dwudziestoletnie małżeństwo zakończyło się mniej więcej w tym samym czasie co małżeństwo Kitty.
Dave zaczął starać się o względy Kitty, a ona - jak mi powiedziała - po raz pierwszy w życiu poczuła, że jest ważna dla swojego mężczyzny. Wolałaby, żeby sprawy toczyły się wolniej, ale Dave'owi bardzo spieszyło się do ślubu. Kitty poczuła, że znalazła odpowiedniego mężczyznę. Jej synowie lubili Dave'a, chociaż Scott miał z nim kilka utarczek. Kitty uważała, że Dave całkiem nieźle poradził sobie z testem Scotta. Czuła się gotowa.
W ciągu miesiąca po ślubie Kitty odkryła, że firmie budowlanej Dave'a nie wiodło się wcale tak świetnie, jak jej mówił. W przypływie naprawczego szaleństwa zlikwidowała fundusz studencki Scotta i zainwestowała w biznes Dave'a. Dave pogrążył się bez reszty w sprawach firmy, zaniedbując Kitty i chłopców. Kiedy próbowała przeciwstawić się jego dystansowi, krzyczał i groził jej. Dave nie zgodził się na podjęcie terapii, która pomogłaby mu zmniejszyć ów dystans, nie wyraził też zgody na terapię Kitty.
Po czterech latach rosnących zagrożeń i strat finansowych Kitty zrezygnowała ze związku z Davem i przyszła na terapię. Najpierw zajęłyśmy się jej problemami z synem, a następnie zaczęłyśmy się zastanawiać, dlaczego jego niezależność wydaje jej się takim zagrożeniem. Kitty zaczęła zdawać sobie sprawę, że boi się zaakceptować samodzielność swych synów, ponieważ nigdy nie była naprawdę związana ani z ojcem, ani z żadnym z mężów. Czuła, że jeśli pozwoli odejść swoim synom, zostanie na świecie zupełnie sama.
153
Kitty ciężko pracowała nad gniewem, jaki odczuwała wobec ojca, aż w końcu poradziła sobie z problemem porzucenia. Od wielu lat nie rozmawiali ze sobą, jednak Kitty postanowiła, że w ramach procesu zdrowienia spróbuje zbudować między nimi więź. Początkowo ojciec był na nią wściekły, bo uważał, że to ona go porzuciła. Zachęcałam ją, aby się nie poddawała, i z czasem powstała między nimi więź. Nie była doskonała, ale pozwoliła im dotrzeć do siebie nawzajem.
Owa więź złagodziła w Kitty potrzebę rozwiązania problemu poprzez zastępcze relacje i otworzyła przed nią drogę ku związkowi wolnemu od obciążeń. Kitty spotyka się teraz z profesorem jednego z lokalnych uniwersytetów. W jego ustabilizowanym życiu jest dość miejsca dla niej, przyjaciół, pracy i zainteresowań. Ma dobre relacje z własnymi rodzicami i dziećmi. Jak twierdzi Kitty, jej partner utrzymuje dobre relacje nawet z byłą żoną. Po raz pierwszy w życiu Kitty doświadcza prawdziwego partnerstwa w związku i, jak mówi, czuje się z tym bardzo dobrze. Nadal udoskonala swój związek z ojcem i buduje dobre więzi z synami.
Kitty wybrała dwóch pierwszych mężów na podstawie doświadczeń wyniesionych z rodzinnego domu, jednak kiedy ta metoda się nie sprawdziła, potrafiła nauczyć się zupełnie nowego stylu.
Nowe narzędzia
Nowe narzędzia ułatwiają ludziom wprowadzanie zmian. Możesz traktować swoje umiejętności interpersonalne jako narzędzia z twej osobistej skrzynki. Im bardziej różnorodne są twoje umiejętności, tym lepszymi narzędziami dysponujesz.
Pozostała część tej książki pomoże ci uzupełnić twoją kolekcję o nowe narzędzia i podpowie ci, jak ich używać. Dysponując narzędziami, które pomogą ci uzyskać w związku to, czego pragniesz, będziesz także mógł trafniej rozpoznać nieprawidłowe relacje (kiedy Kitty zaczęła szukać zdrowego, dającego spełnienie związku, nie spotkała od razu swojego profesora) oraz ocenić, nad którymi związkami warto popracować i jacy ludzie mogą się zmienić.
Narzędzia te pomogą ci także zharmonizować własne umiejętności, a także zmienić te zachowania i przekonania, które przeszkadzają ci w odnalezieniu związku dostępnego emocjonalnie.
154
Najpierw sprawdź sam siebie Być może jednak podejrzewasz, że sam jesteś niedostępny emocjonalnie. Jak się o tym przekonać? Pobrzmiewa tu filozoficzna nuta, przypominająca stare zagadnienie: „Jeśli drzewo przewróci się w lesie...". Twoje pytanie mogłoby brzmieć tak: „Jeśli nie mam kontaktu z własnymi emocjami, jak mogę sprawdzić, czy mam z nimi kontakt?".
Wypróbuj zamieszczony poniżej test, a przekonasz się, gdzie się znajdujesz na skali niedostępności emocjonalnej.
TEST NA NIEDOSTĘPNOŚĆ EMOCJONALNĄ
Zaznacz odpowiednią liczbę punktów (od 1 do 4) dla każdego z następujących twierdzeń:
1 - nigdy 2 - czasami 3 - często 4 - zawsze
1. Kiedy oglądam film, naprawdę wczuwam się w emocje bohaterów.
2. Kiedy ktoś mówi mi, że jest mu smutno, potrafię dzielić jego emocje.
3. Kiedy spoglądam na mojego partnera, czuję jednocześnie wiele różnych rzeczy.
4. Złość szybko mi mija.
5. Bardzo chciałbym, żeby mój związek trwał długo.
6. Kiedy słyszę wesołą piosenkę, czuję radość.
7. Lubię śmiać się i płakać.
8. Mogę domyślić się wszystkich uczuć mojego partnera na podstawie jego zachowania.
9. Mówię innym, co czuję.
10. Kiedy się boję, potrafię sobie z tym poradzić.
11. Bez względu na to z kim jestem, dobrze wiem, kim jestem.
12. Znam swoje wartości i zasady i trzymam się ich.
13. Nie mam wątpliwości co do swoich celów -tych, które dotyczą mnie samego, i tych, które odnoszą się do związków.
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
12 3 4
3 4
3 4
3 4
3 4
3 4
3 4
3. 4
3 4
3 4
155
1
1
1
1
1
1
1
1
1
1
1
14. Potrafię rozmawiać z partnerem o swoich uczu- 12 3 4 ciach.
15. Lubię dostrzegać emocje u innych. 12 3 4
Teraz oblicz całkowitą liczbę punktów. Jeśli wynosi ona: 1-15: Emocje są dla ciebie tylko tajemniczą pogłoską; odnalezienie
swego emocjonalnego „Ja" będzie od ciebie wymagało ciężkiej pracy. 16 - 30: Masz jakiś kontakt ze swoim życiem emocjonalnym, ale
spędzasz sporo czasu w Szarej Strefie. 31 - 45: Masz emocjonalny kontakt z wieloma obszarami swego życia,
ale niektóre sprawy każą ci uciekać i ukrywać się. 46 - 60: Masz pełen kontakt ze swoimi uczuciami. Dobrze znasz swoje
emocje i potrafisz rozpoznawać je u innych.
Teraz, kiedy już wiesz, gdzie się znajdujesz, możesz wykonać następny krok, czyli rozpocząć wprowadzanie pozytywnych zmian w swoich relacjach z innymi. Pamiętaj, że zmiany mogą być nieprzyjemne, bez względu na to, jak pozytywne są ich skutki, a więc nie spiesz się. Daj sobie dość czasu, aby zmiana mogła przeobrazić się w bezpieczny zwyczaj. W ten sposób będzie ci łatwiej uczynić owe zmiany częścią twojego życia.
Rozdział 17
Model zmian i rozwoju
Teraz, kiedy przyjrzeliśmy się już emocjonalnie niedostępnym ludziom i związkom oraz kiedy poznałeś twoje własne miejsce na skali niedostępności emocjonalnej, możemy przystąpić do gromadzenia narzędzi.
Odpowiednie narzędzia pomogą nam i naszym partnerom otworzyć się emocjonalnie, ułatwią nam także radzenie sobie z ludźmi, którzy nie chcą się zmienić.
Zmiana jest kwestią wyboru - może go dokonać jedynie osoba, której zmiany są potrzebne. Niezależnie od tego, jak bardzo pragniesz, by twój partner zachowywał się inaczej, prawda jest taka, że on (lub ona) może wybrać trwanie przy swoim dotychczasowym postępowaniu. Nie możesz go zmusić do przesunięcia się nawet o milimetr, dopóki sam nie będzie na to gotowy. Przed tobą stoi natomiast zadanie dokonania własnego wyboru: zostać z nim (lub z nią), mając nadzieję, że nadejdą lepsze czasy lub odejść w przekonaniu, że nic nie zmieni się na lepsze.
Pamiętaj również, że chociaż perspektywa pozostania z partnerem z nadzieją na lepsze czasy może wydawać się bardzo kusząca, to jednak ludzie zmieniają się tylko wtedy, kiedy dotychczasowa sytuacja staje się dla nich naprawdę trudna do zniesienia. Ludzie odcięci emocjonalnie od samych siebie dopracowali się jednak tak wielu technik radzenia sobie, że często musi minąć bardzo wiele czasu, zanim poczują się nieswojo. Możesz zatem na próżno czekać na zmianę, która osobie niedostępnej emocjonalnie wydaje się zdecydowanie zagrażająca.
Jeżeli jednak osoba niedostępna emocjonalnie chce się zmienić lub jeśli chodzi o relację, z której bardzo trudno zrezygnować - na przykład z rodzicami albo z dziećmi - kluczem do otwarcia emocjonalnego świata jest otwarcie kanałów komunikacji.
157
Ani w szkołach, ani w naszej szeroko pojętej kulturze, nie poświęca się wiele uwagi umiejętnościom komunikacyjnym i technikom słuchania. Jedynym sposobem na naukę, jak mamy się komunikować jako dorośli, jest obserwacja tego, co dzieje się w naszych domach rodzinnych. Jeśli dorastałeś w rodzinie, w której musiałeś krzyczeć, aby cię usłyszano, a twoja partnerka wzrastała w domu, w którym wybuchy emocjonalne w ogóle się nie zdarzały lub należały do rzadkości, wasze odmienne style komunikacyjne będą wam utrudniać osiągnięcie porozumienia. Każde z was będzie walczyć z tym, co druga strona uznaje za właściwe. Możesz długo zastanawiać się, dlaczego za każdym razem, kiedy zaczynasz nadawać na własnej fali, twój partner zachowuje się jak jeleń w oślepiającym świetle reflektorów. Może on przez długi czas błędnie interpretować twoje głośne argumenty i gniewne krzyki. Wydaje się, że strasznie dużo się dzieje, prawda? Brak tylko komunikacji.
Istnieje pewien wymiar, który warto rozważyć za każdym razem, kiedy dochodzi do werbalnej lub niewerbalnej wymiany z kimkolwiek. Mam tu na myśli Lokalizację Emocjonalną.
Lokalizacja Emocjonalna to uczuciowa perspektywa, przyjmowana przez człowieka w danym momencie. Osoba lub osoby, z którymi się komunikujesz, również przyjmują określoną pozycję emocjonalną. Wyobraź sobie Lokalizację Emocjonalną jako plac do gry w klasy z pięcioma podstawowymi polami, które każdy może emocjonalnie „zająć" w dowolnej chwili. Kierunek rozwoju komunikacji wiąże się zarówno z polem zajmowanym przez osobę, z którą się porozumiewasz, jak i z polem zajmowanym przez ciebie samego. Ludzie często przeskakują bez ostrzeżenia na inne pole w samym środku procesu komunikacyjnego. Nie wpadaj jednak w panikę. Kiedy skończymy, będziesz prawdziwym ekspertem w dziedzinie Lokalizacji Emocjonalnej.
Rozpocznę od zdefiniowania jednostki komunikacyjnej, którą nazywam wymianą. Wymiana to każdy akt komunikacji werbalnej lub niewerbalnej pomiędzy dwiema lub więcej osobami. Wymiana może trwać zaledwie sekundę, ale także wiele godzin, a nawet lat. Może zachodzić podczas bezpośredniego spotkania, listownie, przez telefon lub za pomocą wszelkich innych środków przekazywania idei. Mogą w niej uczestniczyć dwie osoby lub miliony, a także każda pośrednia liczba ludzi. Wymiana może być jednostronna (na przykład znajomy, który pomacha do ciebie na ulicy, wykładowca czy też prezenter telewizyjny), dwustronna (rozmowa, kłótnia, żart) lub wielostronna (kibice na meczu, dyskusje grupowe, debaty podczas kongresów i sympozjów). Oczywiście, w ramach jednej wymiany wielostronnej może zachodzić wiele wymian jedno- i dwustronnych. Wymiana może być zupełnie pozbawiona emocji albo przepełniona uczuciem. Może być ważna lub zupełnie błaha. Wymiany są podstawą komunikacji, a tym samym fundamentem wszelkich związków. To również narzędzia Lokalizacji Emocjonalnej.
158
Pięć pól Lokalizacji Emocjonalnej
Zacznę od złej wiadomości: spośród owych pięciu pól aż cztery są dysfunkcjonalne. Doprawdy nie lubię określenia „dysfunkcjonalny", ponieważ stało się ono niejednoznaczne i bywa często nadużywane. Klienci przychodzą do mnie i wyznają, że „pochodzą z dysfunkcjonalnej rodziny", tak jakby to słowo nie tylko wyjaśniało wszystko, co powinnam wiedzieć o ich rodzinie, ale także stanowiło jakąś mroczną, rodzinną tajemnicę. Jedna osoba może przez to rozumieć, że pochodzi z rodziny, w której ludzie nie zawsze potrafią się ze sobą porozumieć. Ktoś inny chce przez to powiedzieć, że w jego rodzinie nadużywa się alkoholu i narkotyków. Kolejna osoba może mieć na myśli rytualne tortury, jakim ją poddawano. Tak szerokie zastosowanie praktycznie odbiera temu słowu jakiekolwiek znaczenie.
Określenie „dysfunkcjonalny" ma także charakter oceniający. Klienci wypowiadają je niemal szeptem, tak jakby w pewnym sensie ponosili odpowiedzialność za to, że ich rodziny tak źle radzą sobie z emocjami. Ludzie, którzy odczuwają wstyd za swoje rodziny i biorą na siebie odpowiedzialność za ich szaleństwo, mają problemy z pozytywną samooceną, co z kolei sprawia, że trudno im pozwolić sobie na wprowadzenie zmian i uleczenie. Słowo „dysfunkcjonalny" bywa także nadużywane w mediach, kiedy mówi się w nich o rodzinie i szkole, a także związkach społecznych i pracowniczych. Słyszałam nawet, jak określenia „dysfunkcjonalny" używano w odniesieniu do całych narodów!
Aby nie przyczyniać się do niejednoznacznej, pełnej nadużyć, oceniającej kariery słowa „dysfunkcjonalny", podam moją własną definicję tego terminu: zachowanie dysfunkcjonalne utrudnia rozwój, jasność komunikacji oraz sprawiedliwe rozwiązywanie konfliktów. Takie zachowanie może występować w związku, w rodzinie lub w danej kulturze. Wszystko poza tym zasługuje na inne miano.
159
Podstawy Lokalizacji Emocjonalnej
Lokalizacja emocjonalna jest narzędziem, które pomoże ci spojrzeć na twojego komunikacyjnego partnera z innej perspektywy, co znacznie ułatwi proces waszej komunikacji.
Pamiętajmy, że ludzie wybierają własną Lokalizację Emocjonalną oraz swoje zachowania czymś powodowani. Niezależnie od twojej oceny tego powodu, służy on jakimś celom drugiej osoby. Pamiętajmy także, że ów wybór dokonywany jest często nieświadomie. Dlatego jeżeli spróbujesz porozmawiać z kimś wprost o motywach, skłaniających go do jakiegoś zachowania, może on zaprzeczyć ich istnieniu w sposób, który wyda ci się bardzo szczery, ponieważ jego wybór został dokonany nieświadomie.
Ludzie wybierają zwykle daną lokalizację emocjonalną dlatego, że daje im ona poczucie bezpieczeństwa- Dla większości z nas poczucie bezpieczeństwa jest równoznaczne z zachowaniem kontroli, co wydaje się zresztą zupełnie logiczne. Problem wynika stąd, że to, co jednej osobie wydaje się bezpieczne i w pełni kontrolowane, może być postrzegane przez drugą stronę owej wymiany jako bardzo zagrażające i wymykające się spod kontroli.
Greg i Lola mają różne poglądy na temat tego, na czym polega odpowiedzialność finansowa. Oboje świetnie zarabiają, ale Lola nieustannie martwi się o pieniądze. Greg natomiast wydaje dużo, chociaż nie ponad miarę, i zapisuje wszystkie wypisane przez siebie czeki w ich wspólnej księdze wydatków. Greg i Lola jeszcze nigdy nie mieli kłopotów finansowych.
Przywiódł ich do mnie ból, jaki odczuwali po trzech kolejnych poronieniach Loli, jednak podczas każdej sesji głównym tematem stawały się pieniądze. Zwykle to Lola poruszała tę kwestię, wściekając się na Grega za jego „nieodpowiedzialne" wydatki. Podczas każdej sesji przeglądała kolejno wszystkie czeki, które wypisał, krytykując jego decyzje. Greg odpowiadał jej logicznym argumentem, że owe czeki w żaden sposób nie zagrażały ich budżetowi, i przypominał Loli, że uprzedzał ją o każdym z wydatków.
Greg co tydzień proponował, że odda Loli odpowiedzialność za ich książeczkę czekową, jeśli ona tego chce, ale Lola za każdym razem gniewnie odrzucała jego propozycję, zarzucając mu, że usiłuje ją kontrolować i przyjmuje bierną postawę, zamiast stawić czoło prawdziwemu problemowi. Trudność polegała jednak na tym, że Lola nie potrafiła precyzyjnie zdefiniować problemu; powtarzała tylko Gregowi, że za dużo wydaje. Greg odpowiadał jej na to, iż to ona próbuje go kontrolować poprzez koncentrowanie się na nieistotnych szczegółach.
Greg i Lola wpadli w schemat wymiany, który u każdego z nich wynikał z braku poczucia bezpieczeństwa. Po kilku sesjach stało się jasne, że oboje mają poczucie straty i nierozwiązane lęki z okresu dzieciństwa, które zlały się z emocjonalnymi stratami, jakie ponieśli w wyniku trzech poronień. Dla tej pary kwestie finansowe stały się polem walki z dawnymi
160
lękami i z problemami zachowania bezpieczeństwa. Lola postrzegała swobodne wydatki Grega jako zagrożenie dla swego poczucia bezpieczeństwa. Greg uznawał obiekcje Loli za próbę przejęcia nad nim kontroli. Żadne z nich nie dostrzegało głębszych problemów, ukrytych pod drażliwą kwestią pieniędzy.
Kontrola jest potężnym czynnikiem motywacyjnym. Spełnia zarówno funkcje wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Wewnętrznie kontrola daje poczucie bezpieczeństwa, bo pozwala danej osobie czuć, że trzyma w dłoniach ster i jest w stanie podejmować decyzje, które uchronią jej świat od rozproszenia się w milionach kierunków. Na zewnątrz kontrola to potrzeba odebrania komuś jego mocy po to, żeby samemu poczuć się silniejszym.
Kontrola służy osiągnięciu samozadowolenia: „Zabiorę ci wszystko, czego potrzebuję, żebym mógł poczuć się lepiej, i wcale mnie nie obchodzi, ile to cię będzie kosztować". Kontrola staje się zatem walką woli - groźną dla obu stron.
Podobnie jak w wypadku trwałej struktury umysłu, dana osoba będzie się starała zajmować za każdym razem tę samą pozycję emocjonalną. Jest ona dobrze znana i przynosi przewidywalne skutki, nawet jeśli bywa niezdrowa lub, co więcej, zagrażająca. Jeśli spostrzeżesz, że czujesz się emocjonalnie „u siebie" w jednej z niezbyt zdrowych lokalizacji, a jednocześnie nie podobają ci się jej skutki - możesz zdecydować się na zmianę pola. Schemat Lokalizacji Emocjonalnej umożliwia jednocześnie wprowadzenie zmian i rozwój. Wymaga to ćwiczeń i pragnienia zmiany, a także pewnej wiedzy na temat tego, jak przeskoczyć na inne pole i poczuć się z tym bezpiecznie. Zanim jednak będziesz mógł się przenieść, musisz poznać swoje obecne położenie. Przejdźmy zatem do schematu Lokalizacji Emocjonalnej.
Poszukiwacz Rozwiązań
Położenie to umożliwia wszystkim zaangażowanym stronom rozwój, jasną komunikację i sprawiedliwe rozwiązywanie konfliktów. Jest to pozycja, w której człowiek czuje się kompetentny, sprawny i otwarty. Zapewnia również należny szacunek wszystkim zaangażowanym osobom. Poszukiwacz Rozwiązań koncentruje się na problemie, a nie na osobie i dąży do znalezienia rozwiązania, a nie do samozadowolenia.
Techniki takie mają na celu utrzymanie koncentracji na rozwiązaniu. Oznacza to, że wymiana skupia się na problemie i jego możliwych rozwiązaniach, nie zbaczając na obszar osobowości, przeszłości lub innych kwestii. Celem wymiany jest znalezienie takiego rozwiązania, w którym obie (lub wszystkie) zaangażowane strony będą zwycięzcami.
Z wymianami skoncentrowanymi na samozadowoleniu mamy natomiast do czynienia wtedy, kiedy ludzie próbują doprowadzić do zaspokojenia własnych potrzeb nawet kosztem uczuć, potrzeb, rozwoju, komunikacji
161
albo życia drugiej osoby. Wymiany skoncentrowane na samozadowoleniu mają niewiele wspólnego z rozwiązywaniem problemów. Zamiast tego ich przekaz brzmi: „Chcę, czego chcę i nie obchodzi mnie, czy w tym procesie wyrządzę ci krzywdę".
Poszukiwacze Rozwiązań koncentrują się na problemach i rozwiązaniach, są dostępni emocjonalnie, okazują innym szacunek, potrafią wyznaczać granice oraz skupić swą uwagę na jednej sprawie - najistotniejszej w danym momencie. Pragną znaleźć odpowiedzi i rozwiązania. Poszukiwacz Rozwiązań dąży do przyznania należnych praw sobie i innym. Próbuje kontrolować jedynie swoje zachowania. Jest także asertywny, a nie agresywny. Ludzie agresywni są zwykle skoncentrowani na osiągnięciu samozadowolenia, pragną bowiem zaspokoić własne potrzeby, nie zważając na potrzeby innych. Ludzie asertywni potrafią prosić o to, czego pragną, jednak nie domagają się tego kosztem innych. Zamiast tego próbują znaleźć sposób na zaspokojenie potrzeb wszystkich zainteresowanych osób.
POSZUKIWACZ ROZWIĄZAŃ
• Koncentruje się na problemie, a nie na osobie
• Szanuje drugą stronę
• Poszukuje rozwiązań, a nie samozadowolenia
• Przyznaje należne prawa zarówno mówiącemu, jak i słuchającemu
• Jest asertywny, a nie agresywny
• Poszukuje rozwiązań, w których obie strony wygrywają
Oskarżyciel
Każdy z nas zetknął się kiedyś z Oskarżycielem. To ktoś, kto próbuje obwiniać wszystkich wokół, widząc w nich źródło wszelkich problemów. Niemal wszystkim wypowiedziom Oskarżyciela towarzyszy strofujący ruch palca wskazującego. Oskarżyciele obwiniają i zawstydzają swych partnerów w związkach. Usiłują doprowadzić do tego, by druga osoba poczuła się bezwartościowa, nieudolna, głupia, krótko mówiąc - starają się ją upokorzyć. W ten sposób Oskarżyciele próbują poczuć, że są lepsi,"silniejsi, zdolniejsi, mądrzejsi oraz że to oni sprawują kontrolę.
Oskarżyciel stara się kontrolować innych poprzez wzbudzanie lęku i zastraszanie. Typowy język Oskarżyciela pełen jest słów takich jak powinieneś, zawsze, nigdy, wina i gdybyś tylko, na przykład: „gdybyś tylko zrobił to dobrze..." albo „gdybyś tylko wiedział jak...". Jest to położenie,
162
w którym rozwiązanie ustępuje miejsca zaspokojeniu potrzeb i pragnień Oskarżyciela. Usiłuje on znaleźć winę w innych i oszacować ją nie tylko na podstawie celowych zachowań, ale także przypadkowych zdarzeń oraz dopilnować, by nawet najmniejsza jej część nie znalazła się na jego własnym progu.
Przyglądając się werandzie zniszczonej przez drzewo, które przewróciło się trafione piorunem, Oskarżycielka może ci powiedzieć: „Pamiętasz, już ze trzy lata temu mówiłam ci, że to drzewo rośnie za blisko domu, ale ty nie kiwnąłeś nawet palcem. A kiedy zbudowano tu werandę, mówiłam ci, że stoi za blisko drzewa, ale ty uparłeś się, żeby zostawić drzewo i zbudować werandę właśnie tutaj. Gdybyś mnie wtedy posłuchał i zbudował ją lepiej, nic by się teraz nie stało! To twoja wina, że mamy tu teraz taki bałagan, a naprawienie tego będzie sporo kosztowało. Nigdy mnie nie słuchasz".
Oskarżyciele wybierają ów agresywny styl, aby osiągnąć kilka rzeczy. Po pierwsze, czują się znacznie lepsi i silniejsi, kiedy mogą zepchnąć kogoś na uległą pozycję. W tym wypadku jest to pozycja winnego. Po drugie, Oskarżyciele usiłują sprawować zewnętrzną kontrolę poprzez wzbudzanie_ w innych strachu. Ów strach może być fizycznym lękiem przed przemocą lub napaścią, ale może także występować w formie emocjonalnej lub psychologicznej - jako lęk przed porzuceniem, lęk przed utratą miłości lub więzi, lęk przed przemocą psychologiczną, lęk przed wyszydzeniem lub oskarżeniem czy wreszcie jako strach, że nie jest się dość dobrym, żeby zachować miłość i zainteresowanie Oskarżyciela.
Nikt z nas nie lubi mieć poczucia, iż podjął błędne decyzje albo dopuścił się w swym związku umyślnych zaniedbań lub też spowodował poważne problemy. Jednakże kiedy świadomość dokonania niewłaściwego wyboru wiąże się z poczuciem, że jest się złym człowiekiem - szkody są znacznie poważniejsze niż samo tylko poczucie winy, ponieważ pojawiają się wówczas wstyd i upokorzenie.
Poczucie winy wiąże się zawsze z tym, co zrobiłeś - z konkretnym zachowaniem lub wyborem, którego dokonałeś. Wstyd natomiast jest negatywnym uczuciem wobec samego siebie. Koncentruje się nie na zachowaniu, ale na osobie. Wstyd niesie ze sobą przekonanie, że jesteś złym człowiekiem, a to umniejsza twoją wiarę w siebie. W takim położeniu u obwinianej osoby dochodzi do spadku mocy, dzięki czemu Oskarżyciel czuje się potężniejszy.
W opisanej wcześniej sytuacji Oskarżycielka nie pozostawia żadnych wątpliwości nie tylko co do tego, że to jej partner ponosi winę za zniszczoną werandę, ale także co do tego, iż jest on bardzo złym człowiekiem. Niewykluczone, że Oskarżycielka rzeczywiście wyraźnie ostrzegała (w tym wypadku wielokrotnie), iż bliskość drzewa i werandy może skończyć się katastrofą. Jednak kiedy katastrofa już się wydarzyła, zajmowanie stanowiska
163
„A nie mówiłam?" nie przynosi żadnego pożytku, wzbudza jedynie w drugiej osobie poczucie winy i wstyd.
Oskarżyciel pozostaje niedostępny emocjonalnie, rozrzucając wokół siebie winę i wstyd, aby uniemożliwić drugiej osobie osiągnięcie równowagi i utrzymać ją na dystans. Żyjąc w związku z Oskarżycielem, musisz nie tylko nieustannie bronić się przed atakami poczucia winy i wstydu, ale także zdawać sobie sprawę, że celem każdej wymiany jest zepchnięcie cię do defensywy.
Ze smutkiem zauważam, że rodzice zajmują często stanowisko Oskarżyciela wobec własnych dzieci, koncentrując się na ich negatywnych zachowaniach oraz ignorując ich pozytywne uczynki i wybory. Tacy rodzice są często przekonani, że ów negatywny strumień będzie dla ich pociech dobrą lekcją. Boją się, że pochwały mogłyby wywołać u dziecka lenistwo lub arogancję. Nieustanne oskarżenia i wyrzuty wzbudzają jednak w dziecku przekonanie, że to ono, a nie jego zachowanie stanowi problem. Może to szybko przekształcić się w poczucie dziecka, że nie ma w nim nic dobrego. Zamiast poprawić swoje niewłaściwe zachowanie, dziecko interpretuje wszelką krytykę jako atak na jego osobę. Nie otrzymując żadnych pozytywnych sygnałów równoważących, dziecko zaczyna żywić przekonanie, że jest złe i bezwartościowe.
OSKARŻYCIEL
• Wzbudza w innych wstyd
• Dąży do samozadowolenia
• Koncentruje się na osobie, a nie na problemie
• Poszukuje winnego
• Stara się unikać sytuacji, w których sam zostałby obwiniony
• Jest agresywny i napastliwy
• Próbuje przejąć kontrolę
• Usiłuje wzbudzać strach
Biedactwo
Tak jak Oskarżyciel dąży do obarczenia innych winą, tak Biedactwo ją przyjmuje. „Tak - mówi Biedactwo. - To moja wina. Jestem zupełnie beznadziejny, zły i głupi, ale tak naprawdę to nie moja wina, bo ja sam jestem ofiarą ". Możesz wstawić w to puste miejsce dowolną liczbę
164
wskazówek, a wszystkie one obwiniają Oskarżyciela. Jeśli drugą stroną owej wymiany jest rzeczywiście Oskarżyciel - nie ma on zamiaru przyjmować odpowiedzialności i zrzuca ją z powrotem na Biedactwo. W ten sposób powstaje cykl, który może szybko przybierać na sile. Według Oskarżyciela Biedactwo jest złym człowiekiem, a Biedactwo twierdzi, że choć być może to prawdą nie jest to jego wina.
Podczas gdy Oskarżyciel uzyskuje kontrolę za pomocą strachu, Biedactwo wykorzystuje w tym celu swą bezradność - czeka biernie, aż inni odczytają jego myśli i pragnienia, a później, kiedy okazuje się, że nie zrobili tego trafnie, przybiera postawę osoby zranionej i smutnej. Bezradność jest wybranym stanowiskiem, mającym na celu przerzucenie na innych wszelkiej odpowiedzialności. W końcu jeśli wierzysz, że jesteś bezradny, zawodny i bezsilny, jak mógłbyś wziąć na siebie jakąkolwiek odpowiedzialność? Poza tym kiedy jesteś bezradny, zawodny i bezsilny, jesteś także całkowicie niedostępny emocjonalnie, a więc nie musisz ryzykować narażania się na pozostałe skutki owej przegranej pozycji.
Oskarżyciel mówi, że to Biedactwo jest wszystkiemu winne, bo gdyby tylko go posłuchało, nigdy nie doszłoby do tego strasznego wydarzenia. Biedactwo nie posłuchało, a to oznacza, że jest złym człowiekiem. Biedactwo zgadza się z Oskarżycielem, ale ponieważ nie chce czuć się źle, próbuje zrzucić odpowiedzialność gdzieś indziej - z powrotem na Oskarżyciela, na kogoś z zewnątrz albo na niekontrolowane okoliczności. Wydaje się, że żadna ze stron nie rozumie, iż w wielu wypadkach w ogóle nie trzeba szukać winnego. Uznanie tego faktu byłoby niewygodne zarówno dla Oskarżyciela, bo nie można przejąć władzy w sytuacji, w której istnieje jasny podział odpowiedzialności, jak i dla Biedactwa, ponieważ nie mogłoby wówczas zepchnąć niczego na kogoś innego, a zatem nie istniałaby żadna więź.
Biedactwo ma problemy z emocjonalnym poznaniem siebie bez pomocy z zewnątrz. W sytuacji, w której występują wina i wstyd, owa zewnętrzna definicja jest bardzo jasna. Oskarżyciel także nie potrafi rozpoznać siebie jako istoty emocjonalnej, ale przypływ mocy sprawia pozory więzi.„
Wypowiedzi Biedactwa brzmią zazwyczaj bezradnie: „Niczego nie potrafię zrobić dobrze. Psuję wszystko, za co się biorę, więc muszę mieć kogoś, kto będzie myślał i działał za mnie".
Za tym wyznaniem kryje się jednak cel - dążenie do uniknięcia wszelkich sytuacji, w których Biedactwo musiałoby wziąć na siebie odpowiedzialność lub podjąć jakieś decyzje, a także stworzyć więzi emocjonalne, których tak bardzo potrzebuje, aby określić swoje miejsce w świecie.
W głębi ducha Biedactwo żywi również przekonanie, że zasługuje na wszystko, co mu się przytrafia. W wypadku negatywnych zdarzeń to przekonanie Biedactwa sprowadza się do wiary, że „zasługuje na przemoc i krzywdę, ponieważ jest złym człowiekiem" - co nie jest prawdą w odniesieniu do żadnej osoby. Owo przekonanie może się także przekształcić w wiarę
165
we własne wyjątkowe uprawnienia, a wtedy brzmi następująco: „Zasługuję na to, by nie brać na siebie winy za nic, nawet jeśli jestem za coś odpowiedzialny". Żadne z tych stanowisk nie jest dostępne emocjonalnie, skoncentrowane na rozwiązaniu ani zdrowe dla którejkolwiek ze stron.
Czasami Biedactwo może samo inicjować wymiany, próbując zaangażować Oskarżyciela w emocjonalną komunikację. W rzeczywistości mówi wtedy: „Jestem bezradny. Musisz mi powiedzieć, jak mam zrobić to, co powinienem zrobić". Angażując Oskarżyciela, Biedactwo poszukuje jakiejś więzi emocjonalnej, nawet jeśli jest to związek negatywny. Relacja pomiędzy Oskarżycielem i Biedactwem jest intensywna i zawiła. Co więcej obie strony mogą często wymieniać się rolami, kiedy to Oskarżyciel przyjmuje pozycję Biedactwa, a Biedactwo zajmuje stanowisko Oskarżyciela.
Ów model Oskarżyciel/Biedactwo można odnaleźć w wielu związkach o nieprawidłowych więziach. Podział ról w ramach tego schematu bywa często nienaruszalny, przy czym dla każdej ze stron jakakolwiek próba wyjścia z przypisanej roli wiązałaby się z ogromnym ryzykiem. Taki związek jest obciążony zasadami i oczekiwaniami. Każde odstąpienie od owych ról, zasad i oczekiwań wywołuje chaos, a on z kolei napędza spiralę winy i wstydu. Jest to także związek, w którym może występować przemoc emocjonalna. Podejmowane przez Oskarżyciela próby kontrolowania zachowania Biedactwa poprzez wzbudźcie w nim strachu są tylko częścią owej przemocy. Składa się na nią również dążenie Oskarżyciela do ukarania Biedactwa, a także gotowość Biedactwa do przyjęcia kary. Biedactwo nie tylko uzyskuje więź emocjonalną w zrozumiałej dla siebie postaci, ale także umacnia się w przekonaniu, że zasługuje na przemoc, jaka je spotyka.
Oskarżyciel może uzyskać przewagę poprzez zastosowanie przemocy fizycznej, ale wtedy ciąży na nim ładunek wstydu i poczucia winy związany z takim postępowaniem. Oskarżyciel musi wówczas znaleźć jakiś sposób na wyładowanie. Zgadnij, kto staje się jego celem?! Ów schemat nadaje rozpędu spirali krzywd, a jednocześnie nadal zaspokaja potrzeby emocjonalne obojga partnerów.
166
Związek Oskarżyciela i Biedactwa jest dramatyczny, namiętny i pełen emocji. Często towarzyszą mu wybuchy gniewu i hałaśliwe spory; tkwi w nim także potencjał przemocy.
BIEDACTWO
• Kontroluje poprzez bezradność
• Koncentruje się na roli ofiary
• Szuka kogoś, kogo mogłoby obarczyć winą
Opiekun
Nie jest to owa kochająca, troskliwa osoba, która istnieje w każdym z nas -ktoś, kto kocha i troszczy się o siebie oraz o innych we właściwy sposób. To stanowisko zajmuje emocjonalnie niedostępna osoba, która - w największym skrócie - mówi: „Wiem lepiej od ciebie, czego potrzebujesz, więc zdobędę/zrobię/naprawię to za ciebie, bez względu na to czego, jak twierdzisz, pragniesz". Jest to nadopiekuńczość przy użyciu bata i krzesła elektrycznego!
Troska polega na robieniu dla innych tego, czego sami nie mogą zrobić.
Nadopiekuńczość to robienie za innych tego, co mogą i powinni zrobić sami.
Opiekun stara się przejąć kontrolę poprzez stłamszenie i spętanie drugiej osoby. W odróżnieniu od Oskarżyciela, który próbuje kontrolować innych za pomocą strachu, i od Biedactwa, które wykorzystuje w tym celu własną bezradność, Opiekun sprawuje kontrolę poprzez swą uczynność. Jego władza polega na agresywnej opiece przyprawionej dowolną ilością poczucia winy.
Odwołując się do naszego wcześniejszego przykładu z drzewem i werandą, Opiekun powiedziałby: „Wiem, że denerwujesz się tym wszystkim, ale nie martw się - ja wiem, co musimy zrobić. Znajdę drugą pracę, żeby zarobić na naprawę. Zajmę się usunięciem przewróconego drzewa, wybiorę nowe drzewo, które zasadzimy na miejscu poprzedniego, i zapłacę za nie. Ty
167
nie musisz nic robić". Możesz .zadać sobie pytanie, co jest nie w porządku w takiej postawie. Weranda zostaje naprawiona, koszty naprawy pokryte, a problem drzewa rozwiązany. Dlaczego zatem nie jest to idealne rozwiązanie?
Nie jest doskonałe, ponieważ w tej wymianie tylko jedna osoba ma władzę. To prawda, może się wydawać, że wszystko jest w najlepszym porządku. Co jednak się stanie, jeśli weranda waszego wiejskiego domku zostanie odbudowana w stylu z powieści z czasów wojny secesyjnej i pomalowana na kolor lawendy, a drzewo wybrane przez Opiekuna okaże się klonem o czerwonych liściach? Przyjdziesz wtedy do niego i powiesz mu: „Nowa weranda niezbyt mi się podoba. Myślałam, że odbudujesz ją na wzór poprzedniej". Uprzejmość Opiekuna ustępuje nagle miejsca urazie i złości: „Nie podoba ci się mój wybór, tak? Chyba mnie naprawdę nienawidzisz. Pracowałem dodatkowo po szesnaście godzin, żeby za to zapłacić, a tobie się nie podoba? Nie mogę uwierzyć, że mi to mówisz po tym, jak strasznie się napracowałem, żebyś była zadowolona...".
Tam, gdzie Oskarżyciel odwołuje się do wstydu, Opiekun wykorzystuje poczucie winy, aby przeważyć układ sił na swoją korzyść. Wygląda to jak poświęcenie siebie dla dobra innych, ale to tylko złudzenie. W rzeczywistości Opiekun usiłuje podstępnie odebrać drugiej osobie jej siłę i niezależność oraz przejąć nad nią kontrolę, oferując coś, co tylko wygląda jak troska. Jego przekaz jest następujący: „Troszczę się o ciebie, więc teraz jesteś mi coś winien".
Opiekunowie tłamszą innych, a ich próby załatwienia wszystkiego znacznie wykraczają poza pomoc i rozwiązywanie problemów. Narzucane przez nich rozwiązania stają się chaotyczne i zagmatwane, ponieważ w ich centrum zawsze znajduje się sam Opiekun. „To ja jestem rozwiązaniem" -tak brzmi, w największym skrócie, jego przesłanie. U podstaw postępowania Opiekuna tkwi jego prawdziwa potrzeba - pragnienie bycia kochanym. Opiekunowie zrobią wszystko, aby zdobyć miłość, której tak rozpaczliwie pragną i której nigdy nie odczuwali w stopniu, jaki mógłby ich zadowolić.
Język Opiekuna krąży wokół określeń takich, jak twoje potrzeby, pomogę ci i ochronię cię. W każdym z nim brakuje jednak pełnego miłości wsparcia, z jakim oferuje swoją pomoc Poszukiwacz Rozwiązań. Jeśli spojrzysz głębiej, poza zewnętrzną warstwę słów, dostrzeżesz, że chodzi raczej o podporządkowanie się rozwiązaniu narzuconemu przez Opiekuna.
„W porządku, wydałeś w kasynie wszystkie pieniądze, przeznaczone na czynsz. Od teraz to ja będę prowadzić nasze finanse, znajdę sobie dodatkową pracę, a ty nie musisz się już o nic martwić, bo ja sobie z wszystkim poradzę".
Brzmi to jak propozycja pomocy - ale tylko do czasu, kiedy zastanowisz się nad tym, jak wiele mocy traci jedna z osób na rzecz Opiekuna. Opiekun przejmuje władzę, sprawiając wrażenie, że troszczy się o drugą stronę. W rzeczywistości jednak wcale się o nią nie troszczy, tylko ją kontro-
168
luje. A jeśli podopieczny nie będzie postępować zgodnie z życzeniami Opiekuna - tak zwana troska zostanie opakowana w poczucie winy. Podejmowane przez Opiekuna próby przejęcia kontroli mają na celu uzyskanie poczucia bezpieczeństwa i miłości. Chaos, do jakiego prowadzą często owe próby, skłania Opiekuna do wzmożenia wysiłków zmierzających do uzyskania kontroli.
Opiekun może się czasami uciec do przemocy fizycznej, ale - w odróżnieniu od Oskarżyciela - nie robi tego w celu wzbudzenia strachu albo stworzenia więzi. Przemoc wynika u niego z frustracji. Opiekun mówi: „Jeśli nie pozwolisz mi się sobą zaopiekować i nie będziesz mnie kochać, uderzę cię". Jest to szczególnie wyraźne w sytuacjach, gdy obiekt zainteresowania Opiekuna próbuje stawiać opór lub zmieniać łączącą ich relację.
W naszej siatce pól emocjonalnych najczęstszym partnerem Opiekuna jest Gracz.
OPIEKUN
• Sprawuje kontrolę za pomocą „uczynności"
• Staje się coraz bardziej natarczywy
• Stara się wzbudzić w swym podopiecznym poczucie winy
• Oferuje pozornie pomocne pomysły, które w rzeczywistości służą przejęciu kontroli
• „To ja jestem rozwiązaniem problemu"
• Pragnie wzbudzić w drugiej osobie poczucie zobowiązania
Gracz
Gracze to egocentrycy, którym zależy przede wszystkim na zaspokojeniu własnych potrzeb bez względu koszty, jakie poniosą przy tym inni. Gracz jest często alkoholikiem lub narkomanem. Może przegrywać w kasynie pieniądze przeznaczone na czynsz, wdawać się w romanse lub wydawać ponad miarę - wykorzystując przy tym innych ludzi i nie przejmując się krzywdami, jakie im wyrządza. Gracz sprawuje kontrolę poprzez swą nierozwagę i manipulację: „Jeśli mnie kochasz, jakoś temu zaradzisz". Takiej postawie towarzyszy jeszcze bardziej kuszący element - odroczona obietnica. „Jeśli będziesz dokonały, być może cię pokocham" - mówi Gracz.
Jedną z charakterystycznych cech Gracza jest niedostępność emocjonalna. Takie stanowisko wydaje się naturalnym wyzwaniem dla Opiekunki, która bardzo chciałaby kontrolować Gracza i która może uwierzyć, że jeśli tylko uda jej się osiągnąć doskonałość - nie tylko zdobędzie jego miłość, ale
169
także przejmie nad nim kontrolę. Gracz natomiast nie chce mieć nic wspólnego z zaangażowaniem emocjonalnym. Pragnie tylko iluzji związku i wszystkich płynących z niej korzyści.
Gracze są zręcznymi emocjonalnymi uwodzicielami. Na początku związku sprawiają wrażenie kochających i czułych; wydają się zaspokajać każdą potrzebę drugiej osoby. Niezmiennie jednak jakieś wydarzenie lub nieporozumienie doprowadza nagle do zmiany układu sił - Gracz wymaga coraz więcej, a sam daje w zamian coraz mniej. Kiedy tak się dzieje, Opiekun zaczyna się bać, że straci Gracza i - aby ponownie przywiązać go do siebie - wzmaga swoje opiekuńcze i naprawcze działania.
Nietrudno wyobrazić sobie, jak szybko taki schemat może zwabić i wciągnąć kogoś, kto jest Opiekunem. Opiekun chce naprawiać, poprawiać, kontrolować przy pomocy uprzejmości i kierować postępowaniem innych ludzi - pozornie dla ich własnego dobra. Pokusa udzielenia komuś pomocy w uwolnieniu jego emocjonalnego „Ja" wabi Opiekuna jak syreni śpiew.
Co ma z tego Gracz? Wszystko. Opiekun wykonuje w ich związku całą pracę, podczas gdy Gracz siedzi sobie wygodnie i czeka, aż Opiekun zdziała cuda. Jeśli się ich nie doczeka - ma kogo obwinie za własne problemy. Kogoś, kto nie odejdzie, kiedy zostanie oskarżony. Wprost przeciwnie-będzie się jeszcze bardziej starał osiągnąć doskonałość, zająć się wszystkim i dokonać cudów. U podłoża niedostępności emocjonalnej Graczy tkwi lęk przed porzuceniem i ich silne przekonanie, że sami nie są w stanie zadbać o siebie. Z kolei pod wzbudzanym przez Opiekunów poczuciem winy i ich próbami sprawowania kontroli znaleźć można silne poczucie własnej bez-wartościowości, która podpowiada im, że mogą być akceptowani i kochani tylko za to, co robią, a nie za to, kim są.
Oto klamry, które zespalają ów związek. Opiekun stara się zasłużyć na miłość Gracza, dążąc do perfekcji we wszystkim, co robi. Gracz jest przekonany, że musi mieć kogoś, kto będzie robił i odczuwał za niego wszystko, bo sam nie jest do tego zdolny Jednak Gracz nie może pozwolić, by ktokolwiek zanadto się do niego zbliżył, ponieważ odsłonięcie się jest zbyt niebezpieczne.
170
Język Gracza zawiera zdania takie jak: „Nie chciałem wydać wszystkich pieniędzy, ale..." lub „Gdyby barman/właściciel kasyna/handlarz narkotykami/prostytutka mnie nie naciągnęli..." albo „Tyle mogłem na tym zarobić..." czy wreszcie „Gdyby ona nie była taką flirciarą...". W każdej z owych sytuacji powtarza się ten sam motyw - Gracz był tylko niewinną ofiarą czyjegoś podstępu. Jednakże najważniejszym wyrażeniem Gracza jest „Tak, ale...". Zastępuje ono wszelkie usprawiedliwienia i pozwala Graczowi żądać wszystkiego od razu. Wielu ludzi mawia czasami „Tak, ale...". Jednakże kiedy to wyrażenie staje się odpowiedzią na każde pytanie lub sugestię, najprawdopodobniej masz do czynienia z Graczem.
Gracz chce, by ktoś inny wziął na siebie odpowiedzialność za jego postępowanie, i aktywnie przesuwa punkt ciężkości ku tym, którzy go otaczają. W ten sposób zmusza Opiekuna, by dążył do doskonałości we wszystkim, co robi. Jego przekaz brzmi: „Jeśli mnie naprawdę kochasz, zrobisz to", a Opiekun rozpaczliwie pragnie miłości, więc robi, co w jego mocy, aby nie tylko wziąć na siebie odpowiedzialność, ale także naprawić wszelkie szkody. Oczywiście Gracz nigdy nie jest do końca zadowolony z jego wysiłków, ale to właśnie napędza ich związek.
Taniec Opiekuna z Graczem jest równie zawiły, jak taniec Oskarżyciela i Biedactwa, jednak zamiast hałaśliwej walki o władzę, towarzyszą mu często łzy i poczucie opuszczenia. W odróżnieniu od Oskarżyciela i Biedactwa, Opiekun i Gracz nie zamieniają się miejscami. Trzymają się sztywno swoich ról, jak gdyby byli w nich szczelnie zamknięci.
GRACZ
• Sprawuje kontrolę poprzez obojętność i manipulację
• Jest wykrętny i nieodpowiedzialny
• Chociaż bywa emocjonalnie uwodzicielski, jest niedostępny
• Stosuje „Tak, ale..."
• Usiłuje zrzucić odpowiedzialność na innych
Czy dostrzegasz któryś z opisanych tu związków w swoim życiu? Czy poczułeś skurcz strachu, czytając którykolwiek z tych opisów? Czy pomyślałeś sobie: „Ojej, to jest strasznie podobne do tego, co dzieje się przez cały czas między nami"?
Pamiętaj, że wszyscy wskakujemy i wyskakujemy z poszczególnych pól emocjonalnych. Jeśli odkryjesz, że wraz z partnerem wskakujesz regularnie na określone pole lub schemat emocjonalny, zawsze możecie wybrać pozycję Poszukiwacza Rozwiązań. To bezpieczne i zdrowe położenie, ale musisz zdawać sobie sprawę, że dotarcie do niego i pozostanie w nim wymaga wytrwałego ćwiczenia.
171
Pozostałe więzi w sieci pól emocjonalnych
Oskarżyciel/Biedactwo oraz Opiekun/Gracz to podstawowe relacje w ramach tego diagramu. Pamiętaj, że dotyczą one nie tylko intymnych związków, ale także przyjaźni, relacji w pracy, związków rodziców z dziećmi, a także setek innych więzi emocjonalnych. Pamiętaj również, że ludzie wskakują i wyskakują z różnych pól w diagramie, w zależności od aktualnej sytuacji. Każdy z nas ma jednak jedno wybrane miejsce, które zajmuje najczęściej. Czy już wiesz, które z pól jest typowe dla ciebie?
Oskarżyciel/Gracz
Jak twoim zdaniem mógłby wyglądać związek Oskarżyciela i Gracza? Pamiętajmy, że Oskarżyciele pragną sprawować kontrolę przy pomocy potępienia i/lub strachu. Próbują zawsze znaleźć kogoś, kogo można by obwinie i ukarać. Również Gracz usiłuje znaleźć kogoś, kto wziąłby na siebie odpowiedzialność, a następnie naprawił sytuację. Gracz unika brania na siebie jakiejkolwiek winy. Oskarżyciel mówi zatem: „To twoja wina", a Gracz odpowiada na to: „Tak, ale tak naprawdę winny jest X, a nie ja. A poza tym, kto to naprawi?".
Oskarżyciele nie bywają Opiekunami, a Gracze nie mają żadnego interesu w braniu na siebie winy, więc albo któryś z partnerów zmienia pole -Gracz wchodzi w rolę Biedactwa lub Oskarżyciel w rolę Opiekuna - albo związek się rozpada.
Oskarżyciel/Opiekun
W związku Oskarżyciela z Opiekunem problem polega na tym, że każda ze stron dąży do przejęcia kontroli. W tej relacji może dochodzić do częstych zmian w układzie sił, jednak odpowiedzią na podejmowane przez Oskarżyciela próby przejęcia władzy poprzez obwinianie, wstyd i strach są dążenia
172
Opiekuna do kontrolowania związku za pomocą poczucia winy i nadmiernej troskliwości. Gwałtowne protesty Oskarżyciela przeciwko tej nadopiekuń-czości albo skłaniają Opiekuna do podjęcia wzmożonych wysiłków, albo też zniechęcają go do tego stopnia, że przeskakuje na pole Biedactwa. To położenie może być dobrze znane komuś, kto przez długi czas zajmował pole Opiekuna, ponieważ nauczył się owej roli w rodzinie, w której rodziców łączył związek typu Oskarżyciel - Biedactwo.
Dzieci rodziców, którzy zajmują pola Oskarżyciel/Biedactwo, bardzo wcześnie nabierają przekonania, że muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za naprawianie sytuacji za mamę i/lub tatę. Stają się Opiekunami dorosłych członków swoich rodzin. Ta rola będzie im towarzyszyć także w dorosłym życiu, jeśli wybiorą partnerów, którymi będą mogli się zaopiekować, a nie takich, na których będzie im naprawdę zależeć.
Opiekun/Biedactwo
Co można by powiedzieć o związku Opiekuna z Biedactwem? Wydaje się on niemal jednym z naturalnych połączeń, jednak to tylko pozory - tak naprawdę ta relacja wcale się nie sprawdza. Może się wydawać, że Biedactwo nieustannie prosi, by ktoś zaradził za nie wszelkim problemom, jednak nie jest to jego prawdziwe przesłanie.
Biedactwo przyzwyczajono do tego, że obwinia się je i upokarza za to, kim jest i co robi. Żywi głębokie przekonanie, że nie zasługuje na to, by ktokolwiek spróbował je naprawić; co więcej - sądzi, że wszelkie takie próby byłyby daremne. Każdy, kto usiłuje mu pomóc lub zająć się jego problemami, postrzegany jest jako intruz, szaleniec lub osoba całkowicie niegodna zaufania.
Biedactwo nie chce, by jego problemy zostały rozwiązane, ponieważ wówczas mogłoby się okazać, że musi wziąć na siebie choćby część odpowiedzialności za własne życie. Woli więc pozostać bezbronne i bezradne, pozwalając, by Oskarżyciel umacniał jego negatywne przekonania na temat własnej siły i wartości.
Przesłanie Opiekuna brzmi: „Każdy może zmienić się na lepsze, jeśli tylko odda mi swoją moc". Biedactwo nie wierzy, że ma jakąkolwiek moc, którą mogłoby oddać, ani że jest w nim cokolwiek wartościowego, co można by naprawić. Nadmierna troskliwość Opiekuna wydaje mu się zatem albo przerażająca, albo nierealna. W obu wypadkach nie ma mowy o prawdziwej więzi. Biedactwo wycofuje się coraz bardziej, a w końcu może nawet wejść w rolę Oskarżyciela, aby odstraszyć Opiekuna.
Gracz/Biedactwo
Inna, drugorzędna relacja mogłaby powstać pomiędzy Graczem i Biedactwem. Takie połączenie może się wydawać dość naturalne: Gracz poszukuje kogoś, kogo mógłby obwiniać, a Biedactwo jest przyzwyczajone do oskarżeń
173
pod swoim adresem. Jednakże Gracz pragnie czegoś więcej niż tylko zrzucić na kogoś winę. Chce również, by ktoś pozbierał i ponownie złożył w całość porozrzucane kawałki - i tu właśnie jego relacja z Biedactwem rozsypuje się w proch. Gracz mówi: „To twoja wina", a Biedactwo zgadza się z nim. Nie dzieje się jednak nic poza tym, więc Gracz dopuszcza się kolejnego skandalicznego czynu i ponownie zrzuca winę na Biedactwo. Biedactwo po raz kolejny przyznaje mu rację i znowu nic się nie dzieje. Gracz próbuje zbudować jakąś widoczną więź emocjonalną poprzez coraz bardziej ekstremalne zachowania, a Biedactwo staje się coraz bardziej apatyczne w swym oczekiwaniu na kolejny policzek. W końcu frustracja jednego z nich stanie się wystarczająco silna, aby doprowadzić do zamiany miejsc. W takiej sytuacji Biedactwo przyjmuje najczęściej jedną z dwóch ról - Oskarżyciela, aby odepchnąć od siebie Gracza, lub Opiekuna. W pewnych wypadkach Gracz może wejść w rolę Oskarżyciela i zastosować fizyczną przemoc, aby wyrazić frustrację, wywołaną biernym zachowaniem Biedactwa.
Do interesujących wymian emocjonalnych dochodzi również wtedy, gdy dwie osoby próbują zająć tę samą pozycję.
Oskarżyciel/Oskarżyciel
Dwoje Oskarżycieli będzie ze sobą toczyć zażartą walkę o władzę. Najpierw orientacyjnie porównają swój potencjał z zasobami przeciwnika. Następnie mogą zagrozić nieznacznie drugiej stronie, żeby sprawdzić, jakimi siłami ta dysponuje. Początkowo będą prowadzić walkę podjazdową, starając się zyskać teren i zająć jak najkorzystniejsze pozycje. W końcu dojdzie jednak do nieuniknionej, wielkiej bitwy. Zachowania tego rodzaju są powszechne w wielkich korporacjach oraz na liczących się uniwersytetach - czyli tam, gdzie działa silna presja, aby wspinać się na kolejne szczeble hierarchii, a na samym szczycie jest miejsce tylko dla nielicznych. W takich instytucjach panują niemal sformalizowane zasady prowadzenia wojny, w której przetrwać mogą jedynie najsilniejsi.
Pomiędzy dwojgiem Oskarżycieli może się czasami wytworzyć intymna relacja emocjonalna, jednak walka o dominację, władzę i kontrolę wkrótce wysysa energię zarówno z jej uczestników, jak i z ich związku.
Biedactwo/Biedactwo
Związek dwojga Biedactw byłby niemal na pewno pełen biadolenia i narzekań. Każde z nich starałoby się okazać bardziej „biedne" i bezradne od partnera, a w rezultacie nikt nawet nie próbowałby zaradzić problemom.
W końcu jedno z nich porzuciłoby rolę Biedactwa, zmieniając się w Oskarżyciela lub Opiekuna. Taka relacja jest dość powszechna w rodzinach, w których występuje jeden dominujący Oskarżyciel i kilka osób w roli
174
Biedactwa. Można ją także odnaleźć w organizacjach lub związkach, w których występuje znaczna nierówność sił, podtrzymywana przez dominującego Oskarżyciela.
Gracz/Gracz
Przykładem pary Graczy mogą być kumple, którzy często wspólnie się bawią - piją, grywają w kasynie i pakują się w mniejsze lub większe kłopoty. Takie relacje zdarzają się także w intymnych związkach, w których żaden z partnerów nie bierze na siebie odpowiedzialności i oboje chcą po prostu dobrze się bawić. Można je także spotkać wewnątrz niektórych organizacji. Jednak związki typu Gracz/Gracz obfitują zwykle w problemy finansowe i prawne; zazwyczaj takie relacje wypalają się więc dość szybko.
Zjawisko to można zaobserwować na przykładzie dwóch partnerów w interesach, z których każdy uważa siebie za zdolnego i przedsiębiorczego biznesmena. Początkowo konkurencyjna wartość coraz bardziej ryzykownych inwestycji wzmacnia zaangażowanie ze strony ego obu Graczy. Problemy pojawiają się dlatego, że żaden z nich nie zastanawia się, skąd wziąć pieniądze na kontynuację owych inwestycji lub jak pozyskać potencjał menedżerski, który umożliwiłby ich dalszy rozwój. Zajmowanie się takimi szczegółami wydaje się obydwu Graczom zdecydowanie zbyt nudne.
Żaden z nich nie przerywa zatem gry do momentu, gdy pojawiają się audytorzy lub przedstawiciele banku, domagając się spłaty wierzytelności. Wówczas obaj Gracze poszukują kogoś, kogo mogliby obarczyć winą za ów problem, oraz kogoś, kto mógłby mu zaradzić.
Opiekun/Opiekun
Dwoje Opiekunów może ze sobą walczyć bardzo podobnie, jak czynią to Oskarżyciele - każde z nich będzie się starało prześcignąć partnera pod względem troskliwości, usiłując przejąć w ten sposób władzę.
Istnieją także więzi potrójne, poczwórne itd. Jeśli zetkniesz się z wielokrotną wymianą, zatrzymaj się na chwilę, przyjrzyj się jej uczestnikom i sprawdź, czy potrafisz określić ich pozycje w tej wymianie. Kiedy zorientujesz się, jaką pozycję wybrała każda z osób, będziesz dysponować wszystkimi potrzebnymi informacjami.
Zauważyłeś z pewnością, że w wielu relacjach dochodzi do zmiany ról w trakcie wymian. Wybór nowej roli będzie zależał od tego, jak ważna jest dana relacja dla każdej ze stron, a także od dostępności emocjonalnej partnerów oraz od trudności sytuacji. Wszystko to może znacznie komplikować wielokrotne wymiany, jednak nawet te najbardziej zagmatwane można zrozumieć i kontrolować. Dopóki znasz swoje położenie, nie musisz gubić się w tym zamieszaniu.
175
Magiczne Słowa doktora Collinsa
Żadna z więzi, którym się dotąd przyjrzeliśmy, nie koncentruje się na poszukiwaniu rozwiązań. W każdym z tych związków ludzie próbują zaspokoić własne potrzeby, nie zważając na potrzeby drugiej strony.
SWOISTE POTRÓJNE POŁĄCZENIE
W wielu związkach wykształca się charakterystyczne potrójne połączenie. Punktem wyjścia jest tu relacja Oskarżyciel/Biedactwo, jednak Biedactwo znajduje kogoś innego - zazwyczaj Opiekuna - żeby je „uratował". Wygląda to tak:
Opiekun - w odpowiedzi na coś, co przypomina uzasadnioną prośbę o pomoc - wkracza do akcji i pomaga Biedactwu, atakując Oskarżyciela. Dochodzi wówczas do pewnego przetasowania w związku. Teraz dawny Opiekun staje się Oskarżycielem. Natomiast dawny Oskarżyciel wskutek ataku zmienia się w Biedactwo. Byłemu Biedactwu nie pozostaje nic innego, jak przyjąć rolę nowego Opiekuna, który może pospieszyć na pomoc nowemu Biedactwu, atakując nowego Oskarżyciela za to, o co wcześniej sam go poprosił.
Tak oto powstaje prawdziwe błędne koło! Schemat ten jest typowy dla relacji rodziców z dziećmi, a także dla związków między rodzeństwem, rówieśnikami, kolegami z biura lub znajomymi. Jest on także podstawą wszystkich dowcipów i skeczów o teściowych. Jeśli wpadłeś w jedno z takich zawirowań, przyjmij rolę Poszukiwacza Rozwiązań i przestań grać. Tylko w ten sposób możesz się z niego wydostać! Dopóki pozostaniesz na pozycji Poszukiwacza Rozwiązań, będziesz w stanie poradzić sobie z niemal każdą wymianą nie dając się złapać w żadną pułapkę.
176
Jeśli uwikłałeś się w jeden z podobnych schematów, a teraz jesteś gotów na zmiany - istnieje sposób przerwania dysfunkcjonalnych więzi i zbudowania zdrowszego związku. Potrzeba tylko trochę magii!
Wyobraź sobie, że twój szef jest notorycznym Oskarżycielem. Każde słowo, które pada z jego ust, niesie ze sobą oskarżenie, upokorzenie i potępienie. Jeśli zadasz mu jakieś pytanie, jego odpowiedź bywa często obraźliwa.
„Wiesz Phil, jesteś chyba największym idiotą, jaki się kiedykolwiek urodził. Każdy głupi sam by się tego domyślił. Już kiedyś ci to mówiłem, chyba z tysiąc razy. Jesteś po prostu niekompetentnym, bezużytecznym durniem".
Co miałbyś ochotę mu na to odpowiedzieć? Mógłbyś odczuć pokusę, żeby skurczyć się w małą kulkę - stać się Biedactwem i zgodzić się z szefem, że istotnie, jesteś największym idiotą, jaki kiedykolwiek chodził po świecie, albo też wcielić się w Oskarżyciela i odpłacić mu pięknym za nadobne. Mógłbyś nawet wejść w rolę Gracza i powiedzieć szefowi, żeby się odczepił. Każdy z tych wyborów umocniłby twoją dysfunkcjonalną pozycję, nie dając ci nic oprócz rosnącej frustracji i złości - a być może nawet wypowiedzenia. Nigdy nie będziesz w stanie powiedzieć szefowi niczego, co mogłoby zmienić jego zdanie, ponieważ we własnym mniemaniu dostaje on to, czego pragnie. Poprawia swoje samopoczucie, pogarszając twoje.
A jeśli wybrałbyś rolę Poszukiwacza Rozwiązań? Wypróbuj to. Przeczytaj raz jeszcze obraźliwa wypowiedź szefa tak jado
wicie, jak tylko potrafisz, a potem - już własnym głosem - odpowiedz mu tak:
Pięć Magicznych Słów doktora Collinsa: „Przykro mi, że tak czujesz".
Zastanów się teraz, jak odpowiedziałby na to twój szef. Standardowa eskalacja nie przyniesie tu pożądanych efektów, bo właśnie mu oznajmiłeś, że nie masz zamiaru grać dalej. Nie byłeś też wobec niego arogancki. Naprawdę jest ci przykro, że on tak czuje. W taktowny sposób wyraziłeś jednak swój sprzeciw i odmówiłeś udziału w tej obraźliwej rozmowie.
Potęga Pięciu Magicznych Stów doktora Collinsa jest zadziwiająca. Jeśli dodasz do nich Magiczne Pytanie doktora Collinsa, skierujesz całą rozmowę w zupełnie inną stronę.
Magiczne Pytanie doktora Collinsa: „Czego potrzebujemy, żeby rozwiązać ten problem?".
177
Aby zrozumieć, co mam na myśli, przeczytaj raz jeszcze kwestię szefa - z całym jej jadem - a następnie użyj Magicznych Słów, a zaraz po nich Magicznego Pytania. Czyż nie brzmi to wspaniale? Nagle nadajesz całej wymianie zupełnie nową jakość. Zdemaskowałeś niezdrową komunikację szefa, a jednak mimo wszystko zapraszasz go, aby przyłączył się do ciebie w poszukiwaniu rozwiązań i - podobnie jak ty - stał się emocjonalnie dostępny-
Niestety, życie nie zawsze jest takie proste, jakbyśmy sobie życzyli, więc szef może dać ci kolejną obraźliwa odpowiedź, taką jak: „Moglibyśmy rozwiązać ten problem, gdybyś nie był aż taki głupi. Phil, jesteś po prostu idiotą". Spróbuj ponownie. Tym razem możesz zastosować odmianę Magicznych Słów (proszę, podchodź do nich twórczo, kiedy już wyczujesz, na czym polega istota zdania skoncentrowanego na rozwiązaniu). Oto kilka przykładów:
„Dziękuję za twój cenny wkład". „Dzięki, że podzieliłeś się ze mną swoją opinią". „Doceniam twoje zainteresowanie". „Widzę, że bardzo się tym przejmujesz". „Chciałbym znaleźć jakiś sposób, żebyśmy mogli wspólnie rozwiązać
ten problem, zamiast się nawzajem atakować". Istota tego przekazu polega na uznaniu drugiej osoby bez wikłania się
w jej dysfunkcjonalną pozycję. Jesteś skoncentrowany na rozwiązaniu problemu. Pozostajesz na emocjonalnie dostępnym stanowisku i zapraszasz drugą osobę, żeby się do ciebie przyłączyła. Powtarzaj Magiczne Słowa i Magiczne Pytanie tak długo, aż druga strona usłyszy cię i włączy się w ten proces.
Magia Magicznego Pytania kryje sję w możliwości dokonania przemiany. Za jego pośrednictwem prosisz osobę, która chce zająć wrogą pozycję, żeby przeszła na drugą stronę i zosiała twoim partnerem w procesie rozwiązywania problemu. Co więcej, umożliwia ono odłożenie na bok wszelkich starych spraw i skupienie się na bieżącym problemie. Dodaje także mocy zaproszeniu do emocjonalnej obecności oraz do rezygnacji z ukrywania się i utrzymywania dystansu.
Jako Poszukiwacz Rozwiązań trzymasz się z daleka od niezdrowych więzi. Ponosisz również znacznie mniejsze koszty emocjonalne, ponieważ nie musisz nieustannie się bronić. Możesz spożytkować swą energię na budowanie zdrowych relacji i na cieszenie się życiem. Pozostając na pozycji Poszukiwacza Rozwiązań, możesz także uczyć innych ludzi, jak dotrzeć do tego samego miejsca. Najbardziej interesujące jest jednak to, że pole Poszukiwacza Rozwiązań jest jedynym, które mogą zajmować wszyscy uczestnicy wymiany równocześnie! Jeśli uda ci się utrzymać na tej pozycji, zauważysz, jak szybko spadnie liczba destrukcyjnych konfliktów i poziom chaosu w twoim życiu. Oczywiście, nadal będą się pojawiać jakieś konflikty, ale
178
będą one raczej zdrowymi, pouczającymi doświadczeniami pomiędzy emocjonalnie dostępnymi ludźmi. Przekonasz się, jak dobrze jest znajdować się w polu Poszukiwacza Rozwiązań i widzieć rozwiązane problemy oraz ludzi, którzy darzą się nawzajem szacunkiem i potrafią ze sobą współpracować.
Dobre umiejętności komunikacyjne są istotą więzi emocjonalnych. Ostatecznie to właśnie dzięki sprawnej komunikacji inni ludzie mogą poznać nasze myśli i uczucia. W trakcie mojej praktyki terapeutycznej wielokrotnie przekonałam się, że problemy komunikacyjne wielu osób zaczynają się już w dzieciństwie, a przyczyniają się do nich relacje z rodzicami, którzy nie są otwarci ani dostępni. Dzieci takich rodziców dorastają w przekonaniu, że ich partnerzy powinni potrafić odczytywać ich myśli. Wszyscy wiemy, iż w praktyce rzadko się to udaje.
Mam jednak dobre wieści - umiejętności komunikacyjnych można się z łatwością nauczyć, a potem je ćwiczyć. Oznacza to, że kiedy para zaczyna stosować dobre wzorce komunikacyjne, otwartość staje się z czasem jej trwałym zwyczajem; dzięki temu zaczynają się kolejno otwierać pozostałe bramy do świata emocji.
Praktyczne zastosowania Teraz, kiedy znasz już teorię, jak możesz wprowadzić ją w życie? Przede wszystkim pamiętaj, że ćwiczenie jest niezbędne dla osiągnięcia sprawnej komunikacji. Powiedzmy sobie szczerze: nikt nie będzie komunikował się idealnie ani przy pierwszej, ani nawet przy dziesiątej próbie! Jednak im częściej używasz dobrych technik komunikacyjnych, tym sprawniej się komunikujesz i tym łatwiej jest ci pokonać problemy w relacjach z emocjonalnie niedostępnym partnerem. Nie jest to jedyne narzędzie radzenia sobie z problemami, ale raczej podstawa dla wielu narzędzi, które wypróbujemy, starając się pomóc emocjonalnie niedostępnemu partnerowi połączyć się ze światem uczuć.
Należy pamiętać, że nie można wymusić zmian na drugiej osobie. Człowiek, który jest niedostępny emocjonalnie, musi sam zapragnąć przemiany. Bez jego zaangażowania będziesz stosować swe doskonałe umiejętności komunikacyjne na próżno.
Pamiętaj, żeby starać się spędzać jak najwięcej czasu w polu Poszukiwacza Rozwiązań, nie tylko w kontaktach z emocjonalnie niedostępnym partnerem, ale także w relacjach ze światem w ogóle. Przebywanie na pozycji Poszukiwacza Rozwiązań obniży ogólny poziom cierpienia i niepokoju, podwyższając jednocześnie twoją skuteczność w życiu zawodowym i prywatnym. Pozostając w polu Poszukiwacza Rozwiązań, unikniesz także owych konfliktów bez zwycięzców, które pojawiają się w relacjach z dziećmi, a szczególnie z dorastającymi nastolatkami. Unikniesz owych niekończą-
179
cych się kłótni, które wydają się nieodłącznym elementem komunikacji dorastających dzieci z ich rodzicami, a których jedynym efektem jest niepokój i wściekłość obu stron. Przyjęcie roli Poszukiwacza Rozwiązań ułatwi ci także trudne kontakty z ludźmi w innych dziedzinach życia - z szefami, rodzicami, sąsiadami, a nawet z rozzłoszczonymi nieznajomymi. Co zatem powinieneś zrobić, żeby utrzymać się w polu Poszukiwacza Rozwiązań? Zacznij od posługiwania się językiem uczuć.
Używaj języka uczuć
W rozdziale drugim przyjrzeliśmy się różnicy pomiędzy „myślę" a „czuję". Kiedy starasz się pozostać w polu Poszukiwacza Rozwiązań, zacznij od powiedzenia innym, co czujesz.
Bardzo skuteczne jest wypowiadanie imienia partnera. Większość ludzi bardzo lubi słyszeć dźwięk swojego imienia. Poza tym wypowiadając imię drugiej osoby, osiągniesz także dwie inne korzyści. Po pierwsze, przyciągniesz jej uwagę. Po drugie, nadajesz waszej rozmowie osobisty ton, co wzmacnia rolę uczuć, a tym samym podwyższa skuteczność komunikacji. Prowadzenie rozmowy z pozycji uczuć jest bardzo istotne. Dzięki temu druga osoba wie, że nie próbujesz jej uprzedmiotowić. Ludzie, którzy dopuszczają się przemocy i nadużyć, posługują się uprzedmiotowieniem, aby od-człowieczyć innych i odmówić im prawa do emocji. Kiedy wypowiadasz imię jakiejś osoby, przyciągasz jej uwagę, a jednocześnie zapobiegasz ewentualnym napastliwym zachowaniom, czy też agresywnym komunikatom.
Zacznij od imienia drugiej osoby, a potem powiedz „czuję" i nazwij emocję, o którą ci chodzi. Pamiętaj, że słowo „czuję" nie ma być substytutem „myślę", ale powinno poprzedzać nazwę autentycznej emocji.
„Jim, czuję wściekłość, kiedy...". Teraz nazwij zachowanie, które cię razi. „Jim, czuję wściekłość, kiedy nie słuchasz, co do ciebie mówię, wtedy
gdy telewizor jest włączony". Idealnie byłoby, gdyby odpowiedź Jima brzmiała: „Rhonda, słyszę, że
mówisz, iż czujesz wściekłość, kiedy nie słucham, co do mnie mówisz, wtedy gdy telewizor jest włączony".
Odpowiedziałabyś na to: „Tak, to prawda. Czuję, że mnie lekceważysz. Czy o to ci właśnie chodzi?".
Jim mógłby wtedy powiedzieć: „Oczywiście, że nie. Mam pomysł -może przeznaczymy codziennie trochę czasu na rozmowę, tak żeby nic nam wtedy nie przeszkadzało?".
Ty odpowiedziałabyś: „Dziękuję. Myślę, że to świetne rozwiązanie". Możesz mi wierzyć lub nie, ale jeśli ty i twój partner jesteście ze sobą
emocjonalnie związani i macie za sobą wystarczająco wiele ćwiczeń - tak oto jak potoczy się wasza rozmowa. I to nie tylko w wypadku przeciętnych
180
ludzi bez żadnych poważnych problemów! Najważniejsze, aby oboje partnerzy chcieli posługiwać się językiem skoncentrowanym na poszukiwaniu rozwiązań, by skupiali się na problemie oraz żeby obojgu zależało na znalezieniu rozwiązania. Oboje powinni być także otwarci na to, co mówi druga strona, i muszą pozostawać w polu Poszukiwacza Rozwiązań.
Skoncentruj się na problemie
Dobra komunikacja jest nieodzownym warunkiem rozwiązania problemu; często bowiem ludzie spierają się o dwie różne kwestie. Ponieważ żadne z nich nie próbuje nawet wysłuchać partnera, nie zdają sobie sprawy z tego, że mówią o dwóch zupełnie różnych problemach. Oto przykład:
- Jim, czuję wściekość, kiedy mnie nie słuchasz, wtedy gdy telewizor jest włączony.
-Co? - Powiedziałam, że czuję wściekość, kiedy mnie nie słuchasz, wtedy
gdy telewizor jest włączony. - No a co, kiedy dzieciaki wrzeszczą? Pozwalasz im na wszystko,
a poza tym nigdy nie mówisz swojej matce, żeby się nie wtrącała. To dopiero bałagan! W ciągu trzydziestu sekund poruszyliście z Ji
mem trzy tematy. Imponujące! Jednak owe trzy tematy nie pozwolą wam osiągnąć jakichkolwiek konstruktywnych rozwiązań, ponieważ każdemu z was chodzi o inny problem. Nie wszystko jest jednak stracone, bo ty słuchasz Jima, pomimo że on nie słucha ciebie.
- Jim, słyszę, że masz jakieś zastrzeżenia do mojego sposobu wychowywania dzieci oraz wobec mojej matki. Myślę, że powinniśmy porozmawiać o wszystkich trzech sprawach, ale nie jednocześnie. Którą z nich chciałbyś się zająć najpierw?
W ten sposób uznałaś wagę zastrzeżeń Jima, przypomniałaś mu, że i ty poruszyłaś pewien problem i dałaś mu możliwość omówienia wszystkich trzech spraw. Wykonałaś także bardzo ważny krok, zidentyfikowałaś problem, a raczej - w tym wypadku - problemy.
Zadawaj pytania otwarte
W opisanej uprzednio wymianie z Jimem twoje ostatnie pytanie było otwarte, co oznacza, że nie można na nie odpowiedzieć po prostu „tak" lub „nie". Używając otwartych pytań, utrudniasz partnerowi przyjęcie pasywnej, obronnej postawy. Nie tylko poprosiłaś Jima, żeby zaangażował się w rozmowę o waszych problemach, ale także utrzymałaś was oboje na pozycji Poszukiwacza Rozwiązań. Zachowałaś swoją moc i pozwoliłaś Jimowi utrzymać jego prawo wyboru.
Jednak Jim postanawia cię obwinie:
181
- Nie chcę o tym rozmawiać. Musisz zapanować nad dziećmi i nad swoją matką. Gdybyś nie zachowywała się tak, jakby twoja praca polegała wyłącznie na robieniu zakupów, nigdy nie doszłoby do podobnych problemów. Za mało czasu spędzasz z dziećmi, a za dużo na zakupach.
Jim jeszcze bardziej zmącił wodę, wprowadzając co najmniej jeden dodatkowy problem, który najwyraźniej nurtował go od dawna. Nie daj się sprowadzić z obranego kursu. Nie zniechęcaj się. Jim jest twardy, ale ty ciągle trzymasz się mocno w polu Poszukiwacza Rozwiązań i jesteś zdecydowana znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. W tym momencie Jim zajmuje pole Oskarżyciela - jego zdaniem to ty jesteś problemem, co jednak wcale nie znaczy, że musisz się z nim zgodzić lub wskoczyć na pozycję Biedactwa i zaangażować się w grę „atak - usprawiedliwienie".
- Przykro mi, że tak czujesz, Jim. Chcę poznać twój punkt widzenia i zastanowić się razem z tobą nad sposobem rozwiązania tych problemów. Czy chcesz ustalić, kiedy możemy porozmawiać o kwestiach, które poruszyłeś?
Oto jak działa Pięć Magicznych Słów oraz Magiczne Pytanie doktora Collinsa. Celem jest powstrzymanie agresywnych wypowiedzi Oskarżyciela i skierowanie go ku stanowisku Poszukiwacza Rozwiązań. Ponownie prosisz o rozwiązania i wyznaczasz granice. Ale Jim nie ustępuje.
- O nie, nie musisz robić z tego aż takiego problemu. Już ci powiedziałem, że nie chcę o tym rozmawiać. Musisz po prostu zapanować nad dziećmi i powiedzieć swojej matce, żeby nie wtrącała się w nie swoje sprawy. No i przestań wydawać tyle pieniędzy. W ten sposób rozwiążemy wszystkie nasze problemy.
Jim jest naprawdę twardy. Nie- chce usłyszeć twojej wersji, niecierpliwie szuka winnych i wytacza oskarżenia, a poza tym wydaje się mocno rozwścieczony. Możesz jednak spróbować ponownie.
- Jim, słyszę, że jesteś wściekły. Przykro mi, że tak się czujesz. Mam nadzieję, że możemy porozmawiać o kwestiach, które poruszyłeś, a także o moich uczuciach, ale nie pozwolę, żebyś obwiniał mnie o sprawy, w których wcale nie zawiniłam, a potem odmawiał rozmowy o naszych problemach. O czym chcesz pogadać najpierw?
Wyznacz wyraźne granice
Wyznaczenie granic jest szczególnie istotne w kontaktach z ludźmi, którzy używają agresywnego języka, próbują obarczać innych winą lub nie chcą uczestniczyć w rozsądnym dialogu. Ustalając granice w relacji z Jimem -w wyraźny, a jednocześnie pełen szacunku sposób - a następnie prosząc go raz jeszcze o współpracę w poszukiwaniach rozwiązania, troszczysz się o siebie samą.
182
Dotarłaś do punktu, z którego nie ma już odwrotu. Jeśli Jim będzie się nadal kręcił w kółko, odmawiając sensownej współpracy i uczestnictwa, dowiedzie, że nie chce lub nie potrafi się zmienić. Świadomość tego będzie dla ciebie ważna na przyszłość. Jim może próbować się bronić; może także poczuć się oskarżony lub zaatakowany, ale jeśli nie będzie chciał lub potrafił zakomunikować ci swoich uczuć, nie musisz ich zgadywać. Jeżeli kolejne odpowiedzi Jima są równie lekceważące lub agresywne, wasz problem wykracza poza sferę komunikacji. Nie zmienia to faktu, że dobra komunikacja jest konieczna i pomocna. Masz prawo do tego, aby cię wysłuchano, a twoje uczucia traktowano z należytym szacunkiem. Jeśli nie otrzymujesz tego w swoim obecnym związku, bo twój partner nie chce pracować nad udoskonaleniem komunikacji i rozwiązaniem problemów, być może powinnaś się poważnie zastanowić nad waszą relacją.
Jim ma jeszcze jeden wybór - może porozmawiać z tobą przynajmniej o jednym z problemów, które poruszyliście. Jeśli się nad tym zastanowić, zastrzeżenia Jima są dość poważne. Kwestionuje twój styl wychowywania dzieci, wtrącanie się twojej matki oraz twoje umiejętności zarządzania pieniędzmi. Ty z kolei poruszyłaś kwestię komunikacji, mówiąc mu, że czujesz się lekceważona. Wszystkie cztery problemy powinny zostać omówione
i rozwiązane w zdrowy i pełen szacunku sposób. Pierwszy krok ku takiej rozmowie to identyfikacja problemu. Upew
nienie się, że oboje mówicie o tej samej sprawie, jest także częścią owego pierwszego kroku w procesie skutecznego rozwiązywania problemów. Obu stronom musi zależeć na znalezieniu rozwiązania oraz na uważnym wysłuchaniu drugiej osoby. W ten sposób dobra komunikacja łączy się z dostępnością emocjonalną i w rezultacie wszystkie zaangażowane osoby czują się silne i pewne swoich praw. Tacy ludzie są skuteczni w rozwiązywaniu problemów, ponieważ nie czują się zagrożeni przez uczucia innych i chcą znaleźć takie rozwiązanie, które umożliwi wygraną wszystkich stron. Jest to jeden z powodów, dla których tak ważne jest, abyśmy używali języka uczuć, kiedy mówimy o sprawach naładowanych emocjami. Bardzo trudno kłócić się z kimś, kto wypowiada się z poziomu uczuć.
Nie toleruj agresywnego lub napastl iwego języka
„Czuję się zlekceważona, kiedy mówię do ciebie, a ty wydajesz się mnie nie słuchać".
Napastliwa odpowiedź na takie stwierdzenie nie miałaby sensu. Druga osoba mogłaby co najwyżej odpowiedzieć: „Wcale nie czujesz się zlekceważona", a to zabrzmiałoby dziecinnie i nielogicznie.
Oczywiście, niektórzy ludzie próbują zaprzeczyć istnieniu naszych uczuć, jednak jest to raczej bezsensowne posunięcie. „Wcale się tak nie czujesz" - mówią nam, bezpośrednio lub pośrednio. Kiedy ktoś odpowiada
183
zaprzeczeniem na wypowiedziane przez ciebie zdanie, które dotyczy twoich własnych uczuć, oznacza to, że chce ci dyktować, co powinieneś czuć. Jest to zachowanie kontrolujące i agresywne. Nie koncentruje się na rozwiązaniu, a jego jedynym skutkiem jest wzbudzenie negatywnych uczuć.
Jeśli otrzymasz taką odpowiedź, możesz zmienić jej kierunek przy pomocy innej odmiany Pięciu Magicznych Słów doktora Collinsa: „Doceniam twój wkład (twoją interpretację, opinię itd.), ale miałam na myśli dokładnie to, że czuję się zlekceważona": Ta uwaga potwierdza twoje uczucia, wykreśla jasne granice osobie, która próbuje zdefiniować za ciebie twoją rzeczywistość oraz skupia ponownie rozmowę na właściwym problemie.
Ćwicz, ćwicz i jeszcze raz ćwicz
Niełatwo jest zapamiętać wszystkie te szczegóły. Kiedy zastosujesz tę technikę po raz pierwszy, wyda ci się bardzo dziwaczna. Jednak w miarę ćwiczenia będziesz posługiwał się nią coraz sprawniej, aż wreszcie stanie się twoją drugą naturą - jeżeli wolno mi użyć takiego określenia. Jeśli zarówno ty, jak i twój partner lub tylko jedno z was - będziecie ćwiczyć i starannie stosować tę technikę, stanie się ona trwałym zwyczajem. Ów zwyczaj upraszcza cały proces, znacznie podwyższa poczucie komfortu u wszystkich zaangażowanych stron i umożliwia znalezienie rozwiązań. Obniża także hałaśliwość i intensywność sporów, bo teraz nie występujecie już przeciwko sobie nawzajem, ale stajecie się dwojgiem partnerów, którzy wspólnie zmagają się z problemami.
ROZWIĄZYWANIE PROBLEMÓW ZASADY KOMUNIKACJI
1. Partner 1: Posługuj się językiem uczuć. Nazwij uczucie oraz zachowanie, które jest jego przyczyną. Nie obwiniaj i nie oskarżaj.
2. Partner 2: Rozpoczynając od wyrażenia „Słyszę, że mówisz", powtórz słowo w słowo to, co powiedział ci Partner 1.
3. Partner 1: Potwierdź lub skoryguj powtórzone przez Partnera 2 sformułowanie problemu. W tym miejscu dodaj wszelkie informacje, które pomogą sprecyzować twój punkt widzenia.
4. Partner 2: Wysłuchaj wszystkich informacji, których udziela ci Partner 1. Nie zaprzeczaj jego uczuciom, lecz udziel mu wsparcia i zaproponuj możliwy sposób rozwiązania problemu.
184
5. Partner 1: Powtórz zasugerowane przez Partnera 2 rozwiązanie, a potem dodaj własną propozycję. Przyszedł czas na burzę mózgów. Rób notatki. Rozważ ewentualną przydatność każdej propozycji z osobna.
6. Wspólnie: Zdecydujcie się na rozwiązanie, które odpowiada wam obojgu. Kiedy osiągnięcie już porozumienie, powiedzcie sobie nawzajem: ,A więc rozwiązanie, do którego wspólnie doszliśmy, jest następujące . Czy ty też tak sądzisz?".
7. Drugi z partnerów potwierdza lub poprawia sformułowanie rozwiązania tak długo, aż osiągniecie pełne porozumienie. Następnie postanówcie, kiedy i jak wprowadzić wybrane rozwiązanie w życie oraz kto będzie odpowiedzialny za poszczególne elementy tego procesu (oboje partnerzy powinni być w jakimś stopniu zaangażowani w proces wdrożenia wybranego rozwiązania).
8. Po zastosowaniu rozwiązania uzgodnijcie, kiedy należy ocenić jego skuteczność, i poprawcie te spośród jego elementów, które nie przyniosły oczekiwanych/rezultatów.
Za pierwszym razem ta technika może się wam wydać dość dziwaczna, jednak w miarę nabierania doświadczenia stanie się coraz łatwiejsza, a wy poczujecie się mile zaskoczeni, że można tak szybko i sprawnie rozwiązywać problemy. W końcu, kiedy wykształcicie swój własny, indywidualny styl, wypracujecie pewne skróty i ułatwienia. Pamiętaj jednak, że sukces owej techniki zależy od tego, czy oboje pozostaniecie na stanowisku Poszukiwacza Rozwiązań.
Istnieją także inne techniki, które można zastosować w relacjach z e-mocjonalnie niedostępnym partnerem - techniki, które pomogą udoskonalić komunikację i wasz związek.
Konfrontacja
Niemal słyszę, jak mówisz: „Nienawidzę konfrontacji! Zrobię wszystko, żeby ich uniknąć". Być może to właśnie dlatego wplątałeś się w związek z osobą niedostępną emocjonalnie. Ludzie niedostępni emocjonalnie często robią wszystko, co w ich mocy, aby uniknąć konfrontacji, ponieważ konfrontacja wymaga emocjonalnej obecności. Ludzie mylą często konfrontację z agresją, sądząc, że konfrontacja musi być głośna, napastliwa i gniewna. Konfrontacja może być jednak zupełnie inna. Przynosi znacznie lepsze
185
skutki, jeśli jest cicha, skoncentrowana na problemie i asertywna (a nie pełna złości).
Pamiętając nieustannie o Lokalizacji Emocjonalnej, możesz przeprowadzić konfrontacje bez podnoszenia głosu lub ciśnienia krwi. Chcesz pozostać w polu Poszukiwacza Rozwiązań i zapraszasz drugą stronę konfrontacji, aby się do ciebie przyłączyła. I tym razem możesz rozpocząć od języka uczuć, ale istnieją także inne, alternatywne podejścia.
- Susan, czuję się wykorzystany, kiedy pożyczasz ode mnie pieniądze, a potem nawet nie próbujesz mi ich oddać. Byłbym wdzięczny, gdybyś zwróciła mi te dwadzieścia dolarów, które ci pożyczyłem. Czy to ci odpowiada?
- Przepraszam pana, ale wszyscy stoimy w kolejce do kasy. Ostatnia jest ta pani w czerwonym płaszczu.
- Mamo, to cudownie, że tak bardzo kochasz Gregory'ego, ale prosiliśmy cię tyle razy, żebyś nie dawała mu cukierków, bo kiedy je cukier, zaczyna zachowywać się tak, jakby wstąpił w niego diabeł. Wiem, że chcesz, aby czuł się dobrze i panował nad sobą, więc proszę, nie rób tego więcej.
- Wiem, że trudno jest znaleźć miejsce do parkowania w tej okolicy, ale czekam już od piętnastu minut i zamierzam zająć to miejsce, kiedy ta pani stąd wyjedzie.
W każdej z opisanych sytuacji uczucia drugiej osoby potraktowano z szacunkiem, a jednak jesteś w stanie zidentyfikować problem i określić jasno swoje stanowisko.
Konfrontacja a rozwiązywanie problemów
Kiedy zatem uciekamy się do konfrontacji, zamiast użyć języka rozwiązywania problemów? Konfrontacji wymagają te sytuacje, w których twoje prawa lub granice zostają pogwałcone przez czyny albo decyzje innej osoby. Susan nie oddała ci pieniędzy, które od ciebie pożyczyła; ktoś wepchnął się przed tobą do kolejki w banku; twoja matka daje waszemu dziecku słodycze wbrew wyraźnym prośbom; ktoś usiłuje zająć miejsce parkingowe, na które czekasz od dłuższego czasu. We wszystkich tych wypadkach doszło do wtargnięcia na twoje terytorium. Wszystkie opisane tu sytuacje zawierają jakiś problem, jednak tym razem twoim celem nie jest rozwiązanie wspólnej, podlegającej negocjacjom kwestii. Zamiast tego próbujesz wyznaczyć granice własnej tolerancji.
Jeśli druga osoba reaguje agresją na twoją spokojną, nieagresywną konfrontację, możesz ponownie ustalić granice, mówiąc coś w rodzaju: „Przykro mi, że tak cię to złości, ale nie będę tolerować agresywnego (lub napastliwego) języka (albo zachowania) ani wrzasków". Zachowujesz spokój, nie podnosisz głosu, a twoje zachowanie nie jest agresywne. Zazwyczaj druga osoba również się uspokaja. Jeśli tak się nie stanie, zawsze możesz
186
odejść, nie dopuszczając do zaognienia sytuacji i nie podwyższając własnego poziomu frustracji.
Asertywność
Asertywność jest twoim celem. Pamiętaj, że ludzie asertywni proszą o to, czego pragną, nie pozwalają, by inni uczynili z nich ofiary, i pozostają w polu Poszukiwacza Rozwiązań.
Kiedy jesteś asertywny, a nie agresywny, stwarzasz swemu partnerowi bezpieczne środowisko. To bardzo ważne, bo, jak zapewne pamiętasz, dla wielu osób niedostępnych emocjonalnie bezpieczeństwo jest kluczową kwestią. Jeśli wyrażasz się jasno, jesteś asertywny i panujesz nad własnymi emocjami, twój partner poczuje się wystarczająco bezpiecznie, aby odsłonić się nieco bardziej i wysłuchać tego, co masz mu do powiedzenia.
Pamiętaj jednak, że nawet jeśli doprowadzasz do konfrontacji z inną osobą, twoim celem jest nadal znalezienie rozwiązania problemu, a nie zaatakowanie drugiego człowieka lub narzucenie mu własnych poglądów.
Przeformułowanie
Technika przeformułowania (czyli nadania nowych ram) wywodzi się z terapii rodzin i jest bardzo skuteczna w przełamywaniu impasów komunikacyjnych. Dzięki niej druga osoba czuje, że naszym celem jest udzielenie jej wsparcia, a nie zaatakowanie jej. Przeformułowanie pozwala człowiekowi otworzyć się i sprzyja dostępności emocjonalnej.
Oto jak to działa. Potraktujmy pozycję przyjętą przez daną osobę jako obraz, który przedstawia jej perspektywę. Obraz ten otoczony jest ramą (ang. frame), która zmienia się w zależności od sytuacji. Celem przeformułowania jest zmiana owej ramy w taki sposób, by usprawnić komunikację.
Na przykład: czy zdarzyło ci się kiedyś nazwać „wyzwaniem" coś, co wydawało się bardzo nieprzyjemne lub niebezpieczne? Czy do drzwi twojej lodówki przytwierdzony jest jeden z tych magnesów, na których widnieje napis: „Ewa nie jest gruba, jest po prostu nieco puszysta"? Czy kiedykolwiek wykazałeś się wielkim taktem i nazwałeś koncert skrzypcowy swojego bratanka „interesującym"? Jeśli tak, to już teraz wiesz coś o przeformuło-waniu.
Peggy i Laura były przyjaciółkami od wielu lat. Kiedy Peggy związała się z pewnym mężczyzną, Laura poczuła, że jest jedną z ofiar jego jawnych wysiłków wyeliminowania wszystkich przyjaciół Peggy. Laura bolała nad tą stratą i wściekała się, bo kiedykolwiek próbowała skontaktować się z Peggy,
187
miała trudności z przedostaniem się przez cenzurę jej chłopaka, który podsłuchiwał rozmowy telefoniczne Peggy i komentował jej wypowiedzi. Za każdym razem, kiedy udało jej się zobaczyć z Peggy sam na sam, Laura próbowała z nią o tym porozmawiać. Peggy oskarżała ją wówczas o to, że jest zazdrosna o jej związek. Nie potrafiła usłyszeć w słowach Laury lęku ani bólu.
Laura rozpoczęła terapię, żeby rozwiązać własne problemy uczuciowe, jednak nie mogła powstrzymać się przed wyrażeniem swego bólu i poczucia opuszczenia z powodu odejścia Peggy. Zachęciłam Laurę, żeby zaprosiła Peggy na jedno z naszych spotkań, abyśmy mogły popracować nad ich wzajemną komunikacją. Podczas tej sesji Laura powiedziała:
- Peggy, czuję się opuszczona, kiedy pozwalasz Mike'owi wtrącać się w nasze rozmowy telefoniczne, a także dlatego, że nie robimy już niczego razem.
- Myślę, że jesteś zazdrosna o mój związek z Mikiem - odrzekła Peggy. Najwyraźniej każda z nich postrzegała ten problem w inny sposób. - Peggy, czy nie rozumiesz, co czuje Laura? Peggy odpowiedziała: - Sądzę, że ona nie ma racji. Nadal jest moją najlepszą przyjaciółką.
Jest zazdrosna, bo ja mam chłopaka, a ona nie. - Lauro, co byś urobiła, gdyby Peggy znalazła się w niebezpieczeń
stwie? - zapytałam. - Zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, żeby ją ochronić - odpowie
działa bez wahania Laura. - A skąd wiedziałabyś, że coś jej grozi? To znaczy, gdyby ci o tym nie
powiedziała. Laura zastanowiła się nad tym przez chwilę, a potem powiedziała: - Mogłaby robić coś, co jest niebezpieczne, na przykład zażywać nar
kotyki, jeździć samochodem po pijanemu albo skakać ze spadochronem. Mogłaby też kręcić się w miejscach, które uważam za niebezpieczne. Albo spotykać się z niebezpiecznymi ludźmi.
- Jednakże w każdym z tych wypadków nie byłaby to jej definicja niebezpieczeństwa, tylko twoja. Prawda? - Laura przytaknęła.
- Ale ty i tak zrobiłabyś wszystko, żeby ją obronić? - Oczywiście. - A gdybyś nie znała jej tak dobrze, skąd wiedziałabyś, co i kto jest dla
niej niebezpieczny? - To mogłoby być trudniejsze. Chyba musiałabym wtedy zachować
większą ostrożność. - Czy sądzisz, że to możliwe, iż Mike stara się po prostu ochronić
Peggy w związku, którego sam jeszcze dobrze nie zna? Peggy skinęła twierdząco głową.
188
- Mike dokładnie to robi. Jest bardzo opiekuńczy, bo jego pierwsza żona została zamordowana. Jest podejrzliwy wobec wszystkich dookoła.
Tym sposobem uzyskałyśmy pełniejszy obraz podłoża całej sytuacji. - Lauro, a gdybyś uznała, że Mike po prostu chroni Peggy - czy po
czułabyś się lepiej? - W ten właśnie sposób nadałam sprawie nowe ramy. Mike stał się teraz obrońcą ukochanej przyjaciółki, a nie groźnym smokiem, odcinającym Laurze wszelki dostęp do Peggy. Laura przyznała wcześniej, że rozumie i popiera działania, mające na celu ochronę przyjaciółki. Umieszczenie Mike'a w ramach obrońcy pomogło Laurze i Peggy znaleźć platformę porozumienia. Peggy była odtąd bardziej gotowa wyznaczać Mike'owi pewne granice, a Laura chętniej widziała w Mike'u sprzymierzeńca, a nie wroga.
Przeformułowanie polega zatem na spojrzeniu na dany problem z innej perspektywy, tak aby uzyskać platformę porozumienia. Nie chodzi tu o lukrowanie czegoś, co jest nie do przyjęcia. Gdyby na przykład Mike bił Peggy nigdy nie zastosowałabym tej techniki, aby nadać mu wizerunek dobrego człowieka. Jednak w sytuacji, gdy dwie osoby mają bardzo różne poglądy na daną sprawę, przeformułowanie może przyczynić się do zniwelowania różnic.
Dla osób niedostępnych emocjonalnie przeformułowanie może być sposobem na znalezienie nowej, bezpiecznej perspektywy i otwarcie się.
Stosowanie przeformułowania nie wymaga pomocy terapeuty lub innego pośrednika, kiedy wyćwiczysz już posługiwanie się tym narzędziem. Kluczem jest znalezienie innego sposobu spojrzenia na daną kwestię. Możesz ćwiczyć tę technikę przed telewizorem lub w kinie. Posłuchaj dialogu między bohaterami i spróbuj zinterpretować sytuację w odmienny sposób. Zastanów się, na przykład, jak ważne było dla Peggy jej przywiązanie do Mike'a. Nie mogła znieść, kiedy Laura go krytykowała. Celem Laury było utrzymanie ich przyjaźni, w nadziei, że Mike się zmieni lub zniknie. Dzięki nadaniu Mike'owi roli obrońcy Peggy i Laura mogły zachować przyjaźń: Laura potrafiła spojrzeć inaczej na zachowanie Mike'a, a wybór Peggy został uszanowany. Dzięki nowym ramom wszystkie zaangażowane osoby wygrały i każda z nich poczuła się poważana.
Granice Ogólnie mówiąc, ludzie niedostępni emocjonalnie nie mają zdrowych granic. W zamian zakuwają się w zbroję, która całkowicie ogradza ich od świata. Jeśli związałeś się z kimś o nieprawidłowych granicach, twoje granice muszą być doskonałe, bo tylko wtedy uchronią cię przed krzywdą i cierpieniem.
Aby zachować dobre granice, musisz pozostawać w polu Poszukiwacza Rozwiązań i zachowywać się asertywnie. Dobre granice pozwalają ci ograniczyć dostęp innej osoby do twego życia i emocji, nie odcinając jej od
189
ciebie. Dobre granice dają ci wymierną ochronę, którą łatwo wzmocnić w stosownym momencie.
Co zatem składa się na dobre granice? Zamieszczona poniżej lista zachowań osób o właściwych granicach powinna pomóc ci nie tylko w ich zdefiniowaniu, ale także w sprawdzeniu, jak dobre są twoje granice.
LUDZIE O DOBRYCH GRANICACH
• Są asertywni
• Trwają na stanowisku Poszukiwacza Rozwiązań
• Posługują się językiem uczuć
• Pozostają w kontakcie z własnymi uczuciami
• Zachowują dla siebie to, co poufne
• Nie dają ani nie dostają niewłaściwych podarunków; nie utrzymują nieodpowiednich kontaktów towarzyskich lub seksualnych
• Mają jasność co do różnych ról, które pełnią w życiu
• Nie używają seksu jako substytutu miłości
• Nie dają prezentów po to, żeby otrzymać w zamian przysługi lub przywileje
• Szanują ciała, terytorium, myśli i uczucia innych
• Nie mówią wszystkiego
• Nie plotkują
• Ich emocje są wyraźne i możliwe do odczytania
• Potrafią rozpoznawać złe granice u innych
• Nie oczekują że inni będą automatycznie zaspokajać ich potrzeby
• Nie uważają że inni potrafią lub powinni być w stanie odczytywać ich myśli i pragnienia
• Nie pozwalają by ktoś z jakiegokolwiek powodu dopuszczał się wobec nich przemocy seksualnej, fizycznej, słownej lub emocjonalnej
• Nie pozwalają by inni definiowali ich samych lub ich rzeczywistość
• Nie pozwalają by inni brali od nich lub dawali bez ograniczeń
190
Dobre granice oznaczają dobre związki. Chronią cię w związku niezależnie od tego, czy twój partner sam ma dobre granice. Jeśli wyznaczysz wyraźne granice, pomożesz partnerowi (lub partnerce) o niejasnych granicach stworzyć bliższą więź, ponieważ staniesz się dla niego bezpieczniejszy emocjonalnie i łatwiej będzie mu odczytać twoje uczucia.
Zakazane „dlaczego"
Jednym z pierwszych kroków w mojej pracy z parami jest zakazanie obojgu partnerom zadawania drugiej osobie pytania „dlaczego?". Postępujemy tak, ponieważ owo „dlaczego?" prowadzi wprost ku obwinianiu. Często samo pytanie niesie w sobie agresję, jako że zawiera niewidzialne zakończenie, na przykład: „Dlaczego, do diabła, zrobiłaś ?".
Najważniejsze jest jednak to, że ludzie używają słowa „dlaczego" tak, jakby wyjaśnienie było równoznaczne z rozwiązaniem problemu lub stanowiło magiczny środek, który uśmierza emocjonalny ból. Powszechnie uważa się, że wiedza, dlaczego ktoś dokonał takiego a nie innego wyboru może w jakiś sposób zlikwidować cierpienie, a tym samym rozwiązać problem. Pamiętaj jednak, że wyjaśnienie nie jest usprawiedliwieniem. Nic nie zmieni się tylko dlatego, że wyjaśniono motywy jakiegoś działania.
Kiedy jedna ze stron zadaje drugiej pytanie „dlaczego?", zmienia w ten sposób kierunek komunikacji. Zamiast koncentrować się na znalezieniu rozwiązania, wymiana skupia się na zadowoleniu pytającego partnera. Nawet jeśli wyjaśnienie jest negatywne, ten, kto pyta, zyskuje moc, ponieważ usiłuje zepchnąć drugą osobę do defensywy. W ten sposób ośrodek uwagi oddala się również od pozytywnej więzi emocjonalnej, kiedy jedna ze stron dokłada wszelkich starań, aby wyjaśnić to, czego często nie sposób wytłumaczyć. Zazwyczaj wyjaśnienie tylko komplikuje sytuację, ponieważ motywy naszych decyzji rzadko bywają proste i oczywiste.
Wśród wielu par, z którymi zetknęłam się w trakcie mojej praktyki, powszechnym problemem był pozamałżeński romans jednego z partnerów. Niezmiennie dochodzimy w takich sytuacjach do punktu, w którym ten z partnerów, który nie dopuścił się zdrady, zwraca się ku drugiemu i często przez łzy pyta: „Ale dlaczego?".
Przyczyny związków pozamałżeńskich są bardzo złożone. Są także bardzo osobiste i często trudno je ująć w słowa, szczególnie jeśli partner, który dopuścił się zdrady, jest niedostępny emocjonalnie.
Osoba niedostępna emocjonalnie będzie miała trudności z rozpoznaniem własnych stanów emocjonalnych; może być również ślepa na emocjonalne reakcje zarówno swego pierwszego, jak i drugiego partnera (kochanka lub kochanki). Wyjaśnienie bywa zatem często raczej mechaniczne niż emocjonalne, co dodatkowo powiększa cierpienie partnera.
191
Dzięki pytaniu „dlaczego?" osoba niedostępna emocjonalnie może pozostać wewnątrz świata własnych myśli, zamiast połączyć się z emocjami. Pytanie „dlaczego?" umożliwia dokładnie tę samą intelektualizację oraz umysłowe tricki i wybiegi, które przyczyniają się do niedostępności emocjonalnej danej osoby.
Słowo „dlaczego" jest jak niebezpieczne grzęzawisko i może przynieść znacznie więcej szkód niż pożytku. Kiedy komunikujesz się z osobą dostępną emocjonalnie, spróbuj oprzeć się pokusie zadania pytania „dlaczego?". Zamiast tego pozostań w roli Poszukiwacza Rozwiązań i bądź asertywny.
Wyrażenie, które przynosi pożądane skutki, brzmi: „Pomóż mi zrozumieć". „Proszę, pomóż mi zrozumieć, co czułeś, kiedy zdecydowałeś się poszukać kogoś poza naszym związkiem". Nie pytasz, dlaczego twój partner postanowił poszukać innej osoby. Pytasz raczej o uczucia i prosisz o pomoc w ich zrozumieniu. Na tej podstawie możecie stworzyć wspólny punkt wyjścia dla rozwiązania problemu, ponieważ zadane przez ciebie pytanie dotyczy stanu emocjonalnego twego partnera w momencie rozpoczęcia romansu. Zagłębiając się w jego uczucia, jesteś w stanie dostrzec źródła problemu, a może nawet znaleźć rozwiązanie. Narzędzie to służy więc budowaniu, a nie niszczeniu.
Innym pomocnym sposobem zadawania pytań jest wyrażenie „zastanawiam się", na przykład: „Zastanawiam się, czy wiesz, jakie to dla mnie bolesne, że miałeś romans"; „Zastanawiam się, czy przed rozpoczęciem romansu pomyślałaś o tym, jakie będą jego emocjonalne skutki dla naszego związku".
Zarówno „pomóż mi zrozumieć", jak i „zastanawiam się" pozwalają ci formułować trudne pytania w otwarty sposób, co ułatwia, szczerą dyskusję na temat danego problemu. Kiedy masz do czynienia z trudnymi sprawami, ważne, aby rozmawiać o nich jak najbardziej otwarcie, tak żeby każdy miał poczucie, że został wysłuchany.
Wyrażenia „pomóż mi zrozumieć" oraz „zastanawiam się" są także bardzo przydatne w sytuacjach o mniejszym ładunku emocjonalnym. „Pomóż mi zrozumieć twoją decyzję o chodzeniu na wagary" jest sposobem, w jaki możesz poprosić swoje dorastające dziecko, żeby wzięło na siebie odpowiedzialność, nie zamykając przy tym bram waszej komunikacji. Często w odpowiedzi na tak sformułowane pytanie nastolatek przestanie wzruszać ramionami i mruczeć pod nosem „nie mam pojęcia", ponieważ twoje pytanie zostało zadane w taki sposób, że jego odpowiedź zostanie usłyszana.
Używając któregokolwiek z obu wyrażeń, otwierasz najszersze z kanałów komunikacyjnych, a tym samym pomagasz wszystkim - bez względu na to, czy są dostępni emocjonalnie, czy też nie - wyrażać uczucia w bezpiecznym, nieoskarżającym, skoncentrowanym na rozwiązaniu środowisku.
192
Cele i struktura
Ludzie niedostępni emocjonalnie mają skłonność do swobodnego dryfowania przez związki. Płyną z prądem wytworzonym przez bardziej dostępnego emocjonalnie partnera, dopóki sytuacja nie stanie się dla nich niewygodna -wtedy nagle się ulatniają. To dryfowanie jest bardzo frustrujące dla ich partnerów, którzy pragną, by związek rozwijał się i posuwał naprzód. Dryfowanie wynika z braku jasno określonych celów u emocjonalnie niedostępnego partnera i/lub z braku struktury, która umożliwiłaby ich osiągnięcie.
W niektórych związkach obojgu partnerom brakuje celów i odpowiedniej struktury. Takie związki napędzane są początkowo przez jakąś ograniczoną w czasie siłę: wspólne lecz przelotne zainteresowania, zaangażowanie się w tę samą kampanię polityczną, wspólny projekt w pracy. Kiedy owa siła napędowa znika, ulatnia się również klej, który spajał dotąd związek. Przez jakiś czas relacja utrzymuje się jeszcze na zasadzie przyzwyczajenia, w pewnych niefortunnych wypadkach ów nawyk prowadzi do nieszczęśliwego małżeństwa.
Ludzie niedostępni emocjonalnie często świetnie sobie radzą w pierwszej fazie związku po części dlatego, że tak często nawiązują relacje z nowymi partnerami. Problem pojawia się wtedy, kiedy muszą opuścić ów bezpieczny, dobrze znany etap początkowy, aby wejść w bardziej intymny, bliższy i pełniejszy związek. Ponieważ osoba niedostępna emocjonalnie nie odnosiła wcześniej sukcesów w podobnej sytuacji, nie ma najmniejszego pojęcia, jak postępować. Czuje się zagrożona i w konsekwencji opuszcza związek. Osoba bardziej doświadczona na różnych etapach intymnych związków może oczekiwać od swego partnera umiejętności przechodzenia od jednej fazy do drugiej; będzie zatem niemile zaskoczona, kiedy okaże się, że jej partner nie potrafi sprostać temu zadaniu.
Jeśli chcesz pomóc sobie i partnerowi posuwać się naprzód, ustalaj z nim wspólnie cele. Ustanawianie celów wymaga komunikacji w trybie skoncentrowanym na rozwiązaniach oraz asertywności bez uciekania się do agresji.
„Vanesso, czuję się naprawdę świetnie, kiedy jesteśmy razem i bardzo lubię z tobą ćwiczyć. Chciałabym spędzać z tobą więcej czasu. Czy możemy ćwiczyć wspólnie dwa razy w tygodniu?". Oto ustanowiłaś cel wraz ze strukturą, bo obie będziecie musiały zaplanować dodatkowe spotkania, uwzględniając wasz dotychczasowy rozkład zajęć. Plan ten będzie wymagał od Va-nessy zwiększonego zaangażowania. Powiedziałaś jej także o swoich uczuciach, dzięki czemu Vanessa łatwiej zda sobie sprawę z twojego emocjonalnego zaangażowania. Ponadto twoja prośba jest bardzo jasna, co pomoże jej rozpoznać twoje uczucia i uzyskać kontakt z własnymi.
Cele i struktura są niezwykle pomocne w relacjach z dziećmi i dorastającymi nastolatkami, ponieważ dzięki nim wszystko staje się jasne i przewidywalne. Cele i struktura pomagają dzieciom zidentyfikować własne
193
granice. Mogą one cieszyć się wolnością wyboru w ramach owej struktury i czuć się bezpiecznie.
Cele i struktura stanowią także fundament, na którym można budować związki. Oboje partnerzy wiedzą, czego powinni się spodziewać i dokąd zmierzają. Jasność oczekiwań i celów umożliwia ludziom cieszenie się wolnością w ramach tego kontekstu oraz sprzyja zdrowym relacjom i więziom emocjonalnym.
Aby ustanawiać cele powinniśmy doskonale wiedzieć, co chcemy o-siągnąć. Każda ze stron musi przy tym szanować pragnienia i dążenia partnera. Niewłaściwy cel skupiałby się na osobistym zadowoleniu tego, kto go ustanawia, kosztem drugiej osoby w związku. Prawidłowe cele umożliwiają rozwój oraz pozytywne zmiany.
Pierwszym krokiem w procesie ustanawiania celów jest omówienie wspólnych dążeń. Kiedy poprosiłaś Vanesse, żebyście ćwiczyły razem dwa razy w tygodniu, i powiedziałaś jej o radości, jaką dają ci wasze spotkania, zaproponowałaś pewien cel. Teraz to od Vanessy zależy, czy przyjmie twoją propozycję, odrzuci ją lub też zasugeruje własny cel. Chociaż w danej chwili możecie nie odczuwać tego w ten sposób, każda z was daje drugiej pewne parametry - swoje granice oraz informacje, które mogą udoskonalić waszą relację.
Cele mogą być krótko-, średnio- albo długoterminowe. Cele krótkoterminowe osiąga się w przeciągu kilku godzin lub dni. „Chciałabym, żebyśmy w tym tygodniu uporządkowali garaż". „Musimy dzisiaj zadzwonić do twojej mamy i złożyć jej życzenia urodzinowe". „Czy jutro moglibyśmy usiąść razem i porozmawiać o twoich planach wakacyjnych?". W każdej z tych sytuacji mamy do czynienia z krótkoterminowym celem.
Cele średnioterminowe obejmują okres od około tygodnia do mniej więcej roku. „Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku przeprowadzimy się do nowego domu". „Myślę, że w lipcu powinniśmy ustalić datę ślubu". „Dopilnujmy, żeby zimą zaplanować to przyjęcie, o którym rozmawialiśmy". Cele średniotenninowe zawierają często złożone zadania, mogą więc wymagać ustanowienia kilku celów krótkoterminowych w ramach większego celu. Na przykład przeniesienie się do nowego domu obejmuje znalezienie odpowiedniego domu, uzyskanie kredytu, spakowanie się oraz przeprowadzkę - wszystko to są krótkoterminowe cele, które trzeba ustanowić, aby osiągnąć ów nadrzędny, średnioterminowy cel.
Cele długoterminowe to dążenia, których realizacja oddalona jest o około rok lub wybiega jeszcze dalej w przyszłość; niektóre z nich mogą nawet zająć niemal całe życie. „Mam nadzieję, że po przejściu na emeryturę zamieszkamy w Arizonie". „Docelowo chciałbym zostać prezesem firmy". „Nasza znajomość rozwija się i przekształca w związek na całe życie". Zauważ, jak szerokie są owe długoterminowe cele. Specyficzne niuanse i deta-
194
le pojawią się w krótko- i śreclnioterminowych celach, które ustanowisz, aby zrealizować cele w odległej perspektywie.
W zdrowych relacjach występują wszystkie trzy typy celów. Cele krótkoterminowe sprawdzają się w codziennym życiu i ułatwiają nam wykonywanie drobnych kroków naprzód. Cele średnioterminowe są źródłem dążeń, które pomagają w ustanawianiu długoterminowych celów, a także nadają sens codziennym czynnościom. Cele długoterminowe wyznaczają kierunek naszego życia.
Ludzie, którzy nie mają celów, żyją bardzo reaktywnie - przeskakują z wydarzenia na wydarzenie lub z osoby na osobę, nie zastanawiając się nad przyszłością. Ów brak koncentracji utrudnia im budowanie więzi, bo nie potrafią określić, czego chcą od życia. Z drugiej strony, mogą mieć całkowitą jasność co do swoich pragnień w danym momencie. Taki typ reaktywności jest bardzo frustrujący dla kogoś, kto ma dobre cele i jasne dążenia.
Podobnie jak umiejętności komunikacyjnych, tak i ustanawiania celów uczymy się w dzieciństwie. Ludzie, którzy w dorosłym życiu potrafią ustanawiać własne cele, albo dorastali u boku dorosłych, którzy byli w tym dobrzy i posłużyli im jako modele, albo też sami dołożyli starań, aby nauczyć się i wyćwiczyć ustanawianie celów. Najistotniejsze dla procesu wyznaczania dobrych celów są właściwe granice oraz silny system wewnętrznego sprzężenia zwrotnego. Krótko mówiąc, ustanawianie celów jest umiejętnością, która korzysta ze wszystkich omówionych w tej książce sprawności.
Odpowiedzialność emocjonalna
Każdy z nas odpowiada za własne uczucia i emocje, a także za zachowania, które stanowią ich konsekwencję. Ludzie niedostępni emocjonalnie nie biorą na siebie odpowiedzialności za to, czego nie dostrzegają u siebie i nie potrafią rozpoznać u innych. Zapytani wprost, często zaprzeczają istnieniu problemu lub spychają odpowiedzialność na osobę, która jest obecna emocjonalnie.
Owo zrzucanie odpowiedzialności wywołuje frustrację, tworzy także sprzyjające nadużyciom środowisko, w którym partner dostępny emocjonalnie czuje się opuszczony lub ma wrażenie, że stał się ofiarą manipulacji. To on wykonuje całą emocjonalną pracę, bez żadnej reakcji ze strony niedostępnego emocjonalnie partnera.
Teresa i Jerry zjawili się u mnie po około piętnastu latach małżeństwa. Teresa czuła się opuszczona ze względu na zaangażowanie Jerry'ego w pracę. Jerry twierdził, że w ich małżeństwie wszystko jest w porządku, i sądził, że przyczyną problemów są hormony Teresy.
195
- To jej napięcie przedmiesiączkowe. Przez dwa tygodnie w miesiącu jest zupełnie w porządku, ale przez pozostałe dwa ciągle płacze i nie panuje nad sobą - powiedział mi Jerry. - Wystarczy, że przepisze jej pani jakieś lekarstwo i wszystko będzie dobrze.
Teresa natomiast opowiadała: „Jerry traktuje firmę, w której pracuje, tak, jakby należała do niego. Kiedy wszystko idzie dobrze, potrafi dzielić swój czas, poświęcając część uwagi mnie, a część - swojej pracy. Jednak kiedy w pracy są jakieś problemy, co zresztą zdarza się często, obsesyjnie próbuje wyprowadzić wszystko na prostą i nie może myśleć o niczymv innym, więc nasze małżeństwo bardzo na tym cierpi. Tak się składa, że byłam ostatnio u ginekologa i rzeczywiście mam pewne objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego, ale to tylko kilka dni rozdrażnienia, a nie dwa tygodnie prawdziwego piekła. Jerry potrzebuje po prostu wymówki, żeby mógł wściekać się na mnie przez dwa tygodnie w miesiącu i czuć się w porządku, kiedy idzie do pracy i zostaje tam przez trzy lub cztery dni z rzędu. Poza tym mój lekarz mówi, że lekarstwo raczej tu nie pomoże, bo mój zespół napięcia przedmiesiączkowego wcale nie wymyka się spod kontroli".
Jerry przyznał, że czasami bardzo przejmuje się sprawami firmy, ale dodał, że jest to część jego pracy, ponieważ zajmuje wysokie stanowisko kierownicze w dziale komputerowym pewnej międzynarodowej firmy. Powiedział mi także, że w jego dziale są jeszcze dwie inne osoby zatrudnione na tym samym stanowisku, i przyznał, że bardzo rzadko zostają one po godzinach, co jednak nie wydaje się wpływać negatywnie na ich ocenę. Przyznał również, że zamierza ostatecznie odejść z firmy i założyć własny biznes, a więc nie przejmuje się możliwościami awansu.
Kiedy zapytałam go, czy dostrzega cierpienie Teresy, wzruszył ramionami.
- Ona na wszystko reaguje przesadnie. Pewnie kiedy założę własną firmę, też będzie się denerwować. Jest po prostu zazdrosna. I cierpi na napięcie przedmiesiączkowe.
Łatwo zauważyć, że Jerry nie jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za ogromne emocjonalne szkody, jakie powoduje jego zaangażowanie w pracę. Kiedy zapytałam go, czy myślał o rozwodzie, był zaskoczony i urażony.
- Oczywiście, że nie. Dlaczego miałbym się rozwodzić z Teresą? Przecież ją kocham.
Stanowisko Jerry'ego stawia Teresę w bardzo nieprzyjemnym położeniu. Kiedy prosi o to, czego potrzebuje, jest obwiniana za uczucia, które są jak najbardziej uzasadnione. Jerry przekształca jej realistyczne poczucie opuszczenia w coś negatywnego i oczekuje od niej poprawy. Jednocześnie Jerry gloryfikuje własną rolę: przedstawia siebie jako kochającego męża, który poświęca czas i energię, żeby utrzymać pracę, a w przyszłości - zbudować własną firmę. Nie chce dostrzec, że ponosi odpowiedzialność za stwo-
196
rżenie warunków, w których Teresa czuje się opuszczona, sfrustrowana i oskarżana.
Jeśli twój związek przypomina relację Teresy i Jerry'ego, musisz wyznaczyć wyraźne i nienaruszalne granice. Asertywnie wyrażaj swoje oczekiwania, ustanawiaj jasne cele i trwaj na stanowisku Poszukiwacza Rozwiązań, stosując Pięć Magicznych Słów oraz Magiczne Pytanie doktora Collinsa, aby pomóc swemu partnerowi w przyjęciu emocjonalnej odpowiedzialności.
Teresie w końcu udało się to zrobić. Ustanowiła granice, zaproponowała cel i powiedziała Jerry'emu, że nie pozwoli mu obwiniać się za ich wspólne problemy lub zrzucać winy na swoje hormony. Jednoznacznie nazwała te kwestie, którymi, jak sądziła, należało się zająć. Wreszcie poprosiła męża, żeby wziął na siebie swoją część problemu - żeby przyjął emocjonalną odpowiedzialność.
Teraz to Jerry był zaniepokojony. Od tak długiego czasu wcielał się w rolę skrzywdzonego małżonka, że wzięcie na siebie odpowiedzialności za własną część problemu było dla niego bardzo kłopotliwe.
Początkowo próbował stworzyć kilka nowych problemów, aby móc utrzymać się na stanowisku Oskarżyciela. Kwestionował umiejętności Teresy w prowadzeniu domu, zarządzaniu pieniędzmi, krytykował jej sposób prowadzenia samochodu oraz gust muzyczny.
Teresa jednak trzymała się twardo, używając Pięciu Magicznych Słów i Magicznego Pytania doktora Collinsa, ilekroć było to potrzebne. Nie dała się wciągnąć w wir relacji Oskarżyciel/Biedactwo i trwała nieugięcie na stanowisku Poszukiwacza Rozwiązań. Wytrwale powtarzała też swoje cele oraz oczekiwania wobec Jerry'ego i ich związku.
Wreszcie Jerry zdał sobie sprawę, że jego postawa prowadzi donikąd i przyłączył się do Teresy w polu Poszukiwacza Rozwiązań. Z czasem problemy zostały rozwiązane, a oni zaczęli traktować się jak partnerzy, a nie jak przeciwnicy.
Wykorzystanie narzędzi
Jeśli będziesz potrafił zastosować opisane przeze mnie narzędzia - konfrontację, przeformułowanie, jasną komunikację, dobre granice i odpowiedzialność emocjonalną - w relacjach z emocjonalnie niedostępną osobą, obniżysz poziom własnej frustracji i pomożesz niedostępnemu emocjonalnie partnerowi poczuć się bezpieczniejszym i silniejszym, a tym samym ułatwisz mu otwarcie się i nawiązanie kontaktu ze światem emocji.
Jeśli stosując te narzędzia, pozostaniesz na stanowisku Poszukiwacza Rozwiązań, zmniejszysz liczbę konfliktów oraz podwyższysz poziom skuteczności rozwiązań, co umożliwi okazanie szacunku wszystkim zaangażowanym osobom, a także rozwój i wprowadzenie zmian.
197
Inna korzyść, jaka płynie z umożliwienia osobie niedostępnej emocjonalnie doświadczenia więzi emocjonalnych, polega na tym, że człowiek ten może odkryć, iż emocje są bezpieczne, i w konsekwencji stwierdzić, że warto popracować nad zwiększeniem własnej dostępności emocjonalnej. Jeśli rzeczywiście chce się zmienić, w rozdziale osiemnastym odnajdziesz narzędzia, które mogą mu w tym pomóc.
Rozdział 18
Narzędzia zmian i rozwoju
P rzyjrzeliśmy się już metodom, ułatwiającym wprowadzenie zmian i rozwój twoich związków. Teraz poznamy kilka narzędzi, które umożliwiają indywidualne zmiany i rozwój. Podobnie jak w wypadku narzędzi skoncentrowanych na partnerze,
owe indywidualne metody wymagają zaangażowania i ćwiczeń, aby mogły stać się częścią twojego życia. Pamiętaj, że zmiany wydają się ludziom niepokojące i uciążliwe, nie dziw się więc, jeśli odczujesz pewien dyskomfort emocjonalny. Posłuż się raczej techniką przeformułowania i potraktuj to poczucie jako świadectwo rozwoju.
Wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego
W jednym z poprzednich rozdziałów tej książki zastanawialiśmy się nad umiejscowieniem kontroli jako jednym z czynników niedostępności emocjonalnej. Dla przypomnienia, w psychologicznym żargonie termin umiejscowienie kontroli używany jest w celu określenia, dokąd sięgają ludzie, aby rozpoznać własne emocje oraz ustalić sposoby reagowania na otaczający ich świat.
Zewnętrzne umiejscowienie kontroli oznacza, że dana osoba zwraca się na zewnątrz, próbując ustalić własne reakcje i zidentyfikować uczucia. Zewnętrzne umiejscowienie kontroli jest typowe dla dorastających nastolatków, którym bardzo zależy na opinii innych i którzy w swoim postępowaniu kierują się reakcjami otaczających ich osób, tak aby zdobyć
199
akceptację ze strony rówieśników. Skrajnym przykładem takiego zachowania jest przynależność do gangów. Dzieciaki z gangów, kiedy dokonują swych wyborów, koncentrują się całkowicie na przekazie z zewnątrz i odcinają się od własnych przekonań na korzyść myślenia grupowego.
Wewnętrzne umiejscowienie kontroli oznacza natomiast, że u danej osoby wykształcił się wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego, który pomaga jej podejmować decyzje dotyczące własnych zachowań i uczuć w konkretnych sytuacjach. Możemy to sobie wyobrazić jako wewnętrzne urządzenie do pomiaru emocji. Powstaje ono pod koniec okresu dorastania, by odtąd nadawać kształt systemowi przekonań danej osoby oraz wyznaczać kierunek jej reakcji emocjonalnych. To dlatego ludzie, u których nie wykształcił się wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego, wydają się tacy egocentryczni i niedojrzali. Mogą mieć czterdzieści lub pięćdziesiąt lat, ale ich procesy emocjonalne są typowe dla wczesnego okresu dorastania.
Przypomnij sobie Toma Hanksa w filmie Duży (Big). Grał w nim człowieka, który w wieku trzynastu lat musiał nagle wydorośleć w sferze umysłowej, chociaż nie osiągnął jeszcze odpowiedniego poziomu rozwoju emocjonalnego. W filmie jest czarującym mężczyzną, który działa spontanicznie i bez zahamowań, nie zważając jednak zanadto na uczucia i prawa innych. Dzieje się tak dlatego, że jest dzieckiem w ciele dorosłego. Ludzie niedostępni emocjonalnie są bardzo podobni - są dziećmi, które wyglądają jak dorośli. Potrafią być czarujący, jednak ich kontakt z własnymi emocjami jest tak niewielki, a ich pętla wewnętrznego sprzężenia zwrotnego tak skarłowacia-ła, że nie są w stanie dostrzec emocjonalnych konsekwencji swoich zachowań. Innymi słowy, chociaż bywają zabawni lub czarujący, zazwyczaj nie potrafią zapewnić swym partnerom żadnej więzi emocjonalnej ani głębi uczuć.
U ludzi niedostępnych emocjonalnie często nigdy nie wykształcił się wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego. Dlatego też tkwią niezmiennie w typowym dla okresu dorastania schemacie, zwracając się do innych, aby ci zdefiniowali za nich ich emocjonalną rzeczywistość oraz ustalili ich reakcje na to, co dzieje się w otaczającym świecie.
Ów system może sprawdzać się w wypadku dorastającego młodego człowieka, jednak dorośli, którzy usiłują dowiedzieć się poza sobą, co czują oraz jak mają reagować, odcinają się emocjonalnie zarówno od innych, jak i od samych siebie. Wskutek owego dystansu osobie niedostępnej emocjonalnie brakuje empatii - czyli umiejętności rozpoznawania, co czują inni -a także wewnętrznego schematu jakichkolwiek reakcji emocjonalnych.
Ów schemat może powstać tylko wtedy, jeśli wykształci się wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego. Aby go zbudować, musimy powrócić do okresu dorastania i zacząć wszystko od nowa - tym razem bez młodzieńczego buntu i bez trądziku na twarzy.
200
Rozpoznaj swoje uczucia
Na szczęście zbudowanie owego systemu nie jest wcale tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Pamiętaj, że jest to proces. Pierwszym krokiem będzie nauczenie się rozpoznawania własnych emocji oraz zrozumienie, w jaki sposób ich doświadczasz. W rozdziale drugim omówiliśmy cztery podstawowe emocje oraz ich związek ze stanem umysłu. Dla przypomnienia, owe cztery podstawowe emocje to, złość, zadowolenie, smutek i strach.
Wszystkie pozostałe emocje można traktować jako odmiany lub kombinacje owych czterech podstawowych uczuć. Na przykład: jeśli czujesz się zagubiony, twoja emocja może być połączeniem złości i strachu albo strachu i smutku. Rozdrażnienie może być odmianą złości lub kombinacją złości i strachu. W tym systemie nie ma arbitralnych reguł, jest on bowiem tak osobisty i indywidualny jak i same emocje. Uniwersalna jest jedynie zasada konieczności nawiązania kontaktu z własnymi emocjami, aby możliwe było stworzenie więzi z innymi ludźmi.
Emocje mieszczą się nie tylko w mózgu, ale także w ciele. Posłużę się tutaj przykładem. Wyobraź sobie, że błąkasz się po ciemnym, nieznanym domu w burzliwą noc. Błyskawice przecinają niebo i co chwilę rozlegają się potężne grzmoty. Twoja latarka gaśnie i musisz posuwać się po omacku. Nagle od tyłu chwyta cię jakaś ręka.
Co i gdzie czujesz w swoim ciele? Jeśli jesteś podobny do większości ludzi, twoje serce będzie walić jak oszalałe, a żołądek skurczy się do rozmiarów piłeczki pingpongowej. Być może będą ci drżały kolana i dłonie. Z pewnością zaczniesz też szybciej oddychać i poczujesz nagły przypływ energii.
Owa odpowiedź organizmu nazywa się reakcją walki lub ucieczki. Wywołuje ją hormon zwany adrenaliną. Fizyczne odczucia przyspieszonego bicia serca, szybkiego oddechu, drżenia i przypływu energii stanowią fizyczną reakcję na pewną sytuację emocjonalną.
Owej fizycznej odpowiedzi towarzyszy związana z nią reakcja emocjonalna - strach. Twoje ciało i umysł są ze sobą powiązane, zatem kiedy doświadczasz fizycznego strachu, twój umysł kojarzy ową reakcję z emocjonalnym doświadczeniem strachu. Następnym razem gdy doświadczysz czegoś, co pasuje do kategorii strachu, pojawi się u ciebie zarówno reakcja cielesna, jak i emocjonalne wspomnienie ostatniej sytuacji, w której poczułeś się przerażony. Innymi słowy, twój umysł odczytuje reakcję fizyczną i aby dopełnić doznanie, dodaje do niej odpowiednie informacje emocjonalne.
Kiedy twój mózg połączy już odczucie cielesne z odpowiednią emocją, przechowuje owo doświadczenie w całości. Jeśli następnym razem znajdziesz się w podobnej sytuacji, twój mózg sięgnie do dawnego doświadczenia i połączy je z nowym.
To połączenie było niezwykle przydatne w czasach człowieka jaskiniowego, kiedy ogromne znaczenie miało zapamiętywanie fizycznych i emocjo-
201
nalnych reakcji na spotkanie z tygrysem o śmiercionośnych, ostrych jak szable kłach. Dzięki umysłowym i cielesnym wspomnieniom człowiek jaskiniowy nie musiał za każdym razem doświadczać na nowo strachu i mógł natychmiast rozpocząć wyścig o życie.
Owa wzmożona reakcja może przynosić nam pewne korzyści także dzisiaj, ponieważ pomaga nam stworzyć wewnętrzną pętlę sprzężenia zwrotnego.
Uczenie się zależne od stanu
Stan emocjonalno-cielesny, w którym znajdujesz się, kiedy się czegoś uczysz, jest przechowywany wraz z wyuczoną wiedzą. Odtąd za każdym razem, gdy ponownie doświadczasz owego stanu, możesz także doświadczyć tego, czego się nauczyłeś - wspomnień odczuć emocjonalnych i fizycznych, których doświadczyłeś w momencie uczenia się. To połączenie jest nazywane uczeniem się zależnym od stanu.
Pozwól, że odwołam się do pewnego przykładu. Zespół eksperymentatorów zebrał grupę studentów ostatnich lat psychologii i wprowadził ich w stan upojenia alkoholowego (bez wątpienia jest to pewien określony stan), a następnie nauczył ich rozwiązania problemu matematycznego, w którym kryła się pewna sztuczka. Nie sposób było rozwiązać tego problemu, o ile nie zastosowało się owego wybiegu. Badacze ćwiczyli z pijanymi studentami tak długo, aż wszyscy potrafili bezbłędnie rozwiązać problem, a następnie odesłali ich do domu, prosząc o ponowne przyjście za trzy dni.
Kiedy studenci wrócili - tym razem trzeźwi - ponownie dano im do rozwiązania ten sam problem. Żaden z nich nie umiał sobie z nim poradzić. Wtedy eksperymentatorzy jeszcze raz upili studentów i - cóż za niespodzianka! - każdy z nich bez trudu rozwiązał problem. Jest to doskonały przykład uczenia się zależnego od stanu. Stan upojenia alkoholowego został zachowany wraz z trickiem, który umożliwiał rozwiązanie problemu, a wyuczoną sztuczkę można było odzyskać z pamięci badanych dopiero wtedy, kiedy wprowadzono ich ponownie ów stan.
Traumatyczne wspomnienia
Uczenie się zależne od stanu ułatwia wyjaśnienie traumatycznych wspomnień. Jeśli dana osoba doświadczyła jakiegoś traumatycznego wydarzenia, jest ono przechowywane w pamięci inaczej niż zwyczajne, codzienne wspomnienia: towarzyszą mu liczne, wzajemnie powiązane odniesienia do wspomnień fizycznych i emocjonalnych. Zapachy, dźwięki, uczucia, doznania fizyczne i emocjonalne - wszystko to łączy owo traumatyczne wspomnienie z pozostałymi śladami pamięciowymi.
202
Kiedy ofiara traumatycznego przeżycia zetknie się później z jednym z tych elementów, może on w jednej chwili przywołać traumatyczne wspomnienie. Jeśli niefortunnym zbiegiem okoliczności taka osoba doświadczy kolejnej traumy, przeżycie to może otworzyć drzwi do wszystkich traumatycznych wspomnień, które ów człowiek przechowuje w pamięci.
Jest to jeden z elementów pourazowego zespołu stresu (ang. PTSD), a także jedna z przyczyn, dla których tak trudno jest leczyć tę dolegliwość. Wszystko, co wydaje się podobne, otwiera na oścież bramy pamięci, które prowadzą ku szlakom traumy.
Ze względu na odmienny sposób przechowywania traumatycznych wspomnień nie są one dostępne w dowolnym momencie. Kiedy się pojawiają, wydają się zatem nie tylko przerażające i przytłaczające, ale również obce i nieznane, co wzbudza jeszcze większy strach. Mogą być także zupełnie nieadekwatne do świadomej oceny własnej sytuacji przez daną osobę.
Ponownie posłużę się przykładem. Doris przychodziła do mnie, ponieważ czuła się ofiarą w swym związku z mężem, Barneyem. Działo się to w śnieżnej Minnesocie. Pewnego dnia, jadąc na jedną z naszych sesji w samym środku marcowej zamieci, Doris miała wypadek samochodowy.
W ciągu następnych trzech tygodni pojawiły się u niej objawy PTSD, które wkrótce nasiliły się do tego stopnia, że stały się niemal nie do zniesienia. Doris prześladowały nocne koszmary, nagłe wspomnienia, niekontrolowane reakcje fizyczne oraz niewyjaśnione wybuchy płaczu i gniewu. Bała się wychodzić z domu, lękała się ciemności i popadła w głęboką depresję. Kilka razy powiedziała mi, że widzi tylko jedną drogę ucieczki od przeraźliwego bólu, który odczuwała - samobójstwo.
Wypadek samochodowy wepchnął Doris na szlak traumy i przywołał wszystkie dawne traumatyczne wspomnienia, mieszając je tak, że poczuła się zagubiona i przytłoczona.
Zaczęły ją prześladować wspomnienia przemocy seksualnej, której jako dziecko doświadczyła od swego dziadka ze strony matki. Teraz musiała sobie poradzić nie tylko z tym straszliwym przeżyciem, ale także ze wspomnieniem gwałtu, którego ofiarą padła podczas jednej z randek w college'u, z fizyczną przemocą, jakiej dopuszczali się wobec Doris matka i pierwszy mąż, oraz z doświadczeniem ulicznego rozboju.
Zamiast pracować oddzielnie nad każdym z kolejnych problemów, musiałyśmy wrzucić je do jednego emocjonalnego kotła i radzić sobie z wszystkim, co się w nim gotowało. Tymczasem Doris, która dotąd miała wrażenie, że jest stosunkowo bezpieczna w otaczającym ją świecie, poczuła się nagle przytłoczona całą lawiną wspomnień i emocji. W reakcji na owo wzmożone pobudzenie emocjonalne Doris zamknęła się w sobie. Próbowała znaleźć jakiś sposób, aby poczuć, że panuje nad tą niepoddającą się kontroli powodzią. Jest to dość powszechne u ludzi, którzy w przeszłości doświadczyli kilku traumatycznych wydarzeń.
203
Nawet jeśli ktoś poradził już sobie z traumatycznymi wspomnieniami, nadal wydają się one obecne na pamięciowym szlaku traumy - jest to pradawny zawór bezpieczeństwa, wbudowany jeszcze w czasach człowieka jaskiniowego. Stopniowo jednak traumatyczne doświadczenia wydają się tracić większość swej emocjonalnej siły uderzeniowej. Co więcej, wydają się także mieszać z nietraumatycznymi wspomnieniami i stają się częścią naszego życia. Ludzie, którzy poradzili sobie ze swoimi traumatycznymi przeżyciami, potrafią rozmawiać o nich bez poczucia przerażenia i bez ryzyka powrotu dawnych koszmarów.
Owa normalizacja traumatycznego wspomnienia i włączenie go w codzienną pamięć roboczą jest istotą terapii PTSD. Rzeczy, z którymi stykasz się codziennie, wydają się mniej przerażające i nie wymykają się spod kontroli tak jak wspomnienia, które pojawiają się nagle i z ogromną siłą, w powiązaniu z traumatycznym doświadczeniem.
Osoba, u której niedostępność emocjonalna wywodzi się z przeszłych doświadczeń przemocy i traumatycznych wydarzeń, musi wykonać dodatkową pracę przetworzenia owego traumatycznego przeżycia (lub przeżyć) tak, by przestało stanowić zagrożenie. Jest to nieodzowna część procesu nawiązywania kontaktu z własnymi emocjami.
Łączenie emocji z odczuciami cielesnymi
Powiązanie emocji z ciałem jest bardzo cenne dla kogoś, kto uczy się odczuwać własne emocje. Ludzie niedostępni emocjonalnie utracili połączenie między emocjami ciała i ducha. Te drugie nadal u nich istnieją, są jednak pogrzebane lub głęboko ukryte.
Ciało może pomóc ci w nawiązaniu kontaktu z własnymi emocjami. Kiedy doznajesz czegoś cielesnego, zatrzymaj się i pozwól sobie doświadczyć pozostałej części owego połączenia ducha i ciała - jego strony emocjonalnej. Zadaj sobie pytanie: „Co odczuwa moje ciało? Jakie emocje towarzyszą tym doznaniom?".
Początkowo ów proces może się wydawać dziwaczny i powolny. Upłynie sporo czasu, zanim nauczysz się rozpoznawać, co czujesz w różnych częściach siebie i co mogą oznaczać te doznania. Daj sobie czas na doświadczenie każdego odczucia, a później dokonaj jego oceny, aby powiązać je z odpowiednią emocją.
Pamiętasz doświadczenie samotnego błąkania się po ciemnym, obcym domu? Wyobraź sobie przez moment, że się tam znalazłeś:
• Czego doznaje twoje ciało? • Jak intensywne jest owo doznanie? • Jak długo będzie trwało?
204
• Który z objawów utrzymuje się najdłużej? • Którą z czterech podstawowych emocji odczuwasz?
Twoje doznania zaliczają się zapewne do kategorii „strach". W ten sposób wykształcił się u ciebie wzorzec strachu. Rozumiesz w pełni reakcję swojego ciała oraz sposób, w jaki jej doświadczasz. Nawiązałeś kontakt z emocją, którą odczułbyś w tej konkretnej sytuacji.
Kiedy po raz kolejny napotkasz coś, co sprawi, że twoje serce zacznie walić jak oszalałe, oddech przyspieszy się, żołądek zawiąże się w supeł, a kolana zatrzęsą się jak galareta - będziesz dysponować pamięciowym wzorcem, z którym będziesz mógł porównać nowe doświadczenie.
Na szczęście, możesz zinterpretować te objawy jako miłość lub strach! Właśnie tutaj do akcji wkracza twój intelekt. Jeśli doznajesz tego wszystkiego, będąc w romantycznym miejscu z osobą, na której ci zależy, tym co odczuwasz, jest prawdopodobnie miłość. Jeżeli jednak pędzisz oblodzoną drogą wprost na pień ogromnego dębu - możesz przypuszczać, że czujesz się przerażony.
Nawiązywanie kontaktu z innymi ludźmi
Umiejętność powiązania emocji ciała i ducha stanowi istotną część nawiązywania kontaktu z innymi. Jeśli nie potrafisz dokonać trafnej oceny własnego stanu emocjonalnego i zinterpretować znaczenia tych emocji dla siebie samego, nie będziesz w stanie zinterpretować uczuć innej osoby.
Kiedy nauczysz się interpretować i oceniać własne uczucia, emocje innych ludzi staną się dla ciebie znacznie jaśniejsze i zaczną pełnić rolę przewodnika, który pomoże ci wybierać pełne szacunku i miłości reakcje względem twojego partnera lub jakiejkolwiek innej osoby.
Budowanie wartości i przekonań
Kolejnym kluczem do wykształcenia wewnętrznego systemu sprzężenia zwrotnego jest jasność co do twoich własnych wartości i przekonań.
• W co wierzysz?
• Jakie wartości cenisz?
Mówię tu nie o wartości w sensie materialnym, ale o wartościach, które cenisz jako człowiek. Wartości to te spośród naszych przekonań, które prowadzą nas przez życie.
205
Na przykład częścią mojego systemu wartości jest przekonanie, że trzeba być prawdomównym wobec innych. Mając na względzie tę wartość -to przekonanie - kiedy rozmawiam z ludźmi, staram się mówić prawdę oraz przekazywać informacje jasno i uczciwie. Ta wartość obejmuje także szczere wyrażanie uczuć.
Do pozostałych wartości cenionych przez ludzi należą: jedność rodziny, sprawiedliwe relacje społeczne, uczciwość finansowa (w tym terminowe płacenie rachunków i unikanie finansowego wykorzystywania innych), miłość rodzicielska i małżeńska, dotrzymywanie zobowiązań, punktualność, religijność itp.
Korzenie wartości, które wyznaje dana osoba, tkwią głęboko w jej przeszłości i są niezwykle trwałe. Jeśli jednak w okresie dorastania z jakichś powodów nie wykształcił się u ciebie system wartości, twój wewnętrzny kod moralny, na podstawie którego oceniasz postępowanie innych lub swoje własne, może być bardzo ograniczony. W takim wypadku twoje sądy i reakcje są uzależnione od reakcji otaczających cię ludzi.
Owa reaktywna postawa sprawdza się, jeśli wokół ciebie są wyłącznie osoby o silnych i pozytywnych wartościach. Jeśli jednak przebywasz w towarzystwie ludzi o negatywnych lub niejasnych wartościach, zabraknie ci wiarygodnego układu odniesienia.
W tym miejscu pojawia się dodatkowy problem - skoro nie znasz własnych wartości, trudno będzie ci ocenić, czy wartości i przekonania innej osoby są pozytywne. Właśnie dlatego nastolatki czasami tak szybko wplątują się w intensywne, negatywne związki. Nie chodzi tu tylko o to, że wybierają niewłaściwe osoby. Ich problem polega na tym, że mają pewne trudności z oceną, które osoby są „zdrowe", a które nie. Reagują raczej na zewnętrzne wskazówki, ponieważ ich własny system wartości wciąż jeszcze nie jest w pełni ukształtowany.
Podobnie jak emocje, które występują, choć poza zasięgiem i świadomością, u osoby niedostępnej emocjonalnie - system wartości także u niej występuje. Często taki człowiek nie potrafi go dostrzec, bo przez lata wykształcił w sobie ową charakterystyczną umiejętność zmieniania barw jak kameleon, by w każdej sytuacji zyskać akceptację innych. Powracamy tu do zagadnienia zewnętrznego umiejscowienia kontroli. Jeśli zawsze szukasz informacji zwrotnych na zewnątrz, stajesz się mistrzem w dostosowywaniu się do wymagań, do których - jak sądzisz - musisz się dostosować, aby zachować swoje miejsce w świecie.
Wartości są w tobie ukryte. Przyswoiłeś sobie wartości twojej rodziny, społeczności lokalnej, religii, szkoły i sąsiedztwa. Teraz musisz tylko je rozpoznać. Oto ćwiczenie, które ci w tym pomoże.
206
ROZPOZNAWANIE WARTOŚCI
1. Podziel kartkę na osiem kolumn. W nagłówku każdej z nich umieść jedno z następujących słów:
Rodzina Społeczność lokalna Biznes Religia/Duchowość Szkoła Sąsiedztwo Naród Grupa etniczna
2. Wymień tyle wartości, ile uda ci się znaleźć dla każdej z tych kategorii. Możesz to zrobić w ciągu kilku dni lub tygodni, podczas których będziesz zastanawiać się nad tym, w co wierzysz.
3. Zastanów się kolejno nad/wszystkimi wymienionymi przez siebie przekonaniami i przyznaj sobie od 1 do 10 punktów, w zależności od tego, w jakim stopniu twoje postępowanie odzwierciedla wartości i przekonania, które wymieniłeś dla każdej z kategorii. 1 oznacza „ani trochę", a 10 - .zawsze". Dodaj wyniki uzyskane w każdej z kategorii i podziel sumę przez osiem. Im twój średni wynik jest bliższy dziesięciu, tym większą masz jasność co do własnych wartości i tym silniejsza jest zgodność pomiędzy twoim życiem a wartościami, które wyznajesz.
4. Przyjrzyj się uważnie tym wartościom, dla których uzyskałeś wynik poniżej ośmiu punktów. Zastanów się, dlaczego w nie wierzysz, skoro nie realizujesz ich w swoim życiu.
Budowanie zaufania
Kiedy dowiesz się już, w co wierzysz, i pozwolisz, by te wartości znalazły odzwierciedlenie w twoim postępowaniu, staniesz się bardziej dostępny emocjonalnie dla siebie i dla innych. Twoje emocje będą widoczne i spójne -przestaniesz przypominać kameleona. Dzięki tej przemianie innym ludziom łatwiej będzie ci zaufać, a przecież dobre związki emocjonalne buduje się właśnie na zaufaniu.
Umiejętność wzbudzania zaufania i obdarzania nim innych jest jednym z najważniejszych elementów procesu budowania wewnętrznego syste-
207
mu sprzężenia zwrotnego. Wiele osób niedostępnych emocjonalnie doświadczyło w dzieciństwie nadużycia zaufania wskutek przemocy, porzucenia emocjonalnego lub innego traumatycznego przeżycia.
W wyniku tego doświadczenia osoba niedostępna emocjonalnie przyznała sobie prawo, aby nie ufać nikomu, żywiąc przekonanie, że jeśli nie dopuści nikogo do swego „Ja", nigdy nie zostanie ponownie zdradzona. Niestety, wydaje się, że skutek jest zupełnie odwrotny. Zamiast chronić, bariery stają się przyczyną izolacji, która wydaje się otwierać drogę ku zdradzie i porzuceniu.
Nauczenie się zaufania może się wydawać bardzo trudnym zadaniem, jednak w rzeczywistości proces ten jest dość prosty. Wybierz osobę i sytuację, z której zazwyczaj wycofujesz się nieufnie, lecz tym razem zachowaj się wprost przeciwnie. Będziesz czuł się bardzo nieswojo, ale możesz nieco złagodzić ów dyskomfort, mówiąc drugiej osobie: „Nie potrafię ufać innym, ale w tej sytuacji próbuję się tego z twoją pomocą nauczyć". Większość ludzi przyjmie twoje uczucia z życzliwością i postara się pomóc.
Kiedy nabędziesz już pewną umiejętność doświadczania zaufania i akceptowania go, będzie ci łatwiej zdobyć się na zaufanie w nowych sytuacjach. Zachodzi tu ten sam podstawowy proces, który wykorzystujemy w celu wytworzenia emocjonalnych wspomnień, do których możemy się odwoływać w przyszłości. Jeśli masz pecha i twoje wysiłki zakończyły się czyjąś zdradą, zdobądź się na odwagę i spróbuj jeszcze raz.
Częścią procesu nabywania zaufania jest nauczenie się, jak ocenić, czy ktoś na nie zasługuje. Czasami wymaga to długotrwałych ćwiczeń, szczególnie jeśli przez długi czas byłeś odcięty od siebie i innych.
Drugą stroną problemu zaufania jest to, czy sam na nie zasługujesz. Tym, co wzbudza zaufanie, jest emocjonalna przewidywalność. Aby zaufać innym, musimy być w stanie trafnie przewidzieć, jak się zachowają, jak zareagują i jaką emocjonalną postawę przyjmą.
Jeśli obdarzasz kogoś zaufaniem, sam musisz na nie zasługiwać. W przeciwnym razie odbierasz drugiej osobie moc i obarczasz ją pewnym ciężarem.
Aby pokazać drugiej osobie, że jesteś godny zaufania, musisz podjąć ryzyko i odsłonić się przed nią emocjonalnie. W ten sposób oboje budujecie zaufanie. Przyjemny efekt uboczny polega na tym, że zaczynasz także ufać sobie oraz własnej umiejętności oceniania innych ludzi.
Katie i Susie były dobrymi koleżankami z pracy przez mniej więcej rok przed przybyciem nowego menedżera. Kiedy się pojawił, zaczął napastować obie młode kobiety - agresywnie i z wyraźnym podtekstem seksualnym. W obliczu zagrożenia łącząca je więź stała się jeszcze silniejsza i koleżanki postanowiły zamieszkać razem.
208
Wobec każdej z nich dopuszczono się w dzieciństwie przemocy i obie miały poważne trudności z zachowaniem dostępności emocjonalnej. Jednak bardzo ceniły łączącą je przyjaźń.
Po pewnym czasie Susie zaręczyła się i chciała zamieszkać ze swoim narzeczonym. Katie czuła się zdruzgotana, ponieważ sądziła, że w ten sposób Susie odrzucają i kończy ich przyjaźń.
Obie kobiety płakały, kiedy o tym rozmawiałyśmy. Susie bardzo zależało zarówno na zachowaniu przyjaźni Katie, jak i na zamieszkaniu z narzeczonym. Susie życzyła Katie jak najlepiej, ale bała się, że już nigdy się nie zobaczą, ponieważ obie odeszły z biura, w którym były napastowane przez szefa, i podjęły pracę w dwóch różnych firmach, a nawet w różnych miejscowościach.
Każda z nich musiała nauczyć się, jak zaufać przyjaciółce. Zachęciłam je, żeby zaplanowały jakieś wspólne przedsięwzięcie. Ów plan miał na celu wytworzenie przewidywalności. Ustaliły również harmonogram rozmów telefonicznych i zaplanowały, że raz w tygodniu zjedzą razem śniadanie. Obie musiały zdobyć się ria podjęcie ryzyka i emocjonalne zaufanie drugiej stronie, przy czym konieczne było również wykazanie się konsekwencją.
Innymi słowy, każda z nich musiała być zarówno ufna, jak i godna zaufania. Każda musiała znaleźć w sobie dość odwagi, aby podjąć emocjonalne ryzyko, które mogło doprowadzić do porzucenia lub opuszczenia jej przez przyjaciółkę.
Dzięki temu nauczyły się, że emocjonalna bliskość wymaga gotowości do narażenia się na zranienie lub odrzucenie. Lekcja ta była dla obu kobiet bardzo cenna, pokazała im bowiem, jak budować wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego przy pomocy zaufania.
Chociaż jest to być może tak oczywiste, iż nie warto nawet o tym wspominać, pozwolę sobie dodać, że niektórym osobom zdradzanie innych sprawia przyjemność. Niestety, wszyscy żyjemy pośród ludzi godnych i niegodnych zaufania. Jednakże mając dostęp do własnego ufnego „Ja", będziesz potrafił wybierać na swych parterów w związkach osoby, które zasługują na zaufanie, a także unikać ludzi, którzy nie są jego godni.
Wymaga to czasu i gotowości do podejmowania ryzyka, pamiętaj jednak o pewnej uwadze mojego mądrego przyjaciela, Charliego Jonesa: „Niektóre wstrząsy mogą nie prowadzić do zmian, jednak nie ma zmian bez wstrząsów!". Wstrząsy i zmiany bywają nieprzyjemne, ale samotność, izolacja i smutek są również uciążliwe!
Ludzie potrzebują jeszcze czegoś, żeby mogli wykształcić w sobie wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego - a mianowicie umiejętności współ-odczuwania z innymi. Współodczuwanie i empatia są w zasadzie tożsame. Aby mogły się w nas narodzić, musimy pozostawać w kontakcie z własnymi emocjami oraz starać się zrozumieć uczucia innych. Aby osiągnąć empatię,
209
trzeba nie tylko interpretować emocje innych, ale przede wszystkim wczu-wać się w nie i samemu ich doświadczać.
Nie jest to ani tak natrętne, ani tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Pozwól, że posłużę się przykładem. Jason miał piętnaście lat, kiedy zaczęłam spotykać się z nim i z jego rodzicami, pełniąc rolę mediatora w coraz gwałtowniejszych kłótniach, które między nimi wybuchały.
Wydawało się, że Jason nie potrafi skupić się na niczym poza własnymi potrzebami, nie zważając na potrzeby i pragnienia kogokolwiek innego, a szczególnie członków najbliższej rodziny. Wyrażał swe żądania głośno i agresywnie, zachowując się jak ostatni drań w stosunku do wszystkich dookoła - wobec rodziców, nauczycieli, policjantów, dorosłych w sklepach, a nawet wobec mnie.
Podczas terapii pracowaliśmy ciężko, próbując stawić czoło każdemu problemowi, który się pojawiał. Za każdym razem Jason trzymał się twardo swojego stanowiska i nawet nie próbował zrozumieć swych rodziców lub w jakikolwiek sposób wczuć się w ich sytuację.
Jason chciał na przykład, żeby rodzice pozwalali mu wracać do domu po północy, i nie docierało do niego, że jest to nie tylko uciążliwe i potencjalnie niebezpieczne, ale także niezgodne z prawem, jako że w ich regionie osoby poniżej osiemnastego roku życia obowiązywała godzina policyjna.
Jason powiedział, że nic go to nie obchodzi. Chciał jeździć z przyjaciółmi na deskorolce tak długo, jak mu się podobało. Negocjowaliśmy, argumentowaliśmy i rozmawialiśmy. W końcu Jason zgodził się przestrzegać godziny policyjnej, ale i tak wracał do domu wtedy, gdy miał na to ochotę. Wzruszał ramionami, kiedy ostrzegaliśmy go, że może zostać aresztowany, lekceważył zakazy wychodzenia z domu i inne kary stosowane przez rodziców, przeklinał ich i dopuszczał się słownej agresji wobec mnie, kiedy we troje mówiliśmy mu, jak niewłaściwe są jego wybryki. Ta wojna ciągnęła się miesiącami, wywołując frustrację u wszystkich zaangażowanych w nią osób z wyjątkiem Jasona, który pozostawał nieugięty i niedostępny.
Zastanawiałam się nad przerwaniem terapii, bo wydawało się, że zmierzamy donikąd. Jednak pewnego dnia Jason przesłał na mój pager wiadomość *911, co - według naszego kodu - oznaczało sytuację wyjątkową.
Jason poprosił, żebyśmy spotkali się w cztery oczy. Kiedy się u mnie zjawił, uścisnął mnie serdecznie, co w jego wypadku było bardzo niezwykłym gestem. Następnie zaczął mi mówić, jakim draniem był wobec swoich rodziców, rodzeństwa, nauczycieli - a szczególnie w stosunku do mnie. Jestem zbyt cyniczna, żeby dać się nabrać na podobne gwałtowne przemiany, jednak poparłam jego zamiar przeproszenia rodziców, rodzeństwa i nauczycieli.
W ciągu kilku kolejnych miesięcy Jason wielokrotnie wykazał się umiejętnością rozpoznawania i wczuwania się w emocje innych. Nadal zdarzało mu się dokonywać nierozważnych, typowych dla okresu dorastania
210
wyborów, ale potrafił nawiązać kontakt z matką, kiedy była na niego zła, i niewątpliwie był zdolny do empatii. Przykrość sprawiała mu nie tyle sytuacja konfrontacji, ale wybory, których dokonywał, i ból, jaki zadały one innym ludziom.
Wreszcie pewnego dnia zapytałam go, co skłoniło go do zmiany i sprawiło, że stał się zdolny do współodczuwania. Odpowiedział, że była to moja opowieść o amebie. Musiałam starannie przeszukać swoją pamięć, zanim przypomniałam sobie, że kiedyś zasugerowałam mu, iż aby naprawdę pojąć to, co czuje jego matka, powinien stać się „emocjonalną amebą", która rozprzestrzeni się na wszystkie strony, tak by objąć perspektywę i uczucia innych. Powiedziałam mu wtedy, że jeśli się tego nie nauczy, nigdy nie osiągnie pełni człowieczeństwa. Widocznie ów pojedynczy obraz był wystarczająco żywy, aby wywrzeć na Jasonie wrażenie, które zmieniło jego życie.
Budowanie empatii Aby stworzyć empatyczną więź musimy dosięgnąć własnym sercem drugiej osoby, wczuć się w jej stan emocjonalny, a następnie - z tej perspektywy -ofiarować jej wsparcie. Ważne, byśmy nigdy nie mylili empatii ze współczuciem.
• Empatia to budowanie kontaktu emocjonalnego przy zachowaniu dobrych granic. Osoba empatyczna potrafi powiedzieć: „Wiem, jak to jest, kiedy odczuwa się smutek, i jeśli mogę cokolwiek dla ciebie zrobić, proszę, daj mi znać".
• Współczucie natomiast oznacza raczej: „Czuję się dokładnie tak jak ty; załatwię to za ciebie i spróbuję wszystkiemu zaradzić".
• Współczucie odbiera drugiej osobie moc i oddaje ją osobie współczującej.
• Empatia pozwala obu osobom zachować siłę i prawo wyboru. • Współczucie jest intelektualne. • Empatia jest emocjonalna. • Współczucie jest zewnętrzne. • Empatia jest wewnętrzna.
Czy zatem wiesz, co czują inni? Oczywiście, będzie się to różnić od odczytywania własnych wskazówek emocjonalnych, bo nie możesz się opierać na wewnętrznym procesie (emocjach ciała). Próbując rozpoznać uczucia innych, wykorzystujesz wskazówki wizualne, doświadczenie oraz umiejętność uważnego słuchania.
211
Wskazówki wizualne
Wskazówki wizualne to język ciała. Być może pamiętasz, że analiza mowy ciała stała się modnym kierunkiem psychologii popularnej w połowie lat siedemdziesiątych, skupiając uwagę ludzi na uważnym obserwowaniu innych.
Źródłem ogólnego wrażenia może być sposób, w jaki dana osoba siedzi lub stoi (czy jest rozluźniona, spięta, pochylona do przodu i nastawiona na słuchanie, czy też całkowicie zamknięta, ze skrzyżowanymi ramionami i nogami), wyraz jej twarzy, a także ton głosu.
Język ciała jest ważną metodą odczytywania emocji innej osoby. Im dłużej trwa związek, z tym większą łatwością odczytujesz owe wskazówki u partnera. Potrafisz także coraz trafniej je interpretować, pod warunkiem, że twój partner jest emocjonalnie dostępny.
Często błędnie odczytujemy uczucia naszych partnerów, ponieważ nie zbudowaliśmy z nimi emocjonalnej więzi i nie wpisaliśmy się na tę samą emocjonalną listę. Bez więzi i wspólnych ustaleń żadna ze stron nie dysponuje fundamentem doświadczenia, na którym można by budować konstruktywne wnioski.
Szablon oczekiwań
Doświadczenie kroczy ramię w ramię z wizualnymi wskazówkami, może jednak zawieść nas w pułapkę dokonywania przedwczesnych ocen i oczekiwań, że dana osoba zachowa się w konkretny sposób.
Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się uzbroić i przygotować na oczekiwaną reakcję partnera, szefa lub rodzica, a potem poczuć się całkowicie bezbronnym, kiedy owa reakcja okazała się zupełnie inna, niż się spodziewałeś? Szykujesz się na bitwę, a zamiast niej otrzymujesz propozycję współpracy. Zaczynasz się wtedy zastanawiać, czy coś przeoczyłeś, czy też druga osoba po prostu się z ciebie naigrywa. W obu wypadkach oczekiwania doprowadziły do zwątpienia w siebie.
Doświadczenie może być niezwykle pomocne w interpretowaniu emocji innych - pod warunkiem, że nie wiąże się z dokonywaniem ocen a priori ani ze sztywnym zbiorem oczekiwań. Im więcej informacji na temat danej osoby przechowujesz w pamięci, tym łatwiej jest ci interpretować jej uczucia na podstawie tego, co widzisz i słyszysz.
Byłoby cudownie, gdyby każdy z nas był doskonałym słuchaczem. Problemy komunikacyjne właściwie przestałyby istnieć. Jednakże większości osób daleko do doskonałości w dziedzinie słuchania. Rozpraszają nas różne rzeczy - zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Telewizja, sprzęt stereo, ruch uliczny, komputery, dzieci, ludzie wokół nas, a także nasze własne myśli - wszystko to przeszkadza nam w uważnym słuchaniu.
212
Ostatnio przeprowadzono kilka interesujących badań na temat spostrzegania. Naukowcy odkryli, że w naszych oczach jest stanowczo zbyt mało receptorów nerwowych, abyśmy mogli dostrzegać tyle szczegółów, ile widzimy. Badacze ci wysunęli teorię, że w ludzkich mózgach powstają szablony oczekiwań - rodzaj umysłowych kolorowanek dla dzieci - a to, co rzeczywiście dostrzegamy, wypełnia owe szablony detalami. Można zastosować tę samą teorię w odniesieniu do emocji. Jeśli przyzwyczaiłeś się do wzorców emocjonalnych drugiego człowieka, tworzysz emocjonalny szablon oczekiwań i odtąd posługujesz się nim w relacjach z tą osobą.
Jeżeli używasz doświadczenia w celu dokonywania apriorycznych ocen, nie starasz się zrozumieć wizualnych sygnałów ze strony partnera i posługujesz się szablonami oczekiwań. Możesz sobie wyobrazić, jak bardzo błędne mogą być twoje interpretacje emocjonalnych stanów drugiej osoby.
Musisz nauczyć się obserwować partnera w inny sposób, rezygnując z szablonu i zwracając uwagę nie tylko na treść (czyli to, co mówi druga osoba), ale także na intencję (czyli ładunek emocjonalny zawarty w owej treści).
Połączenie tych trzech elementów jest zatem kluczem do zrozumienia uczuć innych ludzi. Twój sukces będzie zależał od tego, jak dobrze znasz osobę, z którą się komunikujesz, jakie masz doświadczenia, jak uważnie potrafisz słuchać i jak wrażliwe są twoje filtry emocjonalne. Dzięki coraz lepszemu zrozumieniu emocjonalnych korzeni drugiej osoby będziesz potrafił trafniej interpretować jej uczucia.
Podsumowując, proces kształtowania się wewnętrznego systemu sprzężenia zwrotnego, składa się z czterech etapów:
1. Najpierw musisz nauczyć się rozpoznawać uczucia - zarówno emocjo-nalne, jak i fizyczne - i łączyć je ze sobą.
2. Musisz znać system wartości i przekonań, który stanowi dla ciebie swoisty kodeks życia, a twoje postępowanie powinno odzwierciedlać owe przekonania.
3. Musisz nauczyć się ufać i wzbudzać zaufanie. 4. Musisz nauczyć się empatii, czyli współodczuwania z inną osobą.
Wykształcając w sobie każdą z tych umiejętności, zbudujesz wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego, dzięki któremu uwolnisz się od konieczności odwoływania się do innych, żeby powiedzieli ci, co masz czuć i jak powinieneś reagować na uczucia innych.
Cele i struktura
Jedną z cech wspólnych dla ludzi dostępnych emocjonalnie jest to, że mają oni osobiste cele, które wiodą ich przez codzienne życie. Większość osób
213
niedostępnych emocjonalnie zazwyczaj tylko reaguje na to, co przynosi im życie, i nie ma jasnego, wybiegającego w przyszłość planu.
W rozdziale siedemnastym przyjrzeliśmy się procesowi ustanawiania celów na potrzeby związków. Te same zasady odnoszą się do osobistych, jednostkowych celów. Obok celów dotyczących związku można, nie narażając się na najmniejszą nawet sprzeczność, ustanowić krótko-, średnio- i długoterminowe cele, odnoszące się do osobistych osiągnięć.
Pragnę podkreślić, że nie mówię tu o niejasnych zamiarach czy życzeniach, takich jak „chcę być bogaty", „chciałbym zostać prezydentem" lub „chcę być gwiazdą zawodowego baseballu". W wypadku większości ludzi są to tylko fantazje. Życie w świecie fantazji przyczynia się do niedostępności emocjonalnej, ponieważ utrzymuje nas z dala od realiów codzienności. Trzymamy się wówczas na odległość ramienia od własnych emocji.
Natomiast realistyczne cele pomagają w utrzymaniu stałego kontaktu z emocjami, ponieważ wymagają od nas wewnętrznej analizy własnych pragnień i uczuć. Jeśli nie potrafimy nawiązać kontaktu z tym, kim jesteśmy, dosyć trudno będzie nam obrać wyraźny kierunek w życiu.
Ludzie niedostępni emocjonalnie często nie potrafią zaangażować się w związek, dlatego że nie są pewni, dokąd zawiedzie ich życie.
Ustanawianie celów - nawet tych krótkoterminowych - wymaga uważnej analizy własnej duszy. Człowiek może zaangażować się w realizację jakiegoś celu tylko wtedy, kiedy dokładnie go przemyślał, zastanawiając się zarówno nad środkami, jak i nad czasem niezbędnym dla jego osiągnięcia.
Dobrym przykładem ustanawiania celów bez autentycznego zaangażowania są postanowienia noworoczne. Miliony ludzi stawiają wówczas przed sobą niebosiężne cele, zwykle jednak nie troszcząc się o plan działania ani o harmonogram i nie zobowiązując się nawet przed sobą do realizacji owych zamierzeń. W rezultacie przeciętne postanowienie noworoczne nie trwa dłużej niż sześć dni!
Decydując się na ustanowienie jakiegoś celu, weź pod uwagę swoje dążenia. Zapytaj sam siebie, co pragniesz osiągnąć.
Może to być cel osobisty - schudnięcie, rzucenie palenia, odzyskanie dobrej formy - albo cel, który dotyczy związku - lepsza komunikacja, bliższe więzi. Może to być również cel finansowy, edukacyjny, zawodowy lub jakikolwiek inny.
Ustanawianie osiągalnych, realistycznych celów
Cała sztuka polega na tym, żeby zawrzeć ze sobą umowę na osiągnięcie czegoś, co mieści się w granicach naszych możliwości oraz we właściwych ramach czasowych. Najważniejsze, aby cel był osiągalny i realistyczny. Zawsze chciałam mierzyć 175 centymetrów, ale doskonale zdaję sobie sprawę
214
z faktu, że taki cel nie byłby ani możliwy do osiągnięcia, ani realistyczny. A jednak, jeśli kiedyś znajdę magiczną lampę Alladyna...
Podczas ustanawiania celów powinieneś rozważyć takie czynniki jak własne talenty i zdolności, które umożliwią ci realizację zamierzeń; koszty -zarówno finansowe, jak i psychologiczne; praktyczne znaczenie ewentualnego sukcesu; a także sposoby, w jakie ów cel udoskonali i wzbogaci twoje życie.
Plan działania
Kiedy podjąłeś już decyzję i wyznaczyłeś cel, kolejnym krokiem jest opracowanie planu działania, dzięki któremu będziesz mógł go osiągnąć. To właśnie w tym momencie na scenie pojawia się struktura. Ludzie o wyraźnych celach i jasno określonych planach działania mają największe szanse na odniesienie sukcesu. Plan jest fundamentem, na którym zbudujesz pożądane rezultaty. Plan determinuje strukturę.
Postanawiasz, na przykład, że chcesz ukończyć przerwaną przed laty naukę w college'u. Dzwonisz do szkoły i dowiadujesz się, że zostało ci do zaliczenia trzydzieści testów: dziewięć z matematyki, sześć z języka, dziesięć z fizyki, a pozostałe - z przedmiotów, które wybrałeś w ramach podstawowego kierunku studiów. Decyzja ukończenia college'u jest celem średnio-, a może nawet długoterminowym.
Przedmioty, które musisz zaliczyć, są częścią planu realizacji twoich zamierzeń. Zdajesz sobie sprawę, że nie zdołasz zaliczyć wszystkich jednocześnie, zatem jednym z pierwszych, niezbędnych kroków jest opracowanie planu, który pozwoli ci oszacować czas, który możesz poświęcić na chodzenie do szkoły i naukę, oraz sumę, jaką będziesz musiał zainwestować w zajęcia, i oczekiwany termin ukończenia college'u.
Kiedy dysponujesz już tymi informacjami, kolejną częścią planu jest podjęcie decyzji, ile przedmiotów musisz zaliczyć w ciągu semestru, aby nie przekroczyć założonego terminu ukończenia szkoły, oraz jak połączyć te zajęcia tak, żebyś nie poczuł się ani znudzony, ani przeciążony.
Gdy podjąłeś już decyzje w tych kwestiach, możesz opracować ostateczną wersję planu, zawierającą harmonogramy, spisy, rozwiązania finansowe i oczekiwane rezultaty. Dysponujesz zatem strukturą, na której będziesz umieszczał poszczególne części składowe ogólnego planu do momentu, kiedy zdołasz je osiągnąć.
Tworzenie struktury
Struktura, czyli szkielet działań danej osoby, nadaje jej życiu granice i definiuje je. Ta właśnie zaleta starannie kierowanej, ustrukturalizowanej koncentracji zapewnia człowiekowi emocjonalną bazę, dzięki której może
215
efektywnie działać. Daje mu także poczucie bezpieczeństwa i swobody, ponieważ sprawia, że świat staje się bardziej przewidywalny.
Jeśli czujesz się bezpiecznie we własnym świecie - a oznacza to, że: żyjesz bez poczucia zagrożenia; wierzysz, że potrafisz przewidywać oraz kontrolować to, co dzieje się wokół ciebie; czujesz, iż wiesz, kim jesteś w otaczającym cię świecie; masz jasność co do własnych przekonań i wartości; a także wiesz, dokąd zmierzasz i masz dobre cele - nie będzie ci zbyt trudno pozwolić sobie na odsłonięcie się i nawiązanie emocjonalnego kontaktu z inną osobą.
Zadania ustanawiania celów i przygotowywania planów mogą się wydawać trudne i złożone, jednak pamiętaj, że ich istotą jest prostota.
Co wydaje ci się bardziej skomplikowane?
1. Konieczność nieustannego zachowywania czujności i uważnego obserwowania każdego ruchu i każdej zmiany w otaczającym cię świecie, uzbrajanie się przeciwko zagrożeniom - rzeczywistym i wyobrażonym - oraz konieczność chronienia się przed owymi zagrożeniami, które czyhają ze wszystkich stron.
2. Akceptowanie świata takim, jaki do ciebie przychodzi, ponieważ wiesz, kim jesteś, w co wierzysz i dokąd zmierzasz.
Oczywiście, ta druga alternatywa jest znacznie lepsza i to właśnie ona stanowi istotę więzi oraz dostępności emocjonalnej.
Pozbądź się starego bagażu: przywiązanie, przemoc, porzucenie
Ludzie stają się emocjonalnie niedostępni z ważnych powodów - albo przynajmniej z takich, które w danym momencie wydają się im istotne. Często decyzja o wycofaniu się nie jest jednorazowa, ale rodzi się stopniowo, jako rezultat serii zdrad ze strony znaczących osób.
Wszelkiego rodzaju przemoc, porzucenie oraz problemy dotyczące więzi mogą skłonić daną osobę do wycofania się ze świata emocji. Jednak narzędzie, które miało ją pierwotnie chronić, przekształca się z czasem w destrukcyjny, samoistnie się napędzający nałóg, ponieważ osoba emocjonalnie odległa od siebie i innych nie potrafi tworzyć więzi. Ludzie, którzy nie są w stanie budować więzi, popadają w coraz głębszą izolację i poczucie opuszczenia.
Kiedy takie osoby próbują później odnaleźć i odzyskać swe emocjonalne „Ja", napotykają nie tylko dobre uczucia, które zostały zepchnięte do Szarej Strefy, ale także wiele spośród tych nieprzyjemnych emocji, które w przeszłości skłoniły ich do wycofania się. W tym momencie instynkt podpowiada wielu z nich, że należy wziąć nogi za pas i schronić się ponownie
216
w bezpiecznym zaciszu odrętwienia, które od dawna tak świetnie się sprawdzało.
Niestety, zazwyczaj zamiast schronienia znajdują tam jeszcze silniejszy dyskomfort. Najlepiej ujął to Oliver Wendell Holmes: „Kiedy umysł ludzki rozszerzy się, aby objąć nową ideę, nigdy już nie może powrócić do swego pierwotnego wymiaru".
Jeśli twój umysł „rozszerzył się" ku nowej idei, czyli ku doświadczaniu twego emocjonalnego „Ja" i tworzeniu więzi, powrót do poprzedniego odrętwienia okaże się nieprzyjemny i trudny. Skoro wszedłeś już na ścieżkę łączności z emocjami, dlaczego nie miałbyś ruszyć naprzód? Nawet jeśli będziesz czuł się nieswojo, być może owo poczucie dyskomfortu zostanie w jakiś sposób wynagrodzone.
Jeżeli w twoim życiu pojawiły się problemy przemocy, porzucenia lub izolacji, możesz uleczyć się z pomocą terapeuty. Często efekty terapii pojawiają się niespodziewanie szybko - zaprzeczając tym samym tradycyjnemu obrazowi głębokiej psychoanalizy, która wiązała się z codziennymi sesjami na kozetce i ciągnęła się latami.
Wraz z rozwojem terapii skoncentrowanej na rozwiązaniu oraz wskutek nacisków ze strony firm ubezpieczeniowych, które domagają się skracania procesu terapeutycznego, terapeuci i klienci zaczęli tworzyć zadaniowe zespoły, starające się umożliwić klientom pełniejsze, lepsze i bardziej produktywne doświadczanie życia.
Jeśli zdecydujesz się na współpracę z terapeutą, uzdrowienie będzie zależeć przede wszystkim od tego, czy uda ci się znaleźć odpowiedniego prowadzącego i trafnie zidentyfikować problemy, nad którymi chcesz pracować. W następnym podrozdziale podpowiem ci, jak znaleźć i ocenić terapeutę oraz jak ukierunkować proces leczenia w taki sposób, aby przyniósł oczekiwane rezultaty.
Wybór i współpraca z terapeutą
Wokół terapii narosło wiele nieporozumień. Stała się ona również tematem wielu złośliwych dowcipów oraz podstawą dość licznych scenariuszy filmowych i telewizyjnych. Często zadziwiają mnie oczekiwania ludzi, którzy przychodzą do mojego gabinetu. Pozwól zatem, że wyjaśnię pokrótce, czym jest, a czym nie jest terapia, jak znaleźć odpowiedniego terapeutę oraz czego się spodziewać od procesu terapeutycznego.
Ludzie znajdują terapeutów na wiele różnych sposobów. Dosyć bezpieczną metodą jest zasięgnięcie rady znajomego, który współpracował z konkretnym terapeutą. Zawsze możesz zastosować stary wybieg - „Moja przyjaciółka szuka dobrego terapeuty" - jeśli byłoby ci nieswojo zapytać wprost i przyznać, że chodzi o twoją własną terapię. Możesz także poradzić
217
się swojego lekarza lub lokalnego duchownego- obaj moga mieć zawodowe kontakty z terapeutami, których znają i do których mają zaufanie.
W dzisiejszym świecie, gdzie opieka stała się formą biznesu, także firmy ubezpieczeniowe mogą dysponować listą zaakceptowanych przez siebie terapeutów. Znajdują się na niej terapeuci, którzy przedstawili listy referencyjne oraz ubezpieczyli się od odpowiedzialności zawodowej i uzyskali zezwolenie na świadczenie usług w ramach sieci danej firmy ubezpieczeniowej.
Firma ubezpieczeniowa może zaopatrzyć cię, na piśmie lub ustnie, w listę terapeutów. Może także skierować cię do kogoś w ramach swojego własnego systemu opieki zdrowotnej. Koszt jednej wizyty wyniesie w takim wypadku od dziesięciu do dwudziestu pięciu dolarów (lub nieco więcej). Zaletą tego systemu jest wygoda. Nie będziesz musiał wypełniać formularzy ani płacić z góry, a następnie czekać na zwrot kosztów. Zwiększy to również twoją pewność, że terapeuta ma odpowiednie kwalifikacje i wykształcenie.
Ta metoda ma jednak dwie wady. Po pierwsze, większość firm ubezpieczeniowych ogranicza liczbę sesji terapeutycznych; nie będziesz także miał zbyt wielkiego wyboru terapeutów.
Po drugie, twoje problemy i przebieg terapii zostaną zarejestrowane w komputerowym systemie firmy ubezpieczeniowej, abyś mógł uzyskać ciągłą opiekę. Nie należy z tego powodu wpadać w paranoję, ale musisz zdawać sobie sprawę, że poufność relacji terapeutycznej rozszerza się w tym wypadku poza ciebie i poleconego przez firmę ubezpieczeniową terapeutę.
Istnieją także inne alternatywy, nawet jeśli jesteś ubezpieczony. Wielu dobrych terapeutów pracuje w świecie zarządzanej opieki zdrowotnej, jednak liczni świetni terapeuci wybierają niezależną praktykę, ponieważ nie odpowiadają im ograniczenia narzucane przez ten system. Często wysokość pobieranego przez nich honorarium zależy od dochodów klienta.
Twoja polisa może zapewniać częściowy zwrot kosztów terapii prowadzonej poza systemem zdrowotnym firmy ubezpieczeniowej (często po uiszczeniu opłaty). Możesz także zrezygnować z częściowego zwrotu kosztów i poszukać terapeuty, który pobiera honorarium zależne od dochodu klienta. W każdym wypadku upewnij się, że masz do czynienia z licencjonowanym terapeutą (psychologiem, pracownikiem społecznym, specjalistą w dziedzinie terapii rodzin itd.), który regularnie podnosi swoje kompetencje poprzez uaktualnianie wiedzy i formalnych kwalifikacji.
W społecznościach lokalnych praktykują również terapeuci, którzy pracują w darmowych lub bardzo tanich klinikach i przychodniach. Często są to osoby, które chcą w ten sposób przepracować liczbę godzin niezbędną dla uzyskania licencji albo stażyści, pracujący pod kierunkiem doświadczonego specjalisty. Aby dostać się do jednego z tych terapeutów często trzeba
218
się uprzednio wpisać na listę oczekujących - chyba że klient jest w sytuacji kryzysowej albo stanowi zagrożenie dla siebie lub innych. Zaletą tej metody są niskie koszty terapii oraz praktycznie nieograniczona liczba sesji terapeutycznych.
Pierwszy kontakt z terapeutą przypomina nieco randkę w ciemno. Czasami już za pierwszym razem trafiasz na właściwą osobę. Innym razem może ci się to udać dopiero po kilku próbach. Upewnij się, że czujesz się swobodnie z wybranym terapeutą. Musisz czuć, iż zapewnia ci on bezpieczne środowisko, w którym możesz rozmawiać o najtrudniejszych sprawach bez poczucia, że jesteś oceniany, lekceważony lub odrzucany.
Nie znaczy to wcale, że terapeuta musi być ciepły i miły. Czasami tak nie jest. Terapeuci zachowują często rezerwę i mają bardzo szczelne granice, szczególnie na samym początku, kiedy próbują cię poznać. Relacja terapeutyczna nie jest przyjaźnią i należy wystrzegać się prowadzących, którzy chcą, żeby stało się inaczej. Aby terapia była skuteczna, terapeuta musi zachować pewien dystans wobec klienta. Ów dystans nie oznacza jednak chłodu. Jeśli dystans nie zostanie zachowany, nie otrzymasz tego, za co płacisz. Zamiast tego zyskasz bardzo drogiego kumpla, który udzieli ci rady.
Terapeuci nie dają rad. Udzielają ich przyjaciele, prawnicy, lekarze, dentyści, pielęgniarki, higienistki, doradcy podatkowi, ogrodnicy, dekoratorzy wnętrz, agenci nieruchomości, kelnerzy, sprzedawcy, gospodarze telewizyjnych talk-showów, barmani, fryzjerzy i taksówkarze - a zatem obszar działania zawodowych doradców jest dość zatłoczony. Dobry terapeuta tworzy natomiast środowisko, w którym ty sam potrafisz udzielić sobie rady. Ostatecznie, czy przychodzi ci na myśl bardziej odpowiednie źródło? Musisz znaleźć kogoś, czyj osobisty styl odpowiada twojemu własnemu.
Kolejnym istotnym czynnikiem jest możliwość znalezienia dogodnego terminu. Terapeuci ustalają własne godziny przyjęć. Jeśli nie możesz zwolnić się z pracy i musisz umawiać się na sesje terapeutyczne wieczorami lub w soboty, upewnij się, czy wybrany przez ciebie terapeuta może dostosować się do tych terminów.
W miarę trwania terapii pomiędzy tobą i prowadzącym wykształci się poczucie zaufania; jego wzrost i rozwój oznacza, że znaczną część rzeczywistego procesu uzdrowienia macie już za sobą.
Terapeuta będzie słuchał nie tylko twoich słów, ale także sposobu, w jaki je wypowiadasz, a następnie przekaże ci informacje zwrotne, poprosi cię o wyjaśnienie albo podważy twój sposób myślenia, aby pomóc ci spojrzeć na świat w inny sposób. Terapeuci uczą także swych pacjentów różnych umiejętności. W ten sposób zdobywasz nowe narzędzia, dzięki którym możesz wykonać konieczną pracę i z czasem poczuć się lepiej w otaczającym cię świecie, a przecież to właśnie jest celem terapii.
219
Czym nie jest terapia
• Terapia nie jest magią. Wymaga wysiłku zarówno od klienta, jak i od terapeuty. Zmiana zachodzi w rezultacie wykonanej pracy.
• Terapia nie naprawia ludzi, ponieważ ludzie się nie psują. • Terapia nie zmienia tożsamości ludzi, ale wpływa na ich interakcje
z innymi.
Terapia nie polega na obwinianiu, osądzaniu, zawstydzaniu lub upokarzaniu. Jeśli doświadczysz czegoś podobnego ze strony swego terapeuty, natychmiast wyraź swój sprzeciw. Wstyd, poczucie winy, osądzanie i przemoc nie są technikami, które umożliwiają uzdrowienie.
Terapia jest trudna. Wymaga zaangażowania i ciężkiej pracy. Wymaga także śmiechu, łez, rozmów i chęci nauczenia się, jak korzystać z nowych narzędzi. Być może jest to jedna z najtrudniejszych, a jednocześnie najbardziej ekscytujących rzeczy, jakie zrobisz w życiu, i gorąco ci ją polecam.
Jeszcze jedno: musisz pamiętać, że nie da się cofnąć zegara i po prostu wymazać swoich doświadczeń. Robią to tylko ci, którzy zakopują swoje problemy lub wpychają je do niedostępnych szuflad.
Wszystko, co kiedykolwiek ci się przydarzyło - rzeczy dobre, złe i obojętne - odegrało istotną rolę w ukształtowaniu niepowtarzalnej osoby, jaką jesteś. Jestem przekonana, że nawet z najstraszliwszych doświadczeń możemy czerpać pozytywną wiedzę, która pomaga nam wieść lepsze, pełniejsze życie.
Ofiary i ocaleni
Niektórzy ludzie doświadczają czegoś okropnego i przez resztę życia koncentrują się na tym przeżyciu, pozwalając, by stało się istotą ich tożsamości i kształtowało ich egzystencję. W pewnym sensie oznacza to, iż wszystko w ich życiu sprowadza się do tego negatywnego doświadczenia.
Jestem przekonana, że z każdym strasznym wydarzeniem wiążą się zarówno rzeczy dobre, jak i złe. Naszym obowiązkiem jest odnaleźć to, co dobre, w najstraszliwszych doświadczeniach - odszukać sens, który umożliwi nam dalszy rozwój i uchroni nas przed przyjęciem roli ofiary.
Właśnie na tym polega podstawowa różnica pomiędzy ofiarą i ocalonym. Ofiara żyje chwilą, w której spotkała ją krzywda, i definiuje całą rzeczywistość za pomocą tego wydarzenia. Ocalony akceptuje swe straszne przeżycie i nadaje mu sens poprzez znalezienie w nim pouczającej treści oraz włączenie go we własne życie.
To właśnie owo połączenie rzeczy wspaniałych i straszliwych nadaje życiu treść, obdarzając nas empatią i zdolnością współodczuwania, a także siłą, która pozwala nam przetrwać wszystko, cokolwiek przyniesie przyszłość.
220
Nietzsche - człowiek powszechnie znany z niezbyt pogodnego podejścia do życia - ujął to tak: „To, co nas nie zabija, dodaje nam sił". Innymi słowy, źródła siły tkwią w przetrwaniu.
Budowanie pozytywnej samooceny
Ludzie, którzy nie potrafią wchodzić w związki, tracą wiarę, że zasługują na jakiekolwiek więzi. Ów brak poczucia własnej wartości można także określić mianem niskiej samooceny. „Bzdura" - zaprzeczysz. - „Ludzie niedostępni emocjonalnie, z którymi miałem do czynienia, to prawdziwi megalomani - nic tylko «ja, ja i ja»". Być może wyda ci się to dziwne, ale takie egoistyczne zachowanie jest jednym ze wskaźników niskiej samooceny. Ludzie, którzy mają o sobie niskie mniemanie, robią różne rzeczy, aby zbudować szacunek do samych siebie - mogą między innymi przechwalać się lub skupiać całkowicie na sobie.
Innymi przejawami niskiej samooceny są: nadużywanie alkoholu lub narkotyków, nieustanna potrzeba potwierdzania i umacniania, niepochlebne uwagi pod własnym adresem, promiskuityzm (częste zmiany partnerów seksualnych), zewnętrzne umiejscowienie poczucia kontroli oraz inne rodzaje zachowań skoncentrowanych na zewnątrz, między innymi przemoc.
U podłoża wszystkich tych zachowań tkwi następujące przesłanie: „Nie jestem dość dobry, aby zasłużyć na twoją uwagę po prostu za to, kim jestem, a więc odepchnę cię, a wtedy nigdy nie dowiesz się, jaki jestem wrażliwy, chociaż rozpaczliwie potrzebuję twojej miłości".
Źródła niskiej samooceny tkwią w przekonaniu danej osoby, że nie jest wystarczająco dobra. Przekaz ten otrzymała od rodziców, nauczycieli lub innych znaczących dorosłych, którzy mówili jej rzeczy w rodzaju: „To świetnie, że masz na świadectwie same szóstki, ale..."; niestety w tym zdaniu na plan pierwszy wysuwa się część, następująca po „ale", która zwykle nie stanowi wsparcia ani wzmocnienia. Często dana osoba zapamiętuje tylko, że „musi postarać się jeszcze bardziej" lub „zrobić wszystko, żeby nie spaść do poziomu piątek" albo też „dopilnować, aby od nadmiaru nauki nie spuchła jej głowa". Sądzę, że wynika to stąd, iż pragniemy ustrzec nasze dzieci przed megalomanią. W rezultacie jednak wykształcamy w nich niską samoocenę, która towarzyszy im przez resztę życia.
W interakcjach z dziećmi - jako rodzice lub w jakiejkolwiek innej roli - możemy uchronić je przed niską samooceną poprzez rezygnację z owego umniejszającego „ale", kiedy chwalimy je albo udzielamy im wsparcia. Niech komplement mówi sam za siebie - „Sam, jesteś wspaniałym dzieciakiem!". Jeśli musisz skarcić dziecko lub skorygować jego zachowanie, zrób to w oddzielnym zdaniu albo w innym czasie. „Sam, jesteś wspaniałym dzie-
221
ciakiem. Bardzo cię kocham i jestem szczęśliwa, że mam takiego cudownego syna. Mógłbyś postarać się być mniej marudny, kiedy jesteśmy w sklepie. Bardzo by mnie to ucieszyło". Z żadnego z tych zdań dla Sama nie wypływa wniosek, że nie jest dla ciebie wystarczająco dobry, a zatem jego samoocena pozostaje nienaruszona.
Jeśli konieczna jest znaczna zmiana w postępowaniu dziecka, możesz powiedzieć: „Sam, kocham cię. Jednakże twoje zachowanie w sklepie powinno się zmienić. W przeciwnym razie będziesz musiał ponieść następujące konsekwencje: ". W ten sposób Sam uzyskuje jasny przekaz, że problem tkwi w jego zachowaniu, a nie w nim jako w osobie. Pamiętaj -słowo ale wymazuje wszystko, co je poprzedza.
Rozpraw się z negatywnymi
przekonaniami na własny temat
Dorośli mogą pomóc sobie w budowaniu wysokiej samooceny poprzez przeciwstawienie się starym, negatywnym przekonaniom: „Nie potrafię się tego nauczyć", „Nie jestem dość mądry, żeby " , „Nie jestem w tym dobry". Oto przykłady negatywnych, starych przekazów, które przesączają się do naszej obecnej świadomości.
Możesz bez trudu rozpoznać moment, w którym jeden z owych starych przekazów wydostaje się na powierzchnię, ponieważ kiedy tylko dociera do ciebie ta myśl, czujesz się jak małe dziecko, jakim byłeś w czasie, gdy owe sygnały z zewnątrz zostały zapisane w twojej pamięci.
Kiedy zatem usłyszysz negatywny przekaz, płynący z wnętrza twojej głowy - zaprzecz mu. Ludzie często zapominają, że są panami swoich umysłów. Nie musisz myśleć tego, czego nie chcesz myśleć. Jeśli zatem niepożądana myśl przedostaje się do twojej świadomości, odepchnij ją zdecydowanie. Możesz uczynić to na głos - jeśli jesteś sam lub gdy czujesz się bardzo bezpiecznie - albo po cichu. Nie pozwól negatywnym myślom przetrwać ani chwili - są bowiem potężne i, niestety, zawierają znajome treści. Wkrótce zakorzenią się i rozrosną bez twojego udziału.
Rozpoznaj swoje talenty i uzdolnienia
Inną metodą kształtowania pozytywnej samooceny jest sporządzenie listy własnych talentów i uzdolnień oraz uznanie - przed samym sobą - ich wkładu w nasze życie, a także w życie osób, z którymi jesteśmy w jakiś sposób związani.
Świadomość swoich mocnych stron nie jest egocentryzmem. Umożliwia raczej wzmocnienie owych talentów i uzdolnień, a tym samym zapewnia ci podstawę dla zdrowych, pozytywnych uczuć wobec samego siebie.
222
Naucz się cieszyć własnym towarzystwem
Bardzo ważne jest również nauczenie się przebywania z samym sobą. Ludzie, którzy czują się ze sobą bezpieczni, lubią przebywać we własnym towarzystwie.
Jednym ze sposobów, w jakie możesz ćwiczyć przebywanie z samym sobą, jest zaproszenie siebie na kolację, tak jakbyś umówił się na randkę. Wybierz przyjemną restaurację, ubierz się elegancko, wypij drinka, jeśli to sprawi ci przyjemność, zamów swoją ulubioną potrawę i ciesz się obecnością własnych myśli. Przekonaj się, ile radości sprawia ci twoje własne towarzystwo. Możesz także iść do kina albo na mecz i cieszyć się doświadczeniem robienia czegoś, co lubisz, w towarzystwie osoby, którą cenisz - czyli samego siebie.
Ucz się nowych rzeczy
Uczenie się i wiedza niosą ze sobą potęgę niezależności. Zdobywając wiedzę, pomnażasz swą wewnętrzną siłę poprzez umiejętność rozumienia nowych rzeczy i zastosowania ich w praktyce.
Wiąż się z pozytywnymi ludźmi
Jeśli przebywasz w otoczeniu „negatywnych", skoncentrowanych na problemach ludzi, sam nabierzesz negatywnego podejścia i zaczniesz skupiać się na trudnościach. Jeżeli natomiast poszukujesz towarzystwa pozytywnych ludzi o optymistycznych poglądach, ich przekonania udzielą się i tobie. Optymizm jest częścią wysokiej samooceny.
Nie próbuj kontrolować innych
Osoby, które mają niską samoocenę i trudności w nawiązywaniu kontaktu z innymi, często odczuwają potrzebę kontrolowania otaczających je ludzi oraz sytuacji, w jakich się znajdują. W ten sposób uzyskują poczucie bezpieczeństwa. Jest to jednak okrutne złudzenie. Jak podkreślałam już wcześniej, nie sposób kontrolować innych ludzi. Dla większości z nas wystarczająco trudnym zadaniem jest kontrolowanie samego siebie.
Kiedy wykształci się w tobie wewnętrzny system sprzężenia zwrotnego oraz jasna wizja własnych celów i systemu przekonań, odkryjesz, że potrzeba sprawowania kontroli nad innymi zniknie bez śladu. Będzie ci wówczas zależało na kontrolowaniu samego siebie oraz na poczuciu więzi ze sobą; w konsekwencji poczujesz się bezpieczniej, przyznając innym prawo do sprawowania samokontroli.
Brzmi to jak znaczne uproszczenie, ale skuteczne rozwiązania rzeczywiście zwykle są bardzo proste. Kultura, w której żyjemy, każe nam cenić
223
to, co skomplikowane - wierzymy bowiem, że rzeczy skomplikowane mają istotne znaczenie. W rzeczywistości rzeczy skomplikowane są najczęściej wytworem jakiegoś biurokratycznego komitetu!
Poprzez uwolnienie się od potrzeby kontrolowania innych ludzi zdobywasz energię, dzięki której możesz podwyższyć własną samoocenę, poczuć się lepiej w otaczającym cię świecie i, co najważniejsze, zbudować intymną, emocjonalną więź z inną osobą.
Uzdrowienie, rozwój i zmiana są częścią procesu, który trwa przez całe życie. Codziennie uczymy się czegoś od życia i ludzi, którzy nam w nim towarzyszą. Wyniki owych codziennych lekcji nie zawsze są zgodne z naszymi oczekiwaniami, jednak jeśli pozostaniemy otwarci, możemy czerpać cenną wiedzę z każdego doświadczenia. Proces zmian jest pasjonujący. Możesz nauczyć się nie tylko świętować same zmiany, ale także cieszyć się procesem, który je przynosi.
Rozdział 19
Odrzuć to, co toksyczne, i idź naprzód
Każdy z nas zachowuje pewien, właściwy sobie, emocjonalny dystans. Jest to nasza naturalna, emocjonalna ochrona przed ludźmi i sytuacjami, których jeszcze nie znamy albo przed osobami, które - jak
wiemy - mogą być dla nas niebezpieczne. Dystans, jaki zachowuje człowiek niedostępny emocjonalnie, wykracza jednak poza normalny zakres emocjonalnej rezerwy.
U osób niedostępnych emocjonalnie można zaobserwować szeroki wachlarz zachowań, od nieznacznego przekroczenia odpowiedniego dystansu po całkowity brak kontaktu. Wypełniając test pod koniec rozdziału szesnastego, określiłeś swoje miejsce w kontinuum niedostępności emocjonalnej.
Wiele osób niedostępnych emocjonalnie może zmienić sposób kontaktowania się z samym sobą. Jedynie poprzez nawiązanie kontaktu z sobą mogą one nauczyć się, jak budować więzi z innymi.
W poprzednich rozdziałach zajmowaliśmy się przede wszystkim tymi spośród niedostępnych emocjonalnie, którzy mogą i chcą się zmienić oraz osobami decydującymi się na związki z nimi.
Oprócz tego istnieje także mała, ale niezwykle niebezpieczna grupka ludzi, u których niedostępność emocjonalna jest zaledwie częścią innych, poważniejszych problemów. Konstelacja owych problemów sprawia zazwyczaj, że owi ludzie stanowią realne - fizyczne i emocjonalne - zagrożenie dla wszystkich, z którymi się kontaktują.
Nie mówię tutaj o przeciętnej osobie niedostępnej emocjonalnie, która w danym momencie nie ma ochoty pracować nad rozwiązaniem problemów. Ludzie toksyczni nie są w stanie się zmienić i nieustannie manipulują innymi, aby dostać to, czego chcą. Ludzie ci powinni zostać oznaczeni
225
ostrzegawczą etykietą, która demaskowałaby ich zaburzenia osobowościowe oraz zagrożenia, jakie ze sobą niosą.
Zaburzenia osobowości
Pozwól, że sprecyzuję określenie zaburzenie osobowości. Cecha osobowości jest trwałym elementem osobowości danego człowieka, wbudowanym na stałe w jego postawę wobec świata. Przykładem cechy może być prostolinijność w wyrażaniu myśli i uczuć.
Prawdopodobieństwo, że osoba prostolinijna zmieni swój sposób wyrażania opinii, może być niewielkie, jednak owa cecha zwykle nie zakłóca jej relacji z innymi. Ludzie, którzy znają tę osobę, wiedzą, że jej styl komunikowania się jest niezwykle prostolinijny. Albo zatem akceptują jej bezpośredniość, albo dystansują się wobec niej. W skali globalnej cechy osobowościowe nie uniemożliwiają nam jednak osiągnięcia pełni życia i tworzenia autentycznych więzi z innymi.
Kiedy cechy zaczynają utrudniać ludziom budowanie związków, w terapeutycznym „biznesie" określa się je mianem zaburzeń osobowościowych.
Zaburzenia osobowościowe dzielą się na zachowania, które wywierają poważny, negatywny wpływ na innych, oraz na takie, które oddziałują ujemnie na „Ja". Oczywiście w tej chwili interesują nas przede wszystkim zaburzenia osobowościowe mające wpływ na innych ludzi. Należą do nich:
• Zaburzenie narcystyczne - dotyczące osób, które wierzą, że świat kręci się wokół nich. Ludzie ci zwykle manipulują innymi, są chłodni i zdystansowani. Wykorzystują innych dla własnej przyjemności albo po to, by osiągnąć swoje cele, nie zważając przy tym na niczyje uczucia.
• Zaburzenie histrioniczne - odnoszące się do osób, które z wszystkiego robią prawdziwy dramat. Ich emocjonalna scena jest tak wielka, że otaczający je ludzie nigdy nie są pewni rzeczywistej wagi problemu. Owa skłonność do dramatyzowania odstręcza od nich innych.
• Zaburzenie zależne - dotyczące ludzi, którzy nie mogą funkcjonować, jeśli ktoś inny nie mówi im, co robić. Są to ludzie typu „Velcro", którzy przywiązują się do drugiej osoby za pomocą ostrych haków, niezdolni do podejmowania samodzielnych decyzji lub niezależnych działań.
• Zaburzenie borderline (z ang. - graniczne) - odnoszące się do osób, które wręcz panicznie boją się porzucenia, i aby się przed nim uchronić, manipulują innymi oraz zadręczają ich swoim strachem.
226
Często bywają mściwe, jeśli nie dostają tego, czego chcą. Podejmują również rozpaczliwe próby podtrzymania więzi z obiektem swej miłości. Mają bardzo niestabilny obraz siebie, nieustannie się zmieniają i często angażują się w niezwykle destrukcyjne działania takie jak niekontrolowane napady wydawania pieniędzy, przypadkowe kontakty seksualne, uzależnienia, próby samobójcze lub inne autodestrukcyjne zachowania. Ma to na celu utrzymanie partnera przy sobie w jedyny znany im sposób - poprzez wprowadzenie chaosu.
• Zaburzenie antyspołeczne - dotyczące przestępców i innych ludzi, którzy mają zwyczaj krzywdzić innych. Cierpi na nie niemal 85% więźniów. Ludzie ci są najbardziej bezwzględnymi z łotrów; krzywdzą i uprzedmiotowiają wszystkich wokół. Są tak odlegli od własnych emocji jak Pluton od Słońca. Rzadko interesuje ich zbudowanie emocjonalnej więzi z kimkolwiek, chociaż mogą mieć wielu partnerów seksualnych, a nawet zdecydować się na kilka związków małżeńskich. Nie są to jednak więzy miłości, lecz wzorce krzywdy i nadużyć.
• Zaburzenie socjopatyczne - termin obecnie nieużywany; diagnostycy zastąpili go określeniami „zaburzenie antyspołeczne" i „zaburzenie narcystyczne". Sądzę jednak, że powinniśmy zacząć stosować go ponownie, ponieważ osoby socjopatyczne nie mają w sobie nic ludzkiego - brak im duszy. Traktują one innych jak przedmioty, wykorzystując ich w niebezpieczny i niszczący sposób. Socjopaci mają zwykle znacznie więcej umiejętności społecznych niż przeciętna osoba antyspołeczna. Umożliwia im to wywieranie znacznie silniejszego wpływu na swe ofiary, ponieważ pozornie nawiązują kontakt. Są potężnymi manipulatorami i zdecydowanie najgroźniejszymi osobami, z jakimi możesz się spotkać.
Zaledwie niewielki odsetek populacji cierpi na zdiagnozowane zaburzenia osobowości, stąd nieczęsto spotyka się osoby, u których cechy osobowościowe przekształciły się w poważny problem. Jeżeli jednak zetkniesz się z kimś takim, ważne, abyś miał świadomość, że zaburzenie osobowościowe stanowi trwały element jego tożsamości, a prawdopodobieństwo jego zmiany - choćby w niewielkim stopniu - jest bliskie zeru.
Bez względu na twoją wytrwałość i oddanie nie będziesz w stanie zmienić samego rdzenia „Ja" drugiej osoby. Twój problem polega na tym, że tak bardzo kusi cię, żeby spróbować.
Pragnę także podkreślić, iż w każdym z nas można odnaleźć niektóre spośród cech składających się na zaburzenia osobowości. Cechy te formują nasze wnętrze; kiedy jednak cecha przekształca się w zaburzenie osobowości, nasza wewnętrzna forma ulega zniszczeniu, co przypieczętowuje niedostępność emocjonalną i odbiera szanse na wprowadzenie pozytywnych zmian.
227
Kiedy obcujesz z ludźmi cierpiącymi na zaburzenia osobowości, nie wolno ci ani na chwilę zapomnieć, że ty ich nie zepsułeś i ty nie możesz ich naprawić.
Prawdziwa trucizna
Przyjrzyjmy się zatem niektórym spośród ludzi, których powinno się oznaczyć ostrzegawczą etykietą. Opisane przykłady mają ułatwić ci wyobrażenie sobie danego zaburzenia osobowości i jego udział w realnym życiu.
Najbardziej toksyczni: oszuści, przestępcy i seryjni mordercy
Ponad dwadzieścia lat temu Ted Bundy z kilku powodów skupił na sobie uwagę całego kraju. Po pierwsze, był seryjnym mordercą, którego udało się ująć żywego. Po drugie, ponosił odpowiedzialność za falę morderstw młodych kobiet, jaka przetoczyła się przez Stany Zjednoczone. Po trzecie wreszcie, był bardzo inteligentny i wydawał się taki normalny! Na fotografiach Bundy wyglądał jak facet z sąsiedztwa, zawsze gotowy przyjść z pomocą, kiedy trzeba wypchnąć samochód z zaspy śnieżnej.
Dla mnie Ted Bundy oznaczał koniec niewinności, jeśli chodzi o toksycznych ludzi. Dotąd sądziłam, że potwór będzie wyglądał jak filmowa bestia. Tymczasem przypominał on raczej chłopaka, z którym umawiałam się na randki! Pamiętam, jaki przeżyłam wówczas wstrząs, jednak doceniam również wiedzę, którą wyniosłam z owego doświadczenia. Odtąd jestem znacznie ostrożniejsza w wyciąganiu wniosków na temat innych na podstawie ich wyglądu.
Ted Bundy jest przedstawicielem najbardziej skrajnej grupy toksycznych osób. Należy do socjopatów, w których nie tli się nawet iskierka człowieczeństwa. Do tej kategorii zalicza się również kilku innych legendarnych socjopatów - weszli oni na stałe do popkultury, a ich nazwiska stały się synonimami zła.
Obok Teda Bundy'ego i innych socjopatów wśród ludzi skrajnie toksycznych możemy także wyróżnić tych, którzy, choć nie popełniają morderstw, potrafią dostrzegać w innych tylko bezwolne przedmioty. Prawdopodobieństwo spotkania seryjnego mordercy jest bardzo niewielkie, jednak znacznie częściej los może postawić na naszej drodze chłodnego, zachowującego dystans manipulatora.
Posłużę się przykładem. Connie zjawiła się w moim gabinecie, ponieważ miała problemy z trojgiem swych dorastających dzieci. Niepokoiła ją także ich relacja z Maxem - mężczyzną, którego poślubiła przed trzema laty.
228
Connie mieszka w Dallas i jest inteligentną, wykształconą kobietą z klasy średniej. Była pewna, że to w niej tkwi problem, bo nie potrafi nakłonić swoich dzieci i męża do nawiązania bardziej cywilizowanych stosunków. Max powiedział jej z tego powodu, że jest złą matką. Wmówił jej, iż potrzebuje pomocy, ponieważ to ona stanowi problem.
Connie zjawiła się w moim gabinecie, ponieważ chciała się dowiedzieć, jak być lepszą żoną i matką. Zamiast tego zaczęłyśmy jednak analizować jej związek z Maxem i synami. Connie poznała Maxa wkrótce po tym, jak rozwiodła się z Tedem - ojcem jej dzieci, który był znakomitym sprzedawcą, silnie skoncentrowanym na własnej karierze.
Max wydawał się troskliwy i przejęty losem Connie i jej dzieci. Zaproponował, że pomoże jej zmienić pracę; wykonał również wiele koniecznych napraw w jej domu. Zabierał jej dzieci w różne miejsca, a one uważały go za wspaniałego faceta. Opowiedział Connie o swoim poprzednim, smutnym małżeństwie z kobietą, która zmarła na raka, oraz o swych obawach przed odejściem z amerykańskich Sił Powietrznych po zakończeniu kariery wojskowej. Connie zakochała się w nim i wkrótce pobrali się.
Zaraz po ślubie Max zasugerował, że należy posłać dzieci do prywatnej szkoły wojskowej, i powiedział Connie, iż jego zdaniem bardzo trudno nad nimi zapanować. Przyjął również posadę w Minnesocie - setki mil od miejsca, w którym mieszkali - nie konsultując tej decyzji z Connie; po prostu oświadczył jej, że muszą się przeprowadzić. Connie zdołała odwieść Maxa od pomysłu posłania dzieci do szkoły wojskowej, okazała się jednak bezsilna w sprawie przeprowadzki.
Dwoje dzieci postanowiło zamieszkać z ojcem, jednak jeden z synów wyjechał z Connie i Maxem do Minnesoty. Wkrótce zaczęło dochodzić do licznych konfliktów pomiędzy nim a Maxem, który okazał się prawdziwym dyktatorem. Trzymał Connie bardzo krótko, śledząc ją i sprawdzając na każdym kroku.
Connie powiedziała mi, że Max wielokrotnie przeglądał jej portmonetkę, książeczkę czekową, korespondencję i szuflady; co więcej, założył w telefonie podsłuch i śledził wszystkie jej rozmowy.
Później Max stracił pracę. Connie od lat oszczędzała pieniądze na studia swych dzieci i zgromadziła niemal sto tysięcy dolarów. Kiedy Max stracił pracę, poprosił, żeby pożyczyła mu część swych oszczędności.
Był gotowy podpisać weksle i zobowiązał się do spłaty odsetek wyższych, niż mogłaby uzyskać z lokaty bankowej. Po rozważeniu propozycji Maxa, pod jego silną presją, Connie postanowiła mu zaufać i pożyczyła mu czterdzieści tysięcy dolarów. Jak mi później wyznała, z kolejnymi pięćdziesięcioma tysiącami poszło znacznie łatwiej, bo Max przekonał ją, że jego inwestycje przyniosą im ogromne zyski.
Max powiedział Connie, że zamierza przyjść z nią na terapię, jednak za każdym razem znajdował nową wymówkę, żeby nie zjawić się na spotka-
229
niu. W trakcie naszej wspólnej pracy Connie zaczęła uświadamiać sobie, co stało się z Maxem i z jej pieniędzmi. Wreszcie zapytała go, kiedy zamierza spłacić dług.
Max opowiedział jej o pieniądzach, jakie przyniosły jego inwestycje; dodał jednak, że obecna sytuacja na rynku nie sprzyja sprzedaży akcji. Kiedy zapytała go, czy może zobaczyć te akcje, odpowiedział, że wszystko jest w komputerze, a komputer niestety się zepsuł. Powiedział jej również, iż spodziewa się sporej gotówki ze sprzedaży swojej kamienicy w Indianapolis - pieniądze miały wpłynąć na jego konto tuż po zakończeniu postępowania spadkowego w sprawie majątku jego zmarłej żony. Kiedy zapytałam Connie, czy mu wierzy, odparła, że nie jest pewna, ale chciałaby mu ufać.
Connie co tydzień pytała Maxa o postępy w jego planach spłaty długu, a jego wyjaśnienia były zawsze wyczerpujące i wiarygodne. Jednocześnie Max stawał się coraz bardziej agresywny w stosunku do jej syna - doszło nawet między nimi do kilku fizycznych konfrontacji.
Connie obawiała się, że jeśli złoży pozew rozwodowy, Max może zabić ją lub jej syna. Była także przekonana, że jeśli rozstanie się z Maxem, nigdy nie odzyska swoich pieniędzy. Bała się także przebywać blisko niego, ponieważ trudno było przewidzieć jego zachowania, a on stawał się coraz bardziej agresywny.
Wreszcie kiedy Max pobił ją tak mocno, że musiała spędzić kilka dni w szpitalu, Connie stwierdziła, że ma dość i złożyła pozew rozwodowy. Max był wściekły i groził jej przez kilka miesięcy, jednak ostatecznie poddał się i wyjechał z miasta.
Ośmielona i uzbrojona w podpisane przez Maxa weksle, Connie, dowiedziawszy się, że dostał dobrą pracę w Seattle, próbowała odzyskać swoje pieniądze. Znaczna odległość dawała jej poczucie bezpieczeństwa, była również pewna, że będzie mogła zająć konto Maxa.
W kilka miesięcy po złożeniu weksli w sądzie w Waszyngtonie, Connie otrzymała list z sądu federalnego w Seattle. Okazało się, że Max złożył wniosek o uznanie upadłości, wymieniając jej weksle obok pozostałych długów o łącznej wartości wielu tysięcy dolarów.
Connie odpisała, że Max posiada jeszcze akcje, majątek zmarłej żony oraz kamienicę. Odpowiedź sądu wprawiła ją w osłupienie. Max nie miał niczego. Co więcej, był żonaty osiem razy, a każda z jego byłych żon cieszyła się dobrym zdrowiem - wszystkie próbowały także odzyskać swoje pieniądze na podstawie podpisanych przez niego weksli.
Connie była zdruzgotana, kiedy przyszła na kolejną sesję. Najbardziej zdenerwował ją fakt, iż była na tyle naiwna, aby uwierzyć słowom Maxa. Często i obszernie opisywała swe poczucie, że jest po prostu głupia, skoro nie zdołała przejrzeć gry tego człowieka.
Nie jestem pewna, ilu z nas zdemaskowałoby oszusta w podobnej sytuacji. Po pierwsze, nie spodziewamy się, że ktoś może potraktować nas
230
w ten sposób. Po drugie, dobre maniery zabraniają nam podejrzewać o złe zamiary tych, którym - jak się powszechnie uważa - powinniśmy ufać. Większość ludzi uznałaby sprawdzanie przeszłości małżonka za objaw paranoi.
Connie odebrała surową lekcję - dowiedziała się, że nikt nie jest bezpieczny i nikt nie stanowi wyjątku. Każdy może stać się ofiarą, nie obniża to jednak wartości ofiary jako osoby. Connie nadal ciężko pracuje nad odzyskaniem wiary w siebie, która, koniec końców, była najważniejszą spośród rzeczy skradzionych jej przez Maxa.
Oszuści, przestępcy i seryjni zabójcy nie zmienią swoich relacji z innymi. Udaje im się przetrwać poprzez oszukiwanie i okradanie innych; żywią przy tym przekonanie, że na tym właśnie polegają normalne relacje między ludźmi. Każdy, kto postępuje inaczej, jest w ich oczach głupcem i zasługuje na to, aby go krzywdzić.
Do kategorii ludzi niebezpiecznie toksycznych możemy także zaliczyć dealerów narkotyków, osoby, które rutynowo - często pomimo terapii -rozwiązują wszelkie problemy przy użyciu przemocy, a także tych, którzy parają się wszelkiego rodzaju działalnością przestępczą.
Nie twierdzę, że każdy, kto popełnił błąd i odsiedział wyrok w więzieniu, nie nadaje się na partnera w związku. Jestem jednak przekonana, że pobyt w więzieniu na zawsze zmienia spojrzenie na świat. Zachęcam moich klientów do ogromnej ostrożności, kiedy mają do czynienia z osobą o przeszłości kryminalnej.
Toksyczni krytycy i trujący kontrolerzy
Kolejną toksyczną grupę stanowią ludzie, którzy pragną przejąć władzę nad życiem swego partnera. Owi toksyczni kontrolerzy zrobią wszystko, łącznie z użyciem przemocy, aby zachować władzę. Nie interesują ich negocjacje ani kompromisy, a jeśli spróbujesz zmienić układ sił - uznają, że to ty jesteś problemem.
Pamiętam telewizyjny talk-show, w którym wystąpiła para, będąca doskonałym przykładem takiej relacji. Mąż twierdził stanowczo, że jego świadectwo ślubu zawiera klauzulę, zgodnie z którą żona jest jego własnością. Nie odstępował od tego przekonania, mimo iż gospodarz programu nie ustawał w próbach zmiany jego stanowiska. Jak wynikało z relacji żony, mąż powiedział jej, że musi spełniać wszystkie jego zachcianki - nawet wtedy, gdy chodziło o sprawy tak intymne, jak higiena osobista. Ten człowiek był prawdziwym toksycznym kontrolerem.
Z grupą toksycznych kontrolerów spokrewnieni są trujący krytycy. Ludzie ci znacznie przekraczają granicę zdrowego, pomocnego krytycyzmu, krytykując każdy aspekt życia partnera. Celem owej zmasowanej krytyki jest przejęcie kontroli. Osoba krytykowana zaczyna wątpić we własną zdolność do podejmowania jakichkolwiek rozsądnych decyzji. Ulega emocjonal-
231
nemu zamrożeniu. Krytyk może wówczas dokładnie poinstruować ofiarę, co i jak ma robić.
Skrajny narcyzm
Nie chodzi tu o zwyczajnych, egocentrycznych Narcyzów, którzy czasami potrafią nawet związać się emocjonalnie z inną osobą. Mam raczej na myśli ludzi szkodliwych i niebezpiecznych, traktujących innych jak przedmioty, które można wykorzystać i wyrzucić w dowolnym momencie. Mówię o ludziach, którzy kradną ci życie, a potem mówią, że nie jest ono dla nich wystarczająco dobre. Nie chcą się zmienić i po prostu porzucą każdego, kto ośmieli się zasugerować, że zmiany mogłyby się okazać korzystne.
Ten rodzaj narcyzmu przypomina studnię bez dna, do której możesz wrzucić całe swoje życie. Ale nawet to nie wystarczy. Nie chodzi tu o to, że nie jesteś dość dobry. Wprost przeciwnie - jesteś zbyt dobry, zbyt zagrażający, zbyt zdolny, a toksyczny Narcyz nie może znieść wynikającego stąd poczucia niższości. Aby ochronić swe niezwykle kruche ego, toksyczny Narcyz atakuje, usiłując ściągnąć cię w dół.
Słyszysz więc jego przekaz, że nie jesteś wystarczająco dobry, nie dość się starasz i sprawiasz mu zawód. Toksyczni Narcyzi wybierają często ludzi zorientowanych na sukces, którym wyjątkowo trudno jest znieść poczucie, że nie są dość dobrzy. W rezultacie prześladowań ze strony Narcyza ofiara zaczyna krzywdzić samą siebie, próbując sprostać nierealistycznym wymaganiom toksycznego partnera.
Nadrzędnym celem ofiary jest zdobycie miłości, a przekaz toksycznego Narcyza brzmi: „Jeśli będziesz doskonały, być może cię pokocham". W owym przekazie kluczowe są jednak dwa słowa: „doskonały" - nieosiągalny cel - oraz „być może", które nie gwarantuje niczego, obiecując wszystko. Ponadto toksyczny Narcyz nigdy nie sprecyzuje, co rozumie przez „doskonałość", nie zdradzi ci także swoich oczekiwań. Jeśli jednak oczekiwania i zasady zostaną zwerbalizowane - toksyczny Narcyz natychmiast je zmieni. Oto wspaniały przykład sytuacji, w której nie ma zwycięzców.
Toksyczni kłamcy i toksyczni oszuści
Ludzie ci budują swe związki na fundamencie kłamstw, półprawd i fałszu. Wkładają wiele wysiłku w wymyślanie wiarygodnych historyjek i scenariuszy, a kiedy inni im uwierzą - budują na tej podstawie kolejne kłamstwa. Ostatecznie ich słowa w bardzo niewielkim stopniu odzwierciedlają rzeczywistość.
Co dziwne, poprzez wszystkie te kłamstwa kłamca próbuje poprawić własny obraz siebie. Chce być kimś egzotycznym, niezwykłym lub ekscytującym. W trakcie tego procesu oszukuje innych tak bardzo, że nie pozostaje
232
w nim nic, z czym można by nawiązać kontakt, a jego partner traci ogromnie dużo energii, próbując zbudować więź na fundamentach kłamstwa.
Posłużę się tu przykładem. Moja przyjaciółka, Melissa, poznała Chu-cka w barze. Był od niej starszy i zupełnie ją oszołomił opowieściami o swych śmiałych wyczynach w Wietnamie, gdzie służył ponoć jako pilot helikoptera. Powiedział jej, że pracował tam dla Air America. Melissa - wielce podekscytowana - wyznała mi, że Chuck jest szpiegiem! Chuck powiedział jej również, że obecnie uczestniczy w tajnych misjach CIA, i napomknął coś o lotach z Florydy do Ameryki Łacińskiej. Była zauroczona. Kiedy powiedziałam jej, że się niepokoję, bo szpiedzy zwykle nie opowiadają nowym znajomym o swych szpiegowskich misjach, bez wahania stanęła w jego obronie.
W końcu Chuck i Melissa zamieszkali razem. Chuck przypisywał swoje problemy seksualne wojennym ranom, wyjaśniał, że jego niepewna sytuacja finansowa wynika z chwilowego braku dostępu do kont w bankach szwajcarskich. Powiedział też Melissie, że nie może podjąć stałej pracy, bo musi być gotów na każde wezwanie swych tajnych przełożonych, oraz przekonywał ją, iż ma ogromne szczęście, mogąc zapewnić mu dach nad głową, jedzenie i rozrywkę, ponieważ w ten sposób dowodzi, że jest lojalną obywatelką Stanów Zjednoczonych.
Od czasu do czasu znikał na kilka dni, a kiedy wracał, opowiadał jej mnóstwo nowych historii. Melissa pracowała na dwa etaty, sypiała bardzo niewiele i coraz bardziej wściekała się na Chucka za jego nieobecność w jej codziennym życiu. Wtedy Chuck nagle zniknął.
Tym razem nie pojawił się przez pół roku, a nawet wtedy Melissa spotkała go zupełnie przypadkowo. Niespodziewanie wpadła na niego na ulicy w sąsiednim miasteczku, gdzie spacerował, obejmując kobietę w bardzo zaawansowanej ciąży, która przedstawiła się Melissie jako jego żona. Kolumbijscy królowie narkotyków i wojenne rany!
Toksyczni oszuści zaliczają się do tej samej kategorii, ponieważ ich życie również opiera się na fundamencie kłamstw, jednak w ich wypadku owe kłamstwa służą ukryciu licznych przygód miłosnych przed partnerem z pierwotnego związku.
Krótka uwaga na temat romansów. Niestety, ludzie decydują się czasami na nawiązanie romansu poza stałym związkiem. Ta decyzja rzadko ma cokolwiek wspólnego z pierwotnym związkiem, choć osoba, która wykonuje skok w bok, może obwiniać o to swego partnera.
Romans to zazwyczaj kiepska technika radzenia sobie z uczuciem strachu, zagubienia lub nieudolności. Jest jednak techniką, która sieje straszliwe emocjonalne spustoszenie.
Na szczęście jednak, większość osób, które decydują się na przygodę poza swym głównym związkiem, nigdy nie podejmuje takiej decyzji po raz
233
drugi, ponieważ dostrzegają spowodowane przez nią zniszczenia. Owo zrozumienie pomaga im rozwiązać problemy i zaangażować się ponownie w pierwotny związek.
Istnieją jednak ludzie, którzy nawiązują kolejne romanse, ponieważ są absolutnie niezdolni do autentycznego zaangażowania się w jakikolwiek związek, a jednocześnie boją się samotności. W pewnym sensie wykorzystują oni innych jako lekarstwo na samotność, utrzymując swój pierwotny związek, aby uzyskać gwarancję, iż nigdy nie zostaną sami.
Ludzie ci przypominają pustą skorupę, której nie zdołają napełnić nawet najliczniejsze romanse. Nieustannie ranią i zasmucają tych, którzy ich kochają. Zupełnie lub prawie wcale nie zważają na uczucia innych.
Nic nie może zmienić ich postępowania, ponieważ nie ma nic potężniejszego od nadziei silnych wrażeń. Jeżeli jednak zasugerujesz im terapię, oświadczą gniewnie, że nie dolega im nic, co wymagałoby interwencji terapeuty. Podwójny węzeł!
Sygnały zagrożenia i znaki ostrzegawcze
Chociaż ludzie ci powinni być oznaczeni ostrzegawczymi etykietami, dzięki którym łatwiej byłoby ich unikać, w rzeczywistości można ich rozpoznać po pewnych zachowaniach.
Przedstawiona poniżej lista toksycznych zachowań nie zawiera wszystkich możliwych permutacji. Każde z tych zachowań może jednak służyć jako sygnał ostrzegawczy, który skieruje twoją uwagę na pozostałe aspekty waszego związku.
Tuzin toksycznych znaków ostrzegawczych
1. To ty jesteś problemem. W tym wypadku toksyczna osoba nie potrafi lub nie chce wziąć na siebie nawet części problemów, które być może spowodowała. Zamiast tego nieustannie powtarza ci, że gdybyś był lepszy, bogatszy, ładniejszy, przystojniejszy, wyższy, szczuplejszy albo mądrzejszy, problem przestałby istnieć. Ludzie toksyczni tak silnie koncentrują się na doznaniach zewnętrznych, że nie są w stanie dostrzec, iż są sprawcami części problemów.
2. Zachowania kontrolujące lub skrajna zazdrość. Jeśli twój partner pragnie panować nad każdą chwilą twego życia albo jest skrajnie zazdrosny o wszystkich i wszystko, czemu poświęcasz czas lub uwagę, zachowaj ostrożność! Ten człowiek chce objąć cię w posiadanie i całkowicie nad tobą zapanować.
234
3. Brak granic. Kolejnym znakiem rozpoznawczym toksycznej osoby jest brak granic oraz lekceważenie wszelkich granic, które próbujesz wyznaczyć. I w tym wypadku partner dąży do całkowitego zniszczenia wszelkich rozgraniczeń miedzy wami, tak abyś przestał istnieć jako odrębna jednostka. Człowiek, który nie ma granic, wierzy, że ma prawo robić z tobą wszystko, na co ma ochotę, ponieważ jesteś tylko jego nieodróżnialną częścią.
4. Przemoc. Nie wolno ci tolerować żadnej formy przemocy - w żadnym związku, z jakichkolwiek przyczyn i w żadnych okolicznościach. Koniec i kropka. Przemocy nie można wytłumaczyć, usprawiedliwić, uzasadnić ani wyjaśnić. Jeśli w twoim związku pojawiła się przemoc -nie jest to żaden związek. Odejdź i wnieś oskarżenie.
5. Oszustwo lub przestępczość. Jeśli twój partner angażuje się w działalność przestępczą, podejrzenia mogą paść i na ciebie, nawet jeśli nie masz z tym nic wspólnego. Jeżeli ktoś cię oszukuje lub wykorzystuje, porozmawiaj z policją albo z lokalną prokuraturą, aby poznać możliwe rozwiązania, a następnie zastosuj się do ich rad. W żadnym wypadku nie powinieneś żywić większych nadziei na odzyskanie strat. Właśnie ta błędna filozofia utrzymuje Las Vegas w nieustannym rozkwicie.
6. Uzależnienia. Jeśli twój partner nie potrafi zerwać z alkoholem lub narkotykami, musisz zdecydować się na zakończenie związku. Osoba ta jest związana z narkotykiem, a nie z tobą, jednak jeśli nie odejdziesz, to ty będziesz musiał za to zapłacić. Jeżeli osoba uzależniona naprawdę pragnie związku z tobą, oczyści się i będzie żyć w trzeźwości. Jasne postawienie sprawy jest twoją jedyną bronią - nie wahaj się jej użyć.
7. Oszustwa/romanse i/lub niezwykłe praktyki seksualne. Ludzie, którzy wiążą się z tobą pod warunkiem, że zaakceptujesz niezwykłe zachowania seksualne - między innymi romanse - nie są najlepszym materiałem na partnerów, chyba że wyznajesz dokładnie takie same zasady. Nie mówię tu o sporadycznych występach w szatach cesarza Fryderyka albo w stroju rodem z Hollywood, ale raczej o praktykach sadomasochistycznych, grach w „pana i niewolnicę" oraz innych destrukcyjnych zachowaniach. Jeśli mówisz partnerowi, że jakieś praktyki sprawiają ci przykrość, a on mimo wszystko ani myśli z nich zrezygnować - uważaj, bo być może masz do czynienia z toksycznym zachowaniem.
8. Lęk przed zaangażowaniem. Jeśli wasz związek trwa od dawna, a twój partner unika wszelkich formalnych zobowiązań - możesz uznać to za ostrzeżenie, że być może nigdy nie zdecyduje się na pełne zaangażowanie.
235
9. Upokorzenia, zniewagi, docinki. Małe, niegroźne, czułe docinki nie są niczym złym, jednak jeśli twój partner nieustannie obraża cię publicznie albo bezlitośnie ci dokucza, jego toksyczne zachowanie ma na celu zepchnięcie cię na przegraną pozycję. Jeżeli twój partner wielokrotnie ci dokuczał, obrażał cię i upokarzał - przeciwstaw się. Jeśli dokuczanie będzie trwało nadal, twój dzwonek alarmowy powinien zabrzmieć naprawdę donośnie.
10. Myślenie czarno-białe. Nieelastyczny sposób myślenia u partnera może dla ciebie oznaczać poważne kłopoty. Jeśli druga osoba nie potrafi dostrzec różnych odcieni szarości, zostawi ci bardzo niewiele miejsca na błędy. Wystarczy niewielkie uchybienie, a potępi cię jako kogoś baaardzo złego i omylnego. Co oznacza, że twój partner może być baaardzo toksyczny!
11. Tak, ale... Jeśli słyszysz więcej usprawiedliwień niż wyjaśnień, a wyjściem z każdej konfrontacji są słowa „Tak, ale...", masz do czynienia z osobą, która nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za własne życie. Ktoś, kto ma potrzebę obwiniania za wszystko innych, nie jest zbyt dobrym kandydatem na życiowego partnera.
12. Podwójne węzły. Dla przypomnienia - podwójny węzeł to sytuacja, w której każde rozwiązanie jest złe. Wszyscy doświadczamy w życiu jakichś podwójnych węzłów. Dobrym przykładem jest sytuacja, w której nie cierpisz swojej pracy, ale jeśli ją rzucisz - nie będziesz miał pieniędzy. Jeżeli jednak sprawcą podwójnego węzła jest nieodmiennie twój partner, masz do czynienia z toksycznym zachowaniem, którego celem jest wytrącenie cię z równowagi i utrzymanie w niepewności.
13. Kłamstwa. Każdy z nas kłamie od czasu do czasu w drobnych sprawach (kłamiemy również wtedy, kiedy próbujemy temu zaprzeczyć!). Jeśli jednak twój partner kłamie rutynowo albo gdy jego kłamstwa są dla ciebie źródłem jakichś trudności - jest to wyraźna oznaka toksycznego zachowania.
Żaden z opisanych przeze mnie sygnałów nie oznacza jeszcze, że musisz natychmiast kazać swemu partnerowi pakować walizki. Jeżeli jednak dostrzeżesz u drugiej osoby kilka z tych oznak - powinieneś przyjrzeć się waszemu związkowi bardzo uważnie i przynajmniej zachować ostrożność, zanim jeszcze bardziej się zaangażujesz.
Każdy może popełnić błąd. Jeśli jednak opisane tu zachowania składają się w pewien trwały model, powinieneś potraktować je jako ostrzeżenie, iż twój związek wymaga gruntownego rozważenia.
236
JAK TOKSYCZNY JEST MÓJ ZWIĄZEK?
Oszacuj każde twierdzenie w skali od 1 (zupełnie nie) do 6 (dokładnie tak) w odniesieniu do własnego związku. Wpisz numer w wolne miejsce, na lewo od pytania.
1. Mojemu partnerowi zdarzyło się mnie uderzyć lub popchnąć.
2. Mój partner zbyt często mi ubliża, dokucza i upokarza mnie.
3. Mój partner mnie okłamuje.
4. Mój partner miał więcej niż jeden romans poza naszym
związkiem.
. 5. Mój partner naciąga ludzi na pieniądze lub dobra materialne.
6. Mój partner kradnie.
7. Mój partner nadużywa narkotyków lub jest alkoholikiem.
8. Mój partner grozi mi przemocą lub porzuceniem.
9. Mój partner nie potrafi zaangażować się w nasz związek.
10. Mój partner żąda, żeby wszystko toczyło się zgodnie z jego wolą i nie godzi się na żadne kompromisy.
11. Mój partner nie może utrzymać się w żadnej pracy.
12. Mój partner ma ogromne, nieprzewidywalne wahania nastrojów.
13. Mój partner narusza moje granice.
14. Mój partner i ja nie komunikujemy się w żadnych istotnych sprawach.
15. Mój partner trzyma się mnie kurczowo i nie daje mi czasu
dla siebie lub moich przyjaciół.
16.' Mój partner jest zazdrosny.
17. W naszym związku nie ma zaufania.
18. Mój partner miewa napady niepohamowanej wściekłości.
19. Mój partner próbuje kontrolować moje życie.
237
20. Mój partner nie kontroluje się, jeśli chodzi o jedzenie, wydatki lub alkohol.
21. Mój partner to kameleon. Nigdy nie wiem, czego się spodziewać.
22. Mój partner mówi mi (pośrednio lub bezpośrednio), że nie jestem wystarczająco dobry.
23. Mój partner myśli kategoriami czarne - białe. Nie istnieją dla niego szarości.
24. Mój partner nie ma bliskich przyjaciół ani nie utrzymuje bliskich relacji z rodziną.
25. Mój partner spędził jakiś czas w areszcie albo w więzieniu.
26. Mój partner odpowiada na wszelkie sugestie słowami: „Tak, ale...".
27. Mój partner usiłuje trzymać mnie z dala od swoich znajomych lub rodziny.
28. Mój partner jest okrutny dla moich czworonogów/dzieci/rodziny.
29. Mój partner rzadko reaguje emocjonalnie na cokolwiek.
30. Mój partner czepia się wszystkiego w mojej przeszłości i zachowuje się tak, jakbym to tylko ja miała problemy.
Teraz zsumuj swoje wyniki:
poniżej 54 punktów: Twój związek jest otwarty i bliski. Potrzeba mu jedynie „dostrojenia" raz na jakiś czas.
55 - 79 punktów: Istnieją pewne problemy, ale można sobie z nimi poradzić bez interwencji terapeutycznej.
8 0 - 1 0 9 punktów: Rozważ pomoc terapeuty. W waszym związku jest wiele do zrobienia.
110 - 1 3 4 punktów: Znajdź terapeutę i przygotuj się na długą drogę.
135 - 1 5 9 punktów: Twój związek jest prawdopodobnie nieudany.
ponad 160 punktów: Uwaga! Ten związek jest toksyczny.
238
Dlaczego źli ludzie są tacy atrakcyjni?
Podsumowując, chociaż większość ludzi chce i potrafi dokonać w sobie pewnych zmian, istnieją także osoby toksyczne, które nie zamierzają albo nie mogą się zmienić. Dlaczego więc wiążemy się z nimi?
Jeśli kiedykolwiek zadałeś sobie pytanie: „Co w niej widziałem?" -witaj w gronie przedstawicieli rodzaju ludzkiego! Większość z nas przynajmniej raz wpakowała się w jeden z tych toksycznych, odległych związków, po to tylko, by ostatecznie poczuć się jak bezwartościowy śmieć i zwątpić we własną umiejętność dokonywania jakichkolwiek wyborów.
Decyzja o zaangażowaniu się w taki związek wiąże się z kilkoma sprawami. Po pierwsze, ludzie, którzy wydają się potrzebować naprawy najistotniejszych części swego „Ja", stanowią dla nas trudną do odparcia pokusę. Ostatecznie - jak głosi znane powiedzenie - dobry związek może zmienić człowieka.
W rzeczywistości dobre związki mogą umacniać ludzi i pomagają im rozwinąć skrzydła, nie mogą ich jednak zmienić. Jedyną rzeczą, która może skłonić daną osobę do zmiany, jest jej własna wola dokonania zmian. Jeśli druga strona jest gotowa zmienić swój sposób przetwarzania i doświadczania świata - dowiesz się o tym na dość wczesnym etapie waszego związku. Starcia zaczną się jednak wtedy, kiedy partner zażąda od ciebie niezdrowych zmian lub rezygnacji z pełnego życia emocjonalnego.
W tym procesie kryje się jednak pewna pokusa - nadzieja, że jeśli się tylko troszeczkę zmienisz, twój partner także ulegnie przemianie. Taniec rozpoczyna się właśnie wtedy, kiedy rezygnujesz stopniowo z kolejnych części siebie w nadziei, że twój partner dotrzyma swej niewypowiedzianej obietnicy.
Tymczasem toksyczna osoba pragnie utrzymać cię w owym tańcu na odległość - dzięki temu może zaspokoić własne potrzeby, podczas gdy ty ponawiasz próby znalezienia magicznego zaklęcia, które odwróciłoby wszystko o 180°.
Nie ma żadnego magicznego zaklęcia. Dopóki ze wszystkich sił starasz się osiągnąć doskonałość, toksyczna osoba dostaje to, czego chce. Możesz poprosić ją o to, czego pragniesz, lub nalegać na zmiany, a jeśli ci się uda - wielkie brawa! Jeśli nie - musisz się przygotować na zakończenie związku. Proces ten będzie bardzo bolesny, ponieważ to ty wykonywałeś w związku całą pracę, a więc to ty poczyniłeś ogromne emocjonalne inwestycje. Takie związki napełniają nas smutkiem, a po ich zakończeniu długo jeszcze chlipiemy w chusteczkę, tak trudno bowiem znaleźć dla nich rozwiązanie.
Pamiętaj - nie zepsułeś go/jej, więc nie możesz go/jej naprawić. Lepiej będzie, jeśli zamiast chlipać, poświęcisz ten czas na pracę nad wzmocnieniem samego siebie, abyś w przyszłości potrafił wybierać zdrowe związki.
239
Zdrowe wybory
Nikt nie jest doskonały. Na całym świecie nie ma nikogo, kto mógłby wejść w nowy związek bez żadnych obciążeń; niewielu jest także ludzi, którzy nie są w stanie zmienić się tak, by mogli tworzyć bliższe związki i osiągnąć większą dostępność emocjonalną. Ludzie nieustannie się zmieniają. Dobry związek będzie sprzyjał zdrowym zmianom i wspierał je, w miarę jak oboje będziecie się starali dopasować i jeszcze silniej związać ze sobą, aby uczynić wasz związek mocniejszym.
Jak zatem rozpoznać zdrowych ludzi, którzy potrafią się zmieniać i staną się dobrymi partnerami?
1. Słuchaj. Słuchaj uważnie tego, co ludzie mówią o swoich poprzednich związkach, przyglądaj się ich więziom rodzinnym i poznaj ich uczucia wobec samych siebie.
2. Odczuwaj. Wyrażaj swoje uczucia nie tylko wobec związku, ale także wobec życia w ogóle. Jeśli druga osoba potrafi mówić o swoich uczuciach i okazać je, dysponujecie materiałem potrzebnym do stworzenia dobrego związku.
3. Dąj sobie czas. Poznanie kogoś wymaga czasu. Nie możesz zakładać, że coś przybierze pożądany kierunek tylko dlatego, że się dobrze zapowiada i ty tego chcesz. Musisz pozwolić związkowi rozwijać się i umacniać w jego własnym tempie.
4. Odwołuj się do swojego zdrowego rozsądku. Kiedy zabrzmią twoje dzwonki alarmowe, zatrzymaj się i posłuchaj ich, aby ustalić, dlaczego się włączyły. Jeśli przez długi czas pozostawałeś w negatywnym związku, pozytywna relacja może ci się początkowo wydawać dziwaczna, lepiej więc nie wskakuj w nią zbyt szybko. Użyj swego rozsądku i rozważ sytuację bez filtra poprzednich złych doświadczeń.
5. Słuchaj przyjaciół. Jeżeli twoi przyjaciele popierają twój związek albo - przeciwnie - starają się powiedzieć ci, że nie wygląda on najlepiej, nie lekceważ ich. Posłuchaj ich opinii i weź je pod uwagę przy podejmowaniu własnej decyzji.
6. Bądź wierny swojemu „Ja". Jeśli najgłębsza część twojej jaźni czuje się dobrze w związku - prawdopodobnie jest on dobry. Uwierz, że twój najgłębszy wewnętrzny głos potrafi rozpoznać dobrą rzecz, kiedy tylko się pojawi.
Pamiętasz przyjęcie, od którego zaczęliśmy? Mam nadzieję, że zamiast pójść na to przyjęcie, być może spędzisz wieczór w domu, z interesującą książką, i poczekasz, aż wydar2y się coś dobrego!
Życzę ci wiele szczęścia i dobrych związków! Pamiętaj, że zasługujesz nie tylko na to, aby zaproszonaeje^mprzyjecie, ale także na to, by stać się gościem honorowym!
240
Lista polecanych książek
Zamieszczona lista książek może pomóc ci w głębszym poznaniu niektórych spośród rozważanych przez nas zagadnień. Istnieje wiele wartościowych książek, które mogą okazać się pomocne. Nie ograniczaj się
więc do tego krótkiego spisu. Bibliotekarz, znajomi lub terapeuta mogą polecić ci kolejne interesujące pozycje.
Rozwiązywanie konfliktów McKay, M., Davis, M., Fanning, P. (1983). Messages: The Communication Skills
Book. Oakland, CA: New Harbinger Publications. Scott, G.G., (1992). Resolving Conflict with Others and Within Yourself.
Oakland, CA: New Harbinger Publications.
Jak dojść do siebie po nadużyciach Elgin, S. H. (1995). You Can't Say That to Me! Stopping the Pain of Verbal Abuse
- an 8-Step Program. New York: Wiley and Sons. Engel, B. (1990). The Emotionally Abused Woman: Overcoming Destructive
Patterns and Reclaiming Yourself. New York: Ballantine Books. Evans, P. (1992). The Verbally Abusive Relationship. Holbrook, MA: Bob Adams,
Inc. Forward, S., Buck, C. (1993). Toksyczni rodzice. Warszawa: Agencja Wydawni
cza Jacek Santorski.
Rozwój i zmiany Burns, D. (1986). Intimate Connections. New York: William Morrow & Sons. Forward, S., Torres, J. (1999). Dlaczego on nie kocha, a ona za nim szaleje.
Wyd. II. Poznań: Dom Wydawniczy Rebis. Norwood, R. (1999). Kobiety, które kochają za bardzo i ciągle liczą na to, że on się
zmieni. Wyd. II. Poznań: Dom Wydawniczy Rebis.
241
Redfield, J. (1994). Niebiańskie proroctwo. Warszawa: Świat Książki. Rosen, C. (1992). Maybe He's Just a Jerk: Find Out How to Spot Him, Stop Him
and Get Him Out of Your Life. New York: St. Martins Press. Wetzler, S. (1992). Living with the Passive Aggressive Man. New York: Fireside.
Granice Katherine, A. (1993). Boundaries: Where You End and I Begin. New York:
Fireside.
Samoocena Burns, D. (1993). Ten Days of Self-Esteem. New York: William Morrow & Sons. Jeffers, S. (1995). Mimo lęku. Jak żyć szczęśliwie i aktywnie wbrew dręczącym
nas obawom. Warszawa: Medium.
Indeks A
agresywność 108,162,163,182-184,185-187
akceptacja
bezgraniczna 24-25
bezwarunkowa 24-25
alkoholicy zob. holicy
antyspołeczne zaburzenie osobowości 227
asertywność 108,162,187
B behawioryzm 151
bezsilność zob. moc osobista
Biedactwo 164-167
- relacja Biedactwo/Biedactwo 174-175
- relacja Gracz/Biedactwo 173-174
- relacja Opiekun/Biedactwo 173
- relacja Oskarżyciel/Biedactwo 164-167
- relacja Oskarżyciel/Biedactwo/Opiekun
176
Bond zob. James Bond
borderline, zaburzenie osobowości 226-227
C cecha osobowości 226
cele
- indywidualne 213-216
- terminowe 194-195,214
- w związkach 193-195
Córeczka Tatusia 24-26
stan umysłu 43
cza-cza 89-90
D depresja 41
dostępność emocjonalna 49
dostępność w związku 79-81
doświadczenie 26
a oczekiwania 212-213
doświadczenia
- treść intelektualna i emocjonalna 38
dysfunkcjonalne zachowanie 159
Dziesiątka 22-24
E emocje
- a normy 53-55
- a potrzeby 83
- brak kontaktu zob. Szara Strefa; wspo
mnienia, toksyczne
- charakterystyka 38-40,48
- podstawowe 40-42
- powiązanie z ciałem 201-202,204-205
- upychanie 121-125
Emocjonalny Einstein 30-31 zob. intelektualizo-
wanie
- stan umysłu 43
empatia 200,209-211
F
fiksacja rozwojowa 135
G
Głęboko Zrozpaczeni 81-85
gniew 40,54-56
- model gniewu 54-55
Gracz 169-171
- relacja Gracz/Biedactwo 173-174
- relacja Gracz/Gracz 175
- relacja Opiekun/Gracz 169-171
- relacja Oskarżyciel/Gracz 171
granice
- brak toksyczny 235
- charakterystyka 68-69
- dobre 189-191
lista zachowań 190
wyznaczanie 182
H histrioniczne zaburzenie osobowości 226 holicy 26-29,142-144
- stan umysłu 43
- uzależnieni od substancji 27,28-29 uzależnieni od zachowań 27-28
I Indiana Jones zob. Indy Indy 20-22
- stan umysłu 43 intelektualizowanie 39,99-104 zob. Emocjonalny Einstein
J James Bond 34-36
- stan umysłu 43 język ciała 212
K katastrofista 128-129
komunikacja 108,158,179-185,191-192 konfrontacja 185-187 kontrolowanie 70-72,114,161,223-224,234 zob. władza w związku
- przez Biedactwo 165
- przez Opiekuna 167-168 przez Oskarżyciela 162-163
L lęk 41-42 Lokalizacja Emocjonalna 158-175
- schemat 159,172
Ł
łańcuch 86-88
M Magiczne Pytanie doktora Collinsa 177 Magiczne Słowa doktora Collinsa 177,178 moc osobista 57-60,106-108,118-119,138, 163
model gniewu Jima Keenana 54-55
N
naciskanie guzika 51-52
nadopiekuńczość 167
narcystyczne zaburzenie osobowości 226
Narcyz 31-33,131-136 - skrajny narcyzm 232
stan umysłu 43 narkomani zob. holicy niedostępność emocjonalna
- test 155-156 nieprzywiązani, 65-67 normy 53
O odpowiedzialność emocjonalna 195-197 ofiara 57-60,118-119,140,220 Opiekun 167-169
- relacja Opiekun/Biedactwo 173 - relacja Opiekun/Gracz 169-171 - relacja Opiekun/Opiekun 175
- relacja Oskarżyciel/Biedactwo/Opiekun 176
- relacja Oskarżyciel/Opiekun 172-173 Oskarżyciel 162-164
- relacja Oskarżyciel/Biedactwo 164-167
- relacja Oskarżyciel/Biedactwo/Opiekun 176
- relacja Oskarżyciel/Gracz 171 - relacja Oskarżyciel/Opiekun 172-173
- relacja Oskarżyciel/Oskarżyciel 174
P plan działania 215 poczucie bezpieczeństwa 138 poddanie się 106
podwójny węzeł 234,236 Poszukiwacz Rozwiązań 161-162,176,177— 185 potrójne połączenie 176 pourazowy zespół stresu 203-204 pracoholicy 28 zob. holicy
prawda 36,68,116,119,120
przeformułowanie 187-189 przemoc emocjonalna 140-141 przyciskanie guzika 51-52 przywiązani z poczuciem bezpieczeństwa 65-67
przywiązani bez poczucia bezpieczeństwa 65-67
PTSD zob. pourazowy zespół stresu pytanie otwarte 181
244
R Rakieta 145-149
rodzice 150-154
Romeo 18-20,93-98
- stan umysłu 43
rozwiązywanie problemów
- zasady komunikacji 184-185
równowaga sił w związku 106-109
S samoocena 67-68,108
- budowanie pozytywnej 221-224
- niska 127,129
sekret 35,75-77,116-120 zob. James Bond
Skała 145-149
Śliskie Stworzenie 33-34
- stan umysłu 43
smutek 40-41
socjopatyczne zaburzenie osobowości 227
sprawa osobista 35
sprzężenie zwrotne zob. umiejscowienie kontroli
- wewnętrzne
brak, u Narcyzów 133,135-136
budowanie 201,205,207-208,
209,213
charakterystyka 60-64,199-200
- zewnętrzne
charakterystyka 60-61
stan umysłu 40-48
- t e s t 43^18
stoicyzm 122
strach 41-42
struktura 25,193-194,215-216
Synek Mamusi zob. Córeczka Tatusia
Szara Strefa 50-53
szczerość 36,68,116-120
T tak, ale 126-130,171,236
tango 90-91
terapeuta 217-220
toksyczne znaki ostrzegawcze 234-235
toksyczni ludzie 228-234
- kłamcy 232-233
- kontrolerzy 231-232
- krytycy 231-232
- Narcyzi 232
przestępcy 228-231
toksyczny balon 72-74 zob. wspomnienia - t e s t 74
tory 88-89 troska 167
U uczucia zob. emocje uległość 106
umiejscowienie kontroli 199 zob. sprzężenie zwrotne
- zewnętrzne 61,199-200
- wewnętrzne 62,200 uprzedmiotowienie 20,23 Upychacze emocji zob. emocje, upychanie uzależnienie 26-27,143,235
W wartości 205-206
- t e s t 207
władza w związku 106,138,168,174,175,231 zob. kontrolowanie wspomnienia
- toksyczne 121-125 zob. toksyczny balon traumatyczne 202-204 współodczuwanie zob. empatia współzależność w związku 137-141 wstyd 163-164 wymiana 158
Z zaburzenie osobowości 226-228 zadowolenie 42 zależne zaburzenie osobowości 226 zaufanie 66-67,207-209 złość 40 związek zob. dostępność w związku, władza w związku
- na krawędzi 110-115 test toksyczności 237-238
245
G d a ń s k i e W y d a w n i c t w o P s y c h o l o g i c z n e
Twoim partnerem w psychologicznej edukacji
J a n S l r c l a n
Psychologia I ' o d n v / n i k a k a d e m i c k i
; I'txlxluirv I iisvclinlomi
wrzesień 1999
• powstał pod patronatem Komitetu Nauk Psychologicznych PAN
• napisany został przez 47 najwybitniejszych w swych specjalnościach polskich psychologów
• dotowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej
Inn S t r r l i i u
Psychologia P o d r ę c z n i k a k a d e m i c k i
.h'tiuoslka iv .spn/n-zciis/inr i I-ICDICIIIY jisYrholotai
siosoivuiivj
grudzieńl999
GWP
Psychologia Podręcznik akademicki redakcja naukowa Jan Strelau
• 2,5 tysiąca stron rzetelnej wiedzy psychologicznej • najaktualniejsze badania i teorie z zakresu psychologii • bogaty słownik terminów psychologicznych
(z odpowiednikami anglojęzycznymi)
• liczne ilustracje, tabele, wykresy uatrakcyjniające przekaz
J a n S l r r l a u &
Psychologia I ' o d i r c / n i k a k a d e m i c k i
I'SWIIIIID'J-III
i oiinllin
listopad 1999
skierowany jest do:
• studentów psychologii • nauczycieli akademickich • psychologów-praktyków
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne ul. Bema 4/la. 81-753 Sopot tel./fax (058) 551 61 04, e-mail: [email protected]
Zapraszamy do odwiedzenia naszej strony w Internecie, gdzie uzyskacie Państwo więcej informacji na temat „Psychologii. Podręcznika akademickiego",
zapoznacie się z petną ofertą wydawnictwa a także będziecie mogli złożyć zamówienie na interesujący Was tytuł. http://www.gwp.gda.pl
GDAŃSKIE WYDAWNICTWO PSYCHOLOGICZNE POLECA:
Z M H U M M M -
Seria: KSIĄŻKI AKADEMICKIE Bogdan Wojciszke
PSYCHOLOGIA MIŁOŚCI Intymność - namiętność - zaangażowanie Miłość jest najważniejszym wydarzeniem między narodzinami a śmiercią człowieka. I choć trudno o pogląd mniej oryginalny, to właśnie on stał się powodem napisania tej książki. Gdyby któregoś dnia z literatury wykreślono słowo „miłość", lwia część piśmiennictwa, a zwłaszcza literatury pięknej, uległaby unicestwieniu; nie byłoby już baśni, wierszy ani nawet piosenek. Po cóż więc jeszcze jedna książka o miłości? Przede wszystkim po to, żeby zgłębić tajemnice uczucia, które stało się natchnieniem dla tak wielu twórców, lecz zgłębić je w sposób nie literacki, a naukowy, jako że źródłem tej pracy są odkrycia współczesnej psychologii, odsłaniające mechanizmy, które rządzą naszymi zachowaniami, myśleniem i emocjami.
Seria: EMOCJE I ROZUM Susan Forward, Donna Frazier SZANTAŻ EMOCJONALNY Jak się obronić przed manipulacją i wykorzystaniem Susan Forward, autorka m. in. wydanej w Polsce książki „Toksyczni rodzice", przedstawia typowe zachowania szantażystów i ich ofiar, opisuje źródło tych zachowań oraz koszty ponoszone przez związek i obie zaangażowane osoby. Zachęca ofiary emocjonalnego szantażu do przejęcia odpowiedzialności za własną postawę i za uległość wobec szantażystów. Namawia do tego, by oprzeć się ich presji i prezentuje skuteczne strategie położenia kresu szantażowi. Książka jest bogato ilustrowana przykładami z praktyki terapeutycznej autorki, w których czytelnik może dostrzec fragmenty własnych przeżyć i znaleźć zachętę do podjęcia trudu zmiany swojej sytuacji, przywrócenia równowagi w związku i ponownego oparcia go na mocnych podstawach.
m i E LAISEN Seria: PSYCHOLOGIA PRAKTYCZNA Ernie Larsen OD GNIEWU DO PRZEBACZENIA Jak przezwyciężyć toksyczne emocje, by żyć w zgodzie ze sobą Ernie Larsen prowadzi czytelnika drogą, której początek stanowi uświadomienie sobie własnego gniewu, a która ma doprowadzić do pojednania ze sobą samym, przebaczenia sobie, rodzinie, losowi. Zdaniem autora szczęśliwe życie jest możliwe tylko wtedy, kiedy pozytywnie rozliczymy się z przeszłością i kiedy ulegnie zmianie nasze intelektualne i emocjonalne podejście do tego, co nas w nim spotkało i nadal spotyka. Larsen, krok po kroku, objaśnia kolejne etapy pracy nad uwolnieniem się od gniewu. Książka, napisana w konwencji przyjacielskiej rozmowy niezwykle lekkim językiem, obfituje w testy, ćwiczenia i zbiory szczegółowych porad. Uczy nas, jak być człowiekiem wolnym, świadomym własnej wyjątkowości i siły, uświadamia, że to od nas zależy, czy będziemy żyć spokojnie i szczęśliwie.
Seria: PSYCHOLOGIA PRAKTYCZNA - PORADNIKI Ron Potter-Efron ŻYCIE ZE ZŁOŚCIĄ Jak sobie poradzić z napadami złości u siebie i najbliższych osób Książka ukazuje, jak złość niepostrzeżenie wdziera się w nasze życie, jak zaczyna dyktować swoje prawa, a my podporządkowując się jej tracimy stopniowo to wszystko, co w życiu najcenniejsze: poczucie własnej wartości, bliskich, przyjaciół, karierę zawodową. Autor adresuje ją do wszystkich tych, którzy odczuwają wzburzenie często i z błahych powodów, krzywdząc tym innych oraz samych siebie. Mają oni okazję, poznać swoją złość, jej przyczyny i mechanizmy, dowiedzieć się, jak zmieniać swoje zachowanie. Czytelnik znajdzie tu konkretne wskazówki, jak radzić sobie w różnych sytuacjach, jak uczyć się zdrowych reakcji i odruchów, jak osiągnąć to, czego chcesz, w sposób bezpośredni, konkretny i uprzejmy.
sprzedaż wysyłkowa: 81-753 Sopot, ul. Bema 4/1a, tel./fax 5516104
e-mail: [email protected] NASZA STRONA W INTERNECIE: http://www.gwp.gda.pl
Wielu z nas spotyka się (w pracy lub w życiu prywatnym) z osobami, do których w żaden sposób nie potrafimy dotrzeć. Wciąż jesteśmy nie dość dobrzy, by sprostać ich wygórowanym oczekiwaniom. Czujemy się wtedy bezwartościowi, a nasza samoocena gwałtownie spada. Osoba, która wywołuje w nas takie odczucia, cierpi na niedostępność emocjonalną, czyli na niezdolność do wyciągnięcia ręki i zbudowania uczuciowej więzi z inną osobą. Celem książki jest przedstawienie typów osób niedostępnych emocjonalnie, aby każdy z nas mógł je rozpoznać, kiedy pojawią się w naszym życiu. Autorka opisuje uczucia, sposoby komunikowania się, zachowania i budowania relacji, jakie cechują kontakt z człowiekiem niedostępnym emocjonalnie. W książce można znaleźć testy i kwestionariusze, które pomogą ci zidentyfikować takich ludzi, oraz narzędzia, dzięki którym zrozumiesz, w jaki sposób możesz wpaść w pułapkę związku z „zablokowanym" emocjonalnie partnerem i jak się z niej wydostać. Dodatkowe korzyści płynące z lektury książki to: •sztuka rozpoznawania i unikania tych związków, które przekraczają granice niedostępności i stają się toksyczne
•umiejętność zmiany swojego podejścia do ludzi i związków w taki sposób, by przyciągać osoby dostępne emocjon|Hfie.
W serii EMOCJE I ROZUM ukazały się:
Wkrótce: POZYTYWNE MYŚLENIE. CZY MOŻE SZKODZIĆ
Gunter Scheich